13 sierpnia 2017

Rozdział 3

Poświęcenie i niefortunny żart.

Gdy wróciłem do domu, z pewnością nie spodziewałem się tego, co tam zastałem. 
— Umyj ręce, już podaję obiad — rzucił do mnie Eryk, kiedy stanąłem w progu kuchni i ze zdezorientowaniem przyglądałem się dwóm nakryciom na stole.  
Potrząsnąłem jedynie zdziwiony głową i spełniłem jego prośbę. Jeszcze nie wiedziałem, co to oznacza. Eryk tak po prostu postanowił sobie odpuścić czy może to jakiś podstęp i to tylko kolejna kara, jaką dla mnie przygotował?
Umyłem ręce w łazience, a po powrocie do kuchni usiadłem w ciszy na swoim miejscu i z zaciekawieniem patrzyłem, jak mój chłopak nakłada mi na talerz, na którym wcześniej ułożył brokuły, kawałek ryby.
— Co się tak patrzysz? — usłyszałem w pewnym momencie.
Nie odpowiedziałem, a jedynie wzruszyłem ramionami. 
— Smacznego — powiedział, gdy usiadł po przeciwnej stronie i zaczął jeść. 
Gdy skończyliśmy, rozkazał mi, abym pozmywał naczynia, a sam udał się do salonu. Spojrzałem po raz kolejny na puste już talerze, potem na wejście do kuchni, w którym przed chwilą zniknął Eryk i z powrotem na talerze. Nie potrafiłem zrozumieć, co się dzieje. Czyli co? Kryzys zażegnany? Tak po prostu? I nic nie musiałem robić?
Wykonałem jego polecenie, po czym sam skierowałem się do salonu. Ustałem tuż za kanapą, na której siedział i przyglądałem mu się przez chwilę w ciszy.
— Co robisz? — zapytałem niezobowiązująco, choć widziałem, że pisze coś na laptopie. Moje pytanie miało raczej na celu wyczucie jego nastroju. 
— Piszę CV — odpowiedział.
— Co? — rzuciłem szczerze zdziwiony, po czym obszedłem kanapę i usiadłem obok niego. 
— Piszę CV — powtórzył dosadniej, jednak nadal spokojnie. 
— Ale po co? — zadałem kolejne pytanie, a zagubienie na mojej twarzy nie mogło być większe. Tak jak zazwyczaj potrafiłem odczytywać każdy jego gest czy nastrój, tak nagle utraciłem tę możliwość, zupełnie jakby ktoś zresetował moje ustawienia, odpowiadające za rozumienie zachowań mojego chłopaka. 
— A po co się pisze CV? — zapytał z nutką sarkazmu. 
— Wiem, po co się pisze CV, pytam, po co ty je piszesz — podniosłem odrobinę głos, bo zaczyął mnie irytować tymi półsłówkami. 
— Piszę je z tego samego powodu, dla którego piszą je wszyscy — stwierdził, a mnie skoczyło ciśnienie.
— Eryk… — wycedziłem ostrzegawczo i przymknąłem powieki. 
Usłyszałem, jak westchnął ciężko.
— Muszę znaleźć jakąś dorywczą pracę. Chociażby na weekendy. Nie pozwolę przecież, aby brak kasy uniemożliwił ci spełnianie marzeń, kiedy masz je na wyciągnięcie ręki — odparł spokojnie, a ja zaniemówiłem. 
— Odłóż to — rozkazałem, wskazując na jego komputer.
— Dlaczego? — Zdziwił się.
— Odłóż — powtórzyłem, a kiedy faktycznie to uczynił, przysunąłem się jeszcze bliżej i chwyciłem go za dłonie.
— A ja nie pozwolę, żebyś na mnie pracował — powiedziałem stanowczo, patrząc mu w oczy. — Rozmawiałem z trenerem i powiedział, że coś wykombinujemy, jeżeli sytuacja stanie się ciężka — wytłumaczyłem. 
Wyraz jego twarzy złagodniał i poczułem, jak zaczyna pocierać kciukami wierzch moich dłoni.
Byłem absolutnie rozczulony jego postawą. Wiedziałem, że zawsze mogę na niego liczyć, jednak mimo wszystko i tak czasami potrafił zwalić mnie z nóg. Miałem ochotę go pocałować i przytulić z całych sił, jednak się powstrzymałem. Była jeszcze jedna kwestia do wyjaśnienia.
— Czy to znaczy, że już się na mnie nie gniewasz? — zapytałem z nadzieją. 
— Ja trochę też przesadziłem z tym Adamem. Powiedziałbym, że jesteśmy kwita — odparł, na co ja się uśmiechnąłem. Po chwili jednak spoważniałem.
— Chcę żebyś wiedział, że strasznie mi przykro. Nie chciałem tego powiedzieć. Uważam, że dobrze robisz, stawiając na swoim. Jestem z ciebie dumny — wyjaśniłem, starając się brzmieć jak najbardziej szczerze.
— Wiem. Ja też przepraszam za Adama. Zachowałem się jak gówniarz, robiąc ci na złość w ten sposób — przyznał, co dodatkowo mnie skruszyło. Byłem z nas cholernie dumny, że mimo impulsywności, potrafiliśmy sobie wszystko na chłodno przemyśleć i porozmawiać jak ludzie. Cieszyło mnie, że nie baliśmy używać się tego cennego słowa, jakim jest „przepraszam”. 
