11 stycznia 2020

Francuski piesek: Rozdział 13

Psychologiczne aspekty przesłuchań i rozmów z nastolatkami

11 maja 2018
Tej nocy bardzo źle spał. W zasadzie to spał może ze trzy godziny, a resztę czasu spędził na przekręcaniu się z boku na bok i próbowaniu powstrzymania swojego umysłu przed gonitwą myśli. Oczywiście im bardziej starał się nie myśleć… to myślał jeszcze więcej.
Wszystko sobie mniej więcej zaplanował. W jego życiu w ostatnim czasie zapanował lekki chaos i choć jego egzystencja polegała w dużej mierze na wychodzeniu z własnej strefy komfortu i odnajdował się jak ryba w wodzie w takich popieprzonych sytuacjach, tak lubił też czasem sobie udowodnić, że ma nad wszystkim kontrolę i nikt nie może mu niczego narzucić. W końcu każdy
potrzebował choć chwili wytchnienia i stabilizacji, a rozwiązanie problemu z Marcinem i potem delikatne spławienie Denisa miało mu pomóc to osiągnąć. 
Gryzło go trochę sumienie, że Sokołowski snuł sobie jakieś wizje z nim w roli głównej. Musiał to wreszcie ukrócić i pokazać kochankowi, że raczej się razem nie zestarzeją. Z Denisem było nieco inaczej, bo początkowo Francuz chciał po prostu zawrócić dzieciaka, żeby nikomu nie stała się jakaś krzywda psychiczna, a na szali leżało całkiem sporo. Aż sobie nie chciał wyobrażać, jak cholernie niezręcznie by było, gdyby o wszystkim dowiedział się Marcel. Oli musiał zatem uświadomić nastolatka, że okej, może i warto spełniać marzenia, ale trzeba przede wszystkim realnie oceniać swoje szanse. 
Sprawy potoczyły się nieco inaczej niż zaplanował.
No może rozmowa z Marcinem przebiegła całkiem pomyślnie i Oliwierowi zdawało się, że całkiem racjonalnie wytłumaczył drugiemu mężczyźnie, dlaczego ich dalsza relacja w takiej formie nie ma przyszłości.
Za to pogawędka z Denisem…
Francuz był prawie przekonany, że z nich dwóch to właśnie on teraz wszystko nadmiernie analizował i poświęcał temu zbyt wiele myśli. A najśmieszniejsze było, że nie potrafił zlokalizować przyczyny, dlaczego umysł robił mu właśnie takiego psikusa. Przecież teoretycznie z nastolatkiem też poszło mu dobrze. Obyło się bez scen, chłopak zrozumiał, że jego fantazje muszą pozostać w strefie fantazji i rozeszli się w umiarkowanie — jak na okoliczności — przyjaznym nastroju.
Więc czemu właśnie zastanawiał się, czy postąpił słusznie? Może jednak lepiej było nie ruszać tego tematu i dalej udawać nieświadomego? Chłopak i tak za parę miesięcy wyjechałby na studia i dzięki temu uniknęliby ewentualnych niezręczności, które z pewnością miały jeszcze nadejść. Jak chociażby w szatni po treningach. Z drugiej strony… młody Armiński był w końcu świadomy sytuacji, na pewno to przełknie i może po prostu tylko przez jakiś czas będzie unikał policjanta.
Co go gryzło? Czemu się tym przejmował? 
Starał sobie przypomnieć pierwszy moment, w którym dostrzegł jakiś znak, ale to chyba było niemożliwe. To raczej była kumulacja wielu sytuacji i dopiero po jakimś czasie pozbierał wszystkie elementy do kupy.
Domyślał się od jakiegoś roku. Choć domyślał, to nie było właściwe słowo. Po prostu w pewnym momencie zauważył, jak nastolatek przyglądał mu się w szatni po treningu, udając, że wcale tego nie robi i Oliwier po czasie dodał dwa do dwóch. No ale przecież to nic nie znaczyło. Ot, Denis był nastolatkiem, w którym buzowały hormony, pewnie wiecznie chodził napalony, a tu natknął się w szatni na dorosłego, nagiego faceta i… popatrzył sobie. Przecież nie było w tym nic złego. Chłopak dorastał i był ciekawy. Wtedy Oliwierowi nawet nie przyszło do głowy, żeby go upominać. 
Po jakimś czasie Denis stał się albo mniej ostrożny, albo bardziej śmielszy, Oli nie był pewien, ale sygnały, jakie wysyłał mu młody, były nieco bardziej dosadne. Na przykład przyłapywał go na tym, jak uważnie mu się przyglądał… jakby go lustrował, ale nie tak jak patrzy się z zaciekawieniem na innego człowieka, tylko… z rozmarzeniem? Trudno było to określić, bo jeszcze wtedy Francuz też starał się to wypierać ze świadomości. No dobra, może Denis był zaciekawiony, chciał o coś zapytać, ale się wstydził, czy coś. 
Następnie wyczuł kilkukrotnie na treningach, że nastolatek jest nieco nazbyt entuzjastyczny i za pierwszym razem Francuz też nie miał pewności, czy Denis po prostu udawał, że nic się nie stało i że to wybrzuszenie w jego bokserkach to w rzeczywistości suspensor czy… po prostu testował Oliwiera i chciał sprawdzić jego reakcję. Odpowiedź na to pytanie policjant poznał stosunkowo niedawno, bo wreszcie dał nastolatkowi do zrozumienia, że wie, że to wcale nie ochraniacz i Denis cholernie spanikował. Stało się jasne, że do tej pory po prostu miał nadzieję, że blondyn niczego nie dostrzegł. 
Było jeszcze wiele pomniejszych, na pozór niezauważalnych słów czy gestów, na które Francuz nie zwróciłby uwagi, gdyby nie wiedział, na co patrzeć. Na koniec ta wisienka na torcie podczas wyjazdu na Mazury, gdzie Denis w pewnym momencie — świadomie czy też nie — zaczął go uwodzić.
Wtedy podjął decyzję, że musi ostudzić zapał młodego. Nastoletnie zauroczenie nastoletnim zauroczeniem, jak był młody to też często lokował swoje uczucia w niewłaściwych osobach, a przez to uznał, że pora dać nastolatkowi do zrozumienia, żeby skupił się na eksperymentowaniu, czy co on tam robił, na chłopcach w swoim wieku. 
To było niewłaściwe na tylu poziomach, że Oliwier odczuwał dyskomfort na samą myśl, że mógłby pomyśleć o Denisie inaczej niż jak o synu swojego najlepszego przyjaciela. Nastolatek był tylko nastolatkiem, mało wiedział o życiu i najzwyczajniej odkrywał siebie, więc można mu to było wybaczyć, ale Oliwier był dorosłym, doświadczonym mężczyzną i doskonale rozumiał każdy najmniejszy aspekt, dlaczego to jest złe i uważał, że to w jego obowiązku leżało, aby naświetlić swój punkt widzenia młodszemu chłopakowi. 
Ogarnij się, jesteś za stary na tego typu dramaty — skarcił się, kiedy nad ranem zaczął szykować się do pracy.
Ta mentalna reprymenda jednak nie podziałała, bo gdy po paru godzinach siedzenia nad uzupełnianiem dokumentów przy swoim biurku, popijając czwartą kawę, przyłapał się, że nadal rozmyśla nad zasadnością swojego postępowania względem młodego Armińskiego.
