1 lutego 2020

Francuski piesek: Rozdział 16

Nie taki niewinny nastolatek

17 maja 2018
Był w absolutnie fantastycznym nastroju. Matura z rozszerzonej biologii poszła mu wręcz fenomenalnie i liczył, że jego wynik ostatecznie powinien wynosić około dziewięćdziesięciu procent. Zadania wyjątkowo mu podeszły i choć faktycznie zakuwał jak głupi praktycznie przez całe trzy lata, to czuł, że mu się poszczęściło, bo to wyglądało tak, jakby ktoś układał polecenia na podstawie jego ostatnich notatek, których treść miał w małym palcu. Na pewno pomocny był też fakt, że atmosfera w domu się uspokoiła, nikt nie patrzył na niego podejrzliwie, wreszcie poczuł, że nie jest w centrum uwagi, a jego zachowanie przestało alarmować rodziców. Na dodatek Wiktor go przeprosił… choć ta kwestia była jeszcze dosyć
śliska. Póki co egzystowali obok siebie, nie wchodząc sobie w drogę i nie przeszkadzając, ale obaj czuli, że nie wszystko jest między nimi tak jak powinno i zapewne czekała ich poważna, braterska rozmowa, jednak chyba byli jednomyślni co do tego, że warto ją zostawić na bardziej bezstresowy okres. Matury powoli dobiegały końca i może w weekend spróbują jakoś ruszyć z miejsca, i obgadać po męsku, o co się tak właściwie pokłócili.
W każdym razie ten tydzień przebiegał płynnie, bez żadnych potknięć i Denis miał nadzieję, że ta dobra passa potrwa chociaż do jutra, by mógł przejść bezboleśnie i bezproblematycznie przez egzamin z rozszerzonej chemii. 
Postanowił się jednak nie martwić na zapas, a zamiast tego poświętować swój pierwszy poważny sukces… i tak się jakoś złożyło, że zaraz po egzaminie napisał do niego Mariusz, by zapytać, jak mu poszło, a potem od wiadomości do wiadomości umówili się na obiad i chyba obaj liczyli po cichu, że być może nastąpi po nim deser.
— To brzmi absurdalnie — przyznał Mariusz, szczerze rozbawiony opowieścią Armińskiego jakiś czas później. — W mojej rodzinie się nie rozmawia. A jak już to za plecami zainteresowanego. Aż ciężko mi to sobie wyobrazić.
— I było absurdalne — potwierdził szybko Denis. — Nie spodziewałem się, że ojciec odstawi taką szopkę. Chociaż… jak tak o tym myślę, to całkiem w jego stylu. Wiesz, on jest takim człowiekiem, który strasznie się irytuje, gdy coś nie gra i chce teraz, natychmiast wszystko wyjaśniać. Jakkolwiek głupio to zabrzmi, to czasami mam wrażenie, że moja rodzina jest jak taki organizm i gdy jeden element niedomaga, to zaraz i cała reszta zaczyna się sypać.
— Twój ojciec to w tej barwnej analogii serce? — zapytał zadowolony Mariusz.
— Nie, mój ojciec to w tej analogii hipochondryk, który woli wszystko sprawdzać profilaktycznie — spuentował, na co starszy mężczyzna zaśmiał się w głos.
— To brzmi dobrze, że tak o was dba — przyznał zaraz.
— Tak, myślę, że tak. Zdaje mi się, że wszyscy to wiemy, że on chce dla nas dobrze — wywnioskował Denis. — Zawsze rozmawiamy o tym, co czujemy. Ojciec nie pozwala nam w sobie niczego chować — sprecyzował.
— Cóż, z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że unikanie rozmów i udawanie, że nie ma problemów wcale nie przynosi pozytywnych efektów. Wręcz przeciwnie, wszyscy zaczynają się nienawidzić, a w najlepszym przypadku odcinają się od ciebie i nie wchodzą ci w drogę — przedstawił alternatywę Mariusz, a Armiński od razu zrozumiał, że mężczyzna mówił o swojej rodzinie.
— Jeżeli cię to pocieszy, to w takiej konfiguracji możesz trzymać swoje życie prywatne tylko dla siebie — sarknął Denis.
— Chcesz powiedzieć, że w takiej otwartej rodzinie nie ma w ogóle prywatności? — Mariusz uniósł w zaciekawieniu  brew.
— Nie no, każdy ma swoją prywatną przestrzeń… ale nigdy nie wiesz, kiedy cała rodzina się dowie o tym, że już uprawiasz seks i że okres siostry to powód do świętowania — wyznał, a jego głos ociekał sarkazmem.
Mariusz zaśmiał się głośno i pokręcił głową. Z opowieści Denisa wynikało, że miał naprawdę fajną rodzinkę, w której dbano o to, by wszelkie problemy rozwiązywać na bieżąco. To musiało być na pewno pokrzepiające, kiedy miało się świadomość, że zawsze ktoś przyjdzie z pomocą.
— Cóż, w takim razie fajnie, że masz dziś jeszcze jeden powód do świętowania — powiedział, nie przestając się uśmiechać. — Bardzo się cieszę, że dobrze ci poszło — dodał z uznaniem w głosie.
— Dziękuję — odpowiedział pewnie i z gracją Denis, przypominając sobie, czego ostatnim razem uczył go Mariusz o przyjmowaniu komplementów. Było mu cholernie miło, kiedy dosłownie kilkanaście minut po wyjściu z auli, na której pisał egzamin, dostał SMS-a od mężczyzny, w którym ten pytał, jak mu poszło. Chyba nie spodziewał się takiego zainteresowania, ale szybko odpisał i kilka wiadomości potem Mariusz zaprosił go na obiad. Praktycznie od razu się zgodził, choć musiał trochę pokombinować nad wymówką, dlaczego nie wrócił od razu do domu i co gorsze — znowu zbyć Wiktora. Nie do końca skłamał. Powiedział mu, że z kimś się umówił i to samo napisał też mamie, oświadczając, że wróci po południu. W końcu ostatnio obiecali sobie, że nie będą kręcić i choć wiedział, że teraz wszyscy będą snuli teorie na temat tego, z kim się spotykał, to może i faktycznie była to lepsza opcja niż kolejne kłamstwo i tona wyrzutów sumienia w pakiecie.
Wybrali się z Mariuszem do jakiegoś bistro niedaleko Cmentarza Żydowskiego, co w mniemaniu Denisa stanowiło bezpieczną okolicę — raczej nikt ze szkoły się tu nie zapuszczał, ani też nikt znajomy nie pracował, ani nie mieszkał w pobliżu. No i było blisko do mieszkania starszego mężczyzny, więc nie musieli się za bardzo pałętać, kiedy przemieszczali się po mieście, a to z kolei znacząco obniżało ryzyko, że zobaczy ich ktoś, kto nie powinien. Denis wyliczył, że już nawet prędzej by wygrał w totka, niż miał aż takiego pecha… Ale jednak. Widocznie wydarzyło się już za dużo dobrego w tym dniu i przekorny los postanowił rzucić Armińskiemu wyzwanie. 
Po całkiem dobrym obiedzie zaczęli się wreszcie zbierać. Byli kompletnie pochłonięci dyskusją na temat jednego z najnowszych hitów kinowych i praktycznie nie zwracali uwagi na otoczenie. Nie obchodzili ich inni goście, ani ogólnie nikt, kto przechadzał się przez lokal. 
