29 marca 2020

Sezon na grilla: Bonus 1

Hop, hop! Pamięta ktoś jeszcze o tej historii?
Jakiś czas temu zaczęłam bazgrać ten bonus i dziś naszła mnie wena, aby go dokończyć, zatem po co czekać z publikacją? Mam nadzieję, że Wam się spodoba i trochę się pośmiejecie, bo ja się dobrze bawiłam w trakcie pisania. Nawet nie wiedziałam, że tak bardzo tęskniłam za Igorem i jego spaczonym umysłem. :D
Miłej niedzieli, siedźcie w domkach, jeśli tylko możecie i odpoczywajcie. :)

Ostrzeżenie: Wydarzenia z bonusu toczą się po akcji z opowiadania, tak że uwaga na spoilery!


Z kamerą wśród zwierząt

— Zastanawiam się nad tym od czwartku, co powinieneś w sumie potraktować jako komplement, bo ja nie mam w zwyczaju tak długo rozwodzić się nad jakimiś pierdołami, ale koniec końców nadal nie jestem pewny, czy jesteś odważny, czy jednak głupi. Gdyby zrobić test na podstawie twoich zachowań, gdzie byłyby tylko dwie możliwe odpowiedzi, to jakbym wszędzie odpowiedział, że „głupi”, to z powodzeniem bym go zdał. Może nawet na piątkę. Ale tu się waham, bo wiesz, znamy się już trochę, ale nadal nie jestem pewny, czy więcej nocy spędziłem z tobą, czy jednak z twoim ojcem, kiedy pilnował mnie na dołku. Obawiam się, że nadal go nie przegoniłeś, tak więc…
— Byłbym cholernie wdzięczny, gdybyś nie wspominał o moim ojcu, kiedy mam twojego kutasa w ustach. — W Kubie coś pękło i uznał, że ma pełne prawo przerwać zabawę. Nie widzieli się od dwóch tygodni i w końcu mieli cały weekend tylko dla siebie, a Bambi… jak to Bambi, zawsze znalazł sposób, żeby podkręcić atmosferę.
— Coś ty taki przewrażliwiony? — Igor udał zdziwienie.
— To może dla odmiany porozmawiamy o twoim ojcu? — zapytał z sarkazmem Krzykowski, nawet nie chcąc sobie wyobrażać, jak kuriozalnie wyglądała ich sprzeczka. Igor leżał nagi na łóżku, a on znajdował się pomiędzy jego nogami i patrzył zadziornie na kochanka, nadal trzymając jego penisa w dłoni.
— Myślałem, że masz zajęte usta — zauważył Biedrzycki.
— Mogę je mieć zajęte rozmową, jeżeli wolisz — zaoferował z nutką złości Kuba.
— Doceniam, że liczysz się z moim zdaniem, ale masz lepszą robotę — przypomniał Bambi, wskazując wymownie palcem na swoje przyrodzenie.
— Jesteś okropny — stwierdził tylko ze zrezygnowaniem blondyn i już ponownie się pochylał, kiedy usłyszał:
— Miałeś w ustach gorsze rzeczy. Na przykład chuja Redeckiego — powiedział z jakiegoś powodu Igor i aż się skrzywił.
— Co? Wcale, że nie. Skąd ci to przyszło do głowy? — Kuba zmarszczył brwi.
— Nie?
— Ja pierdolę, Igor. Czy tobie się wydaje, że ruchałem się z każdym facetem, z którym byłem na randce? — zapytał retorycznie Krzykowski.
— A nie? Ja tak robiłem. W sensie z laskami, od tego są w końcu randki — wyjaśnił swój tok rozumowania Biedrzycki, a młodszy mężczyzna wypuścił jego penisa z dłoni i klepnął się z bezsilności w czoło. W sumie to powinien się już przyzwyczaić, że Igor mówił dużo, nie na temat i zazwyczaj w kompletnie nieodpowiednich sytuacjach, jednak z jakiegoś powodu nadal potrafił go zaskoczyć. 
Kiedy już minęło największe zażenowanie, podniósł głowę i popatrzył na kochanka, który dla odmiany patrzył na niego z umiarkowanym zainteresowaniem i zadowolonym uśmiechem.
— Igor, zamknij się? — zapytał, jakby czytając w myślach Krzykowskiego, a ten tylko pokiwał głową, ciesząc się, że brunet sam doszedł do tej konkluzji. — Okej — powiedział zatem Bambi i położył z powrotem głowę na poduszce, westchnąwszy przy tym głębiej. 
Kuba uśmiechnął się nieznacznie pod nosem, a potem skupił całkowicie swoją uwagę na kroczu drugiego mężczyzny. Było przyjemnie przez jakieś dwie minuty, a wtedy usłyszał to:
— Chyba jednak jesteś głupi, bo o ile Andrzej już wie o moim istnieniu… tak chcesz zabrać mnie na jego imieniny? 
— O. Mój. Boże — jęknął bezsilnie Kuba. — To nie jest dobry moment, żeby mnie testować, zapewniam cię — ostrzegł po chwili, nie będąc pewien, co kierowało Bambim. Jasne, przyzwyczaił się już, że ten czasem gadał od rzeczy nawet w łóżku, ale tym razem przeginał. Kuba wahał się pomiędzy dwoma opcjami; albo brunet autentycznie stresował się tą kolacją z Krzykowskimi, albo gadał tak od rzeczy, bo… bo mu się nudziło i lubił wkurzać blondyna. 
— Hej, ja się staram tylko przedłużyć zabawę — usprawiedliwił się Biedrzycki.
— Gadając o moim ojcu? — Kuba zmrużył z powątpiewaniem oczy.
— No musisz przyznać, że to skutecznie przedłuża to… — zrobił krótką pauzę i machnął chaotycznie ręką, wskazując na swoje krocze — co się tu dzieje. 
— Tak. Przedłuża do tego stopnia, że nawet nie zamierzam tego kończyć — zgodził się Kuba i ostatecznie się podniósł. Przez Igora nie potrafił myśleć teraz o niczym innym, jak o swoim ojcu… a przez to nie mógł patrzeć na nagiego kochanka, bo te dwa bodźce po prostu ze sobą nie współgrały. 
— Dramatyzujesz, nie musisz mnie przecież słuchać — wymyślił Bambi.
— A ty nie musisz wypowiadać każdej swojej myśli na głos — odbił piłeczkę blondyn.
— Masz mnie za zjeba? Nie będę myślał o twoim ojcu, kiedy mi obciągasz — oburzył się starszy mężczyzna.