Oczywiście jeszcze jak na złość, to był akurat ten okres, gdzie na mieście było względnie spokojnie. Na tyle spokojnie, że jego wydział nie miał za wiele do roboty i pracujący w nim policjanci zamienili się w biurwy, jak to czasami mawiał partner Francuza. 
Odkąd kilka tygodni wcześniej przyskrzynili Antoniuka — faceta, który zarządzał białostockimi kibolami — i sprawę przejęło CBŚ, w dochodzeniówce zapanowała monotonia. Co prawda nadal mieli do rozwiązania śledztwo upozorowanego samobójstwa lokalnego przedsiębiorcy, jednak utknęło ono w martwym punkcie, więc wszyscy starali zajmować się w międzyczasie bieżącymi sprawami, tudzież ogarnianiem zaległych papierzysk, które nie do końca tylko w przenośni wywalały się z szaf. W takich momentach Oliwier zaczynał zastanawiać się nad sensem pracy w tym wydziale… jednak kiedy znajdował się tuż na granicy podjęcia decyzji o przeniesieniu, zawsze działo się coś, co go skutecznie od tego powstrzymywało i jednocześnie przypominało, dlaczego w ogóle chciał się tu znaleźć. 
— Francuz. — Do jego gabinetu wparował bez pukania Głowacki. — Jest sprawa — oświadczył i rzucił jakąś teczkę na biurko blondyna. — Wczoraj w nocy jakichś dwóch gówniarzy próbowało obrabować jubilerski przy Antoniukowskiej. Podjechali pod lokal parę minut po północy, nie gasząc silnika wyskoczyli z auta, zdołali dostać się do środka budynku, włączył się alarm i mieli tego pecha, że patrol z prewencji wracał akurat z interwencji, więc ci wrócili do auta i zaczęli uciekać. Rozbili się niecałe pięćset metrów dalej w pobliżu ogródków działkowych. Nasi dorwali kierowcę, który nie zdążył się wydostać z samochodu, ale jego koleżka uciekł. 
— Zabrali coś ostatecznie? — dopytał Francuz.
— Nie zdążyli. 
— Ten którego złapali nie chce gadać? 
— No nie bardzo. Nie mamy jego danych i choć to sprawa tych z prewencji, to pomyślałem, że pomożesz i go trochę przyciśniesz, kiedy chłopaki działają w terenie — wyjaśnił.
— Spoko — przytaknął ugodowo Francuz, otwierając już z entuzjazmem teczkę. Tak, właśnie takiej odskoczni potrzebował. Nic go tak nie motywowało, jak kiedy miał okazję robić coś, co najbardziej uwielbiał. 
— Podeślę ci dziewczynę, która była na tej interwencji. To świeżynka, służy dopiero od tygodnia. Niech popatrzy, jak wygląda przesłuchanie — zdecydował jeszcze Głowacki, na co Oli jedynie przytaknął, nie widząc w tym problemu, a potem otworzył teczkę, kątem oka dostrzegając, jak naczelnik opuszcza jego biuro.
Kiedy ktoś próbował rozgryźć Oliwiera Francuza, raczej obstawiał, że jest jednym z tych policjantów, których najmocniejszą stroną jest siła, może stalowe nerwy i umiejętność zachowania zimnej krwi w każdej sytuacji. Niektórzy ewentualnie wskazaliby, że wykazywał cechy przywódcze i najpewniej świetnie nadawał się do kierowania akcją.
I… tak. Z grubsza każda cecha stanowiła w pewnym stopniu atuty nadkomisarza. Był dużym, silnym i wysportowanym mężczyzną, więc świetnie sprawdzał się w bezpośrednich konfrontacjach. Prawie niemożliwym było wyprowadzenie go z równowagi i nie pamiętał, aby kiedykolwiek zdarzyło mu się spanikować na akcji. W patrolu to przeważnie też on był dowódcą i nie wahał się sekundy przed podjęciem decyzji. Wiedział, że ta profesja wymagała zdecydowania.
Mało kto jednak podejrzewał Francuza, że ten perfekcyjnie czytał ludzi i potrafił wyciągać z nich informacje jakich potrzebował. Może i nie wyglądał, ale zdecydowanie był człowiekiem, który uwielbiał rozmawiać z ludźmi. W końcu zawsze był taki zdystansowany i wręcz zimny, zatem ciężko było sobie wyobrazić, aby taki człowiek potrafił wejść w buty innej osoby czy dostosować się do niej niczym kameleon, byleby tylko sprawiać wrażenie idealnego rozmówcy.
Istniało wiele czynników, które sprawiały, że Francuz był tak cholernie dobry w tym, co robił. Jego doświadczenie życiowe, wysoka inteligencja emocjonalna czy świadomość własnego ciała i umiejętność odczytywania jego reakcji na różne bodźce — tych aspektów nie mogły zastąpić żadne studia i dyplomy.
Ludzie się od siebie różnili pod wieloma względami, ale większość kierowała się podobnymi instynktami, więc to nie było tak, że Oliwier nie wiedział kompletnie nic na temat emocjonalności i naturalnych zachowań przesłuchiwanego. Był bardzo świadomym siebie mężczyzną i starał się słuchać swojego ciała. Jeżeli reagował na dany bodziec w określony sposób… istniało ogromne prawdopodobieństwo, że osoba siedząca po przeciwnej stronie biurka odczuwała to samo w podobnych warunkach.
To skutecznie rozproszyło jego myśli i w stu procentach skupił się na przygotowaniu do przesłuchania. Nie miał nawet pojęcia, ile czasu mu to zajęło, ale ze swoistego transu wyrwało go ciche, wręcz nieśmiałe pukanie do drzwi.
— Proszę — rzucił i z zaciekawieniem zerknął, kogo niesie.
Po chwili dostrzegł dosyć drobną policjantkę o dużych niebieskich oczach i brązowych włosach związanych w wysoką, ciasną kitkę.
— Dzień dobry — zaczęła niepewnie. — Posterunkowa Dorota Kępa, polecono mi potowarzyszyć nadkomisarzowi podczas przesłuchania zatrzymanego… — przedstawiła się i zaczęła wyrzucać z siebie słowa jak z automatu, jakby cytowała jakiś tekst.
— Cześć, Dorota — przerwał jej, dając tym samym do zrozumienia, że nie ma czasu i ochoty bawić się w formalności. — Siadaj i opowiedz mi, co wiesz, bo papiery papierami, ale potrzebuję jakiegoś kontekstu — skinął wymownie na krzesełko po drugiej stronie biurka, nie mając zamiaru się przedstawiać. Kobieta zapewne wiedziała, do kogo przychodzi.