Uśmiechnąłem się do niego i już bez przeszkód wychyliłem się, aby złączyć nasze usta w pocałunku. Muskaliśmy się wargami subtelnie, prowokując jeden drugiego do śmielszych działań, jednak takie nie nadchodziły. Na koniec cmoknąłem go jeszcze przeciągle, delektując się smakiem jego ust, po czym potarłem swoim nosem o jego. Był to mój mały fetysz. Z jakiegoś powodu uwielbiałem to robić, gdy jego twarz znajdowała się tak blisko mojej. 
— Naprawdę chciałeś złapać dodatkową pracę, żebym tylko mógł trenować? — zapytałem cicho, pozwalając, aby dłoń Eryka łaskotała mnie po karku. 
— Nie. Robiłem sobie jaja — odparł sarkastycznie, wywracając oczami. 
Zaśmiałem się w odpowiedzi.
— Wiem, że ci się uda. Przykro mi, że odebrałeś tamtą rozmowę, jako mój brak wiary w ciebie. Ja wiem, że będziesz pewnego dnia na samym szczycie. Ale to nastąpi kiedyś, a ja martwię się tym, co jest dzisiaj — powiedział, poważniejąc nieznacznie.
— Na szczycie? — zapytałem podchwytliwie.
— No… w tym KFC czy jakoś tak — odparł zakłopotany, na co ja wybuchłem niepohamowanym śmiechem, za co zostałem obdarowany poirytowanym spojrzeniem. 
— UFC(1) — poprawiłem, nadal rechocząc. — Ale jeżeli spierdolę swoją pierwszą zawodową walkę, to faktycznie prędzej przyjmą mnie do KFC — dodałem prześmiewczo.
— Nie spierdolisz — odparł z pełnym przekonaniem. 
— A właśnie! Dzwonili do mnie z Cage Strikers, w czwartek jadę obgadać kontrakt — przypomniało mi się nagle. 
— Nawet nie masz pojęcia, jak się cieszę — powiedział, przyglądając się mi z czułością.
— Zobaczysz, za parę lat będziemy najpopularniejszą parą homosiów. Mistrz wagi półśredniej UFC i najlepszy architekt w Polsce — puściłem wodze fantazji, co zostało skomentowane chichotem. 
— Czyli zamierzasz otwarcie mówić o tym, że jesteś gejem? — zapytał po chwili, kiedy dokładniej zastanowił się nad sensem wypowiedzianego przeze mnie zdania.
Ściągnąłem brwi w zastanowieniu.
Z moją orientacją było tak, że w zasadzie wiedziały o mnie tylko osoby z najbliższego otoczenia. Rodzina, paru kumpli czy inni, którzy bezpośrednio uczestniczyli w moim życiu. Czy można powiedzieć, że byłem w pełni zdeklarowanym gejem? No chyba niekoniecznie. Prędzej powiedziałbym, że wyszedłem z szafy jedną nogą. Co prawda nigdy się nie ukrywałem, ale też nie emanowałem swoją seksualnością i unikałem sytuacji, w których ktoś mógł jednoznacznie mnie zidentyfikować. 
W głównej mierze wiązało się to z moim zawodem. Jednak sporty walki to była dziedzina do której geje, stereotypowo, nie mieli wstępu. Nie zamierzałem zatem rozgłaszać wszem i wobec, że łamię bariery i udowadniać, że nawet gej potrafi. Nie o to w tym chodziło. Ja byłem przede wszystkim Robertem, który przy okazji był gejem, a nie gejem, któremu na imię Robert. 
W klubie wiedzieli o mnie tylko trener i Dawid. Reszta raczej się nie domyślała, a jeżeli nawet, to nigdy nie widziałem skierowanych pod moim adresem krzywych spojrzeń. A może domyślała się i zwyczajnie miała to gdzieś. Nie ważne. Na razie nie zamierzałem niczego zmieniać. 
Eryk na szczęście też nie miał nic przeciwko. Nie przeszkadzało mu, że niekoniecznie byłem fanem trzymania go za rękę w miejscach publicznych. 
— Nie wiem. Póki co nie planuję. Jestem za mało znany, a taka informacja wywoła tylko zgrzyty — odpowiedziałem szczerze. — Ale jeżeli kiedyś będę gwiazdą, to pokażę światu, że stwierdzenie „bijesz jak ciota” nabiera przy mnie innego znaczenia — dodałem prześmiewczo.  
— Ja bym nie chciał trafić ta taką ciotę gdzieś w ślepej uliczce — skomentował Eryk, podłapując mój dowcip. 
— Gdybym to ciebie zobaczył w ślepej uliczce — zawiesiłem wymownie głos, po czym pochyliłem się do jego ucha. — To zrobiłbym ci wiele złych rzeczy — wyszeptałem sensualnie.
— Na przykład jakich? — spytał buntowniczo. 
— Może najlepiej będzie, jak ci pokażę — odparłem, czując jak zaczyna robić mi się gorąco. 
Eryk zagryzł sugestywnie wargę, więc w odpowiedzi wstałem, chwyciłem go za dłoń i pociągnąłem w kierunku sypialni. 
***
Seks z Demińskim był absolutnie cudownym przeżyciem. Zwłaszcza taki na zgodę. 
