6 maja 2018

Osobliwość 2: Rozdział 20

Zew pustki

Tom drugi można kupić TUTAJ
Fragmenty do pobrania TUTAJ

13 komentarzy:

  1. NIEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!! Jak mogłaś uśmiercić Marka, no jak? Popłakałam się przez ciebie. Matko, dawno się tak opowiadaniem nie rozemocjonowałam.
    Aha, no i nie mogę powiedzieć że gdzieś tam głęboko nie spodziewałam się tego rozstania, ale zawsze można mieć nadzieję, więc teraz mam nadzieję że do siebie wrócą, a co! I w ogóle wszystko tak naraz się zadziało i teraz mam wrażenie że koniec końców to ten Robert nigdzie nie pojedzie, ale obym się myliła bo jeszcze tego by brakowało, żeby sobie karierę rozwalił. I jestem ciekawa co w sumie bezie się działo w trzeciej części. I ja bym ją chciała JUŻ. Jak ja wytrzymam całe 2 tygodnie?
    Ulubiony bohater no to Dawid albo Igor, nie mogę się zdecydować. A co do tych fajnych i zaskakujących scen no to nie wiem, ja to za bardzo lubię żeby wybierać, zresztą trochę tu komentarzy zostawiłam więc ten tego... można się domyślić co mi się podobało. Chociaż wiem! Nie spodziewałam się, że uśmiercisz Marka, więc jeszcze raz... JAK MOGŁAŚ?
    Ok, już się uspokajam. Po prostu nie mogę wyjść z zachwytu.
    Torisa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Info z ostatniej chwili - Robert z ferajną to mi się już nawet zaczęli śnić. Tego jeszcze nie było.
      Torisa

      Usuń
    2. Ciekawe jest to, w że w zasadzie ten pomysł ze śmiercią Marka wpadł mi do głowy stosunkowo niedawno. Wiedziałam, że chcę rozdzielić chłopaków na koniec, ale postanowiłam, że warto "dowalić" Robertowi jeszcze bardziej. No i tak myśli poprowadziły mnie do wniosku, że dawno Marka nie było... a potem samo poszło :D Przepraszam.

      No ale fakt, trochę (a nawet bardzo) pokołatałam Roberta i rzeczywiście może zrezygnować ze wszystkiego i sobie odpuścić. Odpowiedź na to pytanie pojawi się niebawem, bo wraz z pierwszym rozdziałem trzeciego tomu wszelkie wątpliwości zostaną rozwiane :D (Dołożę też wszelkich starań, aby pojawiły się nowe xD).

      Cóż... fajnie, że zaskoczyłam, jednak trochę mi głupio, że w taki sposób. Jeszcze raz przepraszam :D

      Powiedz koniecznie, co Ci się śniło! :D

      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  2. Musiałaś mnie jakoś ściągnąć jeszcze tutaj. Tym razem książka PDF wygląda redakcyjnie o wiele lepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo, że udało mi się poprawić co nieco :)

      Usuń
  3. COOOOOOOOOO?!
    Nie wiem co napisać po takim rozdziale...
    Przepraszam, że nie odzywałam się już jakiś czas. Życie mnie dopadło. (xD)
    Po ataku na Marka... mam pustkę w głowie. Nie chcę sobie nawet wyobrażać cierpienia Roberta. Jego świat po prostu wywrócił się do góry nogami. Myślę, że wyjazd teraz zdecydowanie mu się przyda.
    Byłam pewna, że z Erykiem ze sobą zostaną. Ale teraz nie wiem co myśleć i co dla nich planujesz. Nie odczułam ich gorszego okresu, zupełnie jak Robert.
    Robert, mistrzu, trzymaj się.
    Ciekawi mnie co zrobi matka.