— Eee… — zająknęła się, ale posłusznie usiadła, a potem dalej zaczęła recytować. — Wczoraj w godzinach wieczornych pełniłam służbę ze swoim partnerem, sierżantem Piotrem…
— Wyluzuj, nie gadasz z Biurem Spraw Wewnętrznych[1] — przerwał jej, co skutecznie sprawiło, że się zamknęła i zamrugała zdezorientowana. — Wiem, że pewnie kazali ci się zwracać z szacunkiem do policjantów na wyższych stołkach, ale w tym gabinecie tego nie praktykujemy, okej? — poprosił i uśmiechnął się delikatnie, żeby rozluźnić atmosferę. Dziewczyna niepewnie skinęła głową, jakby nie do końca dowierzała, czy Francuz mówił serio, czy tylko ją podpuszczał i zaraz ją opierdoli, jak tylko powie coś nie tak, ale mężczyzna postanowił ją przekonać, że nie da jej nagany, jak zwróci się do niego pomijając stopień służbowy. — Słyszałem, że jesteś tu ledwie tydzień — rzucił konwersacyjnie.
— To moja czwarta służba — odpowiedziała bezpiecznie.
— Szczęściara. Ja po pierwszym tygodniu służby nudziłem się do tego stopnia, że aż rozważałem odejście — parsknął. — A ty masz zaliczony pierwszy pościg. Niezła adrenalina, co? 
Kobieta uśmiechnęła się nieznacznie i przytaknęła.
— To działo się tak szybko, że nawet nie miałam czasu się zestresować czy przestraszyć.
— Najważniejsze, że obyło się bez komplikacji. Dobra robota. Powinnaś być z siebie dumna.
Policjantka ponownie uśmiechnęła się w odpowiedzi dosyć nieśmiało, jakby zawstydzona komplementem. 
— To będzie twoje pierwsze przesłuchanie? — upewnił się, zmieniając temat.
— Tak. Wcześniej ćwiczyłam tylko na kursach — potwierdziła.
— Zasmucę cię. To przeważnie nigdy nie wygląda jak na kursach — powiedział z brutalną szczerością. — Dobra, to zrobimy tak, że to ja zajmę się przesłuchaniem, a ty będziesz protokołować, okej? — zapytał, na co funkcjonariuszka przytaknęła. Nie żeby miała inne wyjście. — Ale chcę, żebyś się faktycznie czegoś nauczyła. Dlatego opracujemy sobie wspólnymi siłami plan działania — zdecydował, na co dziewczynie rozbłysły oczy. Co prawda od samego początku domyślała się, że służba w policji wcale nie będzie tak fantastyczna i emocjonująca, jak sobie wyobrażała, a przez większość czasu starsi czy ogólnie bardziej doświadczeni koledzy będą patrzeć na nią nieco niepoważnie, wcale nie mając zamiaru w czymkolwiek jej ułatwiać i z każdym pytaniem odsyłać ją do kogoś innego.
— Brzmi idealnie — pochwaliła ten pomysł.
Potem Oliwier poprosił ją, by opowiedziała mu swoimi słowami przebieg całego zdarzenia, nie przerywając jej, a dopiero kiedy skończyła, podpytał o kilka interesujących go kwestii i w międzyczasie coś sobie zanotował w notesie.
— No dobrze. Wyobraź sobie, że ty go musisz przesłuchać. Część formalną, pouczenia o prawach i tak dalej mamy za sobą, przechodzimy do konkretów. Co robisz? — zapytał.
Policjantka znieruchomiała na moment, prawdopodobnie nie spodziewając się, że dostanie jakieś zadanie, przez co mimowolnie się spięła, ale po chwili odchrząknęła i zaczęła wymieniać kolejny etapy przesłuchania, jakie zapamiętała ze szkolenia.
— Więc najpierw poproszę go, aby mi wszystko opowiedział własnymi słowami, bez przerywania mu, bo być może dzięki temu dowiem się czegoś, czego nawet nie wiedziałam, że powinnam się dowiedzieć, i dopiero jak skończy, zacznę zadawać mu szczegółowe pytania, by uzyskać resztę potrzebnych informacji…
— Bardzo ładnie was uczą — pochwalił Oli. — A sytuacja ma się tak; ty go prosisz, żeby on opowiedział historię własnymi słowami, a on się nie odzywa. Milczy, nie ma zamiaru współpracować. Co dalej? — przedstawił jej alternatywę, na co zamrugała zaskoczona i wlepiła nieco speszony wzrok w blat biurka. Kiedy zbyt długo milczała, Francuz kontynuował. — To co mówisz, to jest wszystko prawda. Całkiem fajnie, jeżeli da się zrealizować wszystkie etapy przesłuchania, tylko że widzisz, ta metoda zadziała głównie przy przesłuchiwaniu świadków, którzy z reguły nie mają nic do ukrycia i są bardziej skłonni do rozmowy. Poza tym świadkowie są prawnie zobowiązani do mówienia i grozi im odpowiedzialność karna za mówienie nieprawdy. Kiedy rozmawiamy z podejrzanym lub oskarżonym, to nasze cele zaczynają się rozbiegać. My chcemy wiedzieć coś, o czym oni nie chcą, żebyśmy się dowiedzieli. Mogą wszystko tak naprawdę. Mogą albo się nie odzywać, albo odpowiadać tylko na wygodne pytanie i co najbardziej kuriozalne, mają nawet prawo kłamać. — wyjaśnił. — Jaki jest cel przesłuchania? — dopytał na koniec, pozornie zmieniając temat.
— Poznać prawdę — odparła szybko.
— Dokładnie — potwierdził. — Niestety wiele osób, które prowadzi przesłuchania, pomimo iż jest tego świadoma, to robi wszystko, aby udowodnić winę. Po pierwsze to wprowadza niepotrzebne napięcie, bo taki osobnik jest z miejsca świadomy, że osoba, która go przesłuchuje już wydała na niego wyrok i ma go za tego złego. Przez to często bywa tak, że przesłuchiwany woli się w ogóle nie odzywać, nawet jeżeli faktycznie nie jest sprawcą jakiegoś zdarzenia. Po drugie samooskarżenie jest ultra rzadkie. Jeżeli nie ma się niezbitych dowodów, to prawie na pewno podejrzany się nie przyzna. A jeżeli to zrobi, to jest głupi. Ja bym się nie przyznał — zapewnił prześmiewczo.
— Ma sens — podłapała kobieta, zaśmiawszy się krótko.
— Tak. Dlatego jeżeli próbujesz kogoś przesłuchać, a on się nie odzywa, to starasz się poznać tego przyczynę. Jest zły? Przestraszony? Może po prostu odczuwa jakąś niechęć do osoby, która go przesłuchuje? — pytał retorycznie. — Jasne, to nie zawsze zadziała. Czasami jest po prostu tak, że nie będziemy w stanie nic wyciągnąć i musimy to zaakceptować. Ale nie bez walki. Jeżeli poznamy przyczynę, czemu przesłuchiwany nie chce mówić, to będziemy mogli spróbować zmienić jego nastawienie lub ogólnie podtrzymać konwersację, która choć może i nie będzie merytoryczna, ale coś tam nam powie. Jednak to, jak oceniać prawdziwość zeznań czy wyjaśnień[2] zostawimy sobie na następny raz — zaznaczył, na co dziewczyna żywo przytaknęła. — Teraz powiedz mi, o co będziemy go pytać?
Okazało się, że spędzili na tym przygotowaniu do przesłuchania znacznie więcej czasu, niż Oliwier przewidywał, ale nie żałował ani sekundy. Lubił przekazywać swoją wiedzę, zwłaszcza kiedy widział jak Dorota z entuzjazmem i zaangażowaniem aktywnie uczestniczy w tym przyspieszonym kursie z przesłuchań.