Dokładnie znaliśmy swoje ciała, przez co zawsze potrafiliśmy zaspokajać swoje potrzeby wręcz instynktownie. Każdy z nas miał własne upodobania, jednak za każdym razem potrafiliśmy je zgrywać i potęgować nawzajem swoje doznania. Pomimo iż Eryk na co dzień był samozwańczym samcem alfa, to w łóżku bardzo często oddawał mi kontrolę. Mimo wszystko i tak był zawsze pewny siebie. Nie wstydził się reagować werbalnie na mój każdy, nawet najmniejszy ruch. A ja uwielbiałem gdy to robił. Każde głośniejsze westchnięcie, stęknięcie czy pomruk były dla mnie najlepszą nagrodą i potwierdzeniem, że to co robię, przynosi mu przyjemność. 
Uwielbiałem, gdy po wszystkim upadaliśmy z wycieczenia na pościel i splataliśmy palce dłoni aby dodatkowo przedłużyć intymne chwile. 
— Gdyby za rozkładanie nóg przyznawano pasy, ty miałbyś czarny — pochwaliłem go w dosyć osobliwy sposób.
Eryk posłał mi swoje karcąco-zdegustowane, pełne politowania spojrzenie, jakim obdarowywał mnie zawsze, gdy powiedziałem coś wyjątkowo głupiego. 
— Powinieneś zawodowo pisać teksty na podryw — stwierdził. 
— Może kiedyś otworzę jakąś szkołę uwodzenia — przyznałem.
— Założę się, że miałbyś niekończące się kolejki interesantów — odparł sarkastycznie.
— Nikt by mi się nie oparł — uznałem nieskromnie. 
— Ciężko jest się oprzeć komuś, kto na co dzień niemal wyrywa innym ludziom kończyny ze stawów, albo dusi ich do utraty świadomości — zauważył, na co ja parsknąłem. 
— Pokazać ci sztuczkę? — zapytałem po chwili z zawadiackim uśmiechem.
— Nie — zaprzeczył natychmiast z przestrachem, bo już zrozumiał, co mogłem mieć na myśli. Nie przejąłem się jego odmową. Rozplątałem nasze palce, po czym złapałem go za nadgarstek i w mgnieniu oka usiadłem na nim okrakiem, szybko łapiąc jego drugą rękę, a następnie uwięziłem obydwie wysoko nad jego głową. 
Eryk w pierwszym odruchu się szarpnął, jednak po chwili warknął jedynie zrezygnowany i zaprzestał stawiania mi oporu. Jedynie jego oczy dawały mi wyraźny sygnał, że jest niezadowolony. Nic sobie jednak z tego nie robiłem, tylko pochyliłem się nad nim powoli i polizałem po policzku niczym pies.
— Nie wiem coś ty sobie wymyślił Kwiatkowski, ale nie będziemy się bawić w twoją gierkę — stwierdził jak zawsze pewny siebie, mimo pozycji w jakiej się znajdował. 
— Zmuś mnie w takim razie, żebym przestał — rzuciłem prowokacyjnie, a mój chłopak w odpowiedzi zmrużył swoje oczy. 
Uniosłem na moment swoje biodra, co Eryk chciał natychmiast wykorzystać, żeby się spode mnie wydostać, a aby to uczynić, wiedziałem, że przekręci się na któryś z boków, co perfidnie wykorzystałem i docisnąłem go do materaca. Kiedy znalazł się na brzuchu, błyskawicznie chwyciłem jego lewą rękę i zgiąłem mu ją w łokciu na plecach, przekładając przy tym pod jego przedramieniem swoją prawą rękę. Gdy staw był już zblokowany, chwyciłem tą samą ręką jego bark, tak by nie mógł zerwać naporu. Nie wywierałem zbytniej siły, bo nie chciałem, żeby odczuwał ból, jednak samo nienaturalne ułożenie jego kończyny dawało mu już do zrozumienia, że aby nie zrobić sobie krzywdy, nie wolno mu się ruszać. 
I w taki oto sposób Eryk skończył z dźwignią łokciowo-barkową, kompletnie unieruchomiony. Uśmiechnąłem się na ten widok, bo leżał na brzuchu zupełnie nagi i bezbronny. Zdany jednie na moją łaskę. Aby zaznaczyć mu dobitnie moją wyższość, położyłem wolną dłoń na jego lewy pośladek i sugestywnie go pogłaskałem
— Ostrzegam cię. To że się teraz nie potrafię wybronić, nie oznacza, że się nie zemszczę — zakomunikował srogim tonem. 
Już miałem w planach, aby go jeszcze bardziej rozdrażnić, kiedy rozdzwonił się mój telefon.  Nie miałem go zamiaru odbierać, jednak pech chciał, że leżał on na szafce nocnej po mojej stronie łóżka i na tej samej połowie znęcałem się akurat nad Erykiem. Ten wykorzystał ten fakt, sięgnął po smartfon wolną ręką i odebrał go natychmiast, po czym rzucił urządzenie za siebie, co zmusiło mnie do rozluźnienia uścisku i skupienia swojej uwagi na osobie, która próbowała się ze mną skontaktować. 
Niechętnie zwolniłem dźwignię i podniosłem telefon z prześcieradła na którym wylądował, przelotnie spoglądając na nazwę kontaktu. Wywróciłem oczami. Najgorszą możliwą osobą, która może zadzwonić podczas baraszkowania z drugą połówką, jest mama.
— Cześć, mamo — rzuciłem przygaszonym tonem, bo nagle mój zapał na drugą rundę z Erykiem zmalał, a w zasadzie całkowicie wyparował. 