    Okej... a ogólnie...
    Dawid - lubię go, ale on już sobie poszedł na boczny plan.
    Igor - chętnie o nim poczytam, w tym opowiadaniu za bardzo się panoszył momentami xD Dobrze wróży jako główna postać.
    Eryk - może w kontekście ich związku... (tu był chaotyczny monolog - ale skrócę kilkoma słowami) Nie rozumiem ich :') Takie mają papierowe problemy xD (właśnie tutaj skrót przestał mieć rację bytu) Idźcie, panowie do łóżka, wstańcie rano, wypijcie kawę, praca (ew. zawody), sprzątnijcie kibel, opowiedzcie (szczerze do cholery) jak minął dzień i lulu. Ja wiem, że łatwo mówić... Ale Eryk coś sobie ubzdurał i nawet nie chce mi się domyślać co.

    Dobra. Nie będę jednak wszystkiego wymieniać, bo jestem zmęczona, a nic nowego też nie mówię tylko przeżywam ;d

    Ulubionej postaci nie mam... Umarła.


    Dum dum dum dum

    xD


    A tak szczerze, to najbardziej lubię Roberta ;D On tu jest stały i ja go wspieram i mam innych... gdzieś, bo tak szybko odchodzą. (Logika, kochani, po co cierpieć xD)
    Tylko mi nie zabij Roberta, bo się w sobie zamknę xD (nie będzie komentarzy!)

    Lubię walki. I to jak kariera Roberta się rozwija. Jak dotąd tylko mnie zaskakujesz :)

    Także czekam na next.
    Weny, chęci i czasu :)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjazd mógłby być dobrą odskocznią i odcięciem się od problemów, jednak czy Robert będzie miał do tego wszystkiego motywację?

      Dawid faktycznie trochę pod koniec "uciekł" z fabuły. Mogę chyba zdradzić, że nie "na zawsze" i w trzecim tomie wróci. Czy będzie częściej? To się okaże :D
      Co do Igora, to faktycznie przydałoby się go jakoś sprowadzić na ziemię, bo ta jego pewność siebie może irytować :D

      Chyba właśnie o to chodziło Erykowi, że z pozoru nie mają jakiegoś jednego konkretnego problemu... a mimo wszystko coś nie działa (jakby nie byli dla siebie stworzeni) i jak widać męczyło go to do tego stopnia, że postanowił to w końcu ukrócić.

      Przepraszam za Marka, tak wyszło, no xD

      Twój argument przemówił za tym, aby jednak utrzymać Roberta przy życiu do końca :D

      Dzięki wielkie za miłe słowa i postaram się jeszcze bardziej zaskoczyć (mam nadzieje, że pozytywnie).

      Również pozdrawiam!

      Usuń
  4. Co do śmierci Marka no to szok straszny! Ale najbardziej żal Roberta. Takie coś...Eryk a zaraz za tym Marek...
    Jesli chodzi o relację Robert-Eryk to dla mnie tam cały czas coś nie grało...Mam wrażenie, że jednak ta zdrada się za nimi cały czas ciągnie i to wpływa na ich relacje. Może i lepiej, że sie rozstali - ale tylko na jakiś czas!!!!! Tak żeby pobyc troszke samemu, poukładać w głowach co trzeba itp. a pózniej wielki powrót! Nie widzę Roberta z nikim innym - serio!!!! Chłopak musi wziąśc się w garść, pojechać do USA, wygrać kilka walk a potem już tylko wielka miłość z Erykiem :-D

    A tak w ogóle opowiadanie świetne, pomysł także ( realia MMA )! Z niecierpliwościa czekam na III część + na nowy tekst z Igorem ( jego też uwielbiam :-D )