Kiedy Denis wstał od stolika, mimowolnie rzucił okiem na pomieszczenie i aż zamarł, gdy dostrzegł siedzącego i jedzącego nieopodal swój obiad… Marcina. Poczuł, jak przeszywa go nieprzyjemny dreszcz, a ułamek sekundy później jego umysł zaatakowało stado paranoicznych myśli.
Co teraz?!
Marcin go zauważył. Prawdopodobnie przyglądał im się od dłuższego czasu — ciężko było stwierdzić jak długo, bo Denis nie miał pojęcia, kiedy ten pojawił się w tym miejscu. Jednak dokładny czas nie był aż tak istotny, gdyż z miny i spojrzenia Marcina można było wywnioskować, że obserwował ich wystarczająco długo, by dojść do niepożądanych — i najprawdopodobniej właściwych — przez Denisa wniosków.
— Wszystko okej? — zapytał w pewnej chwili Mariusz, widząc nagłą zmianę zachowania Armińskiego.
— Eee… tak. Tak — powtórzył zaraz pewniej. — Zmywajmy się — poprosił, rzucając ostatnie spojrzenie Marcinowi, a następnie odwrócił się plecami i w towarzystwie Mariusza wyszli na zewnątrz.
Ależ był głupi! Przecież doskonale wiedział, że Marcin miał swoją klinikę przy Raginisa — z rok temu, gdy uzmysłowił sobie, że Oliwier jest z Sokołowskim chyba trochę bardziej na poważnie, to zabawił się w stalkera i przeszukał cały internet w poszukiwaniu informacji na jego temat. To właśnie wtedy odkrył między innymi, że „Dermatologia Sokołowski” znajduje się w tej części miasta… a pacjenci chwalą sobie usługi właściciela. Nie znalazł ani jednej mocno niepochlebnej opinii! Wtedy bardzo go to zezłościło, bo ubzdurał sobie, że Marcin musi być w takim wypadku po prostu idealny, ale jak po jakimś czasie przeszła mu ta mała obsesja na jego punkcie, to wyparł większość informacji, jakich się dowiedział. Aż do teraz. Zresztą — fakt, że Marcin przyszedł zjeść [akurat tutaj to był jakiś pieprzony absurd. Naprawdę trzeba było mieć szczęście Denisa, żeby świat zrobił mu takiego psikusa.
— Okej, młody, widzę przecież, że coś jest nie tak. Jeżeli nie chcesz, nie musimy do mnie iść. Nie ma tu żadnego przymusu — powiedział w pewnej chwili Mariusz, kiedy szli do jego mieszkania i zauważył, że Denis stał się nagle strasznie spięty.
— To nie to — zaprzeczył szybko chłopak. Chciał iść do Mariusza! Czuł, że wręcz tego potrzebuje. Po prostu… to nagłe spotkanie Marcina lekko wytrąciło go z równowagi. 
—  Więc? — ponaglił go mężczyzna. To nie tak, że bardzo zależało mu na tej informacji. Chciał mieć jedynie pewność, że Denis nie robi nic wbrew swojej woli. Założył, że może wstydził się wycofać i pomimo wszystko zamierzał brnąć, a taka zabawa nie interesowała Mariusza. Świetnie się czuli w swoim towarzystwie i ostatnie spotkanie było niesamowicie przyjemne, dlatego zależało mu, by wszystko zostało utrzymane w takiej atmosferze.
— Po prostu… — zaczął niepewnie Armiński, ale zaraz westchnął i postanowił powiedzieć prawdę. — Ktoś znajomy nas zobaczył — rzucił wpierw ogólnikowo.
— W tym bistro? — upewnił się Mariusz, a kiedy brunet potwierdził, dopytał szybko: — Myślisz, że się domyślił? 
— Na pewno — uznał Denis, faktycznie nie mając co do tego żadnych wątpliwości. Nawet jeżeli Marcin nie odgadł całej prawdy, to z pewnością połączył wszystkie kropki i miał całkiem dobry zarys stanu faktycznego.
— Uważasz, że komuś powie? Możesz mieć przez niego kłopoty? — dopytał w następnej kolejności. — Kto to w ogóle był?
— To był… Marcin. Były Oliwiera — zdradził, a Mariusz aż zagwizdał. — Nie mam pojęcia, czy zechce cokolwiek zrobić z tą informacją. Nie znam go za dobrze. Możliwe, że będzie miał to w dupie i go to nie obchodzi, w sumie to nawet nie wiem, czy ma jeszcze jakiś kontakt z Oliwierem… a może zechce mu powiedzieć? Serio nie wiem — wyznał szczerze.
— Na dobrą sprawę, to w razie czego możesz łatwo znaleźć jakąś wymówkę. Przecież nic takiego nie widział, może tylko snuć domysły — starał się go jakoś pocieszyć Mariusz.
Denis tylko przytaknął i uśmiechnął się lekko. Nie mógł odmówić logiki temu, co mówił starszy mężczyzna. Przecież to nie tak, że Marcin widział ich w dwuznacznej sytuacji czy przyłapał ich na czymś kompletnie kompromitującym. Widział jedynie Denisa z dużo starszym facetem na obiedzie, jak żywo o czymś dyskutowali. To faktycznie było coś, z czego teoretycznie można było się łatwo wybronić, jeżeli Marcin robiłby jakieś sugestie. Tylko czy biorąc pod uwagę ostatnie zdarzenia w domu i to, że już wszyscy wiedzieli o randkach Denisa, to nie było zbyt podejrzane? 
— Wiesz co? Olej to. Będziemy się martwić i wymyślać wymówki, jeżeli ten cały Marcin coś komuś powie. Teraz to nie ma sensu — zasugerował Mariusz, a Denis znowu musiał przyznać mu rację. Nie mógł się przecież wystarczająco zamartwić na zapas tak, żeby już potem ewentualnie nie musiał. Nie było sensu tracić na to energii. To znaczy… pewnie i tak będzie się zamartwiał, ale teraz był z Mariuszem i wyglądało na to, że miał o wiele lepsze rzeczy, na których warto było teraz skupić uwagę.
***
Działo się z nim coś dziwnego, ale jednocześnie nie potrafił powiedzieć co takiego. Czuł wewnętrznie, że coś jest nie tak. Od jakichś dziesięciu lat jego nastrój był stabilny. Od czasu do czasu dopadał go jakiś smutek czy niemoc, ale działo się to w granicach normy. Jakoś nigdy nie popadał w euforię, ani też nie odczuwał przerażenia. Czasem odczuwał lekki stres, czasami był po prostu z siebie zadowolony, ale koniec końców wydawało mu się, że zawsze czuł się stabilnie — bez dużych skoków w nastroju. 
Nie był wylewnym człowiekiem, a okazywanie uczuć nie leżało w jego naturze — z czym nigdy nie miał problemu i to akurat była bardzo pomocna cecha w jego pracy — dlatego ostatnio zaczął dziwić się sam sobie, że z jakiegoś powodu jest zaniepokojony. Po prostu czuł coś, czego dawno nie doświadczył i nie potrafił wyjaśnić, skąd to się wzięło. 
