5 czerwca 2022

Miłość dla opornych: Rozdział 1

 Król dżungli


Rozejrzał się leniwie po lokalu, taksując wzrokiem innych mężczyzn i popijając przy tym mojito. Jedni wręcz zlewali mu się z tłem, innych rejestrował na ułamek sekundy i może jedynie na dwóch czy trzech z nich zawiesił spojrzenie na dłużej. Po mniej więcej minucie uznał z zawodem, że nie było specjalnie na co dzisiaj popatrzeć.

Bezczelnie zignorował nieśmiały uśmiech, jaki posłał mu chłopaczek stojący przy barze i z braku lepszego zajęcia, skupił się na tym, co paplała Justyna.

— ...i ta wariatka powiedziała mi, że nie mam prawa tego zrozumieć, bo nie jestem matką, czaicie? — zapytała zirytowana. — Bo to takie normalne, że bachor wydziera się jak opętany, ale nieee — przeciągnęła z sarkazmem. — To jest dziecko i ono musi okazać swoje emocje — przedrzeźniła. — Głupia cipa — warknęła na koniec. — To był ostatni raz, jak jej pomogłam.

— Justa... ty się tym dzieciakiem zajęłaś dosłownie raz — wytknął jej Kamil.

— No i co z tego? Czy to oznacza, że mam się użerać z takim niewychowanym pomiotem? On potrzebuje egzorcysty, a nie niańki — odparła obronnie.

Kamil westchnął nieco bezradnie, nie wiedząc, jak ma odeprzeć ten argument. To znaczy miał kilka pomysłów, ale wiedział, że ich użycie doprowadzi wprost do wojny, bo jego przyjaciółka nie była w nastroju do tłumaczenia mu, czemu ma rację, a wyraźnie oczekiwała bezwzględnego poparcia. Spojrzał więc z nadzieją na Michała.

— No... — zaczął Hernik — to kiedy dokładnie lecicie do tej Gruzji? — zapytał pozornie niezobowiązująco, litując się nad kumplem. I trochę nad sobą, bo nie przyszedł tu wysłuchiwać o rozwydrzonym dzieciaku brata Justyny i jej konflikcie z głupią cipą, czyli bratową.

— Przyszły piątek o trzynastej — podłapał z entuzjazmem Kamil, a jego twarz owiała widoczna ulga.

— Będziesz musiał sobie poradzić bez swoich skrzydłowych — zażartowała dziewczyna, na co Michał uśmiechnął się wymuszenie, powstrzymując się od jakiegoś kąśliwego komentarza. Ogólnie to nawet nie krył się z tym, że nie za bardzo przepadał za Justyną, zresztą tak samo jak i ona nie przepadała za nim, ale czasami po prostu nie chciało mu się z nią gadać, jak teraz na przykład. Dlatego postanowił nie komentować i nie zaczynać jakiejś głupiej dyskusji. Michał natomiast lubił Kamila, z którym znał się już niemal dziesięć lat i chyba mógł go uznać za przyjaciela. Tylko ze względu na niego tolerował Justynę, z którą Kamil przyjaźnił się jeszcze dłużej. To był dziwny trójkąt.

— Jakby on nas w ogóle do tego potrzebował — zaśmiał się Kamil, tknąwszy wymownie blondynkę w ramię.

— No nie wiem, nie wiem — zaczęła cynicznie Justyna. — Wcześniej nie miał konkurencji, ale do stolicy przybyło świeże mięsko i samczyki straciły zainteresowanie Panem Wybrednym... — urwała znacząco, obserwując z ekscytacją reakcję Michała i choć ten starał się nic po sobie nie pokazać, to Justyna czujnie czekała na choćby mikrosekundowe skrzywienie na jego twarzy… i się go doczekała. Uśmiechnęła się więc z jeszcze większą satysfakcją.

