Żeby napisać jaka jest moja ulubiona scena to musiałabym chyba wszystko jeszcze raz przeczytać a póki co nie mam na to zupełnie czasu, więc może kiedyś się dowiesz. :p Nie wiem czy mogę to nazwać najmniej ulubioną sceną, ale generalnie Eryk mnie irytował z tym swoim sam sobie poradzę itd. To była ta sprawa z Adrianem w którymś tam tomie. Pierwszym? Drugim? Nie pamiętam szczerze mówiąc. Po prostu nie. Zawsze strasznie śmieszył mnie Igor, scena podczas urodzin (chyba xd) Roberta gdy się przekomarzali z Erykiem byłą boska. Najbardziej zaskoczyła mnie śmierć Dawida. Była taka niespodziewana że tym bardziej mnie załamała i co za tym idzie... Był to jednocześnie moment który najbardziej mnie rozzłościł. Oczywiście jak już ochłonęłam z niewyobrażalnego smutku - no bo jak to Dawid nie żyje?! - bo już umarł Marek którego też lubiłam, a teraz Dawid, to było okropne nie tylko dla Roberta, ale i dla mnie. Nie mogłam się zdecydować co do ulubionej postaci więc wybrałam dwie - Dawida (nigdy ci nie wybaczę że umarł) i Igora (całe szczęście z nim nie muszę się jeszcze rozstawać, o ile kiedyś nie umrze rzecz jasna, wcale bym się nie zdziwiła). Co do tych nielubianych to trochę bardziej skomplikowana sprawa, bo na początku strasznie nie lubiłam Eryka, ale mi przeszło. Był moment kiedy strasznie nie lubiłam Adriana a zaczęłam mu współczuć. Okej zostawię ten powyższy akapit tak żebyś wiedziała co mi chodziło po głowie, ale gdy już to napisałam to zorientowałam się, że był ktoś kogo nie lubiłam od początku do końca. JULIAN! Wypierdek wciskał nos nie tam gdzie trzeba, chciał rozwalić związek Eryka i Roberta, mimo że radzili sobie z tym sami całkiem dobrze i w ogóle był taki niefajny i w ogóle no! Troszkę się rozpisałam jak nigdy, ale zasłużyłaś. Chciałabym ci bardzo podziękować za te wszystkie emocje, których doświadczyłam czytając Osobliwość. Napewno będę do niej wracać. :)
Nacisnęłam opublikuj i zorientowałam się, że jednak jest scena którą całym serduszkiem uwielbiam. Była to scena gdy Robert wrócił do mieszkania ze szpitala po tym jak Dawid umarł, a tam czekał na niego Eryk. I nie dał mu uciec i się nim zajął. To było takie słodkie i wspaniałe.
Szczerze mówiąc, to gdybym miała do czynienia z takim Erykiem "sam to zrobię" na co dzień, pewnie też bym dostawała szału. :D Ojej, przepraszam za Dawida. Igor też kiedyś umrze, niestety - ale czy w opowiadaniu, czy dożyje spokojnej starości gdzieś w wyobraźni, no to nie powiem. :D O tak, Julek to taki cichy chochlik. Niby nieśmiały, niby ofiara losu, a taka mała wredna, żmija z niego. Dziękuję za wszystkie komentarze, za ten tak samo, zwłaszcza, że najdłuższy. ;) Liczę, że jeszcze ze mną zostaniesz i "kupię Cię" też innymi tekstami. Pozdrawiam!