    Pozdrawiam,

    I.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic dziwnego, bo to własnie Robertowi się na tym oberwało. Nie dosyć, że stracił brata, to jeszcze praktycznie umarł mu na rękach.
      Chłopaki od jakiegoś czasu mieli do siebie wymowny dystans - byli w "związkowym aphelium" :D - więc Eryk zdecydował, że trzeba ten stan rzeczy zmienić. Wybrał rozstanie.
      Dziękuję bardzo za miłe słowa i zapraszam częściej :)
      Również pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Trochę nie wiem jak zacząć ten komentarz, bo, przyznam szczerze, nadal jestem pod ogromnym wrażeniem. Może powinnam najpierw ochłonąć, ale możliwe, że później by mi się nie chciało, więc piszę teraz. ;)
    Zacznę od tego, że już od dłuższego czasu twój blog migał mi gdzieś tam na fejsie i wchodziłam na niego kilka razy – zawsze jednak kończyło się na kręceniu nosem i myśleniu: „No ale jak to tak, MMA?, toż to kompletnie nie moje klimaty!”. Cóż. Pod tym względem chyba jestem trochę jak Eryk – ja i sporty nie za bardzo się lubimy. Zwłaszcza to MMA kompletnie mnie nie przekonywało. Jednak! Pewnego majowego popołudnia, kiedy to siedziałam sobie w pociągu, a nudziło mi się strasznie już trzecią godzinę, stwierdziłam, że dobra! Przeczytam. Przynajmniej zobaczę, a jak się okaże, że nie moje klimaty to trudno.
    … I wiesz co?
    Trochę się zdziwiłam. XD
    W sensie, naprawdę. Prolog mnie oczarował. Spodobał mi się ten podniosły klimat, ta astrologia no i osobliwość. A potem zmiana do normalnego, zwyczajnego życia spodobała mi się jeszcze bardziej. Po prostu bardzo lubię taką formę i już wtedy mnie to kupiło. Także, nie nudziło mi się w pociągu, zdecydowanie nie. Oczy mi płakały ze zmęczenia, a ja czytałam dalej, bo nie mogłam się powstrzymać. ;D Ostatecznie przeczytanie wszystkiego zajęło mi kilka dni, podczas których zdążyłaś właśnie dodać ostatni rozdział drugiego tomu. Trochę mi przykro, że trafiłam tak na sam koniec, no ale! Cieszę się, że w ogóle trafiłam!
    Ale może już się tak nie rozwodząc, chcę Ci powiedzieć, że twoje opowiadanie naprawdę mnie oczarowało. Pierwszy tom wsiąknęłam niczym gąbka, nie mogąc wyjść z wrażenia. No i to MMA! Kto by pomyślał, że ja (ja?!) będę w stanie się tym zainteresować! Że jakoś mi się to spodoba. Ale spodobało się, bo opisałaś ten sport z taką pasją, że całe to zaangażowanie i uwielbienie spływało na czytelnika. Do tej pory nie mogę się otrząsnąć po rozdziale, w którym Robert walczył z (o ile dobrze pamiętam) Kamilem Zawadą. Tyle w tym było emocji, że pośrodku tej walki musiałam aż wstać na chwilę od kompa i ochłonąć xD. Może to zabrzmi płytko, ale wcześniej uważałam MMA za zwykłe lanie się po mordach. Bo tak ludzie mówią, bo promuje się właśnie takich ludzi jak Popek. Jakoś tak nie zdawałam sobie sprawy, że może płynąć z tego czysta pasja i lata ciężkiej pracy. Teraz mi głupio. :/ Chyba aż normalnie bardziej zgłębię ten temat ;D. Ale! Przechodząc. Po rozdziale z tą walką pojawił się najbardziej uroczy rozdział, przy którym się aż rozpłynęłam; ten w którym Robert ćwiczył z Erykiem. No to było mistrzostwo. Naprawdę. To mój ulubiony. A właściwie to te dwa. xD
    Właściwie to trudno byłoby mi zmieścić w tym komentarzu wszystko, co mi się bardzo podobało, a podejrzewam, że i tak wyjdzie mega długi. Trochę też przykro, bo jak przeczytałam te 40 rozdziałów to umknęło mi mnóstwo rzeczy, które chciałam jeszcze powiedzieć. :c
    Ale tak ogólnie, to może wypowiem się troszeczkę o postaciach.
    Eryk. Tak. Eryk jest super. W sensie widziałam, że na początku nie do końca skradł serca innych, ale dla mnie był świetny. Taki prawdziwy, z charakterem. Ciężko jest mi się o nim wypowiedzieć po tych 40 rozdziałach, no bo teraz najbardziej rusza mnie to, że zerwał z Robertem. To znaczy, rusza mnie to przez uczucia Roberta, z którego perspektywy przecież piszesz, ale uważam, że Eryk ma dużo racji. Ogólnie, przez całe opowiadanie był raczej wsparciem dla Kwiatkowskiego, słuchał go wiernie, mimo że ciągle było tylko „ja, ja, ja i ja”. Szczerze? Jak długo można coś takiego znosić? Takie zachowanie jest okropne i sama tego nienawidzę, kiedy z kimś nie da się porozmawiać o czymś, bo ciągle jest „bo ja to, bo ja tamto…”. Także podziwiam. Oczywiście też miał swoje za uszami, ale jakoś tak potwornie mnie zawiodło zachowanie Roberta względem chłopaka. Kłótnie, kłótniami, one są spoko – widać, że zależy, ale takie traktowanie? No sorry, nie. Dlatego jakoś tak się nie dziwię, że z nim zerwał. (Chociaż i tak jestem pewna, że do siebie wrócą. W końcu, no przecież!, Eryk jest jego osobliwością. Nie może być inaczej.