— Już nawet sam nie dasz znać, że żyjesz, dopóki sama nie zadzwonię — usłyszałem reprymendę na starcie, po której faktycznie poczułem wyrzuty sumienia. Zdałem sobie sprawę, że rzeczywiście zaniedbałem w ostatnim czasie rodzinę. 
— Nie miałem czasu — rzuciłem najgłupszą możliwą wymówką.
Kątem oka dostrzegłem wyszczerzonego Eryka. Usiadł naprzeciwko mnie, w dokładnie takiej samej pozycji, czyli w klęku, podpierają pośladki stopami. Obserwowałem go czujnie, bo bałem się, że zrobi zaraz coś głupiego. 
— Ty nigdy nie masz czasu — powiedziała z pretensją moją mama.
— Naprawdę, strasznie dużo mam ostatnio pracy i do tego treningi… — zacząłem, jednak kobieta po drugiej stronie telefonu nie zamierzała słuchać moich wyjaśnień.  
— Wy i ta wasz praca. A o starej matce to już nie trzeba pamiętać. Równie dobrze mogłabym leżeć w szpitalu i też byś się nie przejął… — zaczęła swój wywód, na który się skrzywiłem.
— Wcale nie jesteś taka stara i dobrze wiesz, że gdyby coś się stało, to bym natychmiast przyjechał — wyjaśniłem, starając się brzmieć jak najbardziej przekonująco. 
— Dobra, dobra. Teraz tak mówisz, a jakby… — Nie słyszałem co mówiła dalej, bo musiałem się skupić na Eryku, a konkretnie na jego wędrujących po pościeli palcach dłoni, które zbliżały się niebezpiecznie do mojego penisa. Chwyciłem go w samą porę za nadgarstek i posłałem błagalne spojrzenie. Chciał mi zrobić na złość za wcześniejszą dźwignię. Mogłem równie dobrze wstać i pójść do innego pomieszczenia, ale i tak pewnie poszedł by za mną, a dodatkowo w ten sposób dałbym mu do zrozumienia, że jego plan działa, co mogłoby go zachęcić do dalszego postępowania. 
Nie wiem, co było bardziej chujowe. Fakt, że właśnie dostawałem rutynowy opierz od własnej matki, bo ostatni raz pojawiłem się w domu w czerwcu — a miałem z Białegostoku do rodzinnej wsi zaledwie pięćdziesiąt kilometrów — czy to, że nic sobie z niego nie robiłem, bo miałem w tej konkretnej chwili inny problem. Musiałem skupić swoją uwagę na uśmiechającym się złośliwie Demińskim i jego wszędobylskich dłoniach. 
— No tak, masz rację — wtrąciłem, kiedy moja matka przestała mówić. Nie miałem pojęcia co mówiła, ale prawdopodobnie ciągle prezentowała argumenty, mające udowodnić, jak bardzo złym synem byłem. — A co tam u was? Jak tata? — zapytałem automatycznie. 
— Pewnie, że mam rację! Tylko, że żadne z was mnie nigdy nie chce słuchać… — Aha, czyli narzekała też na moje rodzeństwo. Ciekawe, czy narzekała na mnie, gdy dzwoniła do moich braci albo siostry. Pewnie tak. — A tata znów narzeka na biodro…
— Był u lekarza? — przerwałem jej. Albo po prostu przestała mówić. Nie byłem pewny. Byłem z siebie dumny, że wychwyciłem choć mały fragment informacji i potrafiłem ułożyć do niego pytanie.
— A gdzie tam. Wiesz jaki on jest — rzuciła zirytowana. — Samo przejdzie. Nie będę wydawał pieniędzy na tych konowałów — przedrzeźniła ojca. 
— No tak — ponownie przytaknąłem, po czym szepnąłem bezgłośnie „przestań”, kiedy Eryk dla odmiany uszczypnął mnie za sutek. — Mamo, wiesz co? Nie bardzo mogę teraz rozmawiać — dodałem, na co moja rodzicielka parsknęła. 
— No pewnie. Nie dosyć, że nie przyjeżdżasz, to jeszcze nawet teraz zadzwonić nie wolno — skomentowała z żalem.
— Jadę w czwartek do Torunia, to jak będę wracał, to zajadę, okej? — zapytałem z nadzieją na szybkie zakończenie rozmowy, bo mając jedynie jedną wolną rękę, przestawałem sobie radzić z naporem Eryka. 
— Chociaż tyle — odparła, nie brzmiąc jednak na pocieszoną. 
— Dobra, odezwę się jeszcze po drodze, na razie! — rzuciłem i nie czekając na pożegnanie z jej strony, rozłączyłem się. — Bardzo dorosłe zachowanie, bardzo — powiedziałem, siłując się na karcący ton, kiedy mój chłopak zaczął cieszyć się jak dziecko, sekundę po tym jak odłożyłem telefon.
— Ostrzegałem — stwierdził, wzruszając nonszalancko ramionami. 
— Hej — zacząłem, rozkładając przy tym ręce w obronnym geście. — Ja za moment będę profesjonalistą, więc muszę zachowywać się jak profesjonalista. A profesjonaliści ciągle trenują. Wszędzie — dodałem wymownie, co spotkało się ze spojrzeniem pełnym politowania. 