 Michał poczuł nagły skok ciśnienia. Choć kamienny wyraz twarzy i chłodne, oceniające spojrzenie miał opanowane do perfekcji, to czasami po prostu… Ech, chyba właśnie między innymi przez to nie cierpiał Justyny. Ona wiedziała, jakie guziczki nacisnąć. Nie odpuszczała i była bezwzględna. Zawsze go podpuszczała i starała się go zagotować, choć teraz w zasadzie nic takiego nie powiedziała. Nawet nie wymówiła tego zakazanego imienia. I nie musiała, bo już samo skojarzenie wystarczyło, by Hernik dostał reakcji alergicznej. I żeby tylko to! Ze dwa tygodnie wcześniej umówił się z jakimś typem i gdy tylko okazało się, że ten miał na imię Rafał, musiał go olać, bo wiedział, że już nic z tego nie będzie.

— Ej, Michał, jakieś rady co do tej Gruzji? — zagadał Kamil, wyczuwając telepatycznie irytację przyjaciela. — Jest tam w miarę bezpiecznie, czy raczej lepiej uważać z elektroniką, bo blisko Rosji? — dopytał, ponownie odnosząc się do wyjazdu służbowego, jaki czekał go z dziewczyną. Pracowali dla jednego z większych wydawnictw, z tą różnicą, że Justyna była marketingowcem, a Kamil redaktorem. Mieli wybrać się na targi książki do Tbilisi, w związku z ogłoszeniem miasta Światową Stolicą Książki w bieżącym roku.

— Ja słyszałam, że za granicą nawet w hotelu wszystkie hasła do kompa, czy coś, trzeba wpisywać pod kołdrą, bo wszędzie są kamery. — Justyna Bauer podzieliła się zasłyszaną z plotek informacją, na co Hernik przewrócił oczami. Następnie zignorował ją i odpowiedział Kamilowi:

— To zależy od stopnia paranoi — zaczął niezobowiązująco. — Jasne, lepiej zachować wzmożoną czujność, zwłaszcza w krajach wschodnich, ale umówmy się, nie będą polować na zwykłych szaraków. Nie jesteście zbyt cennym towarem — uspokoił z lekko drwiącym uśmiechem. Zaraz jednak dodał już zwyczajnie: — Środki ostrożności są zawsze wskazane. Takie podstawy w sumie, jak to, żeby nie logować się nigdzie na cudzych urządzeniach, najlepiej nie korzystać z publicznych sieci Wi-Fi albo chociaż mieć VPN, włączyć jakąś usługę typu Find My Phone… — wymieniał, po czym zawiesił na chwilę głos, myśląc, czy nie pominął czegoś naprawdę banalnego. — O, ja bym nie przyjmował żadnych prezentów, które można wsadzić w port USB — dodał bardziej jako ciekawostkę. — Istnieje prawdopodobieństwo, że to urządzenie infekujące i po jego podpięciu zostanie wpisane polecenie uruchamiające wirusa — sprecyzował, starając się nie używać zbyt technicznego słownictwa, kiedy dostrzegł powątpiewanie na twarzy kumpla.

— A jak mój stopień paranoi jest zaawansowany? — Kamil się wyszczerzył i upił łyk swojego drinka, starając się tym zamaskować, że wcale nie żartował.

— To pamiętaj, żeby wpisywać hasła pod kołdrą — zacytował Justynę, nie mogąc oprzeć się złośliwości. Wiedziała, jak go skutecznie podpalić, ale on też miał swoje sztuczki. Co prawda chciał być dzisiaj dla niej miły, na swój sposób, ale sama zaczęła! Zdaniem Michała już samym swoim wizerunkiem dawała do zrozumienia, że jest wredną jędzą, która lubi dolewać oliwy do ognia. Miała mniej więcej około metr sześćdziesiąt wzrostu i lekką nadwagę, ale potrafiła podkreślać swoje atuty za pomocą dobrze dobranych stylizacji. Lubiła dobrze się ubrać, swoje blond włosy miała zawsze poskręcane w loki, a jej znakiem rozpoznawczym była szminka w kolorze soczystej fuksji, której używała dosłownie zawsze, niezależnie od okazji. Justynę było zdecydowanie widać i słychać.