— Nie wiem, to myśl o szczeniaczkach, czy coś — przedstawił alternatywę, kiedy już stał w drzwiach.
— O szczeniaczkach? — Igor aż zamrugał, udając przerażenie. — I to ja niby jestem ten pojebany? Lecz się, Kuba — polecił, na co Krzykowski parsknął i wyszedł z sypialni.
Choć z perspektywy trzeciej osoby to mogło wyglądać jak kłótnia, to w rzeczywistości obaj zapomnieli o temacie dosłownie po minucie, kiedy to Biedrzycki podniósł się z łóżka, naciągnął na tyłek bokserki i poszedł za blondynem do kuchni.
— Skoro już mowa o tematach, które zabijają wzwód — rzucił konwersacyjnym tonem, obserwując, jak Kuba włącza ekspres do kawy. — Jak parę dni temu byliśmy z Jackiem na spacerze, w pewniej chwili natknęliśmy się na psią kupę. 
— Uwielbiam początek — przerwał mu Krzykowski, kiwając z uznaniem głową. — Jak na kolacji zrobi się dziwnie, to pozwalam ci opowiedzieć tę historię — dodał po chwili namysłu.
— Dziękuję, będę pamiętał, a wracając do kupy — odpowiedział grzecznie Igor i kontynuował swoją opowieść. — Mój syn wpadł na pomysł, żebyśmy chodzili po parku, szukali gówien i zgadywali, od kogo pochodzą — dokończył, po czym zamilkł na chwilę, aby pozwolić Kubie na zwizualizowanie sobie tego.
— Hmm — mruknął młodszy mężczyzna. — Nie wiem, czy to dobrze o mnie świadczy, bo jedyne co mnie zszokowało w tej opowieści o Jacku, to fakt, że nie było w niej kaczek — dodał, przygryzając wargę.
— …ale wtedy powiedziałem mu, że nie będę łaził i szukał gówien i zapytałem, czy chce w zamian pooglądać kaczki — poprawił się szybko Biedrzycki, na co Kuba zachichotał i postawił jeden kubek z kawą przed kochankiem, a potem sięgnął po swój i upił z niego łyk. Następnie przenieśli się na sofę, choć Kuba jeszcze zahaczył o pokój, bo wciąż był kompletnie nagi, a gdy wrócił, zaczęli wymieniać się historiami o tym, co robili w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Co prawda pozostawali przez ten cały czas w kontakcie, często do siebie dzwonili i przeważnie zdawali relacje na bieżąco, ale zawsze było coś jeszcze, co można było dopowiedzieć, na przykład wspomnieć o jakiejś anegdotce, na którą nie było miejsca podczas rozmowy telefonicznej. Zresztą każda dyskusja z Igorem była wyzwaniem i albo trzeba było wszystko z niego wyciągać, albo wysłuchać jakiejś kuriozalnej historii o bezdomnych, nanocząsteczkach srebra czy tygrysach szablozębnych, kiedy traciło się czujność i źle skonstruowało pytanie. Kuba czasem robił to celowo. Nie mógł się powstrzymać, bo Bambi w niczym nie przypominał klasycznego partnera, o którym się myśli, nim ten się pojawi. To z kolei sprawiało, że Kuba miał swoją odskocznię od rutyny dnia codziennego. Uwielbiał swoją pracę… ale wszystko wokół wydawało się takie zwyczajne i proste. Telefon do Igora to był zdecydowanie jego ulubiony punkt dnia. Wtedy mógł się spodziewać niespodziewanego. Zawsze miał zagwarantowane, że Biedrzycki powie coś, co zwali go z nóg i nie będzie mógł przestać się śmiać przez kolejny kwadrans. Kiedy się spotykali… wszystko było przenoszone na wyższy poziom. Mogli się denerwować, rozśmieszać i dyskutować na kompletnie bezsensowne i nieistotne tematy do woli, bo te kilkadziesiąt godzin było tylko dla nich. 
No… tym razem nie tylko, bo ojciec Kuby obchodził imieniny, a przez to jak zwykle zorganizował — to znaczy Ada wszystko zorganizowała, a Andrzej tylko pozapraszał osoby — rodzinną kolację. Początkowo chłopak zamierzał się z tego wykręcić i wcisnąć jakąś wymówkę o konferencji czy seminarium, na które rzekomo musiał jechać… ale potem wpadł na lepszy pomysł. Od lat unikał jak ognia rodzinnych spotkań, bo choć zdołał udowodnić wszystkim mężczyznom w jego rodzinie, że nie jest jakąś pizdą i rozkręcił biznes w swoim zawodzie, a do tego zajebiście mu to wychodziło, to mimo wszystko Leszek i jego uroczy synowie zawsze znajdowali jakiś sposób, aby choć trochę ośmieszyć Kubę, więc uznał, że najprościej będzie po prostu unikać takich imprez. Teraz jednak sytuacja była nieco inna. To nie tak, że nie potrafił się odgryzać czy bronić przed głupimi odzywkami — zwyczajnie uważał, że stać go na więcej i głupie przytyki nie są na jego poziomie. Za to właśnie siedział przy nim człowiek, który był mistrzem w zaprowadzaniu chaosu, wprowadzaniu ludzi w stan permanentnego zmieszania, zawstydzaniu ich i sprawianiu, że odpuszczają dyskusję dla własnego zdrowia psychicznego. Może to było nieco dziecinne… ale Igor się zgodził i to z dziwnie zadowolonym uśmieszkiem, przez co Kuba nawet na sekundę stracił pewność siebie i przeszło mu przez myśl, aby się wycofać… ale kiedy sobie tylko wyobraził, jak absurdalna to może być sytuacja, uznał, że nie może tego przegapić.
— Jak to szło? „Jak przyprowadzisz do domu tego degenerata, to cię wydziedziczę”? — odezwał się Igor, starając sobie przypomnieć dokładny cytat, którym podzielił się z nim rano Kuba. — Muszę przyznać, że Andrzej to jest dobry troll — pokiwał z uznaniem głową. — Zarabiasz jakieś pięć razy więcej od niego, a on grozi, że nie odda ci tego starego mercedesa — zaśmiał się rozbawiony.
— Spodziewam się piekła — przyznał Kuba z nadzieją. — Nie zawiedź mnie — poprosił wręcz z szatańskim uśmieszkiem.
— Ty chyba naprawdę ich nie lubisz, co? — zgadł Bambi.