— Nowa zasada. — Eryk skierował we mnie oskarżycielsko palec. — Zero jiu jitsu w sypialni — dodał pewnym głosem, na co ja się tylko zaśmiałem wrednie. W ułamku sekundy jednak mina mi zrzedła, a po plecach przebiegł mi nieprzyjemny dreszcz, kiedy Demiński uderzył mnie z otwartej dłoni w krocze. Nie było to mocne uderzenie, w zasadzie tylko muśnięcie, ale po jego minie zorientowałem się, że osiągnął zamierzony efekt. 
— Wiesz, co by się stało, gdybyś mnie kontuzjował? — wskazałem z żalem na własnego penisa.
— Przestałbyś się wymądrzać i siedziałbyś cicho? — zapytał sarkastycznie.
— Nie. Musiałbyś żyć w celibacie, bo nie miałby ci kto robić dobrze — odparłem pewnie. 
Oczy Eryka rozbłysły i już otwierał usta, żeby zagiąć mnie jakąś ripostą, kiedy przez jego twarz przebiegło coś na wzór zakłopotania i jakby… jakby przygasł. 
— W takim razie szczęściarz ze mnie, że jednak jesteś w pełni sprawny — odparł ze słabym uśmiechem, co mnie natychmiast zaalarmowało. 
— Powiedziałem coś nie tak? — zapytałem zaniepokojony.
— Co? Nie, nie! — zaprzeczył natychmiast, po czym usiadł, rozkładając przy tym nogi i jednocześnie pociągnął mnie za dłoń, sugerując, abym usiadł w ten sam sposób. Zbliżyłem się więc i oplotłem go własnymi nogami w pasie. Eryk położył instynktownie swoje dłonie na mojej klatce piersiowej i popatrzył mi w oczy ze spokojem. Uśmiechnął się delikatnie, jednak wyglądał na odrobinę zmartwionego.  
— Wiesz, że cię kocham, prawda? — zapytał, ściągając przy tym tę swoją maskę wiecznej ironii, sarkazmu i cynizmu. 
— Eeee… — zacząłem mało inteligentnie przytłoczony tym niespodziewanym wyznaniem. To nie tak, że nigdy nie wyznawaliśmy sobie miłości. Raczej nie wstydziliśmy używać się tych dwóch, wyjątkowych słów, ale było to raczej coś w stylu: „idę do pracy, kocham cię”, „wrócę późno, kocham cię”, „powodzenia na zawodach, kocham cię”. Tym razem to jednak było coś innego, coś… ważnego. Coś przemyślanego i jakby z innym znaczeniem. Nie tak instynktowne jak zazwyczaj. 
Eryk przymknął oczy i parsknął pod nosem, a następnie nieznacznie pokręcił głową, a na co ja patrzyłem z narastającym strachem. 
— Powiedz mi o co chodzi, okej? Bo trochę mnie przerażasz — poprosiłem z niepokojem. 
— Nie, naprawdę o nic — zaprzeczył szybko i utkwił swój wzrok gdzieś na wysokości mojego obojczyka. — Po prostu złapałem się na tym, że chciałem powiedzieć coś głupiego i zdałem sobie sprawę, że nie możemy z tego żartować tylko i wyłącznie z mojej winy — dodał.
— Z czego? — spytałem spokojnie, choć wewnętrznie czułem, jak coś ściska mnie w żołądku. Po prostu strasznie nie lubiłem, gdy coś się nie układało — albo co gorsze — układało się, ale zawsze wyrastała jakaś przeszkoda, która wbrew pozorom niezauważalnie niszczyła więź. 
Eryk oblizał usta, zastanawiając się, czy faktycznie powinien podzielić się swoimi przemyśleniami.
— Chciałem odpowiedzieć, że zawsze mogę sobie znaleźć jakieś zastępstwo za ciebie — odparł mętnie. — I nie że uważam zdradę za wybitny temat do żartów, tu nie chodzi o to… po prostu… — zawiesił głos, mając wyraźny problem ze znalezieniem odpowiednich słow. — Chodzi o to, że ja nie chcę mieć z tobą jakichś tematów tabu, ale już na to za późno i cholernie mnie to gryzie, i nienawidzę że przypomina mi się to w najmniej odpowiednich momentach, i nagle napadają mnie wyrzuty sumienia, i… Boże… po co ja ci o tym mówię, to takie idiotyczne, przed chwilą się ruchaliśmy, a ja wyjeżdżam z takim gównem i… — mówił przejętym tonem, a koniec założył ręce za głowę wyraźnie skonfundowany. 
— Eryk — zacząłem zaskakująco spokojnym tonem, przerywając mu. — Eryk — powtórzyłem, kładąc mu jednocześnie dłonie po bokach twarzy, bo za pierwszym razem nie zdołałem skupić na sobie jego uwagi. Na szczęście przy drugiej próbie zamilkł i spojrzał na mnie przepraszająco. — Naprawdę nie mam pojęcia skąd pomysł, że dotknąłbyś mnie żartem o zdradzie — powiedziałem pewnie, choć w rzeczywistości już tej pewności mi brakowało. Chciałem go tylko uspokoić, jednak wcale nie byłem tak do końca przekonany, jakbym zareagował, gdyby faktycznie rzucił do mnie tekstem, że bez problemu znalazłby sobie innego, nawet, jeśli byłoby to w formie głupiego żartu wypowiedzianego bezmyślnie. — To przeszłość. Wiem, że czasami nie wychodzi mi zapominanie o tym co się stało, ale to nie oznacza, że musisz chodzić przy mnie na palcach i uważać na każde słowo — dodałem, co akurat było prawdą, bo ostatnią rzeczą jakiej chciałem, to żeby Eryk się przy mnie hamował. Chciałem żeby zawsze był sobą, nawet jeżeli jego słowa niecelowo miały u mnie wywoływać przykre wspomnienia. 