— Gdybym miał twoją wiedzę, to bym się obsrał. Zamknąłbym się w domu i już nigdy nie wychodził — podsumował Dybowski, dzielnie pełniąc rolę tego, który gasi pożary. Robił to tak odruchowo, że nawet nie musiał się już gimnastykować. Choć z boku to mogło wyglądać tak, że nawet nie wyczuwał tej atmosfery, ale on po prostu już się przyzwyczaił, że Michał z Justyną w zasadzie nie potrafią normalnie ze sobą rozmawiać, a najlepszą taktyką było ignorowanie i udawanie, że się tego nie słyszy. Po prostu zawsze dalej mówił swoje. — Coś w tym jest, że im mniej wiesz, tym lepiej śpisz — uznał pół żartem, pół serio, przypominając sobie te wszystkie historie, o których czasem wspominał mu Michał. To było w jego mniemaniu przerażające, że czasem jeden fałszywy krok mógł doprowadzić człowieka do ruiny, bo gdzieś coś nie tak kliknął i nagle okazywało się, że ktoś wyczyścił mu konto w banku.

— E tam — zbagatelizował chłopak. — Jak ktoś chciałby zepsuć mi dzień, to nie pomógłby nawet ołowiany bunkier i aluminiowa czapeczka — stwierdził, choć gdzieś tam w głębi nawet rozumiał Kamila. Jego przyjaciel miał czasem niezdrową tendencję do panikowania i bywał naiwny.

— Kurwa, żeby nie ty, to pewnie wiecznie bym ściągał wirusy, notorycznie wyciekał swoje dane i pewnie jakiś pedofil ukradłby moje IP, przez co w końcu zapukałoby do mnie CBŚP — parsknął pod nosem, dochodząc do wniosku, że dobrze było mieć technicznie ogarniętego znajomego. Czasami jak słyszał rozmowy Michała przez telefon z którymś z kumpli z pracy, to automatycznie zaczynała boleć go głowa. Jakieś VPN’y, backdoory, rootkity, DDoS, spoofing… Michał wtedy brzmiał, jakby mówił w obcym języku. Ale to nie było ważne, bo czuwał nad bezpieczeństwem w sieci Kamila i od czasu do czasu ofiarnie rzucał okiem na jego elektronikę, by upewnić się, że nie wlazł tam, gdzie nie powinien i nie zainfekował sobie sprzętu.

— Kiedyś ci wystawię za te usługi taką fakturę, że wolałbyś, by jakiś słup wziął na twoje dane pożyczkę w chwilówce — odparł zgryźliwie, choć zrobiło mu się miło, że drugi chłopak go doceniał.

— Nikt nie odważyłby się posądzić cię o bezinteresowność — odpowiedział podobnym tonem Dybowski i uśmiechnął się sztucznie.

— No właśnie — wtrąciła Justyna. — Wspaniałomyślnie założył ten obcisły T-shirt, żeby pozwolić tym miernotom na siebie popatrzeć — dodała, pozorując rozczulony ton. — Zupełnie nie dlatego, żeby naciągać ich na darmowe drinki — dodała w jeszcze bardziej przesłodzony sposób, co nawet rozśmieszyło Michała.

Oczywiście to nie było prawdą. Po prostu lubił dobrze wyglądać, a to, czy przy okazji jakaś banda napaleńców jeszcze bardziej się przez to napala i w efekcie ktoś często stawiał mu kolejkę, było mu obojętnie. To znaczy… lepiej, że się napalali i zwracali na niego uwagę, bo to świadczyło o jego atrakcyjności, a jedną z rzeczy, których Michał bał się w swoim życiu najbardziej, była przeciętność. To nie tak, że miał się za jakieś bóstwo. Po prostu doskonale znał swoją wartość. Kiedy patrzył w lustro, podobało mu się to, co widział, przez co nigdy nie dawał złapać się na pierwszy lepszy komplement i miał opinię niedostępnego łowcy. Większość stałych bywalców Men Cave już wiedziała, że Hernika nie da się tak po prostu wyrwać. On sam dobierał sobie kochanków, a namolnych desperatów czy cwaniaków nie zaszczycał nawet jednym spojrzeniem. Zazwyczaj jedno starcie wystarczało, aby sobie odpuszczali, bo w trakcie takiej konfrontacji plotka o tym, że Michał był też cholernie arogancki… przestawała być plotką.