— Nie no, lubię. Moja mama jest najlepsza, ojciec też jest znośny jak się za wiele nie odzywa — wyjaśnił zaraz.
Igor pokiwał głową, przypominając sobie, jak miesiąc wcześniej wreszcie poznał Adriannę Krzykowską. To było co prawda spontaniczne spotkanie… ale Bambiemu nie robiło to żadnej różnicy. Planowanie i tak nie było w jego stylu.
***
Jako że poprzednia noc była cholernie intensywna, niedzielny poranek i przedpołudnie spędzili na odsypianiu nocnych harców. Jednak okazało się, że błogi spokój nie był im dany, bo obydwaj zostali brutalnie wyrwani ze snu przez uporczywy dźwięk domofonu.
— Co do kurwy — mruknął Igor… a potem przekręcił się na drugi bok i na tym zakończyła się jego reakcja.
Kuba leżał jeszcze kilka chwil, próbując się rozbudzić, a kiedy domofon rozdzwonił się po raz kolejny, zmusił się by wstać i wpółprzytomny poszedł sprawdzić, kto dobijał się do nich o tej nieludzkiej, jaką była jedenasta trzydzieści, godzinie. 
— No co ty się tak guzdrzesz? — usłyszał w słuchawce głos matki. — Nie mów, że jeszcze spałeś? — spytała karcącym tonem.
— Spałem — przyznał bez bicia. — Co ty tu w ogóle robisz? — zapytał zdziwiony.
— Kubuś, kultura nakazuje, żebyś mnie wpuścił, a nie przepytywał jak szpiega przez domofon. Jakaś pani się właśnie na mnie dziwnie patrzy, że stoję jak kretynka i tu tobą rozmawiam, jakby nie istniały telefony — wyrzuciła z siebie potok słów.
Zaspany blondyn rozumiał tylko co drugie. Niemniej po prostu wcisnął guzik i wpuścił ją do klatki, a potem odłożył słuchawkę i zawrócił się do sypialni, żeby się jakoś ogarnąć, aż nagle przystanął w półkroku, zamrugał szybko zdezorientowany, jakby jego mózg się dopiero uruchomił i resztę drogi pokonał biegiem.
— Bambi! Wstawaj! Moja matka przyszła! — wrzasnął, zrywając z drugiego mężczyzny kołdrę, a sam zaczął się kręcić nerwowo, nie mając pojęcia, co powinien zrobić.
— I chcesz ją tak przywitać? — odpowiedział mu zaspany głos. Spojrzał na kochanka, który wcale nie wyglądał na rozzłoszczonego brutalną pobudką, a dopiero potem zastanowił się nad sensem jego słów i wreszcie dotarło do niego, że jest kompletnie nagi.
— Kurwa — przeklął pod nosem i ruszył do komody, nawet nie próbując szukać na podłodze swoich bokserek. Zresztą kiedy tylko wysunął szufladę, rozległo się pukanie do drzwi. Zaczął z jeszcze większa paniką wyciągać bokserki, które wypadły mu z rąk, więc szybko się po nie schylił, uderzając przy tym głową w wysuniętą szufladę, ponownie przeklął, zatrzasnął mebel, a następnie podszedł do szafy, otwierając ją zamaszyście. — Gdzie są moje spodnie?! — zapytał spanikowany, słysząc, jak jego matka zapukała ponownie.
— Nie wiem, może sprawdź w lodówce? — zapytał z sarkazmem Igor, a gdy Kuba odwrócił się, by posłać mu rozeźlone spojrzenie, dostrzegł, że jego kochanek jest już w pełni ubrany i obecnie wychodził z sypialni, żeby otworzyć jego matce. Aż podrapał się zdezorientowany po głowie.
W tym czasie Igor jak gdyby nigdy nic skierował kroki do przedpokoju i w pełni wyluzowany otworzył drzwi.
— O… — usłyszał zaskoczone jęknięcie. — Dzień dobry — przywitała się kobieta, gdy tylko ocknęła się z szoku.
— Dzień dobry — odpowiedział kulturalnie zaintrygowany i wskazał gestem ręki, by weszła do środka. — Igor Biedrzycki — przedstawił się zaraz, nie mogąc wyjść z podziwu urody blondynki. Co prawda widział ją już na zdjęciach, ale kiedy zobaczył ją na żywo, wywarła na nim jeszcze większe wrażenie.
— Adrianna Krzykowska — odpowiedział tym samym i ostrożnie uścisnęła dłoń chłopaka, nie odrywając od niego zaciekawionego spojrzenia. Od razu zrozumiała, w jakim charakterze musiał tu być.
— Mamo! Nie mogłaś wcześniej zadzwonić? — W przedpokoju pojawi się wreszcie Kuba.
— Napisałam ci SMS-a. Nie moja wina, że śpisz do południa — wyjaśniła, wzruszając nonszalancko ramionami i weszła w głąb mieszkania, wymijając ich obydwu. — Zresztą dobrze, że nie odczytałeś. W końcu przestaniesz szukać wymówek i wreszcie poznałam Igora. — Odwróciła się przodem do nich, kiedy była już przy sofie, posłała synowi uśmiech pełen satysfakcji, a następnie teatralnie usiadła.
Kuba tylko przewrócił oczami z niezadowolenia.
— Potrzebuję kawy — mruknął do siebie. — Ktoś jeszcze? — dodał głośniej.
— Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie pił kawy na pusty żołądek? — zapytał z udawaną pretensją Igor, rzucając prowokujące spojrzenie Kubie, zaraz dostrzegając, jak ten odpowiada mu wzrokiem pełnym pogardy. Bambi nic sobie jednak z tego nie zrobił, tylko podszedł w stronę Ady i również usiadł na kanapie, zachowując jednak stosowny dystans. 
— Igor — zaczęła wymownie kobieta, lustrując mężczyznę spojrzeniem i aż przekręciła zaintrygowana głowę, nie dostrzegając nawet najmniejszej oznaki, że Biedrzycki się stresował. Też obserwował ją z zaciekawieniem, jakby grzecznie czekając, o co go zapyta. — Długo znacie się moim Kubusiem? 
— Długo — potwierdził rzeczowo i w swoim stylu, wprawiając Adę w lekkie zakłopotanie, z którego jednak szybko się ocknęła.
— To znaczy? — dopytała.
— To znaczy niekrótko — wyjaśnił jak najbardziej poważnym tonem Igor, zauważając, jak kobieta znowu na moment zrobiła niepewną minę.