Hej 😍 jakoś ostatnio mam pecha i wszystko gdzie coś czytam to się kończy. Nie wszystko komentuje bo uważam że polonistka że mnie marna i raczej nędzne mi wychodzi pisanie ale 😊są takie testy gdzie trzeba napisać komentarz. Bardzo dobre to opowiadanie wcześniej Ci już to pisałam i bardzo szybko wciągnęła mnie ta historia. Świat MMA był dla mnie jakimś abstrakcyjnym krajem o którym nie miałam żadnego pojęcia a dzięki tobie mogłam troche go poznać😊. Twoje opisy bohaterów moim zdaniem są bezbłędnie i bardzo trafne. Chociaz czasami nie zgadzalam się i tobą i miałam ochotę wrzeszczeć bo mnie coś irytoealo to zawsze wracałam 😍. Najbardziej wkurzal mnie Eryk i miałam straszny nie smak, że znowu się pojawił z życiu R. Dopiero później zrozumiałam, że E wcale mi się nie musi podobać tylko R. a R się podoba i ciągnie go do nieszo ha do magnesu. Moim najgorszym momentem była śmierć brata. To taka głupia śmierć i się jej nie spodziewałam. Śmierć Dawida też była szokiem. Wielkim zaskoczeniem dla mnie była też scena po weselu 😁😁😁 no naraciwalas się przy niej 😜😊 Dziękuję Ci bardzo za wszystko pa
Nie trzeba być polonistką. Ze mnie też marna polonistka i nadal zdarza mi się walnąć porażający błąd ortograficzny. :D Już gdzieś wspominałam, ale podwójnie mnie cieszy, jeżeli oprócz opowiadania przekonałam kogoś do MMA (niestety jak coś o nim mówią w mediach komercyjnych, to tylko wtedy, gdy stanie się coś złego). Eryk zdecydowanie kupił sobie sporo sympatii, ale jak zauważył Robert, jego ukochany już tak ma, że przy pierwszy kontakcie nie da się go polubić... dopiero po czasie :) Seksy od czasu do czasu muszą być. xD Cieszę się, że się podobało, pozdrawiam!
Przeczytałam ten epilog i tak mi się pusto na sercu zrobiło, że to już koniec Osobliwości, bo, przyznam szczerze, polubiłam strasznie to opowiadanie. Bohaterowie, których wykreowałaś, sama historia - droga Roberta przez życie - i Twój kunszt pisarski złożyły się w świetną całość. Aż sama nie wiem, jak to wszystko skomentować, bo działo się tutaj tak wiele... Jeżeli miałabym wybierać, to chyba najbardziej podobał mi się tom pierwszy. Dosłownie skradł mi serce i do tej pory, jak przeleci mi przed oczami jakaś gala MMA w telewizji to uśmiechnę się pod nosem, przypominając sobie Roberta - to jego podjaranie i pasję, która aż wylewała się z ekranu. To naprawdę było coś ;) Zwłaszcza że przekonała do siebie takiego przeciwnika sportu! A ulubiona scena, to chyba ta, w której Robert siłował się z Erykiem po wygranej walce. Nie pamiętam już tego aż tak dokładnie, ale po przeczytaniu byłam bardzo zauroczona. Jeżeli natomiast chodzi o tom trzeci to było gorzko, często depresyjnie i tak "nie po myśli czytelnika", że aż frustrująco. No dobra, nie wiem jak u innych, ale na pewno nie po mojej myśli :) Zniknęła pasja, zniknął Eryk (to był cios prosto w serce!) i, tak jakby, zniknął cały Robert. Pięknie opisałaś stoczenie się człowieka na samo dno. I mimo że z rozdziału na rozdział kibicowałam Robertowi, żeby jeszcze jakoś się pozbierał, to było z nim tylko gorzej i gorzej, i gorzej... Aż w końcu przestałam widzieć dla niego nadzieję. Na szczęście pod koniec trochę tej nadziei odzyskałam. ;) Jeżeli zaś chodzi o najbardziej frustrujący moment to zdecydowanie poczułam go w tę niedzielę! No patrzę na ten ostatni rozdział i widzę jego tytuł: Mogę bez ciebie żyć. Moja twarz w tamtym momencie przechodziła przez takie stany: :) :| :( :C :< Taaaak. Także popatrzyłam na ten tytuł i pomyślałam sobie, że kurde, NO NIE. Jakie mogę bez ciebie żyć?! Dupa, a nie możesz bez niego żyć! Tyle się wyczekałam na tego Eryka, zwłaszcza że wcześniej pozwalał mu tak odchodzić... No, poczułam frustrację, jak