— To teraz patrzcie, jak zupełnie bezinteresownie pójdę kupić wam drinki — odezwał się z rozbrajającym uśmiechem, po czym wstał od stolika.

— Za swoje własne pieniądze? — zapytał go Kamil z przesadzonym zaskoczeniem.

— No coś ty — parsknął Michał. — Zhakowałem twoje konto. Fundujesz nam dzisiaj wieczór — dodał z sarkazmem, na co jego przyjaciel przewrócił oczami, a Justyna pokiwała z uznaniem głową na tę udaną ripostę.

Hernik posłał im jeszcze jeden uśmiech i w końcu ruszył pewnym siebie krokiem w kierunku baru. Jako że jego stolik znajdował się niemal na drugim końcu pubu, musiał przejść przez całą długość lokalu, manewrując przy tym zwinnie i z gracją między innymi gośćmi. A to wcale nie było takie proste zadanie, bo jako że był piątkowy wieczór, ruch był duży. Mimo wszystko nie czuł się przez ten tłum przytłoczony, wręcz przeciwnie, czuł się jak król dżungli, gdy inni usuwali mu się z drogi. Czuł na sobie ich wzrok i hipnotyzował ich smugą zapachu, jaką za sobą zostawiał. Wiedział doskonale, jak to robić, bo oprócz kolekcjonowania facetów, z zamiłowaniem kolekcjonował perfumy, przeważnie niszowe. To mogła być już nawet obsesja, a nie hobby, bo miał w swojej kolekcji kilkadziesiąt flakonów, ale nic nie mógł poradzić na to, że najbardziej rozwinięty miał zmysł węchu. Instynktownie wąchał innych lub dopasowywał do nich zapachy. Był już tak zafiksowany, żę nie kręciły go żadne mainstreamowe kompozycje. Prędzej podnieciłaby go woń jakiegoś środka czystości do kibla. Uwielbiał szukać nowych nut, łączyć je w zupełnie nowe zapachy i dostosowywać do humoru, pory dnia, roku, okazji… Miał też oczywiście kilka sprawdzonych opcji na właśnie takie okazje. Uważał, że skoro wchodził do, jak nazwa miejsca wskazywała, jaskini wypełnionej testosteronem, musiał zaznaczyć terytorium. To musiało być coś mocnego, co jednoznacznie kojarzyło się z władzą, luksusem, a jednocześnie nie było chamskie, nie uderzało od razu w twarz i najlepiej, żeby w ogóle było nieoczywiste. Takim sposobem pomieszał esencję z dwóch flakonów — na pierwszy rzut poszły cięższe, ziemiste perfumy o zapachu palonego drewna, które kojarzyły się Michałowi z ogniem… albo lepiej, z pożarem lasu. Przytłumił je bardziej orzeźwiającą wonią białych kwiatów i lawendy z nutką karmelu. W ten sposób, kiedy się poruszał, w pierwszej chwili inni wyczuwali lekki, przyjemny kwiatowy zapach z otulającą słodyczą i kiedy już skupiał na sobie uwagę, aromat był barbarzyńsko rozrywany na strzępy przez iście drapieżne nuty i żarliwy ogień. Zwabiał w pułapkę, a potem osaczał i wyciskał ze swojej ofiary tyle, ile chciał.