Kuba obserwował to wszystko z dystansu i jak na początku ogarnęła go lekka panika, tak teraz przyglądał się tej dyskusji rozbawiony i ani myślał się wtrącać. Zresztą nie było sensu nawet próbować, bo wpłynięcie na Igora było niemożliwe, a poza tym jemu nie trzeba było pomagać. Jak już, to bardziej martwił się o swoją matkę, która dopiero co miała doznać szoku. No trudno, skoro chciała poznać Igora, to pozna. Najwyżej już nigdy nie dopuści do ich wspólnego spotkania.
— Racja. — Ada pokiwała głową. — A tak w przybliżeniu to bardziej kilka miesięcy, czy kilka lat? — sprecyzowała, sądząc, że w ten sposób brunet o dziwnie wielkich oczach tym razem się nie wykręci od odpowiedzi. Myliła się.
— Byłem bardzo kiepski z matematyki, a czas płynie tak szybko — odparł filozoficznie Bambi.
Blondynka tym razem o dziwo wcale nie wyglądała na zdezorientowana, a jakby była pod wrażeniem. 
— Rozumiem… — Znowu pokiwała głową. — A gdzie się poznaliście? — dopytała z jeszcze większą ciekawością, już nawet nie zainteresowana samym faktem spotkania Kuby z Igorem, a tym, co odpowie Biedrzycki.
— W teatrze — odpowiedział szybko, wprawiając tym w zaskoczenie nawet Kubę, który aż na chwilę zastygł z kubkiem przy ustach. 
— Och, na jakiej sztuce? — zainteresowała się kobieta.
— No właśnie? — podłapał Krzykowski, aż sam nie mógł sobie wyobrazić, co wymyśli jego kochanek.
— „Sezon na grilla” — wymyślił Bambi.
— Nie znam. To komedia? — brnęła Ada.
— Po części… — odpowiedział bezpiecznie brunet.
— A o czym?
— O zwaśnionych… rodach, które… walczą w obronie swojego honoru i… toczą odwieczną wojnę… — zmyślał na poczekaniu.
— To brzmi trochę jak „Romeo i Julia” — zauważyła Adrianna.
— W sumie tak — zgodził się Bambi. — Tylko że tu nie ma Julii. Są sami Romea… Romey — zgadywał.
— Romeowie — podpowiedział Kuba. 
— Albo opowiadasz o homoseksualnej orgii, albo o ustawkach — strzeliła Krzykowska.
— Tak — przyznał z rozbrajająca szczerością Igor, nie precyzując jednak, co potwierdzał.
— Jesteś tym… kibolem, tak? — upewniła się, pamiętając, że jej syn kilka lat wcześniej wdał się właśnie w takie środowisko. Musiał znać Igora z tamtego okresu. A przynajmniej miała nadzieję, że jednak nie z gejowskiej orgii.
— Gorzej, policjantem — wyprowadził ją z błędu, na co Adrianna wybuchła niepohamowanym śmiechem.
Kuba miał rację, że nawet nie próbował sobie wcześnie wyobrażać spotkania jego matki z Igorem, słusznie zakładając, że to i tak potoczy się swoim torem i zdarzy się coś kompletnie nieoczekiwanego. Miał też rację co do tego, że bez względu na kuriozum sytuacji Ada polubi Igora. Może niekoniecznie będzie fanką, jak pozna okoliczności ich spotkania, bo w końcu była jego matką, dlatego akurat detali tej opowieści postanowił jej oszczędzić póki co. Zresztą liczyło się to, co było tu i teraz.
***
— Tak że masz już dwóch sojuszników. Z resztą rób wszystko, co chcesz. — Kuba dał mu przyzwolenie, uznając, że zdecydowanie warto jest rzucić Biedrzyckiemu na pożarcie Leszka i jego synów.
— Wszystko? — zapytał podchwytliwie Igor z tym swoim dziwnym błyskiem w oczach.
— Pewnie nie myślę racjonalnie i będę tego żałował, ale… tak, wszystko — postawił sprawę jasno, na co Igor znowu się zaśmiał i pokręcił z niedowierzaniem głową.
— We łbie mi się to nie mieści — uznał za chwilę. — Jakby mój ojciec zmartwychwstał i bym mu powiedział, że idę na uroczystą kolację do mojego ukochanego, he he… to by się przekręcił drugi raz — dokończył przewrotnie, na co Kuba wybuchnął śmiechem, mimo iż czuł, że nie powinien.
— Jak myślisz? Jakby to było, gdyby nadal żył? — zapytał bardziej konwersacyjnym tonem, przyglądając się intensywnie kochankowi. O Jacku Biedrzyckim słyszał już przenajróżniejsze opowieści i czasami miał wrażenie, że Igor go jedynie idealizował, ale potem sobie przypominał, że Bambi nawet nie był świadomy, a robił teraz wszystko tak samo. Więc skoro potrafił wyobrazić sobie Igora w najbardziej absurdalnych okolicznościach… to chyba jednak nie było podstaw, by nie wierzyć w te wszystkie dziwne rzeczy, których podobno dopuszczał się Jacek.
— Nie da się odpowiedzieć na to pytanie — stwierdził zaraz Igor. — Gdyby to wszystko okazało się jednak snem, z którego bym się obudził i w rzeczywistości okazałoby się, że mój ojciec jest prezydentem, to bym się wcale nie zdziwił. — Kuba znowu się zaśmiał.
— To by była piękna rzeczywistość — skomentował.
— No nie wiem… — zwątpił Igor. — Albo bylibyśmy światową potęgą… albo zniknęlibyśmy z mapy. Nic pomiędzy — przedstawił dwa najbardziej prawdopodobne scenariusze.
— I tak bym głosował — zapewnił Kuba. — Myślisz, że zalegalizowałby małżeństwa homoseksualne? — zastanowił się na głos, a Igor parsknął.
— Myślę, że zdelegalizowałby małżeństwa w ogóle, a zamiast na partie polityczne, do rządu głosowalibyśmy na kluby sportowe. To byłoby bardzo dziwne państwo — podsumował.
— No tak, wszystko na odwrót. To w stylu Biedrzyckich — przyznał ostatecznie Krzykowski. — Och… ale by było jakbyśmy się wszyscy spotkali na wspólnej kolacji. Ty, ja, twój ojciec i moi rodzice — wymyślił, wyobrażając sobie, jak wszyscy siedzą przy jednym stole. Cała reszta była mglista, bo nie potrafił kompletnie zgadnąć, jak szybko ta sytuacja mogłaby eskalowała. Zjedliby kulturalnie, czy może zaczęli rzucać talerzami i skończyłoby się rzeźnią?