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jeżeli chodzi o ten rozdział to bardzo mi się spodobał fragment z wyniszczaniem – niestety jest to bardzo prawdopodobne i, nieszczęśliwie, często tak się to właśnie kończy. Ale i tak będę trzymać za nich mocno kciuki!
      Jeżeli chodzi o Roberta to nie mogę powiedzieć, również go lubię. Jest to taki spoko ziomek, który pomoże w potrzebie. No i ta jego pasja, boże. Życie bym za taką oddała xd Z tej strony naprawdę nie mam nic do zarzucenia. Chyba tylko o tego Eryka bym się czepiała, chociaż jego zachowanie jest tak bardzo ludzkie i typowe, że nie ma co się gniewać. W końcu większość tak robi – zaniedbuje najbliższych, będąc skupionym na swojej karierze, marzeniach, własnych problemach. Teraz najbardziej mnie ciekawi, jak on sobie poradzi (bo mam wrażenie, że nie poradzi), zwłaszcza że naraz musiał przyjąć na siebie tak wielkie ciosy. A jak już przy tym jesteśmy, to śmierć brata… Nawet nie chcę sobie wyobrażać jak się czuje Robert, a jeszcze ta jego rodzina… Ta głupia Marta :| Najchętniej to bym ją zamknęła w czeluściach Igorowej piwnicy (chociaż pewnie teraz jej nie ma xd), żeby ona już sobie stamtąd nie wychodziła i przeleżała tam umierająca do końca tego opowiadania. XD Serio, jest taka wkurzająca, że jak tylko pojawia się o niej wzmianka to się cała gotuję. Masakra. W ogóle rodzina Kwiatkowskich jest… specyficzna. Na początku żywiłam do nich bardzo ciepłe uczucia. Sama za dzieciaka więcej siedziałam na wsi niż w mieście i te klimaty wydały mi się bardzo znajome i kojarzyły z bardzo miłymi chwilami w moim życiu. Im jednak dalej w opowiadanie, tym było tylko gorzej. Ograniczone umysły, plotkarstwo, „co sąsiedzi powiedzą”… No po prostu nie. I, tak samo jak Robert, żywiłam nadzieję, że jakoś go tam zaakceptują, że zrozumieją, ale… Jak widać nie. Nie daję im okejki. Jedynie Marek jakoś się wyróżniał na tym tle, ale, niestety, umarł sobie, także ten. Trochę słabo. :| Szkoda mi Roberta, naprawdę. A co do samej śmierci to wstrząsnęła mną ona bardziej właśnie ze względu na Roberta niż samego Marka.
      Idąc dalej – bo już trochę się rozpisałam – nie mogłabym nie wspomnieć o Igorze! Jezu, ten człowiek (jakby to powiedziała Luiza) make my day xD. Jak pobił się z Robertem to umarłam. Serio, to było takie świetne! I ta jego rozmowa z Erykiem na imprezie była chyba nawet jeszcze lepsza! Starcie tytanów normalnie ;) Z niecierpliwością będę wyczekiwała oddzielnego opowiadania na jego temat.
      Chciałabym jeszcze napomknąć o tych całych dramach Adrian, Adam, Julek, ale są już trochę przedawnione, więc ten… Powiem tylko, że mega się w to wkręciłam. Ciekawe czy w ogóle Adrian dalej czeka na pocieszenie Eryka, bo właściwie to bym się nie zdziwiła, chociaż mam nadzieję, że nie, bo Adrian to, mam wrażenie, najgorszy sort człowieka xD A Eryk to taki do kochania, a nie jakieś wykorzystywanie i lecenie na jego, niewątpliwie zajebistą, dupę :<
      Właściwie jedyne co mi trochę nie odpowiadało to ten związek Luizy z Dawidem. Nie żeby coś – po prostu takie moje widzimisię. Zarówno Dawid jak i Luiza są zajebiści, ale mam wrażenie, że jakby… osobno.
      No, wylałam to z siebie, chociaż mam wrażenie, że pouciekała mi połowa rzeczy, o których chciałam jeszcze napomknąć :/ Ale może to i lepiej, bo pewnie już rwiesz sobie włosy z głowy, że ktoś Ci tutaj walnął taki referat xD Powiem tylko, że postaram się komentować już na bieżąco, jak zaczniesz publikować nowe rozdziały. Może jak mi się coś przypomni to jeszcze tam coś dopiszę, a tymczasem, żegnam się cieplutko ;D
      (W ogóle musiałam podzielić ten komentarz na dwa, bo był troszkę za długi, także ten. Już nic nie mówię. xD)