W każdym razie cholernie mu się to nie podobało, bo zaczął odnosić wrażenie, że zaczyna nieco tracić kontrolę nad swoim życiem. Oczywiście to nie było tak, że nagle jego świat się zawalił, czy stało się coś kompletnie wywracającego jego wizję do góry nogami. Te odczucia i zmiany były bardzo subtelne — raczej większość ludzi nie zwróciłaby nawet na nie uwagi. Jednak Oli doskonale zdawał sobie sprawę, że ma obsesję na punkcie kontroli i każdy odchył od normy wywoływał u niego mikro wybuchy gniewu i uczucie niepokoju. 
Jak chociażby ta głupia sytuacja z Denisem. Przecież Oli był stanowczy i zdawało się, że to on był osobą decyzyjną. Przeczytał intencje chłopaka i jasno zakomunikował mu, co o tym myśli. Miał przecież kontrolę. A jednak z jakiegoś powodu wcale nie czuł, aby nad wszystkim panował. Wręcz przeciwnie — Denis mniej lub bardziej intencjonalnie mówił i zachowywał się tak, że Oliwiera uwierało maleńkie ziarno niepewności. 
Albo teraz. Znowu wydawało mu się, że ma kontrolę nad sytuacją z Marcinem — powiedział mu wprost, że nic z tego nie będzie i mogą się ewentualnie kumplować, jednak na nieco innych zasadach niż dotychczas; czyli najprościej mówiąc — bez seksu. Jakimś sposobem jednak Marcin właśnie leżał obok niego, w jego łóżku, bezbronny i posłuszny. Nie wahał się nawet sekundy z decyzją, kiedy Oli zadzwonił i zasugerował, że mogliby się spotkać w wiadomym celu.
Francuz wiedział, że to nie fair i nie powinien był tego robić. Miał mu przecież dać spokój i go nie torturować, a tymczasem zdołał spuścić trochę ciśnienia i było naprawdę fantastycznie, poza tym, że najpóźniej rankiem będzie musiał zachować się jak skurwiel i znowu złamać serce Marcinowi. Teraz, kiedy leżeli późno w nocy i powoli przysypiali, Oli zastanawiał się, czy powinien poinformować Sokołowskiego, że to co zrobili to był błąd i poprosić, żeby po prostu się zmył… czy dla jego własnego dobra wykopać go bezczelnie, tak, żeby sam już potem nigdy więcej nie chciał tu wrócić, nawet jak Francuz znowu będzie miał chwilę słabości i do niego zadzwoni.
— Marcin… — zaczął cicho, stwierdzając, że nie mógł znowu potraktować drugiego mężczyzny jak śmiecia. To że się sam nie potrafił opanować, to był jego własny problem i nie mógł się zasłaniać dobrem Marcina i bezczelnie go teraz wyrzucić z mieszkania.
— Wiem — powiedział Sokołowski, nim Oliwier zdążył przejść do sedna. — To było jednorazowe. Nie wrócimy do wcześniejszego układu. Serio, nie jestem dzieckiem, nie musisz mi tego tłumaczyć. Nie zawracaj sobie tym głowy — powiedział, jakby czytając policjantowi w myślach.
— Cóż… nie powiem, że żałuję, ale to było głupie — wyznał Francuz.
— Może i tak — przyznał Marcin. — Ale to nie tak, że ja nie mam własnego rozumu. Chciałem tego tak samo jak ty, więc to zrobiliśmy. Koniec historii — postanowił, a Oli nie do końca był przekonany, czy Marcin faktycznie tak myślał, czy tylko starał się zgrywać przed nim, że to go wcale nie ruszyło. Mimo wszystko postanowił już nie komentować, bo co do jednego Sokołowski miał rację; nie było sensu tego roztrząsać. Stało się i nie było już odwrotu i teraz żadne rozmowy nie mogły cofnąć czasu.
— W porządku — zgodził się więc, nie angażując się w dalszą rozmowę na ten temat.
— W ogóle… — zaczął zaraz konwersacyjnym tonem Sokołowski, żeby zmienić bieg rozmowy na bardziej neutralny — widziałem dziś Denisa.
— Tak? Gdzie? — zapytał z umiarkowanym zaciekawieniem Oli.
— W takiej knajpce niedaleko mojej kliniki, jak wyskoczyłem coś zjeść. Był odstrzelony w białą koszulę.
— Z tego co kojarzę, to miał chyba dziś maturę z chemii czy tam biologii, więc pewnie wyskoczył ze znajomymi — wywnioskował Francuz.
— Był tam z facetem w naszym wieku — sprostował szybko Marcin.
— Co? — Policjant zbystrzał i jak dotychczas leżał z ręką podłożoną pod głowę i wlepiał wzrok w sufit, tak szybko odwrócił głowę, żeby spojrzeć z zaskoczeniem na Marcina. — Może to… jakiś jego nauczyciel czy korepetytor? — zgadł.
— Może… — nie zaprzeczył drugi mężczyzna. — Ale jak dla mnie to wyglądało bardziej jak randka — przedstawił swój punkt widzenia.
— Randka? — powtórzył z niedowierzaniem Oli.
— Wiesz, non stop z czegoś chichotali i praktycznie nie odrywali od siebie wzroku. W sumie to nie zwracali uwagi na nic. Denis zauważył mnie przypadkiem dopiero jak zaczęli się zbierać — wyjaśnił.
— Powiedział coś?
— Nie, nie rozmawialiśmy. Po prostu nawiązaliśmy kontakt wzrokowy, a potem wyszedł z tym facetem. Hej — zaczął po chwili wręcz konspiracyjnie — ty wiesz, że ten młody na ciebie leci, nie? — zapytał.
— To tylko nastolatek, w którym buzują hormony. Trenujemy razem, w szatni jest mnóstwo nagich, wysportowanych facetów, więc jestem przekonany, że to po prostu taki okres, gdzie napala się praktycznie na każdego — wyjaśnił nieco obronnie Oli, znowu czując to dziwne zaniepokojenie. — Jesteś pewien, że on był z tym typem… na randce? — dopytał, bo to mu nie dawało spokoju.
— Oczywiście, że nie. Mówię ci tylko jak to wyglądało z mojej perspektywy — przyznał szczerze Marcin. — Ale wygląda na to, że Denis ma swój typ — powiedział mimo wszystko nieco złośliwie, za co został obdarowany przez Oliwiera stosownym spojrzeniem.
— Czekaj… — zaczął zaraz i aż przymrużył oczy, kiedy zdał sobie z czegoś sprawę. — Czy ty myślałeś, że ja i on…? — zapytał pokrętnie, gdy przypomniał sobie kiedy przy ich rozstaniu Marcin zapytał, czy jest ktoś inny.
— Nie ukrywam, przebiegło mi to przez myśl — potwierdził i uśmiechnął się.
— Zwariowałeś? — zapytał z syknięciem Oli.
— Dlaczego? Jest młodziutki, fakt, ale jest też słodki, ma ładne ciało… — zaczął wymieniać Marcin, jednak Francuz szybko mu przerwał.
— To nadal dzieciak. Może i jest pełnoletni, ale kurwa, jestem od niego dwa razy starszy — argumentował wręcz nieco gorączkowo policjant.
— Chcesz mi powiedzieć, że gdyby nie był synem Marcela i gdybyś ogólnie go nie znał, a on zaczął cię podrywać, to nie zwróciłbyś na niego uwagi? — zapytał sceptycznie Sokołowski, po czym po chwili uśmiechnął się triumfalnie, jak dostrzegł, że Oli już chce zaprotestować, ale ostatecznie nic nie powiedział i odwrócił wzrok. — Tak myślałem — dodał dobitnie.
— Jestem serio zmęczony i muszę zerwać się o świcie. Czy możemy iść już spać? — zapytał wymownie po jakimś czasie, kiedy dotarło do niego, że znowu stracił kontrolę nad rozmową. Przez tą bezsilność opanowała go złość i wolał zakończyć konwersację, zanim wyżyłby się na Marcinie tylko przez to… że ten miał rację.
Nie chciał. Naprawdę nie chciał myśleć o Denisie, a już na pewno nie w takim kontekście… ale za każdym razem ktoś przemycał mu mniej lub bardziej świadomie ten obraz do głowy. Wystarczył jeden głupi żart Alicji, zażenowany Marcel, który opowiadał mu o kryzysie jaki przeżył w niedzielę, czy teraz przeklęty Marcin, który brzmiał tak, jakby nie było nic nieprzyzwoitego w patrzeniu na Denisa jak… jak na mężczyznę. Młodego, ale mężczyznę.
Tymczasem umysł płatał mu figle w najlepsze i nic sobie nie robił z niemych błagań Francuza, by przestał podsuwać mu takie wizje. Wręcz przeciwnie — im bardziej Oli próbował się zmusić do niemyślenia, tym bardziej obsesyjnie myślał. Kiedy tylko zamknął oczy i spróbował się zrelaksować, by móc ostatecznie zasnąć, zaraz natychmiast je otworzył z przerażeniem. 
Ostatnio za każdym razem kiedy je zamykał, znajdował się nagle w szatni po treningu z Denisem. Nic nie robili. Po prostu się przebierali. Armiński stał do niego tyłem i po chwili zsuwał ręcznik z bioder, eksponując swoje idealnie krągłe pośladki. Oli aż zagryzał wargę, gdy patrzył na drobny, ale wyraźny pieprzyk, jaki chłopak miał centralni na środku lewego pośladka.
Wyrywał się z tych rozmyślań skonfundowany i może nawet spanikowany. Ogarniały go też wyrzuty sumienia, bo… dlaczego był tego świadomy? Skoro tak usilnie starał przekonać samego siebie, że wcale nie chciał myśleć i to tylko inni, intencjonalnie czy też nie, wpychali mu Denisa do głowy, to dlaczego był świadomy takich detali? Dlaczego z taką dokładnością potrafił wyobrazić sobie ciało chłopaka wraz ze wszystkimi drobnymi bliznami i znamionami? Tego z pewnością nikt mu nie mógł włożyć do głowy. Sam to zauważył. Sam obserwował…
Musiał to jakoś zatrzymać, nim kompletnie straci kontrolę.
***
18 maja 2018
Gdy poprzedniego dnia wrócił do domu, o dziwo nikt nie patrzył na niego podejrzliwie, ani nie wysyłał pod jego adresem dwuznacznych uśmieszków. Raczej wszyscy się domyślili, że pewnie znowu był na randce, ale już nikt tego nie komentował. Póki co wyglądało na to, że ta szczerość wychodziła mu na dobre i nic nie zapowiadało kataklizmu. 
Przy Mariuszu się odstresował i odpoczął, zapominając praktycznie o spotkaniu Marcina. To znaczy miał to gdzieś tam z tyłu głowy, ale o dziwo nawet kiedy już wrócił do domu, to nie przejmował się tym za bardzo. Dopiero przed snem, kiedy analizował zdarzenia z przebiegu dnia, to ogarnęło go delikatne zaniepokojenie, jednak był już tak zmęczony, że bardzo szybko zasnął.
W piątek też nie miał za bardzo czasu na nadmierne myślenie, bo czekał go ostatni poważny sprawdzian w jego licealnej karierze — matura z rozszerzonej chemii — od którego tak naprawdę zależała jego dalsza kariera.
Po trzech godzinach zmuszania swojego umysłu do pracy na najwyższych obrotach wreszcie odetchnął z ulgą. Co prawda nie czuł, że poszło mu aż tak fenomenalnie jak na biologii, ale w zasadzie był zadowolony i liczył na wysoki wynik. Tym bardziej, że jego zdaniem tegoroczny egzamin był naprawdę trudny. Gdy rozwiązywał arkusze z poprzednich lat, miał wrażenie, że pytania były bardziej tendencyjne, a mniej podchwytliwe — czyli zupełnie odwrotnie niż finalnie. Oczywiście na samym początku przeszło mu przez myśl, że może po prostu nie był przygotowany jak należy i to dlatego nie wszystko poszło tak gładko, ale kiedy tylko zaczął czytać w sieci opinie, szybko dotarło do niego, że wręcz przeciwnie, bo jego rówieśnicy, którzy również zdawali chemię, pisali głównie, że ludzie układający zadania przesadzili z poziomem trudności. Czyli nawet jeśli nie będzie miał co najmniej tych dziewięćdziesięciu procent, to zapowiadało się na to, że ogólnie poziom zdawalności będzie nieco obniżony. Zdecydował się trzymać właśnie takiego myślenia, by się nie zadręczać, bo i tak nie mógł już nic zmienić.
Z pewnością pomogła mu też rozmowa z Marcelem, który przy obiedzie stwierdził, że musiał zwariować, skoro spodziewał się mniej więcej osiemdziesięciu procent z egzaminu i uważał, że to nie za dobrze.
Wieczorem pojechał na trening i obawy już prawie zupełnie mu przeszły. Skupił się na swoich sparingpartnerach i rywalizacji z nimi, a przez to w jego głowie nie było miejsca na nadprogramowe myśli. Nie był pewien, czy to przez stres związany z maturami, który wreszcie z niego zszedł, czy po prostu ten dzień był jakiś wyjątkowy, ale odnosił wrażenie, że dzisiejszy trening był fantastyczny. Miał czysty umysł, był spostrzegawczy, a jego refleks był błyskawiczny, przez co z łatwością pokonywał każdego z kolegów, niejednokrotnie wykorzystując trudne czy po prostu rzadkie techniki kończące. Z pewnością pomocny był też fakt, że nie było dziś Oliwiera, który zapewne skutecznie by go rozpraszał. Denis szedł jak burza i był nie do zatrzymania. Nawet Marcel patrzył na niego z zaciekawieniem, zastanawiając się zapewne, co się stało, że jego syn tak nagle odżył i prezentował nienaganną formę.
Po dwóch godzinach kulanki na macie zdyszany i wykończony udał się do szatni, gdzie jeszcze kilkanaście minut żartował z kumplami, następnie wziął prysznic i się przebrał, a potem ruszył jako jeden z ostatnich na parter klubu, by zaczekać tam na ojca. O dziwo spotkał go tuż przy recepcji, jak dyskutował o czymś żywo z… Oliwierem. 
— Cześć — przywitał się normalnie, kiedy podszedł, bo jak był w połowie schodów, ojciec go zauważył, a przez to nie mógł zawrócić. Poza tym nawet nie było sensu tego zrobić, bo ojciec czekał zapewne na niego i raczej mało prawdopodobne było, że Francuz po prostu sobie pójdzie. Chyba nie było opcji, że uniknie z nim spotkania, więc nie pozostawało mu nic innego jak zachowywać się zwyczajnie.
— Cześć — odpowiedział w podobnym tonie policjant i krótko uścisnął dłoń chłopaka na przywitanie.
— Jedziemy? — zapytał ojca Denis, mimo iż widział, że Oli chciał chyba coś dodać.
— Tak, tylko… — zaczął Marcel, jednak w tym samym momencie pojawił się obok nich jeden z jego podopiecznych.
— Trenerze, możemy zamienić dwa słówka? Ewentualnie… pięć? — zapytał dosyć niepewnie, a po jego minie dało się wywnioskować, że czuł się niekomfortowo wtrącając się w ich rozmowę.
Marcel przytaknął zaraz pospiesznie, po czym przeprosił Denisa i poprosił, by ten poczekał na niego jeszcze kilka minut.
Chłopak aż zadrżał wewnętrznie na tę wiadomość, bo ostatnie czego potrzebował, to zostać sam na sam z Francuzem — tym bardziej, że było już późno i w klubie nie było dosłownie nikogo. Przełknął zauważalnie ślinę i popatrzył z niemym błaganiem w oczach na ojca, by ten go nie zostawiał… jednak Marcel nawet tego nie zauważył, tylko się oddalił.
Nie możesz teraz odejść, bo to będzie wyglądać jeszcze gorzej — uświadomił sam sobie, kiedy przez myśl mu przeszło, żeby po prostu uciec.
— Jak ci poszła chemia? To już chyba twój ostatni egzamin, nie? — zagadał konwersacyjnym tonem Oli, krzyżując przedramiona na piersi i oparł się bokiem o ladę recepcji, przy której stali.
— Chyba całkiem nieźle — odparł krótko Denis. — Tak, to już koniec — dodał w odniesieniu do drugiego pytania.
— I co teraz? — zapytał enigmatycznie Francuz.
— …czekam na tatę? — odbił nieco zdezorientowany, przez stres nie potrafiąc się dostatecznie skupić, a przez to domyślić się, co miał na myśli mężczyzna. 
— To zauważyłem — przyznał Oli. — Chodziło mi o bardziej długoterminowe plany — sprecyzował z uśmiechem. Ta niepewność Denisa z jakiegoś powodu go rozczulała.
— Aaa — mruknął zawstydzony, a potem wzruszył ramionami. — Pewnie to, co zwykle. Dorobię sobie trenując tutaj dzieciaki i na miesiąc polecę do dziadków do Argentyny — zdradził, starając się nie patrzeć na policjanta. — A ty co tu robisz? Czemu nie przyszedłeś wcześniej na trening? — zapytał na koniec, by odwrócić od siebie uwagę.
— W zasadzie to dopiero wracam z pracy, a Marcel chciał, żebym podwiózł mu wkrętarkę, bo chce coś tam przerobić w kojcach dla psów — wyjaśnił i skinął wymownie na kontuar, gdzie faktycznie leżała walizka ze wspomnianą wkrętarką.
Denis tylko skinął głowę i rozejrzał się nieco zagubiony, jakby mając nadzieję, że dostrzeże coś, co pozwoli mu na szybką ewakuację. Niestety na parterze nie było już ani jednej żywej duszy, tak samo jak nie było słychać, aby Marcel wracał.
— Hej — zaczął nieco ściszonym tonem Oli, czym skutecznie skupił na sobie spojrzenie Denisa — nie musisz czuć się zawstydzony — zapewnił, na co chłopak parsknął. — Nie musisz też… niczego mi udowadniać — dodał i tym razem Denis zmrużył nieufnie oczy. Po chwili jednak musiało go olśnić, bo otworzył je szerzej, a następnie pokręcił z dezaprobatą głową.
— Powiedział ci — stwierdził wprost. 
Oliwier początkowo nie odpowiedział, ale pod wpływem intensywnego spojrzenia chłopaka wreszcie potaknął twierdząco głową.
— Co ci dokładnie powiedział? — dopytał mimo wszystko Armiński, chcąc wpierw poznać wersję, jaką Marcin sprzedał Francuzowi.
— Nic takiego. Tylko, że widział cię z… kimś. Reszty sam się domyśliłem — wytłumaczył, nieco naginając fakty. Co prawda Marcin faktycznie nie wyskakiwał z osądami, ale przyznał wprost, jak w jego oczach wyglądała ta sytuacja, co tylko potwierdziło przypuszczenia Francuza.
— No to źle się domyśliłeś — syknął Denis, czując jak nagle staje się poirytowany.
— Czyżby? — zapytał Oli, unosząc sugestywnie brew. — W takim razie kto to był?
— Nie twój interes — odwarknął nastolatek.
— No tak jakby trochę mój — nie zgodził się policjant. — Jeżeli w ten sposób chcesz mi coś udowodnić, to…
— Och, już tak sobie nie schlebiaj — zaatakował go szybko Denis, sprawiając, że Oliwier nagle zamilkł, a  jego wyraz twarzy już nie był taki pewny. — Nie jesteś zainteresowany, naprawdę nie jestem opóźniony w rozwoju i dotarł do mnie sens tych słów. To jednak nie znaczy, że znajdę sobie chłopca w moim wieku — zaznaczył wymownie — tak jak sobie życzysz, bo chłopcy w moim wieku — powtórzył tym samym tonem — mnie nie interesują. 
— Denis… — zaczął po krótkiej chwili ciszy Oli, jednak chłopak zaraz mu przerwał.
— No co?! — zapytał rozeźlony, bo cholernie nie spodobał mu się ton, w jakim policjant wypowiedział jego imię. To zabrzmiało tak, jakby miał zamiar zacząć go umoralniać czy na siłę przekonać do swojego zdania.
— Okej. — Oli uniósł obronnie dłonie. — Masz prawo mieć swoje upodobania… — zaczął ostrożnie, jednak i tym razem Armiński się wtrącił.
— Och, dzięki za pozwolenie — sarknął.
— …ale uważam, że nie jesteś do końca świadomy tego, co robisz — kontynuował mimo wszystko. — On cię najprawdopodobniej wykorzystuje — oświadczył możliwie najdelikatniej, choć spodziewał się oburzonej reakcji. 
Jednak się pomylił.
— Jakoś nie czuję się wykorzystywany — powiedział Denis zwyczajnym… może nawet nieco rozbawionym tonem.
— Wiesz, on nie musi robić ci nic złego, by cię wykorzystywać, wręcz przeciwnie… — zaczął zaraz tonem speca, zupełnie jakby był w pracy i próbował ochronić nieświadomą ofiarę przed jej oprawcą, ale chłopak tylko się zaśmiał.
— Skąd pomysł, że ja oczekuję od niego czegoś więcej niż seksu? — zapytał bezpardonowo, jakby zupełnie zapominając, że jeszcze kilka minut wcześniej nawet nie był w stanie spojrzeć Francuzowi w oczy. Jednak czuł, jak zaczyna kumulować się w nim złość, a w tym stanie praktycznie zawsze włączał mu się Braveheart i zapominał o wstydzie.
Oliwier zamilkł i popatrzył niepewnie na Denisa, kompletnie nie spodziewając się takiej odpowiedzi.