— Jacuś by rozruszał nawet twojego starego — zapewnił Igor, mając swoją wizję.
***
— W dupach się wam poprzewracało — westchnął Jacek, rozkręcając telewizor. Podczas oglądaniu meczu zauważył na ekranie martwy piksel i uznał, że to naprawi. Sam.
— Kubie na pewno — wtrącił złośliwie Igor.
— No ja myślę, że tobie za bardzo w niej nie poprzewracał, co? — upewnił się starszy Biedrzycki. — Jak już to ty mu przewracasz w dupie, nie? — dopytał pokrętnie, choć żaden z obecnych w pokoju mężczyzn nie miał najmniejszej wątpliwości, że to była pokraczna aluzja do seksu analnego.
— Tak, Jacek. To twój syn przewraca mi w dupie. Nie ja jemu — postanowił wyjaśnić Kuba stosując tę samą metaforę, by uspokoić ojca swojego kochanka.
— No — pochwalił zadowolony. — Poza tym, nie możecie jak chłop z chłopem zabawiać się we własnym towarzystwie, tylko zapraszacie się na rodzinne obiadki? — zapytał z pretensją, wracając do meritum rozmowy.
— Intryguje mnie, skąd wiesz, jak zabawia się chłop z chłopem — zastanowił się na głos Igor.
— Będzie żarcie i bimber za darmo. Mój ojciec stawia — wtrącił Kuba, czym skupił na sobie uwagę Jacka, który postanowił wymownie zignorować uwagę syna.
— A no to trzeba było tak od razu — zmienił natychmiast taktykę i uśmiechnął się przymilnie do Krzykowskiego.
Nagle sceneria się zmieniła i nie byli już w kawalerce na Dziesięcinach, a w mieszkaniu rodziców Kuby, gdzie mieli świętować urodziny Ady. 
— Dzień dobry, witam szanowną panią — przedstawił się kulturalnie w progu Jacek, kiedy tylko otworzyła im Krzykowska i zaraz wręczył jej bukiet kwiatów.
— Ojej! Jakie piękne tulipany! Moje ulubione — przemówiła z zachwytem kobieta.
— Kuba je kupił i kazał mu dać — wydał go zaraz Igor, sam witając się z kobietą i dał jej kolejną wiązankę. — Ja przynajmniej włożyłem w to jakiś wysiłek i sam je zajebałem z ogródka sąsiadki — pochwalił się bezpardonowo, przyprawiając blondynkę o chichot.
— Poczekaj tylko obsrańcu — syknął Jacek. — Jak stąd wyjdziemy, to się nie pozbierasz — zagroził.
— Dobra, weź sobie odpuść, jestem na to za stary, plus i tak byś mnie nie dogonił. — Bambi machnął lekceważąco ręką i wszedł głębiej, by podręczyć dla odmiany ojca Kuby.
— Co za niewychowany gówniarz. Matka w ogóle nie nauczyła go kultury — wyjaśnił zaraz Jacek Adriannie.
— Przecież Igor mieszkał z tobą — przypomniał Kuba, za co zaraz został spiorunowany spojrzeniem.
Ta jakże uprzejma  rozmowa z korytarza przeistoczyła się w jeszcze bardziej uprzejmą, i dziwną zarazem, rozmowę w salonie, kiedy wszyscy zasiedli do obiadu.
— No to polej, Andrzejek! — zachęcił Jacek. — Kto by pomyślał, że po tym jak ganiałeś mnie z pałą, teraz zostaliśmy rodziną — zauważył z przesadzonym entuzjazmem Biedrzycki.
— Nie jesteśmy rodziną — mruknął tylko starszy Krzykowski.
— No jak nie? Nasze dzieciaki są szaleńczo zakochane, jesteśmy dziadkami i razem świętujemy, co ty jeszcze chcesz? — argumentował Biedrzycki, a kiedy Andrzej jedynie spiorunował go spojrzeniem, Jacek mruknął wymownie. — Aaaaa… — Pokiwał przy tym znacząco głową. — Rozumiem. Że tak nie po Bożemu i bez ślubu żyją? — zgadł. — No Igorek! — krzyknął z entuzjazmem, klepiąc swojego syna mało delikatnie w plecy, tak, że ten aż upuścił widelec z kawałkiem mięsa na kolana i uświnił przy tym koszulkę. — To kiedy jakieś oświadczyny? — zapytał i tym razem Kuba wypluł z powrotem do szklanki sok, który akurat próbował przełknąć.
— Dobrze — odchrząknął Igor. — Zatem oświadczam, że wychodzę do łazienki — burknął, po czym wstał i udał się do wspomnianego pomieszczenia, żeby spróbować jakoś zaprać tłustą plamę i uratować koszulkę.
***
— Ale to by była sieczka. — Śmiał się nadal Kuba, kiedy skończyli się wygłupiać i wymyślać kolejne scenariusze, jakby mogło potoczyć się spotkanie ich rodziców.
— Ja nie wiem, czemu ty się spodziewasz, że wieczorem będzie inaczej — udał zdziwionego Bambi, przypominając, że już za kilka godzin mieli udać się na te nieszczęsne imieniny do Andrzeja Krzykowskiego. Co prawda wiedział, że nie da rady być przykładnym chłopakiem, który będzie siedział cicho i się nie wychylał, ale obiecał sobie, że postara się w rzeczywistości nie narobić aż takiej siary Kubie. Miał nadzieję, że rozegra to tak, jak trzeba i obejdzie się bez ofiar.
Te kilka godzin minęło im leniwie, choć niespodziewanie szybko. Przeleżeli popołudnie na sofie, zajadając się chrupkami i oglądając Animal Planet. Niestety musieli przerwać tę sielankę, jeżeli chcieli zdążyć na czas, a Kuba wolał nie przychodzić na imieninową imprezę ostatni i stawać pod ostrzałem spojrzeń reszty gości. Robił to tylko dla siebie, bo wiedział, że Igorowi było wszystko jedno. Czy pierwszy, czy ostatni — to cała reszta miała problem, nie on.
— Jak jeszcze każesz mi zakładać koszulę, to nie idę — zamarudził obrażonym tonem Bambi, kiedy Kuba kazał mu się ogolić.
— To nie zabrałeś ze sobą garnituru? — zapytał z oburzeniem Krzykowski, a widząc ostrzegawcze spojrzenie kochanka, wyszczerzył się łobuzersko. — Ubierz się tak, jakbyś szedł na komunię do Jacka.