Kiedy wszystko ustalili, w międzyczasie wypijając po kawie, wreszcie zebrali się do tak zwanego pokoju przesłuchań. Tak zwanego, ponieważ w rzeczywistości poszli po prostu do jednego z wolnych pomieszczeń. Zazwyczaj przesłuchania i tak przeprowadzano w pokojach policjantów zajmujących się sprawą, ale u nich, w wojewódzkiej, mieli ten komfort, że faktycznie można było znaleźć wolne miejsce do dokonania tej czynności. Jednym z powszechnych mitów było, że przesłuchania miały miejsce w specjalnie przeznaczonych do tego pokojach z lustrem weneckim, gdzie stał jedynie stolik i dwa krzesła. Po pierwsze, nie było funduszy aby pozwalać sobie na budowanie w każdej jednostce takich pokoi, po drugie… nawet jakby były, nikt by z tego nie korzystał, bo najzwyczajniej nie było na to czasu. Zresztą to było bez sensu, bo prościej było po prostu nagrać przesłuchania, jeżeli istniała taka potrzeba.
Gdy dotarli na miejsce, obiekt ich zainteresowania już czekał, pilnowany chwilowo przez innego funkcjonariusza. Francuz skinął mu głową, dając do zrozumienia, że wszystkim się zajmie, a kiedy zostali we dwoje z podejrzanym, wskazał Dorocie, by usiadła przy biurku, naprzeciwko chłopaka, a sam stanął za nią, opierając się nonszalancko tyłkiem o parapet.
Wpierw poprosił policjantkę, by dokonała czynności formalnych, bez których przesłuchanie nie mogło się legalnie odbyć, jednak pierwsza przeszkoda nastąpiła w chwili, w której Dorota zapytała chłopaka o dane osobowe, a ten milczał jak zaklęty.
— Jeżeli myślisz, że brak twoich danych stanowi jakąkolwiek przeszkodę, to się grubo mylisz — wtrącił Francuz, jednocześnie informując podejrzanego i rozwiewając przy tym wątpliwości koleżanki. — Przeczytaj, co mu  się zarzuca — poprosił, a ta skinęła i w następnej kolejności odczytała mu w trybie uproszczonym zarzuty. Następnie przedstawiła mu też jego prawa i obowiązki, a kiedy podsunęła mu pod nos kartkę, na której miał złożyć podpis, by potwierdzić, że się z nimi zapoznał, nawet nie drgnął. — Po prostu napisz adnotację, że odmówił podpisania — poinstruował nadkomisarz.
W trakcie kiedy kobieta zajmowała się wszelkimi formalnościami, Oli po prostu obserwował. Wystarczyło mu kilka chwil, by dojść do kilku istotnych wniosków, które pozwoliły mu zastanowić się nad tym, jaką taktykę powinien obrać. Było dla niego jasnym, że chłopak był przestraszony. Zgrywał co prawda nieugiętego, ale sam fakt, że nawet się nie poruszył, odkąd tylko weszli do pomieszczenia, stanowił fizyczny objaw strachu. Tak samo jak rozbiegany wzrok czy widocznie zaciśnięta szczęka… no i oczywiście sam fakt, że milczał jak zaklęty.
— Przyznajesz się? — zapytał w następnej kolejności, by dopełnić ostatnich formalności i przekręcił nieznacznie głowę, zaciekawiony. Chłopak udawał, że nie słucha, ale Francuz dostrzegł jak przez ułamek sekundy podniósł na niego wzrok. — Zamierzasz cokolwiek powiedzieć? — zapytał zaraz, kiedy nie usłyszał żadnej reakcji, czując dreszcz ekscytacji, że teraz zaczynała się jego rola.
Ponownie nastąpiła cisza.
— Okej. Zatem ja sobie trochę pogadam — zdecydował i skrzyżował przedramiona na piersi. — Znasz już swoje prawa i obowiązki i wiesz, że wcale nie musisz się odzywać. Co śmieszniejsze, masz nawet prawo kłamać i nie spotkają cię za to żadne konsekwencje. Za kłamanie, rzecz jasna. Bo cała reszta… — zawiesił wymownie głos. — Ile masz lat? — zapytał, choć wiedział, że nie doczeka się odpowiedzi, zatem sam zgadł. — Dałbym ci maksymalnie dwadzieścia. To strasznie kiepskie zaczynać dorosłe życie z wyrokiem. Ale to nawet nie wyrokiem powinieneś się teraz martwić, który może utrudnić ci w przyszłości znalezienie dobrej pracy. Taką postawą, jaką właśnie prezentujesz, wpędzasz się tylko w większe gówno. Jakbyś grzecznie powiedział, co chcę wiedzieć, to może skończyłoby się samymi zawiasami. Nie byłeś wcześniej notowany — zaznaczył, chcąc pokazać, że robią wszystko, by poznać jego tożsamość, a mogli to zrobić chociażby poprzez sprawdzenie w bazie odbitek linii papilarnych chłopaka. Niestety nie pokryły się z żadnymi tam dostępnymi. — Zatem to byłby twój pierwszy występek. Okoliczności mogły być różne. Może po prostu musiałeś to zrobić, może życie to na tobie wymusiło. I pewnie myślisz sobie teraz; aha, jasne. Chce mi pokazać, że jest po mojej stronie i chce mi pomóc — zironizował, a potem nagle zmienił taktykę. — W zasadzie to nie obchodzą mnie twoje motywy i czy będziesz mówił, czy nie. Ja chcę się czegoś dowiedzieć, ty się czegoś boisz, a przez to milczysz, ale pozwól, że powiem ci, dlaczego moim zdaniem kompletnie nie opłaca ci się chronić dupska twojego kolegi — zaczął i uśmiechnął się nieznacznie. — Bo nie możesz mieć pewności, że go nie złapali. Może on też tu jest. Może zaraz pójdę do niego i przedstawię mu tę samą propozycję. Może już to zrobiłem. Jak jesteś go pewny, to super. Siedźcie sobie razem w tym gównie. Ale może on pęknie. Może zacznie sypać i wiesz co? Pomimo iż okaże się chujowym kumplem, to wygra życie, bo będzie współpracował. On dostanie zawiasy, a ty odpowiesz nie tylko za kradzież z włamaniem, ale i utrudnianie dochodzenia. — Po tych słowach zrobił wymowną pauzę, a w tym czasie chwycił wolne krzesło, po czym postawił je nieopodal podejrzanego i usiadł na nim okrakiem. — Ufasz mu aż tak bardzo? — zapytał retorycznie, świdrując go intensywnym spojrzeniem. Było dla niego jasne, że koleś kogoś chronił. Złapano go na gorącym uczynku, zatem nie mógł się z tego wykręcić i zapewne miał tego świadomość. Zatem jeżeli nie chodziło o niego… musiało chodzić o kogoś innego. — To twój brat, prawda? — strzelił, choć zabrzmiał bardzo pewnie, kiedy to obwieścił. Jego zdaniem istniały dwie główne przyczyny, dla których chłopak mógł bronić współsprawcę; chronił tego drugiego, bo w sprawę zamieszany był ktoś jeszcze — być może działali na zlecenie jakiegoś oprycha, który porządnie ich nastraszył — albo tę dwójkę coś łączyło, na przykład więzy krwi. Druga przyczyna zdawała się mieć większy sens. Chłopak milczał, broniąc swojej tożsamości, bo wiedział, że jeżeli pęknie, to automatycznie zdradzi też tożsamość swojego brata. Za tą opcją przemawiała też jego reakcja… a raczej jej brak, kiedy tylko Oli zaczął go podpuszczać, że ten drugi może go wsypać. Chłopak nie wykazał absolutnie żadnego zdenerwowania. Było po nim widać, że rzeczywiście był święcie przekonany, że cokolwiek by się nie działo, nie wydadzą się nawzajem.