Odprowadzony przez sporą ilość par oczu dotarł wreszcie do miejsca docelowego i oparł się nonszalancko jednym przedramieniem o blat, czekając, aż barman skończy robić drinka dla innego klienta. W międzyczasie, jako że bardzo szybko się niecierpliwił, wyciągnął z tylnej kieszeni ciemnych jeansów smartfona. Oprócz niecierpliwości, dało o sobie również znać jego zboczenie zawodowe, bo nim zaczął korzystać z urządzenia, przełączył je wpierw w tryb kontrolowanego dostępu, przez co nawet gdyby ktoś mu wyrwał niespodziewanie telefon z ręki, kiedy ten byłby odblokowany, hipotetyczny złodziej po wyjściu do systemu nie mógłby korzystać z żadnej aplikacji — ewentualnie z tej, która była już otwarta. Ale i w tym aspekcie Michał był przesadnie ostrożny, bo w miejscach publicznych przeglądał jedynie neutralną zawartość w postaci na przykład, jakichś portali z nowinkami technologicznymi — unikając przy tym społecznościowych.

Kurczę, może jednak wcale nie był mniej paranoiczny od Kamila? On był przynajmniej był tego świadomy.

Podzielna uwaga Michała pozwoliła mu jednocześnie zignorować jakiegoś chłopaczka, który w dość pokraczny sposób próbował zwrócić na siebie jego uwagę, przeczytać kawałek artykułu o drainer bocie, którego przypadkowe ściągnięcie skutkuje pochłanianiem nagannej ilości danych oraz energii w telefonach, a także dostrzec kątem oka, że barman właśnie skończył robić poprzednie zamówienie.

Już zablokował smartfona i otworzył usta, żeby go przywołać, kiedy za plecami usłyszał:

— Hej, Filip!

W Herniku coś zadrżało. Poczuł nagły skok ciśnienia, jego oddech się spłycił, każdy mięsień w ciele napiął, irytacja osiągnęła maksymalny poziom i na koniec dostał gęsiej skórki.

Odwrócił się nachmurzony, z mocno zaciśniętą szczęką i przymrużonymi oczami.

— Teraz moja kolej — wycedził.

— O, Marcin, dobrze kojarzę? — Rafał, kompletnie niezrażony, posłał mu szeroki uśmiech, co jeszcze bardziej rozwścieczyło Hernika. To… i może jeszcze fakt, że mężczyzna pomylił jego imię. Bezczelny!

— Nie przypominam sobie, żebyśmy przechodzili na „ty” — odpowiedział złośliwie, nawet go nie poprawiając. Nie mógł się do tego zniżyć. Wystarczyło, że musiał zadzierać głowę, kiedy odpowiadała, bo Rafał musiał mieć z dobre metr dziewięćdziesiąt wzrostu.

— Ach… mam ci mówić pan Marcin? — zaakcentował celowo drugi chłopak, nic sobie nie robiąc ze wszystkich znaków ostrzegawczych, jakie swoją postawą wysyłał mu Hernik. Jeżeli już wywoływały w nim jakieś emocje, to ewentualnie rozbawienie i dozę rozczulenia.

— Najlepiej w ogóle do mnie nie mów — burknął w odpowiedzi Marcin, to znaczy Michał. — I następnym razem nie wrzeszcz mi do ucha — dodał tym samym nieprzyjemnym tonem.

— Już wiem! — wykrzyknął celowo Rafał z entuzjazmem, na co drugi chłopak przymknął oczy i odprawił w umyśle relaksacyjną mantrę. — Będę na ciebie mówił Marylin Monroe — zdradził swój pomysł i uśmiechnął się jeszcze szerzej. — Wiesz, to przez ten pieprzyk — wyjaśnił jeszcze gwoli ścisłości, by Hernik nie miał wątpliwości.

To w zasadzie można było uznać za komplement, bo przecież Marylin Monroe była uważana za ikonę i seks bombę, a Michał miał charakterystyczny pieprzyk w tym samym miejscu, jednak… coś w nim umarło. Nawiedziło go tsunami nienawiści i zasypała lawina odrazy, ale na szczęście jego potrzeba niedania satysfakcji Rafałowi była silniejsza, więc odwrócił bardzo powoli głowę w jego kierunku, co wyglądało niemal jak scena z „Egzorcysty”, i obdarował go iście morderczym spojrzeniem. Powiedzieć o Rafale, że był bezczelny, to jak zaserwować mu komplement. Już on mu da Marylin Monroe!

— Wyluzuj, już jutro piątek. — skomentował jego minę brunet, nadal nic sobie nie robiąc z bojowego nastawienia Michała.