— Na co?
— Na zebranie rodziców — zmienił szybko narrację.
— Czyli dres?
— Dobra inaczej: wszystko co nie jest dresem i nie ma na sobie obraźliwych napisów — wyjaśnił dosadniej Kuba.
— To mam iść nago? — zapytał z udawaną pretensją Biedrzycki.
— Nie — odparł tylko dobitnie Krzykowski, woląc nie wchodzić w głębszą dyskusję.
— Jesteś pewien swojej decyzji?
— Tak.
— Ale tak na sto procent? 
— Tak, Igor.
— Na sto dwadzieścia? — drażnił go dalej Bambi.
— Nie gramy w milionerów — fuknął wreszcie Kuba, chcąc pogonić kochanka.
— Może chcesz jakieś koło ratunkowe? — Biedrzycki natychmiast podłapał ten żart.
— Masz kwadrans, pospiesz się — rozkazał kochankowi blondyn i popchnął go w stronę drzwi do łazienki, stwierdzając, że dyskusja z nim nie ma sensu. Liczył, że Igor nie zrobi mu za chwilę na złość.
Kwadrans potem brunet na szczęście oszczędził mu kolejnych niespodzianek i wyszedł ubrany w ciemne jeansy i klasyczny czarny T-shirt, który ładnie podkreślał jego ciało, ale nie był przesadnie obcisły. Kuba aż cmoknął go soczyście w usta w ramach nagrody, a potem skierowali się do wyjścia.
— Andrzej na pewno nie dostanie zawału? Głupio by było, jakby zamiast imprezy od razu zrobiła się stypa — zapytał, kiedy byli już w drodze, nie mogąc się powstrzymać przed choć nutką czarnego humoru.
— Skoro nie dostał, gdy mama mu delikatnie o wszystkim powiedziała, to nie dostanie też teraz. Zresztą sam fakt, że się przesadnie nie sprzeciwiał twojej obecności, świadczy, że chyba się z tym pogodził — wydedukował Jakub. Chciał utrzeć ojcu i jego bratu nosa, ale nie był aż takim chujem, żeby tak po prostu przyprowadzić Igora i nie daj Boże naprawdę doprowadzić Andrzeja do zawału. Musiał go na to jakoś przygotować, więc postanowił wykorzystać w tym celu mamę. Zresztą ta sama to zaoferowała, więc nawet nie można było mówić za bardzo o wykorzystaniu. Potem sam gadał z ojcem i do najłatwiejszych ta konwersacja nie należała, bo ten nawet w silnych emocjach faktycznie zaczął się odgrażać, że „wydziedziczy” Kubę, no ale w końcu mu przeszło i chyba zrozumiał, że nie ma wpływu na to, z kim spotyka się jego syn.
— Myślisz, że teraz mogę się z niego ponaśmiewać i wytknąć mu wszystkie błędy jakich się dopuszczał, skoro sam jestem psem? — wymyślił po chwili ciszy Biedrzycki, na co blondyn przewrócił oczami.
— Wolałbym, żebyś jednak nie naśmiewał się z mojego ojca w dniu jego imienin — poprosił.
Nim dojechali na miejsce, Bambi tradycyjnie wymyślił jeszcze całą litanię tematów do rozmowy z Andrzejem, tylko że zdaniem Kuby żaden z nich się nie nadawał. Mimo wszystko nie wdawał się za bardzo z dyskusję z drugim chłopakiem, bo nagle zaczął się nieco stresować. Starał się jednak nie dać tego po sobie pokazać, a Igor, albo tego nie zauważył, albo — co bardziej prawdopodobne — udawał, że nie zauważył, by jeszcze bardziej nie stresować kochanka.
W końcu wybiła godzina zero i Kuba nieco drżącą dłonią zadzwonił do drzwi mieszkania.
— Uspokój się, bo jeszcze twój stary pomyśli, że wpędziłem cię w narkotyki i teraz jesteś na głodzie — poradził Bambi, za co został boleśnie uderzony w ramię. W odpowiedzi jednak tylko zachichotał. 
— Cześć, chłopcy! — zawołała radośnie Ada, kiedy tylko ich dojrzała.
— Cześć, mamo — odpowiedział Kuba i cmoknął kobietę w policzek, a następnie odszedł na bok, by pozwolić się przywitać jej także z Igorem.
— Dobry wieczór — powiedział, a następnie wręczył jej niewielki bukiecik kwiatów.
— Och, dziękuję! Przepiękne — pochwaliła Krzykowska.
— Ukradłem sąsiadce z ogródka — wyjaśnił.
— Igor… — zaczął ostrzegawczo Kuba.
— Tak naprawdę to nie — wyznał Bambi, na co Ada jedynie się zaśmiała. — Dobra, wchodźcie. Jesteście pierwsi, tata czeka w salonie — wyjaśniła, a sama zniknęła w kuchni, by poszukać wazonu.
Kuba odetchnął głęboko i dosyć niechętnym krokiem ruszył w głąb mieszkania.
— Cześć, tato — przywitał się ze znacznie mniejszym entuzjazmem niż z mamą i aż coś w nim drgnęło, kiedy Andrzej oderwał wzrok od telewizora, zerknął na niego krótko i zaraz skupił w pełni swoje spojrzenie na Igorze.
— My to jednak jesteśmy na siebie skazani, panie Andrzeju — odezwał się zadowolony Bambi i bez cienia krępacji ruszył w stronę mężczyzny, by postawić przed nim wymownie na stole z charakterystycznym łomotem butelkę drogiej wódki. — To co? Obalimy flaszeczkę na zgodę i powspominamy stare czasy? — zaoferował z przesadnym entuzjazmem.
Andrzej milczał dłuższy czas, siedząc dalej przy stole z założonymi rękami i tylko lustrował przenikliwym spojrzeniem bruneta. Na jego twarzy nie malowała się ani jedna emocja.
— To są jakieś jaja — odezwał się wreszcie, kręcąc głową.
— No — zgodził się Bambi i zajął sobie miejsce przy stole, jak najbliżej Andrzeja, a potem skinął na blondyna, by do niego dołączył.
Kuba pokręcił głową zrezygnowany, ale posłusznie podszedł i usiadł obok kochanka.
Na moment zapanowała niezręczna cisza. Ale dosłownie na kilka sekund. Igor rozejrzał się, spoglądając wymownie to na jednego, to na drugiego Krzykowskiego i zgadł:
— Gramy w „Kto najdłużej wysiedzi w milczeniu”?