nie wiem XD Na szczęście zakończyło się tym zbawiennym: ale nie chcę. Ulżyło mi jak cholera, serio. A jak już o tym ostatnim rozdziale, to gadka Eryka skradła moje serce. W ogóle, mimo ogólnej niechęci innych, to ja jednak zawsze go lubiłam i no. Jestem bardzo zadowolona, że skończyło się tak jak się skończyło i jest ten happy end. W ogóle również wplątywanie przez całe opowiadanie motywu tych kosmicznych rzeczy (wypowiedz prawdziwego znawcy "kosmiczne rzeczy" - brzmi bardzo profesjonalnie xd) nadawało takiego wyjątkowego klimatu i wyższego celu. A co mi się jeszcze bardzo podobało? To chyba to pojednanie z mamą i znowu ta swojskość jej wypowiedzi i taki powrót do korzeni; no i Eryczek i Robercik! Eryczek i Robercik rządzą. Tak podsumowując, chcę jeszcze tylko powiedzieć, że naprawdę stworzyłaś coś wyjątkowego i oryginalnego, a wszystko to, co napisałaś było dopracowane i dopięte na ostatni guzik. Natomiast, przychodzi mi jeszcze do głowy, że jakbym miała opisać Osobliwość (zwłaszcza trzeci tom) jednym słowem to powiedziałabym, że było to opowiadanie dojrzałe. Takie, w którym nie ma ludzi idealnych, nie ma złych ani dobrych charakterów, w każdym za to są najróżniejsze odcienie szarości; złe decyzje podjęte w dobrych intencjach czy też pozornie dobre decyzje, które w swoich skutkach były katastrofalne. Trochę mi przykro, że już trzeba się żegnać z Robertem, ale nie rozpaczam nad tym aż tak bardzo, bo mimo że ta historia już się skończyła, piszesz kolejne. Nie brałam się jeszcze za bardzo za Sezon na grilla, bo jakoś tak nie mogłam się wczuć, mimo że przeczytałam kilka rozdziałów to chyba za bardzo byłam skupiona na Osobliwości... No i również Dopóki śmierć nas nie rozłączy brzmi bardzo interesująco, na pewno z chęcią przeczytam! Trzymam kciuki za twoje dalsze teksty i mam szczerą nadzieję, że jeszcze trochę ich będzie :D Pozdrawiam, Leslie.
Ojej, dziękuję za takie fajne podsumowanie. :) Fakt, Robert z pierwszego tomu z tym brakiem asertywności, niepewnością, ale za to z wielkim sercem do sportu był zupełnie inny niż później. Może nawet nieco się popsuł... ale mam wrażenie, że taka musiała być kolej rzeczy. W końcu dojrzał, po drodze popełnił masę błędów, ale na koniec się opamiętał. Hahaha, przepraszam za tytuł ostatniego rozdziału. :D Nie publikowałam go tylko dlatego, bo bałam się, że czytelnicy mnie "przejrzą" i pomyślą - tylko blefuje, jak zwykle. :D A tu chodziło tylko o kolejne dojrzałe przemyślenie Roberta. :) Te "kosmiczne rzeczy" były dla mnie ogromną inspiracją i dzięki nim wszystko układało mi się w całość (ach ten uporządkowany kosmos). Poza tym, sama jestem kanapowym astrofizykiem, tak że no. xD Uważam, że kreowanie postaci na idealne albo takie kompletnie złe jest nierealne i nienaturalne, dlatego u mnie takiej postaci nie było i nie będzie. W końcu w prawdziwym życiu nawet najgorsi zwyrodnialcy mają jakieś pozytywne cechy, a ideałów, jak wiadomo, nie ma. Sezon na grilla zaczął się dosyć niewinnie, ale obiecuję, że i bohaterom z tego opowiadania nie zabraknie rozterek i nieoczekiwanych zwrotów zdarzeń. Jeszcze raz dziękuję i również pozdrawiam! :)
Uwielbiam zakończenia :) :) :) te z happy endem są najlepsze
OdpowiedzUsuńKażdy takie lubi, nawet jak się nie przyznaje. :D
UsuńŻeby napisać jaka jest moja ulubiona scena to musiałabym chyba wszystko jeszcze raz przeczytać a póki co nie mam na to zupełnie czasu, więc może kiedyś się dowiesz. :p
OdpowiedzUsuńNie wiem czy mogę to nazwać najmniej ulubioną sceną, ale generalnie Eryk mnie irytował z tym swoim sam sobie poradzę itd. To była ta sprawa z Adrianem w którymś tam tomie. Pierwszym? Drugim? Nie pamiętam szczerze mówiąc. Po prostu nie.