— Wiesz, że to nie od ciebie zależy? — zapytał retorycznie Francuz. — Jeżeli nawet jakimś cudem udałoby się mu wywinąć, to ty tylko pogarszasz swoją sytuację, nie chcąc współpracować. Dane osobowe to nie problem. Znamy twoją tożsamość i nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że popełniłeś zarzucany ci czyn. Prokurator w tym przypadku po prostu zwróci się do sądu rodzinnego, by nadał ci imię i nazwisko — wyjaśnił merytorycznie. — Ale wiesz, co to będzie oznaczać? Że utrudniasz nam pracę, a za to nie spotka cię żadna nagroda — zaznaczył. — Zrób więc sobie przysługę i uprość to nam. Twój brat pewnie i tak się gdzieś skrył, a tobie nie będziemy potrafili udowodnić, czy wiesz, gdzie może się znajdować — polecił. — Dobra, jak chcesz — mruknął niby od niechcenia, kiedy podejrzany znowu nie zareagował przez dłuższą chwilę, i wstał. — Dorota, kończymy, daj mu protokół do podpi…
— Adam Rostkowski — wtrącił niespodziewanie drżącym głosem podejrzany.
Francuz uśmiechnął się triumfalnie. 
— I w ten sposób właśnie bardzo ułatwiłeś sobie życie — pochwalił nadkomisarz i poklepał chłopaka po ramieniu, a Dorota pospiesznie uzupełniła protokół o brakujące dane. 
Tak naprawdę nie miał pojęcia, czy uda mu się cokolwiek ustalić, ale jego taktyka zawsze zakładała, by spróbować wszystkiego, nim się podda. Jego zdaniem przesłuchanie rządziło się takimi samymi prawami co zwykła konwersacja. Wiedział, że musi jakoś zachęcić swojego rozmówcę do rozmowy lub przynajmniej poznać motywy, dlaczego ten nie jest do niej skłonny. Wiedział, że jeżeli ktoś zechce coś wyznać — może nawet niekoniecznie przyznanie się do winy, a jakikolwiek strzępek informacji — to wyzna to jemu jako człowiekowi, a nie jako policjantowi, więc musiał sprawić wrażenie, że jest tym zainteresowany nie tylko ze względu na to, że potrzebował konkretnych danych, by móc dalej w spokoju prowadzić postępowanie. Nie wyobrażał sobie, aby mógł tak po prostu z automatu zadawać kolejne pytania, jakie sobie wcześniej zapisał. Musiał raczej stworzyć wrażenie, że jest równoprawnym rozmówcą, a mógł to osiągnąć tylko wówczas, jeżeli podczas przesłuchania był płynny i dostosowywał się do warunków i nastroju niczym kameleon. Zdawał sobie sprawę, że nie każdy był do tego stworzony. Uważał, że posiadał jedną cholernie istotną cechę, która wpływała na jego unikatowość podczas procedury przesłuchania; potrafił rozmawiać. Nie tak po prostu, jak zazwyczaj rozmawiali ze sobą ludzie — potrafił być dynamiczny i improwizować, bo jego zdaniem najgorsze, co się mogło wydarzyć na przesłuchaniu, to nie milczący przesłuchiwany, a nie potrafiący pokierować rozmową przesłuchujący.
Z tym chłopakiem poszło mu jak na pierwszy raz o wiele prościej niż zakładał. Obstawiał raczej, że ten się nie odezwie, tylko po prostu sobie wszystko przemyśli i na kolejnym przesłuchaniu pęknie, ale jednak Oli zdołał coś z niego wyciągnąć. I to nie byle co.
Gdy wrócił do swojego gabinetu, opadł na fotel i odetchnął ciężko, jednak z satysfakcją.
Jednak z jakiegoś powodu w jego głowie znikąd zaplątała się myśl, że to cholernie zabawne, że tak dobrze szło mu podchodzenie, a momentami wręcz manipulowanie osobami, które miały jakiś konflikt z prawem i których nawet nie znał, kiedy prywatnie rozpamiętywał jedną głupią rozmowę z nastolatkiem, nie wiedząc, jakie ostatecznie z niej wnioski wyciągnąć.
Cholerny Denis — powtórzył w myślach, nawet nie wiedząc już który raz w przeciągu ostatniej doby.
* * *
Obudził się z jakimś dziwnym bólem głowy i miał wrażenie, że był koszmarnie zmęczony. Na początku nawet nie wiedział, co się dzieje, jednak gdy minęło dosłownie kilka sekund i zaczął sobie przypominać o bałaganie w swojej głowie, przymknął z powrotem zrezygnowany oczy. To jednak absolutnie w niczym nie pomogło i bardzo szybko zdał sobie sprawę, że próba ukrycia się w łóżku przed światem nie jest idealnym rozwiązaniem.
Wydawało mu się, że musi być gdzieś koło południa, bo w domu było dziwnie cicho, jakby wszyscy porozjeżdżali się do szkoły i pracy, a dodatkowo było już bardzo jasno na zewnątrz. 
Sięgnął z niechęcią po telefon, a kiedy dostrzegł, że ledwie dochodzi ósma, aż zmarszczył brwi. Nie tego się spodziewał, no ale widać jak na złość ten dzień miał być dla niego znacznie dłuższy, a przez to będzie musiał się dłużej torturować.
Przekręcił się na plecy i wlepił wzrok w sufit. 
Nie miał pojęcia, jak się czuł. To znaczy… czuł się źle. Czuł jakieś dziwne przytłoczenie, zrezygnowanie, uczucie tęsknoty, nostalgię, smutek. Jednak to wszystko wydawało mu się być takie przytłumione i drętwe, jakby był czymś naszprycowany. Zadziwiające było dla niego na pewno to, że do tej pory nie ogarnął go wstyd i wcale nie miał ochoty zapadać się pod ziemię. To było niesamowite, bo zawsze jakoś to sobie próbował wyobrazić i w jego głowie wyglądało to tak, że gdy Oliwier się dowie, to będzie koniec świata. Autentycznie nie potrafił zwizualizować sobie, co mogłoby się stać potem. Tymczasem doskonale wiedział, że czeka go „potem”. Był kompletnie świadomy, że przez jakiś czas będzie teraz struty… ale się ogarnie. Stanie na nogi, przełknie to jak mężczyzna i będzie mógł wrócić do… do czegokolwiek. 