— Co dla was, chłopaki? — w ich walkę słowno-wzrokową wciął się barman Filip.

— To samo — powiedzieli równocześnie do niego, po czym znowu spojrzeli na siebie. Rafał nieco zaskoczony i nieco rozbawiony tą dziwną sytuacją, a Hernik nadal próbował go zamordować spojrzeniem.

— Czyli piwo i mojito — odpowiedział sam sobie chłopak, uśmiechając się nieznacznie pod nosem. Średnio raz na tydzień miał okazję być świadkiem takich osobliwych spotkań pomiędzy mężczyznami. To było zabawne, bo nikt nie miał pojęcia, dlaczego ci byli na wojennej stopie, ale w ich hermetycznym środowisku — bo do Men Cave przychodzili w osiemdziesięciu procentach przypadków ci sami ludzie — huczało od plotek. W końcu dwa największe ciasteczka, jak to ich określano, miały o coś spinę. To nie mogło przejść niezauważenie.

— Trzy razy — doprecyzował Michał, w ostatniej chwili przypominając sobie, że przyszedł tu po drinki także dla znajomych.

— Jak hojnie — skomentował Rafał, ciekawy, czy zdoła jeszcze bardziej zdenerwować Hernika. Nie to, że robił to celowo, po prostu wyglądało na to, że wystarczyło, aby się odezwał. Albo w sumie nawet nie musiał się odzywać. Wystarczyło, że… istniał.

— Kultura wymaga, żeby pamiętać o znajomych — rzucił lekceważąco Michał, sugerując swojemu rozmówcy skąpstwo.

— Czy to była sugestia, żebym postawił ci drinka? — spytał mężczyzna, już przeczuwając reakcję Hernika, a kiedy ponownie dojrzał jego rozwścieczoną minę, rzucił prowokująco do barmana: — Filip, to jeszcze raz mojito dla Marily’n… w sumie jak teraz myślę, to bardziej jesteś Marilyn Manson, niż Monroe.

Michał o mało się nie przewrócił.

— Ani mi się waż — syknął do chłopaka za barem, po czym dzielnie wytrzymał te kilka minut, nim Filip skończył przygotowywać drinki, ignorując w tym czasie Rafała. A nie było to takie łatwe, bo ten celowo stał mu za plecami i choć nic nie mówił, to nie dało się nie zauważyć jego obecności. Za każdym razem, jak Rafał tylko drgnął, do nozdrzy Michała docierał jego zapach. Nie rozpoznawał tych perfum, ale jego pierwsze skojarzenie to była górska łąka. Coś delikatnie kwiatowego przeplatało się z wiatrem i…. pieprzem? Tak, zdecydowanie gdzieś na końcu wyczuwał pieprz. Słodkie białe kwiaty, które zaraz przepędzała woń świeżości i na końcu nuta pieprzu. Ta wielowymiarowość zapachu działała pobudzająco niczym afrodyzjak…

Oczywiście nie na Michała! On nie zaszczycił już ani jednym spojrzeniem Rafała, tylko ruszył do swojego stolika.

Jakie to było uwłaczające! Co ten kretyn sobie myślał, żeby do niego zagadywać i jeszcze… stawiać mu drinka?!

Gdy dotarł na miejsce, Kamil i Justyna siedzieli z kamiennymi twarzami, choć chłopak już był czerwony, widocznie powstrzymując się, aby się głupio nie zaśmiać. Dziewczyna stwarzała trochę lepsze pozory, choć i tak było widać, że zmaga się z opanowaniem tak samo jak drugi chłopak.

— Michał… — zaczął w pewnym momencie Kamil, kiedy postawił przed nim szklankę.

— Nie — uciął krótko, wiedząc, o co jego kumpel chciał zapytać. A on nie miał najmniejszego zamiaru rozmawiać o tym idiocie. Już i tak spieprzył mu humor, więc nie zamierzał więcej marnować energii. Niestety jego nadzieje, że Rafał się dzisiaj nie pojawi, były złudne.

— Dlaczego ty go tak właściwie nie lubisz? — zapytała dla odmiany Justyna, która nie miała żadnych skrupułów.

— Idziemy w sobotę do Weekendu — zwrócił się do Kamila Hernik, kompletnie ignorując dziewczynę. Nie zamierzał zaprzątać sobie Rafałem już ani jednej myśli. — Zrobimy sobie męski wieczór — zaznaczył, zerkając znacząco na Justynę.

— Słyszałam, że jutro będzie tam dobra impreza — wtrąciła pozornie bez sensu, jakby nie zauważając, że Michał właśnie wyeliminował ją z sobotnich planów. — Pewnie i Rafał ze swoją ekipą tam wpadną — dodała złośliwie, za co mężczyzna spiorunował ją spojrzeniem, a Kamil skomentował parsknięciem, które niechcący mu się wymsknęło. Na szczęście jego przyjaciel chyba tego nie zauważył, bo był zbyt zajęty wojną na spojrzenia z Justyną i zapewne gorączkowo myślał nad jakąś ripostą.

Sam nie ośmieliłby się z niego nabijać — tak jawnie — choć zachowanie Michała wydawało mu się kuriozalno-urocze. A wszystko zaczęło się ze dwa miesiące temu, kiedy do Men Cave wpadł Rafał Ranewski ze swoimi znajomymi i zaburzył harmonię w lokalu. To znaczy w oczach Michała, bo materialnie nic się nie zmieniło. Ot, po prostu lokal dorobił się kolejnego, cholernie przystojnego stałego bywalca, który… wygryzał Michała.

Do tej pory to Hernik był tu swoistym panem i władcą, do którego wzdychała znaczna część facetów, ale pojawił się Ranewski, a z nim konkurencja. To oczywiście nie było tak, że jako jedyni byli atrakcyjni, ale do tej pory tylko Michał potrafił rozsiewać wokół siebie tak specyficzną aurę, która przyciągała do niego facetów jak magnes. Nie dosyć że Hernik rozpalał zmysły wizualnie — bo był dosyć wysoki, dobrze zbudowany, przez to swoje skrzywienie do perfum zawsze obłędnie pachniał, dobrze się ubierał, miał gęste, czarne włosy, które strzygł w stylu undercut, czyli z krótkimi bokami i tyłem, a dłuższą górą, którą stylizował, zaczesując ni to do tyłu, ni to na bok, sprawiając, że nie wyglądał na ulizanego, a na jego głowie panował kontrolowany chaos. Dodatkowo robiły mu się śliczne dołeczki, kiedy tylko się uśmiechał, a jego intensywnie zielone oczy sprawiały, że nawet Kamil czasami zapominał, jak się nazywa — to i jego styl bycia uwodził. Michał był w końcu cholernie inteligentny, niezależny i chodził własnymi drogami niczym kot, co sprawiało jedynie, że chętnych do okiełznania go samców nie brakowało.

Ale… Rafał też taki był, choć równocześnie był kompletnie inny. Kiedy tylko rozniosło się, że jest strażakiem, od razu zaskarbił sobie grono adoratorów. Do tego był przystojny, choć w mniej oczywisty sposób niż Michał, i roztaczał wokół siebie pogodną aurę, bo kiedy się na niego spoglądało, wiecznie był uśmiechnięty i rozgadany. Zdecydowanie wyróżniał się wzrostem, miał ciemne, krótkie włosy i wytatuowaną prawą ręką od nadgarstka po… w sumie pewnie tylko nieliczni wiedzieli, dokąd sięgał jego tatuaż. Był takim powiewem świeżości w Men Cave i skupił na sobie całą uwagę, bo stali bywalcy najwyraźniej woleli spróbować ujarzmić kogoś nowego, z doświadczenia pamiętając, że i tak nie mają szans u Michała.

A Hernik oczywiście grał niewzruszonego. Na początku po prostu udawał, że nie zauważa Rafała, ale pewnego razu stanęli sobie na drodze i od tamtej pory Michał uważał strażaka za swojego największego wroga. Co było śmieszniejsze, nie było ku temu żadnych podstaw, ale Kamil nigdy nie ośmieliłby się wprost zasugerować, że Michał był po prostu zazdrosny o uwagę. Choć oczywiście nadal cieszył się ogromnym powodzeniem i pewnie mógłby mieć każdego na skinienie palcem, to jednak… nie był już jedyny.

__________


Cześć! 

Ale mi dziwnie zaczynać coś od nowa. I stresująco, bo zdałam sobie sprawę, że muszę Was od początku przekonywać, dlaczego warto tu regularnie zaglądać :)

Zatem zacznę może od tego, że Miłość dla opornych zaczęłam pisać w 2019 roku. Miała być to z założenia krótka, lekka historia, którą potem na jakiś czas porzuciłam, ale niedawno do niej zajrzałam, przeczytałam to, co już miałam gotowe, i doszłam do wniosku, że całkiem mi się to podoba. Troszkę oczywiście musiałam uaktualnić, coś tam dopisać, coś tam usunąć, podrasować jakieś opisy i takim oto sposobem przeczytaliście pierwszy rozdział. Taki nie za długi jest (jak na moje standardy), ale nie chciałam na siłę go rozwlekać, a kolejna scena już mi nie pasowała tematycznie, zatem kolejny rozdział też będzie tego pokroju, a jeszcze dwa kolejne będą dłuższe. Co potem? To się okaże :D Mi się w sumie całkiem podoba taka długość, bo nie czułam już aż takiej presji, że mam ogrom tekstu do poprawek.

Czy będzie to faktycznie krótka historia, jak sobie założyłam? Nie mam pojęcia. Nie wykluczam, że znowu wyjdzie z tego dinozaur na tysiąc stron, ale nie planuję tutaj robić tomów, więc może uda mi się napisać coś w bardziej przystępnej objętości :)

A teraz najważniejsze - właśnie mieliście okazję wstępnie zmierzyć się z Michałem i Rafałem. Zwłaszcza z tym pierwszym i nie ukrywam, że jestem cholernie ciekawa, co o nim sądzicie. I ogólnie o tym wstępie. Jestem otwarta na wszelkie skargi, wnioski, zażalenia czy pochwały :D

W Osobliwości ładnym chłopcem był Eryk, w Sezonie Kuba, w FP Denis, a tutaj... obydwaj główni bohaterowie. :D Czy ja robię się w tym aspekcie monotematyczna? Może i tak, ale co ja poradzę, że jak widzę w głowie zarys postaci, to ona nagle wygląda niczym model? Charakter mogę dać paskudny, ale niech chociaż wyobraźnia szaleje :) Czuję, że nie wszystkim się to może spodobać, ale hej, znając mnie, przeciągnę ich przez takie piekło, że ładne buźki nic nie pomogą :D

Chyba to by było na tyle póki co. Kolejny rozdział za tydzień, bo jak wspomniała, mam delikatny zapas, a w międzyczasie postaram się go nie roztrwonić. :)

Do następnego!

3 komentarze:

  1. Hej. Jak narazie to zapowiada się ciekawie. Chociaż Michał mnie trochę zaintrygował , jest taki niedostępny i zamknięty ( ciekawe co się za tym kryje,czy to poprostu taki styl bycia czy jednak ma to swoje drugie dno ) , za to Rafał prowokujący i otwarty. Ciekawe co z tego wyjdzie ...zaś Justa już mi się podoba ;) czekam do następnego rozdziału może będzie można już coś więcej powiedzieć o tych naszych bohaterach pozdrawiam weny w.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba, a chłopaki na pewno będą powoli odkrywać karty :)

      Usuń
  2. Z pół roku tu nie zaglądałam a tu tyle dobroci..... Koniec pieska oczywiście francuskiego, które dobrze, że się dobrze kończy..... No i nowe cacuszko które się świetnie zaczyna... Hmmm chyba wrócę tu na stałe *_*
    Teraz jeszcze pozostałe dwa rozdziały odwiedzę
    AA Lalalulu;)

    OdpowiedzUsuń