Zawsze strasznie śmieszył mnie Igor, scena podczas urodzin (chyba xd) Roberta gdy się przekomarzali z Erykiem byłą boska.
Najbardziej zaskoczyła mnie śmierć Dawida. Była taka niespodziewana że tym bardziej mnie załamała i co za tym idzie...
Był to jednocześnie moment który najbardziej mnie rozzłościł. Oczywiście jak już ochłonęłam z niewyobrażalnego smutku - no bo jak to Dawid nie żyje?! - bo już umarł Marek którego też lubiłam, a teraz Dawid, to było okropne nie tylko dla Roberta, ale i dla mnie.
Nie mogłam się zdecydować co do ulubionej postaci więc wybrałam dwie - Dawida (nigdy ci nie wybaczę że umarł) i Igora (całe szczęście z nim nie muszę się jeszcze rozstawać, o ile kiedyś nie umrze rzecz jasna, wcale bym się nie zdziwiła).
Co do tych nielubianych to trochę bardziej skomplikowana sprawa, bo na początku strasznie nie lubiłam Eryka, ale mi przeszło. Był moment kiedy strasznie nie lubiłam Adriana a zaczęłam mu współczuć.
Okej zostawię ten powyższy akapit tak żebyś wiedziała co mi chodziło po głowie, ale gdy już to napisałam to zorientowałam się, że był ktoś kogo nie lubiłam od początku do końca. JULIAN! Wypierdek wciskał nos nie tam gdzie trzeba, chciał rozwalić związek Eryka i Roberta, mimo że radzili sobie z tym sami całkiem dobrze i w ogóle był taki niefajny i w ogóle no!
Troszkę się rozpisałam jak nigdy, ale zasłużyłaś. Chciałabym ci bardzo podziękować za te wszystkie emocje, których doświadczyłam czytając Osobliwość. Napewno będę do niej wracać. :)
Nacisnęłam opublikuj i zorientowałam się, że jednak jest scena którą całym serduszkiem uwielbiam. Była to scena gdy Robert wrócił do mieszkania ze szpitala po tym jak Dawid umarł, a tam czekał na niego Eryk. I nie dał mu uciec i się nim zajął. To było takie słodkie i wspaniałe.
UsuńSzczerze mówiąc, to gdybym miała do czynienia z takim Erykiem "sam to zrobię" na co dzień, pewnie też bym dostawała szału. :D
UsuńOjej, przepraszam za Dawida. Igor też kiedyś umrze, niestety - ale czy w opowiadaniu, czy dożyje spokojnej starości gdzieś w wyobraźni, no to nie powiem. :D
O tak, Julek to taki cichy chochlik. Niby nieśmiały, niby ofiara losu, a taka mała wredna, żmija z niego.
Dziękuję za wszystkie komentarze, za ten tak samo, zwłaszcza, że najdłuższy. ;)
Liczę, że jeszcze ze mną zostaniesz i "kupię Cię" też innymi tekstami.
Pozdrawiam!
Hej 😍 jakoś ostatnio mam pecha i wszystko gdzie coś czytam to się kończy. Nie wszystko komentuje bo uważam że polonistka że mnie marna i raczej nędzne mi wychodzi pisanie ale 😊są takie testy gdzie trzeba napisać komentarz.
OdpowiedzUsuńBardzo dobre to opowiadanie wcześniej Ci już to pisałam i bardzo szybko wciągnęła mnie ta historia. Świat MMA był dla mnie jakimś abstrakcyjnym krajem o którym nie miałam żadnego pojęcia a dzięki tobie mogłam troche go poznać😊. Twoje opisy bohaterów moim zdaniem są bezbłędnie i bardzo trafne. Chociaz czasami nie zgadzalam się i tobą i miałam ochotę wrzeszczeć bo mnie coś irytoealo to zawsze wracałam 😍. Najbardziej wkurzal mnie Eryk i miałam straszny nie smak, że znowu się pojawił z życiu R. Dopiero później zrozumiałam, że E wcale mi się nie musi podobać tylko R. a R się podoba i ciągnie go do nieszo ha do magnesu.
Moim najgorszym momentem była śmierć brata. To taka głupia śmierć i się jej nie spodziewałam. Śmierć Dawida też była szokiem.
Wielkim zaskoczeniem dla mnie była też scena po weselu 😁😁😁 no naraciwalas się przy niej 😜😊
Dziękuję Ci bardzo za wszystko pa
Tak jak pisałam polonistka ze mnie marna 😵😭😬
OdpowiedzUsuńNie trzeba być polonistką. Ze mnie też marna polonistka i nadal zdarza mi się walnąć porażający błąd ortograficzny. :D
UsuńJuż gdzieś wspominałam, ale podwójnie mnie cieszy, jeżeli oprócz opowiadania przekonałam kogoś do MMA (niestety jak coś o nim mówią w mediach komercyjnych, to tylko wtedy, gdy stanie się coś złego).
Eryk zdecydowanie kupił sobie sporo sympatii, ale jak zauważył Robert, jego ukochany już tak ma, że przy pierwszy kontakcie nie da się go polubić... dopiero po czasie :)
Seksy od czasu do czasu muszą być. xD
Cieszę się, że się podobało,
pozdrawiam!
Przeczytałam ten epilog i tak mi się pusto na sercu zrobiło, że to już koniec Osobliwości, bo, przyznam szczerze, polubiłam strasznie to opowiadanie. Bohaterowie, których wykreowałaś, sama historia - droga Roberta przez życie - i Twój kunszt pisarski złożyły się w świetną całość. Aż sama nie wiem, jak to wszystko skomentować, bo działo się tutaj tak wiele...
OdpowiedzUsuńJeżeli miałabym wybierać, to chyba najbardziej podobał mi się tom pierwszy. Dosłownie skradł mi serce i do tej pory, jak przeleci mi przed oczami jakaś gala MMA w telewizji to uśmiechnę się pod nosem, przypominając sobie Roberta - to jego podjaranie i pasję, która aż wylewała się z ekranu. To naprawdę było coś ;) Zwłaszcza że przekonała do siebie takiego przeciwnika sportu!
A ulubiona scena, to chyba ta, w której Robert siłował się z Erykiem po wygranej walce. Nie pamiętam już tego aż tak dokładnie, ale po przeczytaniu byłam bardzo zauroczona.
Jeżeli natomiast chodzi o tom trzeci to było gorzko, często depresyjnie i tak "nie po myśli czytelnika", że aż frustrująco. No dobra, nie wiem jak u innych, ale na pewno nie po mojej myśli :) Zniknęła pasja, zniknął Eryk (to był cios prosto w serce!) i, tak jakby, zniknął cały Robert.
Pięknie opisałaś stoczenie się człowieka na samo dno. I mimo że z rozdziału na rozdział kibicowałam Robertowi, żeby jeszcze jakoś się pozbierał, to było z nim tylko gorzej i gorzej, i gorzej... Aż w końcu przestałam widzieć dla niego nadzieję. Na szczęście pod koniec trochę tej nadziei odzyskałam. ;)
Jeżeli zaś chodzi o najbardziej frustrujący moment to zdecydowanie poczułam go w tę niedzielę! No patrzę na ten ostatni rozdział i widzę jego tytuł: Mogę bez ciebie żyć. Moja twarz w tamtym momencie przechodziła przez takie stany: :) :| :( :C :<
Taaaak. Także popatrzyłam na ten tytuł i pomyślałam sobie, że kurde, NO NIE. Jakie mogę bez ciebie żyć?! Dupa, a nie możesz bez niego żyć! Tyle się wyczekałam na tego Eryka, zwłaszcza że wcześniej pozwalał mu tak odchodzić... No, poczułam frustrację, jak nie wiem XD
Na szczęście zakończyło się tym zbawiennym: ale nie chcę. Ulżyło mi jak cholera, serio.
A jak już o tym ostatnim rozdziale, to gadka Eryka skradła moje serce. W ogóle, mimo ogólnej niechęci innych, to ja jednak zawsze go lubiłam i no. Jestem bardzo zadowolona, że skończyło się tak jak się skończyło i jest ten happy end.
W ogóle również wplątywanie przez całe opowiadanie motywu tych kosmicznych rzeczy (wypowiedz prawdziwego znawcy "kosmiczne rzeczy" - brzmi bardzo profesjonalnie xd) nadawało takiego wyjątkowego klimatu i wyższego celu.
A co mi się jeszcze bardzo podobało? To chyba to pojednanie z mamą i znowu ta swojskość jej wypowiedzi i taki powrót do korzeni; no i Eryczek i Robercik! Eryczek i Robercik rządzą.
Tak podsumowując, chcę jeszcze tylko powiedzieć, że naprawdę stworzyłaś coś wyjątkowego i oryginalnego, a wszystko to, co napisałaś było dopracowane i dopięte na ostatni guzik.
Natomiast, przychodzi mi jeszcze do głowy, że jakbym miała opisać Osobliwość (zwłaszcza trzeci tom) jednym słowem to powiedziałabym, że było to opowiadanie dojrzałe. Takie, w którym nie ma ludzi idealnych, nie ma złych ani dobrych charakterów, w każdym za to są najróżniejsze odcienie szarości; złe decyzje podjęte w dobrych intencjach czy też pozornie dobre decyzje, które w swoich skutkach były katastrofalne.
Trochę mi przykro, że już trzeba się żegnać z Robertem, ale nie rozpaczam nad tym aż tak bardzo, bo mimo że ta historia już się skończyła, piszesz kolejne.
Nie brałam się jeszcze za bardzo za Sezon na grilla, bo jakoś tak nie mogłam się wczuć, mimo że przeczytałam kilka rozdziałów to chyba za bardzo byłam skupiona na Osobliwości...
No i również Dopóki śmierć nas nie rozłączy brzmi bardzo interesująco, na pewno z chęcią przeczytam!
Trzymam kciuki za twoje dalsze teksty i mam szczerą nadzieję, że jeszcze trochę ich będzie :D
Pozdrawiam, Leslie.
Ojej, dziękuję za takie fajne podsumowanie. :)
UsuńFakt, Robert z pierwszego tomu z tym brakiem asertywności, niepewnością, ale za to z wielkim sercem do sportu był zupełnie inny niż później. Może nawet nieco się popsuł... ale mam wrażenie, że taka musiała być kolej rzeczy. W końcu dojrzał, po drodze popełnił masę błędów, ale na koniec się opamiętał.
Hahaha, przepraszam za tytuł ostatniego rozdziału. :D Nie publikowałam go tylko dlatego, bo bałam się, że czytelnicy mnie "przejrzą" i pomyślą - tylko blefuje, jak zwykle. :D
A tu chodziło tylko o kolejne dojrzałe przemyślenie Roberta. :)
Te "kosmiczne rzeczy" były dla mnie ogromną inspiracją i dzięki nim wszystko układało mi się w całość (ach ten uporządkowany kosmos). Poza tym, sama jestem kanapowym astrofizykiem, tak że no. xD
Uważam, że kreowanie postaci na idealne albo takie kompletnie złe jest nierealne i nienaturalne, dlatego u mnie takiej postaci nie było i nie będzie. W końcu w prawdziwym życiu nawet najgorsi zwyrodnialcy mają jakieś pozytywne cechy, a ideałów, jak wiadomo, nie ma.
Sezon na grilla zaczął się dosyć niewinnie, ale obiecuję, że i bohaterom z tego opowiadania nie zabraknie rozterek i nieoczekiwanych zwrotów zdarzeń.
Jeszcze raz dziękuję i również pozdrawiam! :)