Ciekawiło go, dlaczego zareagował zupełnie inaczej, niż na początku przypuszczał. Przecież to było cholernie żenujące, bo Oliwier był zawsze — był najlepszym przyjacielem jego ojca, zawsze kupował Denisowi jakieś zabawki, kiedy ten był dzieciakiem, czasami go niańczył wraz z całym rodzeństwem, a nawet miał wspomnienia, jak policjant kilkukrotnie odbierał go z przedszkola, kiedy jego rodzice nie mogli. Ba! Może nawet kiedyś go przewijał? Zatem to musiało odcisnąć jakieś piętno, kiedy ta bomba wybuchła i okazało się, że był tym dzieciakiem, który głupio zakochał się w facecie, który mógłby być jego ojcem, a na dodatek był w zasadzie jak rodzina. 
Mimo wszystko wstyd był jedną z ostatnich emocji, która go ogarniała. Miał pełną świadomość, że owszem, teraz przez jakiś czas będzie unikał Francuza jak ognia, bo jednak nie wyobrażał sobie spojrzeć mu w bliższej przyszłości w oczy, i pewnie Francuz będzie unikał jego, ale Denis wcale nie miał ochoty zapaść się pod ziemię.
Przypuszczał, dlaczego tak się działo. Gdzieś tam zawsze podskórnie wmawiał sobie, że to co czuje do starszego mężczyzny jest złe i niepoprawne, i powinien się tego wstydzić. Był pewien, że jeżeli kiedykolwiek wyznałby swoje uczucia, Oli by się wściekł na niego, nakrzyczał — choć w życiu nie słyszał, aby Francuz kiedykolwiek podniósł głos — kazał się opamiętać i o nim zapomnieć. Ale blondyn… on wcale nie był zły. Wręcz przeciwnie, Denisowi wydawało się, że mężczyzna musiał się nad tym chwilę zastanowić i spróbował nawet znaleźć jakieś wyjaśnienie dla danej sytuacji. 
Nie był pewien, czy właśnie miał do czynienia z tym mistycznym przypadkiem złamania serca, ale jeżeli tak, to nie miał wątpliwości, że nikt nie potrafił złamać go w tak umiejętny sposób jak Oliwier. Jeszcze wczoraj nie rozumiał, co policjant miał na myśli, kiedy twierdził, że chce, by obaj znaleźli się po tej samej stronie, ale dzisiaj powoli to do niego docierało. 
Jasne, mógł udawać, że Oliwier nie był świadomy skali jego uczuć, bo może jakby je znał, to zrozumiałby, że to nie tylko faza, jednak nastolatek musiał przed sobą przyznać, że… blondyn miał po prostu rację. To się po prostu nie mogło udać. Nadal czuł, jak coś się w nim gotuje, jak tylko odważył się dopuścić do siebie myśl, że nic z tego nie będzie, ale… czuł, że powinien być rozsądny, a rozsądek nakazywał mu przyznać policjantowi rację. Może… może faktycznie jak już wyprowadzi się do Warszawy, to zacznie zupełnie inne życie, nie będzie miał czasu myśleć o Francuzie i wreszcie kogoś pozna? 
Po kwadransie leżenia i kołataninie myśli podniósł się z ciężkim westchnieniem i przetarł twarz dłońmi. Potem pobieżnie zasłał łóżko, naciągnął na tyłek stare, czarne dresy i szary bawełniany podkoszulek, a potem czmychnął do łazienki, gdzie ochlapał twarz wodą i umysł zęby. Wszystko robił tak mozolnie i od niechcenia, że miał wrażenie, jakby znalazł się w jakiejś tandetnej komedii romantycznej i brakowało jedynie smętnej ballady, który wypełniałaby sekwencję scen, w której on jako główny bohater krząta się bez celu przygnębiony, tęskniąc za miłością swojego życia.
Aż parsknął opuszczając pomieszczenie, a następnie zszedł na dół, gdzie usłyszał odgłosy krzątania z kuchni.
— O, cześć, kochanie. — Alicja powitała go radosnym uśmiechem, rozpakowując zmywarkę. — Co się tak wcześnie zerwałeś? — zapytała z umiarkowanym zainteresowaniem, zerkając co jakiś czas na syna.
— Nie wiem, po prostu się obudziłem i już mi się nie chciało spać — oświadczył, wzruszając ramionami i podszedł do ekspresu, żeby zrobić sobie kawę. 
— Jesteś głodny? Zostawiłam dla was naleśniki w lodówce, wystarczy odgrzać — wyjaśniła, spoglądając nieco podejrzliwie na nastolatka. 
— Za chwilę.
— Nie powinieneś pić kawy na pusty żołądek — pouczyła go zraz, choć jej ton brzmiał na troskliwy.
— Okej — odparł, po czym sięgnął wymownie do słoika z ciasteczkami, po czym wyjął jedno i wpakował sobie do ust. 
Alicja pokręciła głową, uśmiechając się przy tym.
— Jakie masz plany na dzisiaj? — zagaiła, wkładając ostatnie talerze do szafki.
— Chyba pójdę zaraz z psami, a potem może poczytam czy coś — wymyślił na poczekaniu, choć uznał, że to całkiem dobry pomysł. Wiedział, że i tak nie będzie się dzisiaj nadawał do niczego produktywnego, więc wałęsanie się z psami po lesie brzmiało przyjemnie i w miarę wykonalnie.
— Uf, już myślałam, że powiesz, że będziesz się uczył — odpowiedziała z udawaną ulgą, na co Denis parsknął. — Wiktor coś wspominał, że chcecie zrobić po maturach u nas ognisko? — zagadała.
Cholera, kompletnie o tym zapomniał.
— Nooo… ale w sumie nawet nie wiem, co on tam kombinuje. Jak coś to ode mnie będą pewnie tylko Albert z Karolem — powiedział, postanawiając zostać przy opcji, że to faktycznie pierwotnie był plan Wiktora, a nie jego.
— Fajny pomysł — pochwaliła. — Możliwe, że to będzie ostatnia okazja, żebyście się wszyscy zobaczyli w takim składzie — zauważyła, na co chłopak przytaknął. — No dobrze, odpocznij dzisiaj porządnie. Zasłużyliście sobie — zmieniła temat, uśmiechając się ciepło. — Ja muszę skoczyć na kilka godzin do Oriona, a Wiktor jeszcze śpi, więc jakbyś wychodził z psami, to nie zapomnij zamknąć, dobrze? — poprosiła.
— Jasne — przytaknął.
Obserwowała jeszcze moment, jak Denis zabiera swoją kawę, a potem wychodzi z kuchni. Wahała się moment, ale ostatecznie zrezygnowała, żeby zapytać, czy wszystko było w porządku. Jej syn był trochę dziwny, nieco przygaszony czy może nawet przybity. Z drugiej strony nie chciała wychodzić na ultra przewrażliwioną, bo przecież nastolatek miał prawo mieć własne problemy czy tajemnice, którymi mógł zajmować się sam. Pozostawało jej mieć jedynie nadzieję, że cokolwiek to było, faktycznie nie wymagało jej czy Marcela pomocy. Postanowiła, że poobserwuje nastolatka dzisiaj i ewentualnie zapyta później.
* * *
To był cholernie nudny dzień. Nie byłoby niby w tym nic złego, bo wbrew pozorom rzadko kiedy miał czas tak po prostu się obijać i nic nie robić. U nich zawsze coś się działo. Jednak tego dnia jak na złość nie działo się nic, co mogłoby odciągnąć jego myśli od tego całego bałaganu w głowie. Mama przepadła jednak na trochę dłużej niż deklarowała. Wiktor wygrzebał się z łóżka dopiero koło dwunastej, a potem wziął naleśniki i z powrotem zamknął się w pokoju i chyba w coś grał na laptopie. Tata też był od rana w Orionie i co więcej, wyjeżdżał na cały weekend na zawody. Dziewczyny jeszcze nie wróciły ze szkoły, a on błąkał się z kąta w kąt, kompletnie nie potrafiąc się zorganizować i aż coś go ściskało na myśl, że może sam mógłby gdzieś pójść. Ale może to i dobrze, że nikogo nie było? Może jednak było za bardzo po nim to wszystko widać i jedynie skupiłby na sobie niepotrzebnie uwagę?
Sam już nie wiedział. Cały czas desperacko próbował wymyślić coś, co pozwoli mu… może nie zapomnieć — bo to było niemożliwe — ale po prostu odciągnąć myśli czy je rozproszyć.
W końcu po południu coś przyszło mu do głowy. Cóż, w zasadzie to ciągle miał to na względzie, ale wcześniej po prostu nie brał tego pod uwagę, bo… ostatnie o czym myślał, to seks. Raczej miał nadzieję, że uda mu się oszukać umysł czymś tak trywialnym jak czytanie książki, choć szybko do niego dotarło, że musi postarać się bardziej. 
Miał wrażenie, że jego libido umarło i nie będzie miał ochoty na żadne erotyczne zabawy przez najbliższy rok, ale im bardziej się nakręcał, że dosłownie nic nie działa, tym bardziej wyzwalała się w nim wściekłość. A jak Denis był wściekły, to potrafił robić różne głupie rzeczy. Zazwyczaj stawał się agresywny — może niekoniecznie fizycznie, ale miał wówczas większą tendencję do wdawania się w konflikty — nadpobudliwy, miał gonitwę myśli i… często robił się napalony. Ot, zwykła burza hormonów dorastającego nastolatka. Chyba. Albo to były po prostu jakieś pierwsze przebłyski choroby psychicznej. Zresztą nieważne, chodziło o to, że nagle opcja z seksem jako rozpraszaczem zaczęła być realna, bo poczuł, że mógłby to zrobić i chyba miał ochotę. Na dodatek tak się składało, że Mariusz spadł mu jak z nieba i…
— Szczerze mówiąc, nie sądziłem, że zadzwonisz — usłyszał, po tym jak pod wpływem impulsu zadzwonił do starszego mężczyzny i się przedstawił.
— Ja też nie — przyznał.
— Co w takim razie sprawiło, że zmieniłeś zdanie? — zapytał z zaciekawieniem Mariusz.
— A czy to ważne? Po prostu powiedz, czy oferta jest nadal aktualna — poprosił.
— W zasadzie to nie — uznał. — W sensie nieważne, ale oferta jest aktualna — poprawił się. — Chcesz wpaść dzisiaj? 
— Jutro — postanowił Denis, bo wiedział, że dziś może mieć lekkie problemy z wymknięciem się z domu w taki sposób, żeby to nie było podejrzane.
— W porządku. Nie wiem, czy pamiętasz adres, ale zaraz prześlę ci SMS-em — zapewnił mężczyzna i bez zbędnego przedłużania pożegnał się z nastolatkiem.
Kiedy tylko Armiński się rozłączył, odrzucił telefon na łóżko, a potem usiadł na jego skraju i pochylił się, opierając łokcie o kolana. Jeszcze przed zadzwonieniem i nawet w trakcie trwania rozmowy czuł się pewnie i był całkiem przekonany, że tego chce i to mu może w jakiś sposób pomóc. Teraz jednak… ogarnęła go lekka panika. Czy to nie było głupie? Czy on nie zachowywał się jak zwykły rozkapryszony nastolatek? 
Nie, Denis. Żaden rozkapryszony nastolatek po dostaniu kosza od dorosłego faceta nie wskakuje do łóżka innego starszego faceta, żeby sobie ulżyć. Normalny nastolatek co najwyżej rozbeczałby się w pokoju, odpalił Netflixa i zeżarł paczkę chipsów. Nie histeryzuj. Jak powiedziałeś A, to teraz musisz powiedzieć B — sporządził sobie mentalną reprymendę.
Tego właśnie czasami w sobie nie znosił. W ogóle wiele rzeczy w sobie nie znosił i miał wrażenie, że nie za bardzo lubił siebie samego, ale jednak bywały takie kwestie, które czasami doprowadzały go do szału. Jak to, że ludzie zazwyczaj uważali go za dosyć dojrzałego jak na swój wiek i on sam twierdził, że był całkiem dorosły… a jednak momentami czuł się jak dziecko we mgle, które kompletnie nie potrafiło się zdecydować, a czasami nawet odróżnić tego co jest dobre od tego co jest złe.
Autentycznie nie miał pojęcia, czemu nagle oblała go panika. Przecież znał już Mariusza i co więcej, nawet go lubił. Ostatniego lata miło spędzili czas i wtedy jakoś Denis się nie wahał. Wręcz z entuzjazmem spotykał się ze starszym mężczyzną. Więc co mu się teraz poprzestawiało? Czemu miał jakieś dziwne poczucie winy, że robił coś niegodziwego? Dlaczego ciągle zdawało mu się, że na miejscu Mariusza… mógłby być jutro Oliwier? 
Aż potrząsnął głową zażenowany własnymi myślami i wstał. Jeszcze nie wiedział czemu, ale poczuł, że musi stąd wyjść, bo się udusi albo zacznie walić z bezradności głową w ścianę.
_________________
[1] Biuro Spraw Wewnętrznych Policji – jest jednostką organizacyjną Policji […] realizującą […] zadania w zakresie rozpoznawania, zapobiegania i zwalczania przestępczości popełnianej przez policjantów i pracowników Policji oraz przestępstw przeciwko obrotowi gospodarczemu popełnianych na szkodę Policji […], wykrywania i ścigania sprawców tych przestępstw […]. (Biuro Spraw Wewnętrznych Policji, http://policja.pl/pol/bswp/67855,Biuro-Spraw-Wewnetrznych-Policji.html, dostęp 11.01.2020 r.)
[2] Zeznania składa świadek, a wyjaśniania podejrzany lub oskarżony. 


Czołem!
Jak Wam mija weekend? Bo mój mija tak, że cudem odciągnęłam się od Netflixa, żeby sprawdzić rozdział. :D Dobrze, że już był gotowy, tak jak 3/4 kolejnego. :)
Dzisiejszy rozdział jest... specyficzny? Sama nie wiem, po prostu czułam potrzebę opisania czegoś dokładniej z pracy Francuza, bo inaczej bym się chyba udusiła. :D
W każdym razie mam nadzieję, że udało mi się to wszystko połączyć w zgrabną całość i że Wam się ostatecznie podobało.
Denis definitywnie wszedł Oliwierowi do głowy. Obstawiacie, że spotka się z Mariuszem, czy raczej stchórzy?
To chyba tyle ode mnie na dziś, do następnego! 

12 komentarzy:

  1. Jak zawsze świetnie. Coraz bardziej podoba mi się to opowiadanie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć, jak ja przewidziałam, że Denis zadzwoni, nawet nie wiem czemu byłam tego taka pewna, ale tak pomyślałam po przeczytaniu. Teraz czekam na kolejny rozdział by sprawdzić czy zgadłam dobrze dalsze losy bohaterów.
    Powodzenia i weny
    Akira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz, wiedziałaś wcześniej co zrobi niż on sam. :D
      Też jestem ciekawa czy Twoje dalsze założenia się sprawdzą, tak że koniecznie informuj mnie na bieżąco. ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Hej, znowu totalnie mnie zaskoczyłaś tym rozdziałem :D Lepiej tak nie rozpieszczaj czytelników częstym wstawianiem rozdziałów, bo jeszcze ktoś (np. ja) się uzależni. :P
    Ostatnio napisałaś, że to opowiadanie będzie miało chyba ze 100 rozdziałów i zaczynam to widzieć. W sensie serio, bardzo wolno się akcja tego opowiadania rozgrywa. Nie żeby to było źle czy coś, mi się tam bardzo przyjemnie czyta. :D
    Podziwiam Twoją wiedzę na temat policji, serio. Pracujesz tam czy coś w tym stylu? Bo to jest aż niepojęte. Chyba że zmyślasz i robisz to tak cholernie przekonująco, ale raczej wątpię w tę opcję, skoro na koniec dałaś jakieś odnośniki do źródeł.
    W każdym razie fajnie coś poczytać o pracy Oliwiera. Ostatnio jak coś było to chyba wtedy, gdy szukał w lesie tego ciała, więc w sumie dawno. No chyba że coś wyparłam z pamięci. Ten Oliwier to taki cholernie uzdolniony jest w każdej dziedzinie. Jest coś czego nie potrafi? Taki nadczłowiek z niego trochę. Ach, chwila, sama sobie odpowiem. Zakochać się nie potrafi! Wybacz, że jestem taka cięta na Oliwiera, ale chyba nadal jestem trochę na niego obrażona.
    Zagubiony Denis to miód na moje serce. Serio, taki uroczy jest. Uwielbiam go. I mam nadzieję, że jednak nie stchórzy przed spotkaniem z Mariuszem. Niechże tego Denisa w końcu spotka coś przyjemnego w życiu, choćby to miał być orgazm. Aż mi szkoda. Ale może ten grill ze znajomymi jakoś pocieszy, choć trochę się martwię, że zrobi się jakiś melancholijny, że już się tak często nie będą widywać. No nie wiem.
    I w ogóle jaki długi jest tytuł tego rozdziału. W tym spisie, jeszcze po krótkim "rykoszet" to tak śmiesznie wygląda. :P
    Dużo, dużo weny znowu Ci życzę. I zapomnij o tym, co pisałam na początku. Chętnie się uzależnię od częstych rozdziałów. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej się nie uzależniać, bo nigdy nie wiadomo, jak to będzie z tą moją kapryśną weną. :D
      Fakt, akcja toczy się chyba nawet wolniej niż na początku planowałam, ale... nie przywiązuj się za bardzo do tej myśli. :D
      Nie zmyślam co do przesłuchania (poza tym, że takie zdarzenie nigdy nie miało miejsca w rzeczywistości xD). To znaczy - nie ręczę, że to w stu procentach tak wygląda, ale nawet jeżeli nie, to myślę, że jakiś ogólny zarys się zgadza. Wole się nie wypowiadać na temat swojego zawodu, ale zdradzę, że nie przez przypadek posiadam wiedzę, jaką posiadam. :)
      Chciałabym nawet więcej opisywać (i na pewno będą jeszcze takie opisy), ale jednak nie da się ukryć, że to zabrałoby zbyt wiele "miejsca" i jeszcze bardziej spowolniło akcję, a jednak zawód Oliwiera jest tylko tłem (choć ja lubię detale, stąd takie opisy).
      Czy ja wiem, czy nadczłowiek? Znowu, nie chcę się za bardzo rozgadywać... ale istnieją tacy policjanci - nawet całe mnóstwo - kompletnie zakręceni (pozytywnie) na punkcie swojej pracy, którzy non stop się rozwijają, a nie tkwią latami w jednym wydziale. A Oli ma w mojej głowie swój żywy pierwowzór. :)
      Hahaha, widzę, że Denis nadal Cię rozczula. :D Ale to dobrze, ja lubię, kiedy czytelnicy lubią postacie, do których sama mam słabość.
      Z tym tytułem to faktycznie tak ze skrajności w skrajność, no ale... taki mi pasował. :)
      Dzięki i pozdrawiam!

      Usuń
  4. Hej. Rozdział jak zawsze świetny. Jak dla mnie scen z Oliwierem w pracy może być dużo więcej .uwielbiam czytać o jego podejściu do pracy i do ludzi. Patrząc na to jak Oliwer podchodzi do ludzi wydaje mi się że Denisa nie potrafi wogule rozgryźć i dlatego cały czas młody siedzi mu w głowie. Denis jest z jednej strony takim poważnym młodym człowiekiem podchodzącym do wszystkiego z dużą dozą rozsądku a zarazem wychodzi z niego mały diabełek. Odnośnie Denisa to podejrzewałam że zadzwoni on do Mariusza podejrzewam że i nawet do niego pujdzie ale wydaje mi się że coś się stanie i do niczego nie dojdzie między nimi nie wiem czemu ale takie mam przeczucie . A może spotkaja Oliwera ? Nawet nie wiesz jak się cieszę że masz już tyle kolejnego rozdziału teraz będę tylko usychać do soboty żeby przeczytane następny rozdział. Pozdrawiam i dużo weny życzę i czasu .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że się podobał. :)
      Postaram się przemycać więcej takich smaczków, chociaż - jak pisałam wyżej - muszę się pilnować, by niepotrzebnie nie przeciągać akcji.
      Całkiem dobre spostrzeżenie. Oli nie za bardzo wdaje się w jakieś relacje interpersonalne na poziomie prywatnym, więc pewnie nie miał też wiele okazji, by się nad tym zastanawiać, a tu mu raptem jakiś nastolatek wjechał na psychę i Oli ma teraz spięcie w umyśle. :D
      Zobaczymy, czy Twoje przewidywania co do spotkania z Mariuszem się sprawdza. :)
      Dziękuję i również pozdrawiam!

      Usuń
  5. Strasznie jestem ciekawa momentu w którym dojdzie do czegoś między Oliwierem i Denisem. Uwielbiam czytać takie podchody ale myślę że wszyscy czytelnicy wiemy że tam się musi coś zadziać i strasznie jestem ciekawa jak to poprowadzisz. Uwielbiam czytać twoje teksty. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, czuję presję teraz - oczywiście zakładając, że coś między nimi zajdzie. :)
      Super, że się podoba - moja wena jest strasznie łasa na takie pochwały, just sayin' :D

      Usuń
  6. Hejeczka,
    rozdział wspaniały, ale zastanawiam się co wyniknie dalej bo Olivera wciąż męczy sytuacja z Denisem czy jednak dobrze że powiedział, że wie o wszystkim czy będzie dobrze no i sam Denis taki struty...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    wspaniale, zastanawia mnie co dalej wyniknie z tego, bo Olivera wciąż męczy sytuacja z Denisem czy jednak dobrze że powiedział, że wie o wszystkim czy będzie dobrze no i sam Denis struty tą sytuacją...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń