22 października 2017

Rozdział 13

Wotum zaufania.

Eryk strasznie nalegał na wyjaśnienie mi całej sytuacji, więc w końcu się zgodziłem. Postanowiłem przekonać się, jaką piękną bajeczkę tym razem dla mnie wymyślił. W duchu powtarzałem sobie cały czas, aby się na nią nie złapać. Może i straciłem do niego zaufanie, ale to nie oznaczało, że zdołałem w pełni zdjąć z siebie jego czar. To w końcu nadal był mój Eryk. Jakkolwiek wściekły bym teraz nie był… nadal go kochałem. 
— Obiecaj, że nie będziesz mi przerywał, ani że nie będziesz wysnuwał pochopnych wniosków, dopóki nie skończę, dobrze? — poprosił na wstępie, kiedy usiedliśmy w salonie. 
Mruknąłem jedynie, potakując w odpowiedzi i zachowując przy tym obojętny wyraz twarzy. Tak bardzo chciałem zagrać teraz twardego. Chciałem by Eryk uwierzył, że tym razem się nie złapię na jego piękne słowa. 
— Faktycznie spotkałem się wczoraj z Adrianem, ale wcale nie była to jakaś randka — zaczął, na co ja westchnąłem zrezygnowany, aby pokazać moją dezaprobatę. Serio chciał wszystko wyjaśnić, zaczynając od kłamstwa w pierwszym zdaniu? — Nie wzdychaj mi tu, tylko słuchaj — skarcił mnie, ale ja pozostałem niewzruszony. — Obiecałem ci, że nic mnie z nim nie będzie łączyć, że będę go ignorował i ogólnie będę udawał, jakby nie istniał. Cóż, wierz lub nie, ja swojej obietnicy dotrzymałem. Problem w tym, że nie jestem w stanie odpowiadać za czyny innych ludzi, wiesz? Nic nie mogłem na to poradzić, że ciągle mnie zagadywał i próbował wejść w jakąś interakcję. Nie chciał sobie odpuścić, nawet kiedy wprost mówiłem, żeby to zrobił.
— Ale mimo wszystko miał twój numer, a ty dodatkowo zapisałeś jego pod imieniem Alicji — wtrąciłem mimo zakazu. 
— Robert, pracujemy w tym samym biurze, mógł go zdobyć dosłownie od kogokolwiek, pod byle jakim pretekstem — wyjaśnił. — A zapisałem go pod imieniem Alicji, bo chciałem to załatwić szybko, bez zawracania ci głowy — dodał.
— Chciałeś szybko się z nim przeruchać, żebym się nie dowiedział? — zgadłem, mimo zakazu zgadywania i dopowiadania.
— Jezu, przestań z tym ruchaniem. Do niczego między nami nie doszło! — jęknął, wywracając przy tym oczami. — Poszedłem wczoraj w umówione miejsce tylko po to, żeby raz na zawsze wybić mu z głowy jakieś chore pomysły o przelotnym romansie. I chyba mi się udało, ale po tym co mu zrobiłeś, możemy uznać sprawę za przedawnioną, bo nie sądzę, aby puścił ci to płazem — dodał z rezygnacją. 
— Pięknie. Typowy Eryk. Znalazł wytłumaczenie i jeszcze zwalił winę na mnie — odparłem z cynizmem. 
— Wiesz co? Rozmowa z tobą nie ma sensu — stwierdził, wzdychając, po czym wydobył z kieszeni spodni swój telefon. Chwilę w nim czegoś szukał, aż w końcu podał mi urządzenie. — Czytaj — polecił.
Przyjąłem smartfona i popatrzyłem na niego dziwnie. 
— Równie dobrze mogłeś zmanipulować wiadomości na swoją korzyść — rzuciłem oskarżeniem, zanim jeszcze spojrzałem na ekran.
— Po prostu przeczytaj — wycedził, tracąc cierpliwość. — Potem będziesz mógł się na mnie wyżywać — dodał.
Wywróciłem oczami i spojrzałem na otwartą rozmowę. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy, to ogromne pęknięcie przebiegające wzdłuż przekątnej ekranu. Mogłem chyba uznać, że byłem jego sprawcą. Ponadto zauważyłem, że Eryk zmienił nazwę kontaktu. 
Pierwsza wiadomość pochodziła sprzed ponad dwóch tygodni.
Od Adrian: „Nieładnie tak mnie ignorować w biurze! Już zapomniałeś, jak się dobrze razem bawiliśmy?”
Od Adrian: „A tak w ogóle, to zajebiście wyglądasz w tym granatowym t-shircie. Podkreśla twoje bicepsy ;)”
Od Adrian: „W końcu się przełamiesz. Pracujemy teraz razem. Nie możesz mnie wiecznie ignorować”
Do Adrian: „No to patrz” — odpowiedział zaczepnie Eryk.
Potem znowu zaczęły się prowokacyjne wiadomości, przypominające o wieczorze, który spędzili kiedyś razem, ale Eryk na nie odpowiedział. Odpisał dopiero na wiadomość, która dotyczyła mnie.
Od Adrian: „Serio wolisz zadawać się z tym wieśniakiem, który zarabia na życie, bijąc się w klatce, jak jakiś kryminalista? Zasługujesz na kogoś lepszego!”
Do Adrian: „Niech zgadnę. Masz na myśli siebie? Wytłumacz mi jedno, o co ci chodzi, stary? Jesteś przystojny, z pewnością nie masz problemów ze znalezieniem sobie jakiegoś faceta. Dlaczego uczepiłeś się właśnie mnie?” 
Od Adrian: „Masz rację, nie mam z tym problemów. Nikt mi nie odmawia. Możesz się bronić ile chcesz, ale w końcu pękniesz. Będziesz mój”
Do Adrian: „Ty jesteś jakiś pojebany. Bzyknęliśmy się raz po pijaku, z czego pamiętam może jakieś dziesięć procent, a ty wcale nie byłeś wtedy w lepszym stanie. Nawet mnie nie znasz! Przez całe studia zamieniliśmy ze sobą może pięć zdań, a teraz twierdzisz, że będę twój? Odpuść sobie, bo to mnie przestaje bawić…”
Od Adrian: „Dobrze wiem, że dokładnie pamiętasz, co się wtedy stało”
Do Adrian: „Nie pamiętam. Może dlatego, że byłem pijany, a może dlatego, że byłeś chujowy w te klocki? Ale mam idealne określenie na tamtą noc — błąd. Tak, Adrian, jesteś moją największą życiową porażką” 
Aż uniosłem brwi ze zdziwienia na ostatnią wiadomość. Widocznie wywarła podobne wrażenie na Adrianie, bo po dacie dostrzegłem, że nie pisał do Eryka przez kilka dni. Potem znowu zaczął wysyłać jakieś zaczepki, na które Demiński nie odpowiadał. Odpisał dopiero na wiadomość wysłaną w piątek.
Od Adrian: „Okej, zrobimy tak: dasz mi szansę, a jeżeli spierdolę, to na zawsze się od ciebie odczepię”
Do Adrian: „No to się po prostu odpierdol i nie marnuj mojego czasu. Mam lepsze rzeczy do roboty”
Od Adrian: „Pójdziesz ze mną na randkę i jeżeli nie spełnię twoich standardów, to dam ci spokój”
Do Adrian: „Przestaniesz do mnie zarywać?”
Od Adrian: „Co tylko zechcesz”
Do Adrian: „Dobra. Spotkam się z tobą. Ale zrobimy to w miejscu publicznym, które sam wybiorę. W poniedziałek po pracy. Dam ci znać gdzie” 
Od Adrian: „Nie po pracy, wieczorem. To ma być randka”
Do Adrian: „No to się pierdol”
Od Adrian: „Okej! Niech będzie po pracy! Widzisz, co ze mną robisz?”
To była ostatnia wiadomość, na którą Demiński już nie odpisał. Przez moment udawałem, że jeszcze czytam, bo nie wiedziałem, co mam odpowiedzieć. W końcu jednak oddałem Erykowi telefon. 
— Mogę ci opowiedzieć o czym rozmawialiśmy, ale skoro mi nie wierzysz, to nie wiem, czy jest sens, abym się produkował — zaczął, widząc, że ja milczę. — Powiesz coś? — spytał po chwili przerwy, kiedy ja nadal siedziałem w ciszy.
— Muszę umyć ręce — stwierdziłem nagle, przyglądając się swoim dłoniom. Na ich wierzchu, a zwłaszcza na knykciach, dało się dostrzec zaschniętą krew. Nie było jej jakoś dramatycznie dużo, ale nie dało jej się pomylić z niczym innym. 
— Co? — zapytał zaskoczony Eryk.
— Mam jego krew na rękach — dodałem, wstając. Zostawiłem zszokowanego Demińskiego w salonie i ruszyłem do łazienki. 
Czułem się… czułem się dziwnie. Jakoś tak niepewnie. Nie potrafiłem jednoznacznie określić swoich uczuć. Z jednej strony poczułem ogromną ulgę, widząc te wiadomości, bo ich wydźwięk był jednoznaczny. 
Adrian był tym upierdliwym stalkerem, który z jakichś powodów ustalił sobie za cel życia, aby zdobyć Eryka. No dobra, powodów znalazłoby się mnóstwo. To był w końcu Eryk. Byłem świadomy tego, jak jest postrzegany przez innych Przystojny, inteligentny i ze specyficznym poczuciem humoru. Czyli był taką kombinacją na wymarciu. Wcale się nie dziwiłem, że tak zawrócił w głowie Adrianowi, zwłaszcza jeżeli… już raz miał okazję go posmakować.
Ale Eryk faktycznie spełnił swoją obietnicę. Ignorował go, rzadko odpowiadał na jego wiadomości, a gdy już to robił, był dla niego strasznym chujem. To sprawiło, że kamień spadł mi z serca. Adrian był wściekły, że nie mógł go dostać i że Eryk mimo wszystko wybrał mnie. I to było, kurwa, niesamowite. 
Z drugiej strony… Okłamał mnie. Nieistotne były jego intencje. Znowu mnie okłamał i martwiło mnie, że nie widział w tym postępowaniu niczego złego. To oznaczało, że prawdopodobnie byłby to w stanie zrobić ponownie. A takie zachowanie wprowadzało mnie w furię. Eryk swoimi kłamstwami doprowadził mnie do tego stanu, w jakim aktualnie się znajdowałem. Wyzwolił we mnie prawdziwie zwierzęce instynkty. Wywlekł na wierzch najgorsza wersję Roberta Kwiatkowskiego, jaka tylko we mnie istniała. Doprowadzał mnie do szaleństwa.
Jeżeli można było kochać za bardzo, to chyba właśnie byłem tym beznadziejnym przypadkiem. 
— Nie podoba mi się to, a wręcz nienawidzę tego — rzuciłem, wchodząc z powrotem do salonu i wyrywając tym samym Demińskiego z zamyślenia. — Popatrz na mnie — dodałem prowokacyjnie. — Popatrz, jak wyglądam. Dzisiaj o mało nie zabiłem człowieka z twojego powodu — wyolbrzymiłem, choć jakby się nad tym dłużej zastanowić, to w tym słowach kryła się przerażająca prawda. Nie zrobiłem Adrianowi jakiejś dużej krzywdy. Rozkwasiłem mu nos i podbiłem oczy. Z pewnością wyglądało to dużo gorzej, niż wywołało rzeczywiste skutki. Jednak przypomniałem sobie ten moment, kiedy zaczął mnie prowokować. Czułem się wtedy jakbym był w amoku. Jakbym stał na linii, po której przekroczeniu mógłbym go dosłownie zabić. To nie było miłe uczucie. To było kurewsko niepokojące uczucie. Świadomość, że prawie pozwoliłem przejąć kontrolę morderczemu instynktowi, była zajebiście przerażająca.
— Gdybyś nie był taki narwany jak zwykle i tylko ze mną porozmawiał, do niczego takiego by nie doszło! — zarzucił mi.
— Nie Eryk. Nie doszłoby do tego, gdybyś mnie nie okłamał! — odparłem atak. 
— Zrobiłem to tylko po to, żeby nie zwalać na twoją głowę problemów, które cię nie dotyczą i którymi mogę zająć się sam — odparł obronnie. 
— Nie jestem jebanym dzieckiem i nie trzeba mnie chronić!
— A co by to dało, jakbym ci powiedział? No co?!
— Byłabym spokojniejszy, że mój facet jest ze mną szczery! — odparłem szybko.
— Czyżby? — Eryk parsknął w odpowiedzi. — Bo wydaje mi się, że byś się tylko wkurwił i miałbyś zjebany humor. No i w jakim celu? Wytłumacz mi, po co miałbym cię tym niepokoić? — zapytał mnie.
— Bo jesteśmy parą i chciałbym wiedzieć, że jakiś zjeb zarywa do mojego chłopaka — rzuciłem.
— To dla mnie żaden powód — odparł, krzyżując przedramiona na klatce piersiowej. Nawet nie wiem kiedy to się stało, ale obydwaj staliśmy na środku pomieszczenia i walczyliśmy na spojrzenia. 
— Czyli co? Twoim zdaniem to w porządku, że mnie okłamujesz? — zapytałem prowokacyjnie.
— Nie okłamuję cię. Po prostu nie mówię ci wszystkiego — wyjaśnił, na co ja wywróciłem oczami. — Tylko popatrz. Gdybyś się nie dowiedział, że Adrian będzie ze mną pracował, sam bym się nim zajął, za miesiąc skończyłbym staż, odszedłbym gdzieś indziej, ty żyłbyś w słodkiej nieświadomości i wszyscy, kurwa, byliby szczęśliwi — dodał, a ja jęknąłem z bezradności.
— Czy ty siebie słyszysz? — zapytałem bezsilnie. 
— Chciałem tylko dla ciebie dobrze, Robert. I nie zrobiłem przy tym nic złego, poza chęcią trzymania cię z dala od tego bajzlu — dodał. 
— Ale się dowiedziałem. I zobacz do czego to doprowadziło. Przysięgam, że nikt nie jest w stanie wprowadzić mnie w stan tak głębokiej konsternacji jak ty. Fakt, że próbujesz tuszować swoje sekrety, którymi jak twierdzisz, chcesz tylko mnie chronić, sprawia, że gdy wychodzą na wierzch, to stoisz w koszmarnym świetle — powiedziałem. — A ja w takich momentach mam wrażenie, że w ogóle cię nie znam, że się mną bawisz i grasz w jakąś chorą grę, której zasady znasz tylko ty…
— W nic z tobą nie pogrywam! — wszedł mi w słowo. — Przepraszam,  jeżeli aż tak bardzo nie podoba ci się fakt, że wolę swoje problemy rozwiązywać sam, bez angażowania w nich ciebie — dodał.
— Twoim zdaniem, twój były kochanek to jest twój problem? — zapytałem, aby się upewnić. — Bo to kurwa brzmi, jak mój problem — zaznaczyłem. 
— Chciałem się go pozbyć z naszego życia, nim stałby się twoim problemem — wyjaśnił, a ja tylko pokręciłem głową zrezygnowany.
— Nic do ciebie nie dociera. Nic — stwierdziłem, wzdychając. 
— Może do mnie nic nie dociera. Może i mam swoje zasady, których nie rozumiesz, ale sam kurwa nie jesteś lepszy — zaatakował mnie. — Znikasz bez słowa, przyprawiając dosłownie wszystkich o zawał i nie dajesz sobie nic wytłumaczyć! 
— Ciekawe, jak ty byś zareagował na moim miejscu, wiedząc, że umawiam się na randkę z byłym kochankiem — odbiłem piłeczkę.
— Z pewnością nie jak pięcioletni bachor — odpyskował. 
— Ten pięcioletni bachor przynajmniej nie ma przed tobą tajemnic — również odpowiedziałem na zaczepkę. 
— Szczęściarz ze mnie — odpowiedział i posłał mi sztuczny uśmiech. 
— Szkoda, że nie mogę tego powiedzieć w tym momencie o sobie — odparłem obrażonym tonem. Eryk wywrócił oczami.
— Robert, czego ty ode mnie chcesz, hmm? — zapytał zrezygnowany.
— Chcę, żebyś po prostu przyznał się do błędu. 
— Przepraszam, że aż tak cię to zabolało. Przykro mi, że spowodowałem ci tyle bólu i wprowadziłem zamieszanie, ale nie zrobiłem nic złego. Chciałem dla ciebie dobrze, a jedyne czego żałuję, to że wszystko się wydało — odparł, na co ja zaśmiałem się sarkastycznie, a na końcu mój śmiech przemienił się w warknięcie. Zacisnąłem z całych sił pięści i wziąłem bardzo głęboki oddech.
— Nie zrobiłeś nic złego… — powtórzyłem, przymykając oczy. —  Jasne — dodałem, kiwając głową. — Tylko się z nim przerżnąłeś po pijaku, ale kto by to pamiętał — dodałem lekceważąco. To by było na tyle, jeżeli chodzi o umowę „nigdy tego nie wspominajmy”.
Już sam nie wiedziałem, czego chciałem w tej chwili. Chciałem jednocześnie zdzielić Eryka i go pocałować. Chciałem napędzać naszą kłótnię i natychmiast ją przerwać. Chciałem go przeprosić za moje słowa i jednocześnie jeszcze bardziej mu dowalić. Demiński wyzwalał we mnie zdecydowanie zbyt wiele skrajnych emocji. Wariowałem przy nim.
Eryk odetchnął głęboko i przeczesał dłonią włosy. 
— Aha, czyli wracamy do tego momentu — bąknął pod nosem, pokręcił głową, po czym podszedł do mnie. Patrzyłem na niego odrobinę zaniepokojony, kompletnie nie wiedząc, czego się mam spodziewać. Chciał mnie uderzyć, że wybrałem sobie na wypominanie dosłownie najgorszy moment świata? Nie, Eryk położył ostrożnie swoje dłonie na mojej klatce piersiowej i delikatnie nimi potarł. — Dobrze — zaczął zaskakująco spokojnym tonem. — Wykąp się, przebierz, zjedz coś, obejrzyj film, zagraj w coś… nie wiem, zrelaksuj się jakoś — dodał, a ja zamrugałem zaskoczony. — Ja wrócę za niedługo — stwierdził, poklepał mnie po raz ostatni, posłał słaby uśmiech, po czym mnie wyminął i skierował się do korytarza.
— Gdzie idziesz? — spytałem skonsternowany. 
— Do Adriana — odparł nonszalancko. Natychmiast spiorunowałem go wzrokiem. Czy to była jakaś prowokacja? Zemsta za to, co powiedziałem kilka chwil temu? — Wiesz, nie znam go jakoś dobrze… w końcu tylko się z nim przeruchałem po pijaku — dodał tym samym lekceważącym tonem, jakiego sam przed chwilą używałem. — Ale z tego co zdążyłem zauważyć, to strasznie mściwa z niego kurwa — mówił dalej. — Muszę go teraz jakoś przekonać, żeby nie składał zawiadomienia na policji — wyjaśnił, zakładając na stopy buty, a następnie sięgnął po kurtkę. — Oboje już wiemy, że jest niezdrowo mną zafascynowany, a ty obijając go, sam się praktycznie usunąłeś mu z drogi. Jestem pewny, że będzie chciał to wykorzystać — dodał i odetchnął. — O taką szczerość ci chodziło? Zdałem test? — spytał prowokacyjnie na koniec. 
— Nie pójdziesz do niego — stwierdziłem pewnie.
— Pójdę — odparł przekonany. 
— To mój problem — zaznaczyłem. — To ja go pobiłem — dodałem.
— Ale to mój kochanek. — zrobił wymowny nawias palcami przy ostatnim słowie. — Więc to też mój problem — stwierdził, wzruszając nonszalancko ramionami. Cholernie nie podobał mi się jego ton głosu. Co prawda sam zacząłem, ale nie chciałem już tego ciągnąć. Czułem, jakbyśmy staczali się po równi pochyłej w dół.
— Eryk — syknąłem ostrzegawczo, poważniejąc. 
— Robert… — zaczął, również przybierając poważniejszy ton. — Jeżeli on pójdzie na policję i oskarży cię o pobicie, to nie tylko skończysz z wyrokiem, ale i zerwą z tobą kontrakt. Nie będziesz mógł walczyć — uświadomił mnie. — Pamiętasz? Sam mówiłeś, że masz taką klauzulę w umowie — przypomniał mi.
— No i co niby zamierzasz zrobić? — zapytałem odrobinę bezradnym tonem. Eryk miał rację. Jeżeli Adrian pójdzie na policję, będę miał przesrane. 
— Nie wiem jeszcze, pogadam z nim, postaram się go przekonać… coś wymyślę. Po prostu zostań w domu i nie narób więcej głupstw, okej? — poprosił, patrząc na mnie z nadzieją.
— Pójdę z tobą — zaoferowałem.
— To najgorsze, co mógłbyś zrobić. Zostań tu, możesz to dla mnie zrobić? — zapytał.
— Nie podoba mi się ten pomysł — stwierdziłem. 
— Czy naprawdę dałem ci zbyt mało powodów, które świadczą o tym, jak bardzo on mnie nie interesuje? — zapytał zrezygnowany.
— Ale ty najwyraźniej bardzo interesujesz jego — zauważyłem.
— Do tanga trzeba dwojga — rzucił metaforą. — No przecież mnie nie zmusi do seksu — dodał, wywracając oczami, po tym jak zobaczył moją nieprzekonaną minę. — Chyba sobie właśnie nie pomyślałeś, że zapłacę nawet dupą, żeby tylko nie leciał na policję? — zapytał, a w jego głosie dostrzegłem ostrzeżenie. W odpowiedzi oparłem się o ścianę i skrzyżowałem przedramiona na piersi. — Robert… — rzucił z rezygnacją, po czym westchnął.  
— No co? Skoro ja o tym pomyślałem, to on tym bardziej — stwierdziłem obronnie.
— Udam w tej chwili, że nie było tego fragmentu rozmowy, choć nie powinienem, bo przez ostatnią godzinę zdążyłeś mnie obrazić więcej razy, niż przez cały okres trwania naszego związku. Daj mi klucze do samochodu — poprosił nagle na koniec, że aż musiałem przez moment zastanowić się nad sensem jego wypowiedzi.. 
— Są w kurtce — odparłem, a Eryk sam się obsłużył, grzebiąc mi po kieszeniach, aż znalazł to, czego szukał. 
— Masz tylko jedno zadanie. Nie narób już dzisiaj więcej głupot — zastrzegł i pospiesznie opuścił mieszanie, nim zdążyłem w jakikolwiek sposób zaprotestować.
***
Posłuchałem rady Eryka i w miarę się ogarnąłem. Wziąłem prysznic, ogoliłem i nawet przypomniałem sobie, że w sumie to muszę coś zjeść, jeżeli mam zamiar żyć. Od niedzieli już trochę czasu minęło, a ja totalnie zapomniałem o tejże potrzebie fizjologicznej. Mimo iż momentami przypominałem sobie o głodzie, to jednak i tak nie byłem w stanie nic przełknąć.
Dopiero teraz, kiedy odrobinę się uspokoiłem, byłem w stanie poświęcić trochę uwagi kurczącemu się z głodu żołądkowi.
Bezustannie miałem na uwadze, że mój chłopak znajduje się teraz blisko swojego byłego kochanka, jednak z jakiegoś powodu nie dręczyło mnie to tak bardzo jak wcześniej. Może to dlatego, że w końcu uwierzyłem, że Adrian jest na spalonej pozycji i nie stanowi dla mnie zagrożenia? Z tyłu głowy obijała mi się wiadomość Eryka, w której napisał, że Adrian jest jego życiową porażką. Choć brzmiało to okrutnie, odnajdywałem w tym chorą satysfakcję. Czy mogłem zdobyć lepszy dowód, który tak jednoznacznie świadczyłby o wierności mojego faceta? 
To jednak wcale nie oznaczało, że wróciłem do bycia szczęśliwym i naiwnym Robertem. Nie wiedziałem nawet, jakbym miał tego teraz dokonać. W ciągu tych kilkudziesięciu, pełnych nieporozumień godzin coś we mnie pękło. Odkryłem takie zakamarki własnego umysłu, o których istnieniu nie miałem najmniejszego pojęcia. Przeszedłem chyba wszelkie możliwe fazy załamania psychicznego na raz. Jak nigdy nie rozumiałem samobójców oraz motywów które nimi kierowały, tak zrozumiałem dokładnie, że jednak da się człowieka doprowadzić do takiego stanu, w którym nie widzi już dla siebie drogi wyjścia. Jak nie rozumiałem co mogło tak bardzo wypaczyć mózg, aby łaknąć czyjeś śmierci, tak odczułem na własnej skórze, że sam byłbym zdolny zabić, jeżeli ktoś prowokowałby mnie wystarczająco skutecznie. 
Czułem się innym Robertem, czułem się jakbym wariował. 
A to wszystko przez… miłość. 
Miłość ogłupiała. 
Nie podobało mi się, że Eryk mógł wprowadzić mnie w taki stan, w którym nie mogłem się kontrolować. I nawet nie robił tego świadomie. 
Aż strach pomyśleć, do czego byłbym zdolny, gdyby tylko Demiński zechciał mnie wykorzystać…
Chciałem, aby ten stan jak najszybciej minął, bo okazało się, że nie ma niczego zabawnego w byciu niestabilnym emocjonalnie, a może raczej umysłowo. Już sam nie wiedziałem jak to nazywać. Chciałem po prostu wrócić do naszej rzeczywistości, w której jesteśmy idealnie zgranym duetem, gdzie od czasu do czasu dochodzi do zgrzytów, jednak są to te dobre sprzeczki. Te które umacniają związek. 
Ale do tego była daleka droga. Teraz wiedziałem na pewno tylko tyle, że kocham tego niebezpiecznie pięknego blondyna do szaleństwa. To jednak nie była wystarczająca ilość informacji. Musiałem jeszcze wywnioskować, czy wtrzymam przy nim psychicznie, jeżeli nie przestanie wystawiać mnie na tak potężne próby zaufania. Jego argumenty, że nie robi niczego przeciwko mnie, były niewystarczające. Musiałem mu ufać w stu procentach, jeżeli miałem być spokojny. A Eryk był uparty. Zawsze więcej robił, niż mówił. Zawsze trzymał mnie z dala od swoich problemów i praktycznie nigdy nie okazywał słabości. To w zasadzie mogło być nawet zaletami… jednak ja potrzebowałem w tej chwili, aby się przede mną odsłonił, aby odkrył swoje słabości i pokazał, ile ja znaczę dla niego. 
Czy on też byłby w stanie tak dla mnie zwariować? Czy byłbym w stanie doprowadzić go do szaleństwa, wyzwolić jego pierwotne instynkty i sprawić, że nie byłoby takiej rzeczy, której by dla mnie nie zrobił? 
To… to było bardzo zgubne myślenie. Z jednej strony, oczywiście że pragnąłem, aby kochał mnie, przekraczając granice rozsądku, by potrafił zrobić dla mnie to, co ja właśnie odkryłem, że potrafiłbym zrobić dla niego. Z drugiej natomiast miałem nadzieję, że tak nie było i że ja sam przechodzę chwilowe załamanie i za kilka dni moje zmysły wrócą. Chyba wolałem abyśmy się kochali w ten zdroworozsądkowy i niedestrukcyjny sposób.
Bo tak naprawdę to co czułem, kiedy rzuciłem się na Adriana, który mówił o moim Eryku, to nie była zemsta z miłości. To był czysty obłęd. 
***
Zdążyło się kompletnie ściemnić, a Eryk nadal nie wracał. Może i zacząłbym się martwić, gdyby Demiński kilkanaście minut wcześniej wyraźnie nie napisał, żebym tego nie robił. Obiecał też niedługo wrócić. 
Więc czekałem. 
Trochę bałem się jego powrotu i tego co mi powie. Nie chodziło tu teraz jednak o konsekwencje, jakie mogą wyniknąć z mojego ataku, jakiego dopuściłem się na Adrianie. Bałem się, że Eryk znowu coś zatai, aby mnie „nie martwić”. 
W pewnym momencie zaskoczył mnie dzwonek do drzwi. Zdziwiłem się, bo raczej nie spodziewałem się teraz gości. Mimo wszystko poszedłem otworzyć. 
Westchnąłem zawiedziony, kiedy zagadka została rozwiązana.
— Też się cieszę, że cię widzę — odpowiedział sarkastycznie Adam. 
— Eryka nie ma — zaznaczyłem na wstępie, licząc, że ten patałach szybko się zmyje. 
— Och… — jęknął głupio, patrząc na mnie.
— Co się gapisz? — zapytałem niegrzecznie. Po pierwsze, to był Adam, a po drugie, ja ogólnie dzisiaj byłem niekoniecznie miły. 
— Wyglądasz strasznie — stwierdził niezrażony.
— Siniak mi zejdzie, za to u ciebie bez operacji plastycznej się nie obędzie — odpyskowałem.
— Ho ho! Robert! Takiej bezpośredniości jeszcze od ciebie nie doświadczyłem — stwierdził, śmiejąc się.
— Czego chcesz? — zapytałem zrezygnowany.
— Więc to prawda? — zapytał ciekawsko, na co ja tylko zmarszczyłem brwi. — Pobiłeś Adriana? — sprecyzował.
— Ciebie też powinienem. To ty sprowadziłeś Eryka na złą drogę — warknąłem ostrzegawczo. Dlaczego kiedyś siliłem się na bycie dla niego miłym? Dlaczego po prostu mu nie przypierdoliłem jak Adrianowi? Ugh… i znowu budziła się moja wewnętrzna bestia.
— No już, już. — Wystawił przed siebie obronnie dłonie. — Byłem po prostu ciekawy, bo pisał mi coś, że cię zajebie… — dodał usprawiedliwiająco.
— Kto? — zdziwiłem się.
— No Adrian — wytłumaczył.
— A ty niby co masz z nim wspólnego? — zapytałem jeszcze bardziej skonsternowany.
— Dobra dupa z niego. — Wzruszył obojętnie ramionami, na co tylko parsknąłem i pokręciłem głową. — No co? Skoro Eryk go nie chciał, to pomyślałem, że sam skorzystam — dodał.
— Jesteście popierdoleni — skwitowałem wymownie.
— Może to cię pocieszy, ale jest strasznie chujowy w łóżku. Aż mi szkoda, że Eryk zdradził cię właśnie z nim. Nawet biedny nie poużywał — zdradził konspiracyjnym tonem. 
— Ta informacja z pewnością zmieni moje życie, a teraz wypierdalaj — stwierdziłem z westchnięciem, po czym zatrzasnąłem mu drzwi przed nosem. 
Dobry Boże, latami wyobrażałem sobie, jak pociskam tej namiastce faceta. Wstrzymywałem się tylko ze względu na Eryka, choć do teraz nie rozumiem, dlaczego się z nim zadaje. 
Wróciłem do salonu i z powrotem usadowiłem się na fotelu, biorąc na kolana laptopa. Musiałem jakoś zająć sobie czas i nie pozwolić, aby zdominowały mnie szalone myśli. 
Po jakimś czasie usłyszałem, jak drzwi do mieszkania się otwierają. Poczułem po części ulgę, wiedząc, że Eryk w końcu wrócił, ale z drugiej strony poczułem niepokój, bo nie miałem pojęcia, co zaraz z tego wyniknie.
— Adam napisał mi, że go wyrzuciłeś — zaczął z pretensją, kiedy tylko pojawił się w tym samym pomieszczeniu.
— Zasłużył sobie — stwierdziłem, nawet nie odrywając wzroku od ekranu laptopa. Tak na dobrą sprawę to nawet nie wiedziałem, co próbowałem czytać. Średnio wychodziło mi rozpraszanie własnych myśli. Wiedziałem tyle, że był to jakiś portal o MMA. Jakże przewidywalnie. 
— Możesz przestać się dzisiaj na wszystkich wyżywać? — spytał niezadowolony. 
— Długo cię nie było — rzuciłem wymownie, ignorując jego uwagę. 
— Najważniejsze jest to, że załatwiłem sprawę — stwierdził.
— To znaczy? — spytałem, chcąc aby Eryk sprecyzował, co miał na myśli.
— To znaczy, że Adrian nie pójdzie na policję i ogólnie przestanie być naszym problemem — wyjaśnił, po czym westchnął, zastanawiając się nad czymś. — Jestem głodny — oświadczył po chwili i ruszył do kuchni. 
— Jak go do tego przekonałeś? — Podniosłem się szybko i poszedłem za nim. Odniosłem wrażenie, że Eryk zaczął mnie unikać, aby tylko nie rozwodzić się nad tematem.
Przez moment się nie odzywał, szukając czegoś w lodówce, z której w końcu wyjął jakiś owocowy jogurt, a potem sięgnął do suszarki po łyżeczkę. Zdjął ostrożnie aluminiowe wieczko z pojemnika, uważając, aby się nie zabrudzić, a potem wyrzucił je do kosza pod zlewem. Następnie oparł się tyłkiem o szafkę i zaczął jeść.
Ja za to oparłem się o futrynę z niezadowoloną miną i wymownie milczałem. Czekałem, aż mój chłopak w końcu zwróci na mnie uwagę.
— No co? — zapytał po pewnym czasie, podnosząc na mnie wzrok.
— Zadałem ci pytanie — przypomniałem. 
Eryk wywrócił oczami. 
— To nie ważne — odpowiedział.
— Dla mnie ważne — upierałem się.
— I co niby ta wiedza zmieni w twoim życiu? — spytał sarkastycznie. 
— Hmm, no nie wiem… — Rozłożyłem ręce, naśladując jego ton. — Może powstrzyma mnie przed kompletnym postradaniem zmysłów? 
— Robert… — wypowiedział moje imię w typowy sposób, tak jak za każdym razem, gdy chciał przedstawić jakieś zdanie, które kompletnie kłóciło się z moim. 
— Nie, nie Robert. Nie możesz, do chuja, po prostu odpowiedzieć? — Czułem, jak złość powoli znowu zaczyna we mnie buzować. 
— Nie zrobiłem nic szczególnego. Nie masz się czym przejmować — odparł jedynie łaskawie. 
— To nie jest odpowiedź na moje pytanie.
Eryk odstawił jogurt na blat.
— Czy możesz po prostu nie zawracać sobie głowy jakimiś pierdołami, które właśnie przestały być twoim zmartwieniem? — zapytał z nadzieją.
— Adam miał coś z tym wspólnego? — zacząłem podejrzliwie, kiedy połączyłem kilka faktów. — On przecież praktycznie tu nie przychodzi, a jeśli już, to wpierw cię powiadamia i upewnia się, że na mnie nie wpadnie — dodałem, jakby chcąc uprzedzić go, że nie jestem kretynem i mam uzasadnienie, aby podejrzewać, że jego kumpel jest również w to zamieszany.
— Poprosiłem go, aby sprawdził, czy aby na pewno mnie posłuchałeś i jesteś w mieszkaniu — odparł, jakby się poddając. Nie powiem, na moment uśpiło to moją czujność i już prawie uwierzyłem w jego słowa. Prawie.
— Ze wszystkich osób poprosiłeś akurat jego, aby sprawdził, czy jestem w domu, wiedząc, że to nie jest mój najlepszy dzień i że prawdopodobnie jest jedną z ostatnich osób, jakie mam ochotę oglądać? 
Eryk spuścił głową, intensywnie nad czymś myśląc. Ja zaśmiałem się pod nosem.
— Podobno miałeś mnie nie okłamywać… — przypomniałem gorzko. — Prosisz, żebym ci zaufał, obiecujesz, że mnie nie oszukujesz, po czym przyłapuję cię na kłamstwie kilka godzin później. Wiesz… myślę, że masz przede mną tajemnice nie dlatego, aby nie obarczać mnie jakimiś problemami, tylko dlatego, że jest ci tak po prostu wygodnie — zarzuciłem.
— Co? Oczywiście, że nie! — zaprzeczył natychmiast. — Postaw się w mojej sytuacji. Chciałbyś, abym zamartwiał się na każdym kroku, gdy masz jakieś problemy, które mnie nie dotyczą i które mógłbyś rozwiązać sam, sprawiając przy tym, że będę spokojny? 
— W tym problem, Eryk, że robisz coś zupełnie odwrotnego, niż zapewnienie mi spokoju — wytknąłem. — Wpędzasz mnie w obłęd i sprawiasz, że jestem najgorszą wersją siebie. Mam w głowie setki tysięcy scenariuszy jednocześnie, przez co odpalam się jak rakieta i nie potrafię zatrzymać — wyjaśniłem bezradnym tonem. 
Eryk założył ręce za głowę i popatrzył na mnie jakby zasmuconym wzrokiem. Milczeliśmy przez moment niezręcznie.
— Przepraszam, że tak się przeze mnie czujesz — zaczął. — Nie powinno tak być, że czujesz się przy mnie źle. Powinieneś latać, a nie żyć w ciągłym napięciu, zastanawiając się, kiedy znowu coś spierdolę. Może… — zrobił dziwną przerwę, przez co aż przełknąłem ślinę zaniepokojony. — Może nie jestem tym, kogo potrzebujesz — dodał dobitnie, opuszczając ręce, a ja aż szerzej otworzyłem oczy. 
— Hej. — Doskoczyłem do niego szybko i położyłem dłonie po obu bokach jego twarzy. — Nie to miałem na myśli — zaprzeczyłem szybko. — To właśnie ciebie potrzebuję. I tak, doprowadzasz mnie momentami do szału, ale potrafisz też sprawić, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie — dodałem z zaangażowaniem. To była zajebiście ciężka chwila, a ostatnie dni niemożliwie wytyrały mnie psychicznie, ale biorąc pod uwagę wiedzę, jaką posiadałem na ten moment, nie było nawet takiej opcji, w której Eryk odchodzi. Jego miejsce było przy mnie. 
— Nie wiem… może potrzebujesz ode mnie przerwy, albo…
— Nie potrzebuję żadnej przerwy — wszedłem mu natychmiast w słowo. — Wychodziliśmy z większych tarapatów. Tym razem też znajdziemy drogę na około — zapewniłem, zjeżdżając dłońmi na jego ramiona.
— Robert, ja nie potrafię zmienić tego, kim jestem. Tak już działam, że chcę chronić moich bliskich, nawet jeżeli muszę ich przy tym zmanipulować. Adrian pojawił się w naszym życiu przeze mnie i wziąłem sobie za punkt honoru, aby się go z niego pozbyć, bez twojej wiedzy, bo on zwyczajnie nie jest wart, abyś się nim przejmował — wytłumaczył z przejęciem.
— Okej, rozumiem i doceniam, że się tak o mnie troszczysz, ale już się o nim dowiedziałem i nie musisz w to dalej brnąć. Chcę tylko, abyś był ze mną szczery. Od tego są związki, aby wspólnie rozwiązywać problemy, a nie knuć za plecami tej drugiej osoby, nawet jeżeli wydaje się nam, że robimy to dla jej dobra — wyjaśniłem.
— Po prostu… — zaczął, jednak zawiesił głos, jakby szukając odpowiednich słów. 
— Wiesz co? — przerwałem mu. — Jest już późno i jestem zmęczony. Ty pewnie też. Po prostu chodźmy się przespać, a jutro znajdziemy jakieś rozwiązanie, hmm? — zaproponowałem, na co Eryk przytaknął z ulgą. 
Obydwaj mieliśmy już dosyć. Dalsze drążenie tematu, mogłoby skutkować nieprzyjemnymi konsekwencjami, a kolejna porcja dramatu była zdecydowanie ostatnią rzeczą, jakiej teraz potrzebowaliśmy. 
Jasne, trochę mnie to martwiło. Bałem się, że Eryk przez noc dojdzie do jakichś niewłaściwych wniosków i będę miał dodatkowe zmartwienie. Nie chciałem powtarzać mu nieustannie, że moje miejsce jest przy nim, a jego miejsce jest przy mnie. Dla mnie to było oczywiste. Wszystkie związki przechodziły kryzysy raz na jakiś czas. Czasem mniejsze, czasem większe, ale ostatecznie z każdej opresji dało radę znaleźć wyjście. Wystarczyło chcieć. 
A ja niczego bardziej nie pragnąłem. Miałem nadzieję, że Eryk też. 
____________

Uff, dramatu ciąg dalszy. Niby chłopaki coś tam porozmawiali, jednak nadal sytuacja nie do końca się wyjaśniła. 
Eryk, tak jak podejrzewaliście, nie zdradził, jednak Roberta zaczęło martwić zupełnie coś innego.
No i wreszcie odsłoniłam trochę przed Wami Demińskiego. Mogę jedynie obiecać, że w kolejnych rozdziałach dowiemy się jeszcze więcej o tym, co siedzi w jego umyśle. 
Mam wrażenie, że obecna akcja strasznie się przeciąga, jednak z drugiej strony załatwienie wszystkiego w jednym rozdziale wydawałoby się strasznie sztuczne. Mam nadzieję, że jakoś strasznie Wam to nie przeszkadza. 
Dajcie znać, co o tym wszystkim myślicie! :)

No i jako fanka MMA nie mogę o tym nie wspomnieć, bo na ten weekend przypadły dwa ogromnie ważne wydarzenia. Wczoraj  odbyła się gala UFC Fight Night w Gdańsku! To już druga gala amerykańskiej federacji w Polsce! Nawet sam Conor McGregor pojawił się w Ergo Arenie, by kibicować swojemu klubowemu koledze :D
Cholernie mnie cieszą też wyniki poszczególnych pojedynków. Wczoraj zawalczyło pięciu Polaków i czterech z nich odniosło zwycięstwo. Chyba najbardziej spektakularnie wygrał Jan Błachowicz, który udusił swojego rywala zza pleców na stojąco. No mistrzostwo. I pomyśleć, że Janek był underdogiem w tym starciu ;) 
Reszta Polaków wygrała poprzez decyzje sędziowskie, jednak warto zaznaczyć, że w każdym z tych pojedynków nasi rodacy wyraźnie dominowali. 
Natomiast za godzinę rozpocznie się KSW 40 W Dublinie. Muszę przyznać, że karta walk wygląda niesamowicie i już nie mogę się doczekać, jak to się wszystko potoczy. Najbardziej interesuje mnie pojedynek rewanżowy Mateusza Gamrota z Normanem Parke. Miała być to walka o pas w kategorii lekkiej, jednak pan Parke schrzanił sprawę, nie zrobił wagi (ach te cięcie wagi :D) i panowie zmierzą się na dystansie trzech, a nie pięciu rund (a byłoby to pierwsze pięć rund w KSW - bo w końcu zmieniono zasady). Poza tym mamy jeszcze walkę Pudziana (jako main event), no i wrócił Michał Materla. 
Pewnie za tydzień do tego wrócę, bo gale KSW odbywają się zdecydowanie zbyt rzadko. 

4 komentarze:

  1. Świetne opowiadanie. Dzisiaj je odkryłam i już całe przeczytałam. ;)
    Eryk jest strasznie wkurzający, skoro już i tak się popsuło to przecież równie dobrze mógłby wszystko Robertowi powiedzieć.Coś czuję, że jak się trochę nie zmieni to ich związek nie przetrwa.
    Za to uwielbiam Roberta! Niby taki narwany, niby sporty walki i tak dalej a jednak jest również taki opiekuńczy i czuły. Aaach. No kocham po prostu.
    Torisa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze wiedzieć, że czytelników przybywa :)
      Widzę, że kolejna osoba, która nie przepada za Erykiem i jednocześnie lubi Roberta. I w sumie to mnie wcale nie dziwi, bo Eryk nie daje zbyt wiele powodów, aby go lubić, a Robert nie daje zbyt wielu powodów, aby go nie lubić ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Szczerze mówiąc, mnie też Eryk trochę denerwuje, ale mimo wszystko wole go od Roberta. Może to dlatego, że jesteśmy do siebie troszeczkę podobni-tak jak jemu (w rozmowie z Robertem) też zawsze ciężko jest mi przemówić do rozsądku i podważyć to co mówię, bo zawsze uważam, że mam racje i robię po swojemu. Swoją drogą zawsze wyczekuje tych momentów, w których Eryk pojawia się w opowiadaniu. Nie wiem czy znielubiłabym go nawet, gdyby naprawdę drugi raz zdradził Roberta. Ma w sobie coś takiego... *.*
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział :)

    _enka_

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje serduszko się raduje :D
      Dobrze wiedzieć, że i Eryk ma czytelników po swojej stronie - bo nigdy nie ukrywałam, że też go lubię.
      Mam nadzieję, że dalej bedziesz teamEryk :D
      Pozdrawiam ;)

      PS. A nowy rozdział dosłownie wyszedł (jak zawsze w niedziele o 18 :)

      Usuń