— Często o tym sobie przypominasz? — zapytał bardzo ostrożnie i opuścił swoje ręce, a następnie objął mnie luźno w pasie. 
— Czasem — odparłem bardzo zdawkowo. 
Zapanowała chwilowa cisza. Ja nie miałem zamiaru nic dodawać, a Eryk chyba zastanawiał się, czy zagłębiać się dalej w ten temat. 
— A czy…
— Eryk, nie chcę o tym rozmawiać — przerwałem mu delikatnie. 
— Przepraszam, że zrujnowałem atmosferę swoim głupim wywodem — rzucił, po czym przygryzł wargę.
— Myślę, że szanse na to aby mi znowu stanął, zniknęły w momencie, w którym usłyszałem głos swojej matki — odpowiedziałem prześmiewczo, bo chciałem zakończyć ten ponury nastrój, jaki zdążył się wytworzyć. 
Eryk ku mojej uciesze parsknął. 
— Dopiero dochodzi dwudziesta, idziemy obejrzeć jakiś film? — zaoferowałem, przelotnie sprawdzając godzinę w telefonie. 
Mój pomysł spotkał się z aprobatą, zatem po kilku minutach, kiedy obydwaj wskoczyliśmy już w jakieś stare, znoszone dresy, w których to mieliśmy zwyczaj chodzić po domu, przetransportowaliśmy się do salonu, gdzie odpaliliśmy jeden z nowszych filmów, który po premierze kinowej zdążył wycieknąć do sieci w bardzo dobrej jakości. 
Eryk rozłożył się wygodnie na kanapie, a ja ulokowałem się tyłem, pomiędzy jego nogami, robiąc sobie oparcie z jego klatki piersiowej. Instynktownie przerzucił swoją rękę przez moje ramię i zamknął mnie w przyjemnym uścisku. 
Z każdą kolejną minutą filmu traciłem zainteresowanie przedstawianą w nim akcją. Mimowolnie mój umysł uciekł do sytuacji sprzed kilkudziesięciu minut. Była erotyczna atmosfera, zaczęliśmy się przekomarzać — wszystko toczyło się jak zwykle. Tylko, że zwykle Eryk nagle nie robił się smutny i zwykle nie wspominał o swojej zdradzie. A w zasadzie to nie „zwykle”, a nigdy. Próbowałem sobie wyobrazić, co też mu mogło przyjść do głowy, jednak nie miałem żadnego pomysłu. Wydawał się być przestraszony, a w trakcie swojego słowotoku wyglądał, jakby nagle miał… atak paniki. To było zupełnie do niego niepodobnie. Nie tak funkcjonował. Znałem go praktycznie od szczęściu lat i w zasadzie nie potrafiłem sobie przypomnieć sytuacji, w której znikąd zaczynał panikować. I gdyby tu tylko chodziło o jego nagłe zaniepokojenie. Nie, on sam nagle wyciągnął na wierzch najbardziej dramatyczny wątek naszego związku, gdy siedzieliśmy kompletnie nago po dobrym seksie. Z jakiegoś powodu zaczęło mnie to dręczyć, bo przecież taką mieliśmy umowę. Nigdy już nie będziemy wspominać o tym, co się stało dwa lata temu. Jasne, w swoich najgorszych momentach potrafiłem to wywlekać, jednak Erykowi nie zdarzyło się to nigdy. 
Kiedy przyznał mi się, że przespał się z jakimś kolesiem po pijaku, oprócz targających mną najróżniejszych, skrajnych emocji, odczuwałem jeszcze silną potrzebę poznania dokładnego przebiegu ich zbliżenia. Eryk błagał, żebym nie zmuszał go do opowiedzenia tego, jak ruchał się z obcym facetem, mówiąc, że to niczego nie zmieni, a może mnie tylko zranić. Nie obchodziło mnie to, chciałem wiedzieć i już. Kiedy wreszcie go przełamałem i poznałem tylko imię tego drugiego — tego, który miał czelność położyć ręce na moim Eryku — natychmiast pożałowałem swojej decyzji i dla odmiany to ja zacząłem go błagać, aby nie kończył.
To zabawne, ale kiedy tylko usłyszałem imię, wszystko jakby się urzeczywistniło. To już nie była sama deklaracja zdrady. To nie był jakiś suchy fakt, który mnie dotknął wyjątkowo boleśnie. Imię oznaczało prawdziwego człowieka, który naprawdę dotykał mojego faceta i robił z nim rzeczy, które były zarezerwowane tylko i wyłącznie dla mnie. Już nie chciałem wiedzieć jak go dotykał i co z nim robił. Nie chciałem wiedzieć, czy było mu dobrze. 
Gdy mimowolnie przypomniałem sobie o tej sytuacji, zrobiło mi się potwornie ciężko. Zupełnie, jakby dłoń Eryka, która spoczywała aktualnie na mojej klatce piersiowej, ważyła tonę. Przypomniało mi się, jak obudził się tamtego ranka skacowany z tym przerażeniem wypisanym na twarzy, które nie mogło oznaczać niczego dobrego.
Przeszedł mnie niewyobrażalnie nieprzyjemny dreszcz. Gdy spróbowałem przełknąć ślinę, miałem wrażenie, że coś boleśnie zaciska się na moim gardle. Jakaś niewidzialna winorośl. Zrobiło mi się niedobrze i znieruchomiałem. Zupełnie jak podczas jednego z tych koszmarów, kiedy nagle się budzisz i kołdra leży gdzieś na podłodze, a ty pragniesz otulić się nią jak najszybciej, byleby tylko poczuć, że coś odgradza cię od złych majaków. Poczułem się nieswojo, bo nagle uświadomiłem sobie, że już kiedyś widziałem tę panikę w oczach Eryka… to było właśnie tamtego ranka. 
— Robert? — usłyszałem w pewnym momencie, po czym się wzdrygnąłem i odruchowo odchyliłem głowę w tył. — Wszystko w porządku? — zapytał mnie zaniepokojony.
— A co ma być nie w porządku? — odparłem mechanicznym tonem.
— No nie wiem, mówię do ciebie, a ty odleciałeś… 
— Zamyśliłem się — wszedłem mu w słowo.
— Okej… Pytałem, czy oglądamy coś jeszcze? — ponowił pytanie.
— Wiesz, jakoś tak mnie zmuliło. Chyba idę spać — powiedziałem, starając się brzmieć jak najbardziej naturalnie, bo nie chciałem wzbudzić żadnych podejrzeń w Eryku. Nie chciałem żeby pytał co się stało, nie chciałem mu mówić co się stało i nie chciałem się z nim kłócić, bo moja odpowiedź doprowadziłaby tylko i wyłącznie do kłótni. 
— No dobra… — odparł odrobinę zaskoczony, kiedy wyswobodziłem się z jego uścisku. Poczułem się jeszcze bardziej nieprzyjaźnie, kiedy jego ciało przestało grzać moje plecy. — Za niedługo też się będę kładł — poinformował mnie jeszcze, kiedy już szedłem ponurym krokiem do sypialni. Czy sposób w jaki się poruszamy może być w ogóle ponury? Nie wiem, ale odniosłem wrażenie, że wszystko co właśnie wykonywałem, było ponure. 
Ponuro zamknąłem za sobą drzwi do sypialni, ponuro zrzuciłem z siebie ubrania i ponuro wślizgnąłem się pod kołdrę, by po chwili pogrążyć się w swoich ponurych myślach. 
Czy się właśnie nakręcałem? Czy umysł zrobił mi psikusa i specjalnie połączył te dwa fakty, żebym teraz po cichu wyobrażał sobie najgorszy scenariusz? Przecież historia nie mogła się powtórzyć. Obiecał mi to. Eryk nie mógł przecież drugi raz…
Nie mógł.
… nie mógł?
___________
(1) UFC (Ultimate Fighting Championship) — najlepsza na świecie organizacja mieszanych sztuk walki (MMA). 

Dzisiejsza noc (z 12 na 13 sierpnia) była wspomnianą w prologu nocą Perseidów. Niestety nie dane mi było pooglądać tego fenomenu, bo na Podlasiu była burza i przez praktycznie całą noc niebo było zachmurzone ;(
No ale skupmy się na chłopakach. Tak szybko jak sytuacja została opanowana, to jeszcze szybciej coś się musiało zepsuć. Cóż, jak już zdążyliście zauważyć w komentarzach, obydwaj są uparci i impulsywni, zatem zawsze coś się dzieje w ich związku. 
Czy obawy Roberta są uzasadnione, czy może faktycznie tylko wyolbrzymia? 
Podpowiem, że w przyszłym rozdziale czeka go podróż do Torunia i dowiemy się, czy uda mu się podpisać kontrakt ;)
Dziękuję za komentarze. Tym razem także liczę na Waszą opinię.
Pozdrawiam! 

8 komentarzy:

  1. Kurczę, nie chcę, żeby Robert miał rację. :< Mam nadzieję, że tylko się sam nakręca. Oby chłopcy mimo zgrzytów byli ze sobą do samego końca, bo naprawdę są dla siebie stworzeni. Chociaż te wybuchowe charaktery niezbyt im pomagają. ;)
    Dużo weny!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze wiedzieć, że ktoś im kibicuje :D
      Czy Robert się nakręca? Mogę jedynie podpowiedzieć, że wkrótce się dowie, czy miał się czym przejmować, czy był to tylko fałszywy alarm ;)
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  2. I to mi się podoba, choć jak mam być szczera to od początku myślałam, że dojdzie do drugiej zdrady albo chociaż jej podejrzenia. Uwielbiam to jak budujesz to opowiadanie. Coś czuję, że będzie się działo w kolejnych rozdziałach, tylko ciekawe kiedy oskarżenie o zdradę wyjdzie, bo w końcu musi. Czekam z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa :)
      Pewnie masz rację, pytanie tylko w jakich okolicznościach to wyjdzie i czy będzie uzasadnione, czy jedynie podparte domysłami Roberta.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Jestem gotowa na kłótnie w każdym rozdziale przez ich charaktery.Eryk traci w moich oczach, ale nie tylko przez zachowanie w tym rozdziale już w poprzednim mi podpadł(na tą chwilę ratuje go to, że chce w jakiś sposób pomóc chłopakowi)A trener jest w porządku i za to mu się obrywa.Liczę, że to jest dobra zmyłka z twojej strony.
    A kara za pyskowanie była super.No jeszcze są te przyjemne momenty.
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahah, no tak :D Chłopaki mogą się posprzeczać w każdej chwili, nawet gdy nic nie zapowiada kłótni, także nie dziwię się Twojemu podejściu. A zboczenie zawodowe Roberta potrafi odzywać się w każdej chwili :D
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  4. Przyciągnęłaś mnie tu dwoma słowami: MMA i gej. Już jakiś czas temu obiecałam sobie, że będę musiała zerknąć na to opowiadanie, jednak ostatnio doba jest dla mnie o tę parę godzin za krótka. Dzisiaj więc zdecydowałam się nadrobić zaległości. Jak ta ciocia-klocia z lat 90. stanęłam sobie z hula-hopem i zaczęłam kręcić, a żeby się czymś zająć, wreszcie zapoznałam się z Osobliwością. I wiesz co? Chociaż zawsze kontroluję czas podczas tego ćwiczenia, bo płynie mi on niesamowicie wolno, to dzisiaj nawet pokręciłam parę minut dłużej, tak się wciągnęłam. :D
    Po pierwsze - prolog. Prolog naprawdę jest genialny, nawet jakbym chciała się czegoś przyczepić, nie umiem. Kupiłaś mnie tymi astronomiczno-romantycznym bełkotem Roberta, to wyszło tak uroczo, tak naturalnie, że nie mogłam obojętnie przejść obok kolejnych rozdziałów. A rozdziały też nie zawiodły. I podziwiam, że podjęłaś się takiej tematyki. Ja na sporcie nie znam się wcale, pamiętam jakie katusze przeżywałam, kiedy pisałam o koszykówce. Właśnie dlatego tak mnie zainteresowałaś - MMA kojarzy mi się tylko z Popkiem i Pudzianem. Fajnie więc czegoś się dowiedzieć, a przy okazji poczytać sobie tekst z wątkami LGBT. Ponadto uważam że więcej powinno mówić się o homoseksualistach w sporcie. To naprawdę ogromne tabu, a przecież geje są wszędzie, bo to nie żadne zjawisko paranormalne. Bardzo mało jest wyoutowanych sportowców, reszta chowa się po szafach i nie ma co się im dziwić.
    Wracając jednak do opowiadania, do Eryka jakoś nie umiem się przekonać, ale Robert jest absolutnie uroczy. Polubiłam już go od samego początku. Eryk trochę mnie wkurza, wydaje się głupio-mądry i arogancki. No ale może z czasem zmienię do niego nastawienie.
    Jedyne do czego bym się przyczepiła, to że budujesz bardzo długie zdania. Sama mam do tego słabość, kiedy piszę, więc może nie powinnam wytykać, jednak w opowiadaniu z narracją pierwszoosobową bardzo rzuca się to w oczy. Rozumiem, że Rafał nie jest tylko bezmózgim osiłkiem, ale nawet ludzie wykształceni nie budowaliby tak kolosalnych zdań. Był taki moment w tym rozdziale, że się zgubiłam i nie wiedziałam o co chodzi.
    Ale to właściwie tylko tyle, resztę naprawdę kupuję i już zaczynam kochać, bo tekst zapowiada się rewelacyjnie.
    I jeszcze jedno - śledzisz może jakieś grupki Facebookowe? Jest taka grupa "Autorskie opowiadania LGBT+". Mogłabyś tam wrzucić reklamę swojego bloga, bo naprawdę zasługuje na szerokie grono odbiorców. To coś nowego w naszym światku i wcale nie chcę Ci tu teraz słodzić. :)

    Weny, Interio. Nie poddawaj się i pisz dalej, ja będę trzymać za Ciebie kciuki. Może nie będę komentować każdego rozdziału, bo komentator ze mnie straszny, ale na pewno będę kibicować i śledzić.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie masz pojęcia jaki to zaszczyt przeczytać komentarz od Ciebie, autorki, którą czytam od ładnych paru lat i którą mogę chyba nazwać swoją inspiracją ;)
      Tym bardziej cieszy mnie fakt, że nie tylko zajrzałaś i skomentowałaś, ale i widzisz potencjał w mojej historii.
      Ja też się zbytnio na sporcie nie znam, ale jestem fanką MMA i jakieś tam mniejsze czy większe pojęcie mam, co nie oznacza, że jestem obcykana w tym temacie. Niemniej jednak pewnego dnia naszła mnie myśl podobna do Twojej, czyli że w świecie sportu, a nawet tak "męskiego" i brutalnego też są geje. Zazwyczaj siedzą w szafach (osobiście nie natknęłam się na zawodnika MMA, który otwarcie deklaruje się jako gej) i jest to ogromny temat tabu.
      Nie wiem czy podołam i czy uda mi się opisać wszystko tak, jak widzę w głowie, ale postaram się nie zawieść.
      Dziękuję za uwagę o zdaniach. Szczerze mówiąc nie zwracałam na to uwagi, ale jak teraz na to patrzę, to widzę, że faktycznie momentami mam problem, bo zdanie źle brzmi, a ja nie wiem dlaczego. Chyba wystarczy po prostu postawić kropkę i podzielić je na dwa :D
      Odszukałam polecaną grupę i wrzuciłam linka do bloga. Dziękuję za polecenie, za komentarz, miłe słowa i ogólnie za wszystko.

      Również pozdrawiam ;)

      Usuń