      Usuń
    2. Miałam już nic nie mówić, ale chwilę po dodaniu komentarza właśnie mi się coś przypomniało!
      Jeszcze na tym początku, kiedy totalnie nie byłam przekonana do czytania Twojego opowiadania, bo sport i MMA, i w ogóle meh, meh to ta narracja pierwszoosobowa przywaliła mi kopniaka prosto w twarz. Myślę sobie tak: No przecież ja nie przepadam za opowiadaniami z pierwszej osoby. Serio, omijam szerokim łukiem. A tu bum! Wielkie zdziwienie i niedowierzanie. Bo to chyba nie o to chodzi, że nie lubię opowiadań pierwszoosobowych lecz, że nie trafiłam na zbyt wiele napisanych tak dobrze! Także no, kupuję to w 100%, bo wszystko co opisujesz ma taką głębie, że idzie zatonąć! (Teraz naprawdę już nic nie mówię xD)

      Usuń
    3. Teraz to ja nie wiem, jak mam się ustosunkować do twojego komentarza.
      Może zacznę tak: wow - zatkało mnie trochę. Nie spodziewałam się, że ktoś zechce poświęcić czas na taki piękny, długi komentarz. Także na wstępie dziękuję :)

      Bardzo się cieszę, że udało mi się przekonać Ciebie do MMA. Staram się jak mogę, aby oddać realia (choć jakby jakiś zawodowiec to przeczytał, to pewnie wytknąłby mi niejeden błąd :D). Też tak kiedyś miałam, że MMA kojarzyło mi się z prymitywnymi bijatykami. Fajnie, że ten sport zyskuje na popularności, choć w Polsce jeszcze musimy dorosnąć do tego, żeby nie trzeba było go promować jakimiś celebrytami, a zawodnikami z krwi i kości, którzy poświęcają dosłownie całe swoje życia, aby się codziennie doskonalić. Polecam właśnie zacząć "zaprzyjaźniać się" z tym sportem od takich zawodników jak np. Borys Mańkowski. Gwarantuję, że jakikolwiek wywiad z nim obali wszelkie stereotypy związane z MMA :)
      Co do rozdziału, w którym Robert uczył Eryka, to był to jeden z tych rozdziałów, które pisało mi się najłatwiej i najprzyjemniej (jeszcze miałam tak z tym rozdziałem sylwestrowym z 2 tomu i kiedy Robert skonfrontował się z Igorem).

      Tak, zdecydowanie Eryk jest jedną z najmniej lubianych postaci - ale ja za to bardzo lubię o nim pisać. Starałam się pokazać, że owszem, jest specyficzny, ma swoje upodobania, jest dosyć "szorstki" i... no co tu dużo mówić - wredny - ale z drugiej strony chciałam też pokazać, że mimo wszystko bardzo zależy mu na Robercie i potrafi dla niego wiele poświęcić. Jednak jego niektóre akcje wpłynęły na to, że ulubieńcem czytelników to on nie jest :D
      Swoją drogą, strasznie mnie fascynuje, jak ich relacja może być różnie odbierana. Jedni twierdzą, że w sumie to Eryk ma jakiś problem, drudzy, że nie mieli żadnego powodu aby zerwać, a tutaj jeszcze inne zdanie i zwalenie winy na Roberta.

      Muszę przyznać, że jestem zadowolona w tym rozdziale z "kosmicznego" fragmentu. Choć z filozofią mam niewiele wspólnego i ogólnie nie potrafię pisać takich metaforycznych tekstów, to cieszę się, że jednak ludzie to wychwytują i też im się podoba :)

      Z Robertem jest taki problem, że on by bardzo chciał... ale się boi. Ma marzenia, stara się je realizować, ale ciągle gdzieś tam podświadomie sam się stopuje, boi ewentualnych konsekwencji i porażki. Przydałoby mu się takie totalne wrzucenie na luz.

      Igor by z pewnością wymierzył adekwatną karę Marcie :D
      Jeżeli chodzi o realia wsi, to myślę, że znam je bardzo dobrze, gdyż sama aż do czasów studiów mieszkałam na wsi z pierwszego zdarzenia :D. Zresztą nadal bez przerwy wracam do rodziców, więc w sumie mieszkam tam jedną nogą i no cóż, są tam ludzie, którzy "ogarniają" otaczającą rzeczywistość, ale wieś ma to do siebie, że charakteryzuje ją brak jakiejkolwiek prywatności czy anonimowości, więc argument "co sąsiedzi powiedzą" jest nadal kluczowy w wielu dyskusjach.

      Jeżeli chodzi o Igora, no to chyba nie spotakałam się jeszcze z opinią, w ktorej ktoś by pisał, że go nie lubi :D.
      Dramy zawsze muszą być i jakby Adam/Adrian/Julek mieli się już nie pojawić, to pewnie pojawi się ktoś inny, żeby nie było zbyt nudno.

      Ten związek Luizy i Dawida zdecydowanie się nie przyjął, z tego co zauważyłam. No ale przecież nawet sam Robert twierdzi, że to dosyć dziwny bieg wydarzeń, także może coś jest na rzeczy :D

      To jest śmieszne z tą narracją pierwszoosobową, ale zawsze kiedy pisałam coś w przeszłości to w trzecioosobowej. Nie wiem w sumie nawet czemu wybrałam tym razem pierwszą :D. Chyba zależało mi na tym, aby jak najdokładniej pokazać, co znaczy dla Roberta MMA i jaką filozofią się kieruje - czyli że nie jest takim typowym Sebixem, który tylko by się lał po mordach.

      Podsumowując, jeszcze raz ogromne dzięki, za taki dłuuuuuugaśny komentarz. Ja się zawsze cieszę jak dziecko, kiedy ktoś mi coś naskrobie pod rozdziałem, a takie elaboraty są jak miód na serce. Także nie krępuj się i pisz co Ci tam przyjdzie nam myśl :)
      Mam nadzieję, że nie zawiodę w przyszłości i że nadal będziesz czytać moje opowiadania.

      Pozdrawiam! :)

      Usuń