— Przegrałeś — oświecił go Andrzej, na co niespodziewanie Kuba zachichotał.
— Ej, nikt nie powiedział „Start” — oburzył się Igor. — Dobra, to od początku: start! — sam zarządził, na co tym razem Andrzej pokręcił głową, a Kuba spróbował przestać się szczerzyć.
Siedzieli więc w milczeniu kilka kolejnych minut, choć Igor już zaczął podrygiwać nogą i rozglądać się po całym pokoju zniecierpliwiony, ewidentnie walcząc ze sobą, żeby się nie odezwać i nic nie zrobić. Zdawało mu się, że tak naprawdę nikt nie potraktował jego wyzwania poważnie, ale gdy do pokoju weszła Ada i zapytała, co tak milczą… żaden się nie odezwał.
— Odjęło wam wszystkim mowę? — zadała kolejne pytanie, ale i tym razem odpowiedziała jej cisza. — No dobra, jak nie, to nie. Ja tylko chciałam któregoś z was zwerbować na chwilę do kuchni jako degustatora — uznała niewinnie, wzruszając przy tym ramionami, na co Igor niespodziewanie skubnął boleśnie Kubę w bok.
— Au! — jęknął blondyn, na co Bambi się wyszczerzył.
— Przegrałeś — oświadczył triumfalnym tonem, a potem wstał i pomaszerował za śmiejącą się z tej sytuacji Adą.
— Jak trafiał na dołek, to miałem go dosyć po trzech minutach — odezwał się niespodziewanie Andrzej, gdy został sam na sam z synem. — Jak ty z nim wytrzymujesz? — zapytał rozbawiony.
— Nie wiem, tato — przyznał bez bicia Jakub, ale zrobiło mu się niespodziewanie strasznie miło, widząc, że Andrzej chyba naprawdę próbował dostosować się do zaistniałych warunków.
Po niecałym kwadransie rozległ się dzwonek do drzwi, co najprawdopodobniej sygnalizowało przybycie kolejnych gości. 
— Miała być degustacja, a wymiotłem wam pół lodówki — pochwalił się z satysfakcją Igor, kiedy tylko wrócił, na co Andrzej parsknął pod nosem, a Kuba po raz kolejny się uśmiechnął. Nagle cały stres z niego zszedł i ogarnęła go ekscytacja. Nie wiedział, czego się po tym wszystkim spodziewać, ale ta próbka, którą właśnie zaserwował mu Igor, tylko rozbudziła jego apetyt na więcej.
Po paru chwilach z przedpokoju zaczęły docierać przytłumione dźwięki rozmowy, a kiedy już Ada przywitała gości, ci pojawili się wreszcie w salonie i powstało małe zamieszanie. 
Igor kompletnie bez cienia wstydu i bez żadnych hamulców wstał i zaczął się zapoznawać z przybyszami, każdego po kolei wprowadzając w stan lekkiej dezorientacji. Kuba przyglądał mu się ukradkiem i za każdym razem kiedy tylko jego kochanek otwierał usta, ogarniała go dzika satysfakcja. Zwłaszcza gdy przedstawił się Mariuszowi, który z jakiegoś powodu miał podbite oko.
— Widzę, że ty już zaliczyłeś swoje andrzejki — wyszczerzył się zadowolony, patrząc jak jego rozmówca robi się momentalnie czerwony na twarzy.
— To mały wypadek przy pracy — odezwał się zaraz Leszek, a Kuba od razu wyczuł, że jego stryj jest spięty. Och, czyżby jego ukochany Mariuszek nie był taki święty?
— Pierwszy raz boli najbardziej — wydedukował na głos Igor. — Przyzwyczaisz się — pocieszył Mariusza.
— Nie ma do czego. — Leszek znowu wyręczył syna. 
Igor spojrzał na starszego mężczyznę z dziwnym błyskiem w oczach, a potem popatrzył wymownie na Mariusza, poklepał go po ramieniu i rzucił:
— Do tego też się przyzwyczaisz. 
Kuba uśmiechnął się szeroko, czując, że jeżeli zaraz się nie opanuje, to naprawdę ktoś pomyśli, że jest na dragach. To nie było jednak łatwe zadanie.
— Dobra, dobra, już się tak nie całujcie — zaczęła rozganiać ich Ada, gdy dostrzegła jak Danka zaczęła ściskać z całej siły Kubę. — Siadajcie — poleciła.
Potem znowu na kilkanaście minut, pomimo iż każdy zajął swoje miejsce, powstał harmider, kiedy to Adrianna z pomocą Kuby zaczęli podawać jedzenie do stołu. Dopiero gdy każdy dostał swoją porcję, zaczęły się niezobowiązujące rozmowy. Oczywiście Leszczek z Radkiem wzięli w ogień krzyżowy Igora, a Kuba ze spokojem na twarzy obserwował, jak szybko sytuacja się odwraca i Bambi przejmuje dowodzenie nad rozmową. Dostrzegł nawet, że jego ojciec przygląda się z zaciekawieniem, jak Igor kulturalnie — choć oczywiście też złośliwie i sarkastycznie — odpowiada na pytania.
— Andrzej się wcześniej nie chwalił, że Kuba kogoś ma — zauważył Leszek, jakby chcąc wetknąć Igorowi szpilkę i pokazać mu, że starszy Krzykowski się go wstydzi.
— Bo Andrzej to równy gość i nie próbuje układać mu życia ani zaglądać mu do łóżka — odbił szybko Bambi, pewnie świdrując Leszka spojrzeniem.
— Fakt, to ważne by wspierać dzieci w ich wyborach — przyznała Danuta, nawet nie będąc świadoma, że to był przytyk do jej męża, który przecież naciskał swoich synów, by poszli w jego ślady do wojska.
— A twój ojciec? Czym się zajmuje? — Leszek postarał się szybko zmienić temat.
— Głównie leżeniem — odpowiedział, na co aż Andrzej zamrugał zdezorientowany.
— Heh, to gdzie taka dobra robota? — zapytał głupio Mariusz.
— Na cmentarzu — odpowiedział luźno Igor.
— Och… sorry — przeprosił zaraz skruszony chłopak.
— A twoja matka? — Leszek nie odpuszczał.
— Przepytujesz mnie, jakbym umawiał się z twoim synem, a nie Andrzeja — zgrabnie wymigał się od odpowiedzi, skutecznie przy tym wyprowadzając drugiego mężczyznę z równowagi. 
— Dobra, nadstawiać kieliszki! — przerwał niespodziewanie Andrzej, łapią za butelkę, co natychmiast spotkało się z entuzjazmem Kuby i kilku innych gości. W zasadzie tylko jego brat siedział najeżony i lustrował nieprzyjemnie wzrokiem Igora, który standardowo nic sobie z tego nie robił.
Atmosfera na jakiś czas się rozluźniła. Dyskusja zrobiła się bardziej niezobowiązująca i było naprawdę przyjemnie, choć Kuba nie mógł oprzeć się wrażeniu, że to jeszcze nie koniec. No i wcale się nie pomylił, bo jakąś godzinę później, kiedy wszyscy już delikatnie się wstawili, Radek chyba poczuł potrzebę bronienia honoru swojego ojca.
— Co cię w ogóle skłoniło, żeby zostać psem? — zapytał z głupkowatym uśmiechem, zapominając, że nie obrażał jedynie Igora, a także swojego wujka.
Bambi zlustrował go nieco znudzonym spojrzeniem, jakby się zastanawiał, czy mu się w ogóle opłaca tykać tego gnoja. Uznał, że w sumie skoro sam zaczynał, no to niech ma.
— Lubię chodzić na spacerki i obsikiwać drzewka. 
Kuba zachichotał, czując, jak zaczyna przyjemnie kręcić mu się w głowie.
— I szczekać. W szczekaniu jesteś najlepszy — uznał, a Igor obdarował go zadziornym uśmiechem.
— Bez urazy, ale nie jest ci ciężko z takim wzrostem? — dopytał mimo wszystko Radek, a rozmowy pomiędzy resztą gości zaczęły powoli ucichać.
— Wiesz, jestem niski i zgodnie z prawami fizyki też lżejszy, więc ktoś tu nie uważał na lekcjach — odgryzł się Bambi, na co Radek prychnął.
— Dlaczego próbujesz sprowokować Igora? — odezwał się nagle Kuba. Brzmiał wręcz na wyluzowanego i obecnie siedział, podpierając brodę na dłoni, co tylko dodawało kuriozum całej sytuacji.
— Wcale nie próbuję, tak tylko pytam — odparł obronnie jego kuzyn.
— Kto chce kawałek tortu? — wtrąciła Ada.
— Ja! — wyrwał się natychmiast Bambi, nawet sobie nie wyobrażając, że miałby pogardzić porcją domowego wypieku.
— Och, ty to dostaniesz solidny kawałek na drogę i dla synka — odpowiedziała z uśmiechem kobieta, nieświadomie podsuwając pretekst do dyskusji Leszkowi.
— Masz syna? — podchwycił zaraz.
— No mam — odpowiedział Igor.
— Jak to się stało? — zapytał ze złośliwym uśmieszkiem mężczyzna, na co Bambi uniósł zdziwiony brew.
— To niepokojące, że zadajesz mi to pytanie, kiedy sam masz dwóch synów — odpowiedział. — Czyżbyś przez te wszystkie lata zapomniał, jak to działa? — dodał z wrednym uśmieszkiem, czym skutecznie zamknął Leszkowi usta.
— No i się wydało, Leszek — zaśmiała się Ada, chcąc wszystko obrócić w żart. No i większość się z tego zaśmiała, poza oczywiście bratem jej męża, który w zasadzie już do końca wieczoru unikał konfrontacji z Igorem, co kobieta obserwowała z satysfakcją, bo odkąd tylko poznała Igora, stała się jego fanką i gorąco kibicowała związkowi swojego syna. 
Cudownie było patrzeć, jak Biedrzycki za każdym razem zgrabnie wychodzi spod każdego ostrzału bez szwanku i kompletnie niczego do siebie nie bierze. Jeszcze lepiej patrzyło jej się na Kubę, który cały wieczór był uśmiechnięty, rozluźniony, rozmowny i kompletnie zapatrzony w Igora. Wyglądał, jakby wreszcie wszystko miał na swoim miejscu i odnalazł swoje szczęście.
Zatem i ona była szczęśliwa. 
_________________

To na koniec pochwalę się jeszcze okładką, jaką przygotowała dla mnie jedna z >czytelniczek<
Jestem mega urzeczona *,*
Jakby ktoś jeszcze chciał mnie tak rozpieścić, to nie mam nic przeciwko. :D

6 komentarzy:

  1. Uwielbiam cię .serio. nawet nie wiesz jak dobrze bylo wrócić do chłopaków. Igor jak zawsze wymiata tej postaci nie da się zapomniec.co do Kuby jak zawsze cudny . Uwielbiam ich . I dziękuję ;) i oczywiście jak się da więcej takich bonusów . Pozdrawiam w

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też było miło wrócić do chłopaków. :)
      Kolejne bonusy mam w planach, aczkolwiek nie jest to nic mocno zobowiązującego, zatem termin ich napisania jest bliżej nieokreślony. :)

      Usuń
    2. Witaj może jakiś bonusik ? Czekam na Francuskiego pieska i już zajrzałam na grila mimo że mam e booka bo czas się dłuuuży A tu nic. WENY i chęci życzę:)

      Usuń
  2. Igor to mój ulubiony bohater. Fajnie móc o nim poczytać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach, i w końcu znalazłam chwilę dla tego bonusu. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo tęskniłam za Igorem i Kubą, ale jednak głównie Igorem. On to jest taki hit człowiek. :D Uwielbiam ten moment jak rozmawiał pierwszy raz z matką Kuby i na pytanie co znaczy długo, odpowiedział że niekrótko. Uwielbiam go! Ogółem bardzo fajnie było coś o nich przeczytać i zobaczyć, że nawet po zakończeniu opowiadania dobrze im się tam układa. I fajnie też widzieć, że ojciec Kuby w końcu postanowił trochę wyluzować i dogadać się z synem. Ach, ja to uwielbiam jak w opowiadaniach ostatecznie wszystko dąży do pozytywnego zakończenia (bo w życiu to się tak rzadko zdarza :P).
    W ogóle coś do mnie dotarło. Igor chyba na stałe mieszka w Warszawie...? Nie jestem pewna, ale jeśli tak, a teraz do Warszawy przeprowadza się też Denis, to śmiesznie by było, jakby gdzieś się tam minęli.Igor na pewno by coś odwalił. :P
    Cieszę się, że znalazła chwilę, żeby wrócić do tej historii, jak zawsze było świetnie. :D
    Dużo weny Ci życzę (i po cichu liczę na więcej Igora ♥)!

    OdpowiedzUsuń