— Możesz widzieć we mnie gówniarza, ale to nie znaczy, że mam papkę zamiast mózgu niczym przedszkolak — odezwał się zatem Armiński, widząc, że policjant chyba nie wie, co ma odpowiedzieć. — Jestem w pełni świadomy tego co robię i doskonale znam warunki, na jakich spotykam się z Mariuszem — powiedział, choć coś mu zaskoczyło w mózgu, że być może się zagalopował i nie powinien zdradzać jego imienia. — Świetnie się razem bawimy i naprawdę nie musisz mnie ratować ani nawet się mną przejmować, Oli — zaznaczył dobitnie na koniec, a przez myśl przebiegło mu jeszcze niebezpiecznie, aby dodał, że sami mogliby się spotykać na podobnych zasadach, gdyby tylko Oliwier chciał, jednak na szczęście był na tyle przytomny, by w porę się zamknąć.
Francuz wyglądał na naprawdę skonfundowanego i Denis nie przypominał sobie, aby kiedykolwiek widział go takiego… niepewnego. Wow, chyba naprawdę musiał mu namieszać tym, co przed chwilą powiedział.
Mimo wszystko nie dane było mu się tego dowiedzieć, bo właśnie wrócił Marcel.
— Wszystko okej? — zapytał niepewnie, spostrzegając jakąś dziwną atmosferę między swoim synem, a przyjacielem.
— Tak, jedziemy? — odpowiedział błyskawicznie chłopak, starając się szybko odciągnąć myśli ojca od… od tego, co mógł sobie pomyśleć.
— Młody właśnie zagiął mnie jakimś zadaniem, które miał na egzaminie. — Oli również się ocknął i dołączył do Denisa w przekonywaniu Marcela, że w zasadzie to nie widział niczego dziwnego. — Nawet nie potrafię tego powtórzyć, ale w sumie nie ma co się dziwić. Jestem tylko policjantem — dodał prześmiewczo, by rozluźnić atmosferę, co chyba mu się udało, bo Marcel się zaśmiał.
— A trzeba było się uczyć — dogryzł przyjacielowi, a końcowa wymiana zdań potoczyła się już zupełnie neutralnie i wyglądało na to, że Marcel kupił ich wersję i dał uśpić swoją czujność.
Denis odetchnął na to z widoczną ulgą, bo ostatnie czego potrzebował, to żeby jego ojciec zaczął coś podejrzewać, a przez to wypytywać Oliwiera. O ile rzeczywiście wierzył Francuzowi, że ten by nie wydał go przed Marcelem w kwestii zauroczenia, tak już nie miał tej pewności, że Oli nie nagada czegoś jego ojcu o tym, że jego syn spotyka się ze starszymi facetami. Miał szczerą nadzieję, że tak się nie stanie, bo wtedy Denis naprawdę zapadłby się pod ziemię albo ewentualnie wyprowadził na księżyc. 
W drodze powrotnej do domu zaczął już nieco bardziej na chłodno zastanawiać się, dlaczego Oliwiera to w ogóle obchodziło. Jaki miał w tym cel? Przecież najlogiczniej w takiej sytuacji powinien zignorować to, co powiedział mu Marcin i udawać, że stracił wszelkie zainteresowanie Denisem, żeby nie prowokować go do kwestionowania jego zachowania — tak jak to właśnie robił chłopak. Czy rzeczywiście Oli aż tak bardzo przejął się, że jakiś podstarzały facet mógł próbować złamać serce niewinnego nastolatka? To kompletnie do niego nie pasowało, bo Denis jednak znał policjanta i tak wiedział na przykład, że ten nigdy nie starał się nikogo przekonywać na siłę — a to chyba próbował zrobić, zanim wrócił Marcel — i na pewno nie starał się ratować ludzi przed popełnianiem błędów — wręcz przeciwnie, twierdził, że jak człowiek się sparzy, to się nauczy i nie trzeba go odwodzić od głupich pomysłów.
Więc co się działo? Dlaczego mu zależało? Dlaczego zachowywał się jak na siebie tak irracjonalnie?
____________________

Ten czas naprawdę leci jak szalony. Dopiero co był Nowy Rok, a tu już luty :O
Nie wiem jak Wam, ale mi styczeń minął wręcz nienaturalnie szybko, choć w zasadzie przez ten miesiąc nie działo się nic specjalnego - wręcz powiewało monotonią.
Ale skupmy się na chłopakach; dzisiejszy rozdział jest nieco krótszy (to znaczy to jest standardowa długość, po protu wcześniej mnie ponosiło z ilością tekstu :D), ale za to konkretny, a przynajmniej ja mam takie wrażenie.
Chyba Denis zepsuł Oliwiera, bo ten zdaje się ostatnio nie ogarniać, co się z nim dzieje i robi głupie(?) rzeczy - jak widać nie wytrwał w swoim postanowieniu, żeby dać Marcinowi spokój i chyba nie potrafi przyswoić, że niewinny Denis lubi umawiać się na seks randki ze starszymi facetami. Hmm... ciekawe co z tego wyniknie - możecie się ze mną podzielić swoimi teoriami. :P

To teraz ostatnia kwestia: na 90% w przyszły weekend nie będzie rozdziału. Nie mam zapasu i raczej nie zdążę go napisać. 
Tak jak wspominałam, że styczeń był monotonny, tak luty zapowiada się brawurowo - otóż dostałam nową pracę, zaczynam od poniedziałku, cholernie się stresuję, czeka mnie aklimatyzacja i pewnie przez jakiś czas nie będę mieć do niczego innego głowy. Trzymajcie za mnie kciuki!
Do następnego :)

15 komentarzy:

  1. No to się zaczęło, biedny Oli:)! Szkoda, że nie będzie rozdziału bo Twoje opowiadanie rozświetla mi nieco ponurą ostatnio rzeczywistość, ale powodzenia w nowej pracy!
    Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, teraz Oli będzie miał sporo do przemyślenia.
      Na pewno będzie lepiej! :)
      Dzięki i pozdrawiam!

      Usuń
  2. Hej. Rozdział jak zawsze świetny. Może zaczniemy od oliwiera. Jestem w szoku.serio. Oli z Marcinem w łóżku ��.naprawdę dzieje się coś niepokojącego z olim. wydaje mi się że jeszcze nie raz wykorzysta Marcina do swoich niecnych planów i do rozładowania napiecia. Jeżeli chodzi o Marcina to szkoda mi faceta bo jest w olim zakochany i jak dla mnie to sam sobie facet robi krzywde,bo dłużej daje się wykorzystywać tym dłużej sam będzie cierpieć a do ten tekst że przeciez wie że to tylko seks to padłam .zastanawia mnie to czy specjalnie Marcin wspomniał o denisie czy chciał sprawdzić reakcje oliego na to co ma mu do przekazania albo poprostu chlapnol tak dla zasady i powiedział to co widział. A oli biedny teraz cierpi i nie wie co się z nim dzieje i jeszcze ta rozmowa Denisa i oliego. Powiem szczerze że Denis zaś dał mu dużo do myślenia bo z nich dwoch to właśnie Denis się ogarnie i próbuje sobie układać życie a biedny Oli teraz cierpi. Jestem ciekawa jak wpłynie ta cała rozmowa no oliweira w końcu Denis przyznał że woli starszych mężczyzn i że nie zależnie czy to będzie Oliwier czy kto inny ale napewno będzie to ktoś starszy. Jestem ciekawa jak to dalej poprowadzisz. Trzymam mocno kciuki za ciebie i twoją nową pracę. Pozdrawiam. W .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się ukryć, że to "pęknięcie" Oliwiera to oznaka, że coś się z nim dzieje - pytanie tylko jak daleko to zabrnęło i czy da radę sam się odkręcić, czy może pójdzie za ciosem i narobi jeszcze innych głupstw.
      Marcin zdaje sobie sprawę, że Oli nie potraktuje go nigdy poważnie - co nie zmienia faktu, że nie potrafi się nadal od niego uwolnić. Co do wiadomości o Denisie... cóż, może faktycznie tak po prostu podzielił się tą informacją (Denis co prawda zdążył napsuć mu krwi, jednak od tamtej pory okoliczności nieco się zmieniły i Marcin zdał sobie sprawę, że Oli nigdy nie będzie do niego należał na wyłączność) - a może miał w tym jakiś ukryty cel. ;)
      Denis podszedł póki co do wszystkiego bardzo dorośle - chyba nawet doroślej niż Oli, który teoretycznie powinien być tym bardziej ogarniętym. :D
      Dzięki i również pozdrawiam! :)

      Usuń
  3. Cześć! I kolejny rozdział równo po tygodniu, gratuluję! Tym razem udało mi się nie przegapić. Nie przejmuj się, jeśli się nie wyrobisz, już i tak za mocno nas rozpieszczałaś. :P
    Co do rozdziału, to faktycznie nie taki niewinny ten Denis. Choć ja już to wiedziałam, dziwne, że Oli tego nie wiedział. Swoją drogą, tak bardzo liczyłam na to, aż ktoś go przyłapie ze starszym facetem i oto jest, nastał ten moment. Ale by było super, jakby Oliwier powiedział o tym Marcelowi i zrobiłaby się taka ogromna spina na całą rodzinę, mnóstwo żenujących rozmów Denisa z rodzicami, ach, to by był miód na moje serduszko. Ostatnio temu Denisowi zbyt dobrze idzie, wróćmy do męczenia go. Nie no, żartuję, niech sobie chwilę jeszcze chłopak poodpoczywa.
    W każdym razie, nikt mi tak nie gra ostatnio na nerwach jak Oliwier. Normalnie nie mogę z tego człowieka. W sensie, współczuję mu, że ma takie uczucie stałego niepokoju, bo to beznadziejna sprawa, ale tak jakby dokonuje przez to złych wyborów. Niech zostawi biednego Marcina w spokoju! I w ogóle, to faktycznie nie była do końca jego sprawa, że Denis umawia się z Mariuszem. Znaczy, jeśli potraktował to jako "Denis próbuje mi coś udowodnić", to spoko, ale dalszą część mógł już sobie odpuścić. I spoko, że Denis go przegadał, dobrze mu tak. Już któryś raz stracił kontrolę nad rozmową z Denisem, pewnie niedługo znienawidzi chłopaka. :P
    Słabo, że Oliwier spotkał się z Marcinem w takich okolicznościach, ale fajnie chociaż, że ten drugi się pojawił. :D Choć mam nadzieję, że on nie będzie opcją docelową dla Denisa.
    Na razie nie mam żadnych dziwacznych spekulacji, więc zdam się za Twoją kreatywność.
    Czekam cierpliwie na ciąg dalszy, kiedykolwiek by to nie było.
    Trzymam kciuki za udany początek w pracy. Obyś się za mocno nie stresowała i jak najszybciej zaaklimatyzowała. Wierzę, że wszystko będzie dobrze. :)
    Buziaki przesyłam ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oli zadziwiająco - świadomie lub też nie, wkrótce się okaże - wypiera dużo faktów na temat Denisa. Chce w nim widzieć tylko syna Marcela, bo próby myślenia o nim w innych kategoriach kończą się dla niego co najmniej bólem głowy. :D
      Nie da się ukryć, że gdyby Oli wydał Denisa przed Marcelem to byłaby jeszcze większa drama niż ta w poprzednim rozdziale. Domyślam się, że fajnie byłoby o tym poczytać, ale biedny Denis mógłby nie znieść tego najlepiej.
      Widzę, że Oli traci trochę w oczach czytelników - ale przyznam, że wcale mnie to nie dziwi. W końcu zachowuje się ostatnio strasznie głupio. Niby taki pewniak, a działa strasznie pochopnie i po omacku - chyba najgorsza kombinacja. :D
      Myślę też, że w żadnej innej rozmowie Denis aż tak bardzo go nie zdominował; w pełni się zgadzam, że Oli mógł sobie odpuścić, kiedy Denis rozwiał jego wątpliwości, że wcale nie robi mu na złość.
      Dzięki wielkie i pozdrawiam!

      Usuń
  4. Kurczę, ale dwa ostatnie rozdziały mi się podobały! :)
    Nie wyrabiam czytać na bieżąco, po prostu idziesz jak burza, a ja już nie wiem za co się złapać, ale postanowiłam, że napiszę, bo dawno mnie tu już nie było, a ostatnie rozdziały przypadły mi do gustu, więc stwierdziłam, że mogę się zmobilizować i Ci to przekazać ;)
    Poprzedni był rozbrajający. Rodzina Armińskich to jedna z najfajniejszych rodzin o jakich czytałam. Ich relacje są świetne, takie prawdziwe, zwłaszcza jeżeli chodzi o rodzeństwo. Marcel jak zawsze ratuje sytuację, chociaż uważam, że zagrał trochę ostro. Niemniej, wyszło to na dobre i nikt przez to nie ucierpiał, więc mu się udało (mimo że kompletnie nie wiedział, co robił, ale chyba już ma taką moc, że za co się nie weźmie to mu wychodzi :D).
    Poza tym aż czułam to zażenowanie rodzeństwa, które aż wypływało z ekranu xd
    Natomiast co do tego rozdziału, to mam trochę mieszane uczucia… Jeżeli chodzi o Oliwiera. Podzielam zdanie poprzedniczki, Francuz zrobił się ostatnio bardzo irytujący. Nie podobało mi się, że zadzwonił do Marcina i umówił się z nim na seks, zwłaszcza, że przecież nie tak dawno chciał zerwać ich romantyczną relację. Więc… Tak szybko się złamał? Kurde, trochę mi to nie pasuje. Myślałam, że będzie kierowany dumą, albo innym dziwnym honorem i da Marcinowi spokój, ale ten znowu postawił na własną wygodę. I spoko, Francuz ma do tego tendencje, każdy chce żeby mu było wygodnie, ale to kompletnie przeczy temu co myślał nie tak dawno temu.
    Wychodzi na to, że ten mężczyzna sam nie wie, czego chce. I rozmyślania o Denisie też to potwierdzają. To że o nim myśli właściwie mi się podoba, bo widać jak budzą się w nim jakieś uczucia. Nie mówię, że jakieś konkretne, ale chociaż… Jakieś. A to już jest chyba coś w przypadku Oliego.
    Być może zmotywuje go to do jakiś działań. Bo na razie to zamiast budować, to wszystko niszczy. I fakt, że jest policjantem, a nie inżynierem wcale go nie usprawiedliwia! xD
    Więc tak, trochę się na niego gniewam. Ta rozmowa z Denisem też była średnia i spoko Oliwier chciał, by młody nie pakował się przez niego w kłopoty, ale kiedy Denis mu odpowiedział, to i tak drążył dalej. Co już mi się nie spodobało.
    Taka mnie naszła myśl, że może by właśnie chciał, żeby Denis sobie go kimś zastępował, bo to łechtało jego ego? Teraz to już sama nie wiem, co może kierować Francuzem, po tym co on ostatnio robi. Zazdrość? No nie wydaje mi się. A może to taki typowy pies ogrodnika: innym nie da ale sam nie weźmie xd
    Z Marcinem też tak trochę ma: nie zaangażuje się, ale nie da mu odejść.
    Może coś w tym jest? Ten, Francuski piesek w końcu xDD
    Dobra, żartuję sobie. Ale już bym chciała przeczytać co dalej, bo intrygują mnie dalsze wybory Oliwiera i co on ze sobą zrobi, bo wyraźnie się chłopak gubi.
    Natomiast podoba mi się postawa Denisa. Boże, jak on pokazuje Francuzowi jaki jest dojrzały i że go to nie obeszło aż tak. Bardzo na plus zachowanie ;)) Oby tak dalej. Jeszcze wyjdzie na to, że to Denis nam uwiedzie policjanta!
    Od Denisa blisko do Mariusza… Ale to tak tylko w trzech zdaniach. Do niego nie czuję właściwie nic, na razie mam wrażenie, że to taka postać poboczna i nią właśnie zostanie. Nie intryguje mnie on za bardzo i jest trochę za bardzo „tatusiowaty”, ale w taki sposób… który nie do końca mi się podoba. Ich rozmowy z Denisem są trochę bez polotu? W sensie tak czuję i być może taki miał być cel, bo przecież z Mariuszem to tylko seks, więc no, nie spodziewajmy się fajerwerków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak ogólnie to ja bym się wcale nie pogniewała jakby Oliwier jednak zmądrzał i był z Marcinem. Kurde, Marcin to świetny gość i z rozdziału na rozdział coraz bardziej go lubię. Mógłby dać Oliwierowi jakąś stabilizacje i… poczucie bezpieczeństwa? Kurde nie wiem czy to nie głupie, bo Oli to w końcu policjant, na dodatek kozak, ale może on by jednak tego potrzebował. Nie każdy może mieć miłość jak z komedii romantycznej, ale oni, kurde, no pasowaliby do siebie tak „jako para”, a nie tylko partnerzy do wiadomych celów. Szkoda, że Francuz tego nie czuje i właśnie nie ma ochoty się zaangażować, bo myślę, że by dobrze na tym wyszedł. Marcin też zdecydowanie by tego chciał, więc była by to win win situation :D
      No, może nie dla Denisa, ale chłopak sobie radzi i na klatę przyjął to, co zaserwował mu Oli, więc myślę, że nie byłoby tak źle.
      Oczywiście, żeby tak było to Francuz musiałby sobie poukładać w głowie, bo na razie to nie zasługuje na żadnego, ale wierzę, że już zachodzą w nim jakieś zmiany i będzie tylko lepiej… (Taaa, nie brzmi zbyt prawdopodobnie xd)
      To takie moje czcze życzenia, które pewnie i tak się nie spełnią, ale mogę sobie chyba trochę pofantazjować :D
      Właściwe to miałam napisać krótki komentarz… Nie wyszło jak zwykle, więc dodam jeszcze tylko, że Marcin to spostrzegawcza bestia i trochę rozgryzł Francuza z tym Denisem. Aż dziwne, że tak na spokojnie o tym mówił, ale to jego opanowanie podoba mi się chyba jeszcze bardziej.
      No i tyle. Życzę wszystkiego dobrego w nowej pracy i pozdrawiam!

      Usuń
    2. Cześć! Jak miło Cię tu znowu widzieć! :)
      W pełni rozumiem, że ciężko być na bieżąco - ja to się nawet nie będę odzywać, bo ostatnio po prostu sobie odpuściłam czytanie (i jak to piszę to aż mnie ściska, bo wiem, jak to tragicznie brzmi) - no ale chociaż piszę. :D
      Nieskromnie przyznam, że też lubię Armińskich - z mojej perspektywy to bardzo wdzięczna rodzina do opisywania, jest spore pole do manewru. :)
      Już trochę znając Marcela można przypuszczać, że po tej akcji mógł mieć wyrzuty sumienia, że tak wszystkich skonfrontował, zamiast pogadać delikatnie z każdym z osobna. Ale nie da się ukryć, że metoda którą wybrał była skuteczna i przyniosła błyskawiczne skutki. :D
      Co do Oliwiera to... hmmm... chciałabym tyle napisać, ale koniec końców chyba muszę powstrzymać się od komentarza do tego fragmentu, bo obawiam się, że mogę co nieco zaspoilerować, a to nieładnie. :D
      Chyba mogę powiedzieć tylko tyle, że niebezpodstawnie wysnuwasz takie a nie inne wnioski (jak zawsze zresztą :) i polecam jedynie śledzić kolejne rozdziały, bo myślę, że przyniosą wiele odpowiedzi. :)
      "I fakt, że jest policjantem, a nie inżynierem wcale go nie usprawiedliwia!" - tak bardzo w punkt! :D
      Jak już pisałam w odpowiedzi na komentarz wyżej - fakt, Oli nie wiedział, kiedy przestać drążyć i ostatecznie przekroczył granicę, a tym samym nieco się odkrył, że chyba nie do końca chodzi mu tylko o to, o czym mówił.
      Co do Denisa i Mariusza - lubią się i mają dobry seks, chyba więcej im nie potrzeba do funkcjonowania tego układu. ;)
      W pełni zgadzam się co do Marcina - to taka postać, którą sama bardziej polubiłam niż planowałam... a dalszą część o Olim muszę znowu pominąć. :D
      E tam, długie komentarze są najlepsze, tak że nigdy się nie krępuj. :D
      Dzięki wielkie i zapraszam ponownie! :)

      Usuń
  5. Powodzenia w nowej pracy :D
    I czekam na następny rozdział :) Wybacz, nie mam weny do przemyśleń. Przyjemnie się czyta.
    Weny, czasu i chęci
    Pozdrawiam,
    Kyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze, że dobrze się czyta i nie ma większych zastrzeżeń. :D
      Dzięki i również pozdrawiam! :)

      Usuń
  6. Już nie mogę się doczekać Denisa i Francuza w łóżku. Powodzenia w nowej pracy. Czekam niecierpliwie jak dalej potoczy się akcja. Emocje sięgają już sufitu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może wcale tam nie wylądują? (Może będzie to np. tylne siedzenie samochodu? xD).
      Dzięki i pozdrawiam! :)

      Usuń
  7. Hejeczka,
    wow, no Oliver jednak coś dużo uwagi poświęca Denisowi, a jednak Marcin wygadał i wysnuł zaskakujace wnioski z tego co widział...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejeczka,
    wspaniale, wow no Oliver jednak coś dużo uwagi poświęca Denisowi, a jednak Marcin wyglądał i wysnuł zaskakujace wnioski z tego co widział...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń