26 czerwca 2021

Francuski piesek 2: Rozdział 23

 Niska szkodliwość czynu


Gdyby nie Tonto, to najpewniej przeciągałby moment spotkania tak długo, jak tylko się dało. Choć ogromnie tęsknił za Oliwierem, to strach przed konfrontacją był zbyt paraliżujący. Na szczęście — mimo wszystko — musiał oddać psa, bo zabranie go ze sobą do mieszkania, które dzielił z bratem, i unikanie policjanta było jeszcze gorszym rozwiązaniem. To jednak nie przeszkodziło chłopakowi sztucznie odwlekać moment prawdy, bo kiedy tylko Wiktor podrzucił go pod blok Oliwiera, Denis uznał, że warto było wpierw przejść się kawałek z Tonto, by ten mógł się załatwić po długiej podróży. Pies jeszcze nie wiedział, co go czeka, a istniało bardzo duże prawdopodobieństwo, że posika się na widok pana. Ta strategia była racjonalna, ale Denis czuł wewnętrznie, że trochę oszukuje i nie chodziło wyłącznie o dobro psa, czy tam paneli w przedpokoju. Każda chwila oddalająca go od potencjalnego zerwania z Oliwierem, przynosiła mu zalążek ulgi, bo jeszcze nie musiał się z tym mierzyć.

Gdyby Denis miał trochę odwagi, przyznałby, że to nie do końca była ulga, a raczej oszukiwanie samego siebie połączone z przerażeniem, co zresztą i tak dotarło na powierzchnię jego świadomości, gdy wreszcie wszedł do klatki. Znikąd strzeliła mu do głowy myśl, że jeżeli za chwilę miał nastać koniec, to prawdopodobnie nigdy też nie zobaczy już Tonto. Oblała go tak nieprzyjemna fala gorąca, że aż przystał na moment. Każdy krok stawał się coraz trudniejszy, a serce przyspieszyło rytm. Gdy dotarł pod drzwi, jego gardło było tak ściśnięte, że ledwie mógł złapać oddech. Cały się spiął i poczuł się obco we własnym ciele.

Ostatni raz przełknął wyraźnie ślinę i nieco drżącą dłonią wsadził klucz do zamka. Po sekundzie, która zdawała mu się trwać wieczność, otworzył z dudnieniem w uszach drzwi i nim zdążył postawić choćby krok, Tonto wparował do środka z wysoko uniesionym ogonem. Podreptał wesoło wzdłuż korytarza, a gdy dotarł do rozwidlenia, za którym rozciągał się salon, przystał zdezorientowany, po czym wydał z siebie jakiś dziwny dźwięk z pogranicza szczeku i wycia, po czym wystrzelił w górę… i tu Denis stracił go z pola widzenia, bo fizycznie nadal był poza mieszkaniem, ale oczami wyobraźni widział, co mogło dziać się w środku. Uśmiechnął się mimo wszystko słabo, słysząc te dźwięki szczęścia, z obu stron.

Zostawił przy drzwiach swój plecak i torbę z rzeczami psa, po czym nieśmiało dotarł do tego samego rozwidlenia, gdzie oparł się w ciszy o ścianę i obserwował, jak Tonto napastuje Oliwiera, bo inaczej, tego co wyrabiał pies, nazwać się nie dało. Skakał, popiskiwał, wciskał nos i jęzor w twarz mężczyzny i nie pozwalał się odsunąć, jakby bojąc się, że jego pan znowu zniknie na tak długo.

— Dobra, starczy — poprosił Francuz, ale Tonto zachowywał się tak, jakby zapomniał wszystkie komendy. Był w takim szale szczęścia, że nie był w stanie się kontrolować.

Oliwier nie miał za bardzo wyjścia, jak po prostu pozwolić na ten atak. Poddał się, stawiając na taktykę, że jak nie będzie się opierał, to i Tonto szybciej się opamięta… co nie do końca wyszło w praktyce, bo pies jednak zdawał się być nie do zdarcia, ale wraz z upływem czasu wreszcie zaczął słuchać poleceń.

— Wow, nie miałem pojęcia, o czym mówię, kiedy czasami na niego mruczałem, żeby przestał się zachowywać, jakby nie widział mnie miesiąc. — Zaśmiał się i wreszcie skupił swoją uwagę na Denisie. — Cześć — dodał na koniec rozpromieniony.

Chłopak uśmiechnął się nieśmiało, ogarnięty niesamowicie dziwnym stanem. Z jednej strony rozlewała się w nim euforia, bo wreszcie widział starszego mężczyznę na żywo i Oli wyglądał tak zniewalająco… a z drugiej euforia była tłumiona falą narastającej rozpaczy. Chyba tylko balans pomiędzy tymi skrajnymi odczuciami pozwalał Armińskiemu stwarzać pozory, że jakoś się trzyma.

— Cześć — odpowiedział tak cicho, że Francuz mógł go nawet nie usłyszeć. Nie ruszył się z miejsca, natomiast wzdrygnął się nieznacznie, kiedy to właśnie blondyn wstał.

Chwilę stali tak w bezruchu, obserwując się nawzajem, aż Oli przewrócił oczami.

— Okej, mam swoje dziwne zasady, że przytulać to się możemy w łóżku, a nie tak bez powodu, ale nie widzieliśmy się miesiąc, więc to chyba jest jakiś powód? — zasugerował i spojrzał wyczekująco na Armińskiego, który jeszcze kilka sekund patrzył na kochanka z zawahaniem, ale wreszcie coś w nim pękło. Ruszył w kierunku Francuza i tak po prostu mocno się w niego wtulił, obejmując go w pasie, a twarz wcisnął w jego szyję. Nie potrafił się już powstrzymać. Teraz walczył jedynie, by się nagle nie rozpłakać.

Oli przytulił go z podobnym zaangażowaniem i pogłaskał tył jego głowy nieświadomy, że Denis właśnie przeżywał najcięższą, wewnętrzną bitwę między sercem a rozumem. Biczował się za to, że nie miał prawa do bliskości starszego mężczyzny. Nie po tym, co zrobił. Mimo wszystko nie potrafił nie wykorzystać tej czułości blondyna, bo nie widzieli się przecież cholerny miesiąc i Armiński nie był w stanie zaakceptować faktu, że miałby już więcej nie dotknąć Oliwiera. Liczył się z tym, że to zapewne były jego ostatnie sekundy, więc zacisnął mocniej powieki i rozkoszował się tą bliskością i tym cudownym zapachem.

— Też tęskniłem — skomentował wreszcie policjant, jednocześnie rozbawiony i nieco rozczulony tym nagłym wylewem emocji u młodszego chłopaka. W sumie nawet nie wiedział, czego się spodziewał po ich spotkaniu, ale chyba nie aż tak wręcz dramatycznego rzucenia mu się w ramiona. To było cholernie urocze.

Uśmiechnięty od ucha do ucha odkleił nieco od siebie młodego i przesuwając swoją dłoń z tyłu głowy na policzek Denisa, przypatrzył mu się z bliska w oczy. Niemal natychmiast poczuł delikatny dysonans i zaświeciła mu się żółta lampka. Denis jak najbardziej miał tendencję do tego, by ponosiły go emocje, ale żeby od razu być na skraju płaczu? Dodatkowo jego mina zdradzała, że to nie miał być płacz ze szczęścia.

— Jak twoje szkolenie? — rzucił, co zabrzmiało w danej chwili wręcz absurdalnie.

— Co się stało? — zapytał wprost Oliwier, poważniejąc.

Denis wpatrywał się w niego jeszcze jakiś czas z wilgotnymi oczami i tym dziwnym, smutnym półuśmiechem, aż w końcu spuścił głowę i bardzo delikatnie się wycofał, przerywając kontakt fizyczny. Założył nieco bezradnie ramiona na piersi, jakby nie wiedząc, co ma zrobić z rękami i ponownie spojrzał zagubiony na Oliwiera.

— Chodzi o to, że ostatnio trochę się odizolowałem? — zgadł policjant, widząc, że chłopak chyba nie za bardzo wie, jak zacząć. — Przepraszam — dodał zaraz szczerze. — To taka moja głupia reakcja, kiedy mam za dużo na głowie… — zaczął wyjaśniać, jednak Denis przerwał mu parsknięciem, po czym pokręcił głową. — O co chodzi? — zapytał ponownie, jednak bardziej suchym tonem.

— Zrobiłem coś… złego — powiedział wreszcie chłopak, po czym odkleił z twarzy ten sztuczny uśmiech i dla odmiany zagryzł wargę.

— Okej. Złego w stylu „nie oddałem na czas książki do biblioteki” czy raczej „zabiłem kogoś i upchnąłem ciało do twojej piwnicy”? — spróbował jeszcze żartobliwie Oli, ale widząc, że młody nawet nie drgnął, włożył swoje dłonie w kieszenie spodni i rzucił sucho: — Co zrobiłeś? — Już nic nie zwiastowało, aby ta rozmowa miała szansę zakończyć się dobrze, dlatego postanowił odpuścić żarty, ale mimo wszystko starał się zachować spokój.

— Czy możesz mi wpierw odpowiedzieć na jedno pytanie? — zapytał nieśmiało Denis, wyglądając, jakby dokładnie w tej chwili o tym pomyślał.

— Jasne — przytaknął blondyn i zerknął krótko na Tonto, bo ten zaczął kręcić się na sofie, by znaleźć sobie wygodną pozycję do poleżenia.

— Zamierzałeś mnie zostawić? — kontynuował zatem Armiński, używając automatycznie formy przeszłej, jakby już było po wszystkim, Oli go zostawił, a teraz chłopak chciał się tylko dowiedzieć, czy gdyby nie spierdolił, to nadal miałby szansę na szczęśliwy związek.

Francuz albo nie zwrócił na to uwagi, albo po prostu przemilczał, bo skupił się mocno nad tym, co ma odpowiedzieć.

— Nie — wyznał wreszcie rzeczowo, po czym uznał, że musi to doprecyzować i zaraz dodał: — Miałem takie głupie myśli, że może powinienem, bo to się pewnie będzie powtarzać i takim zachowanie tylko zrobię ci krzywdę, ale nigdy nie chciałem. Wręcz przeciwnie. — Na koniec uśmiechnął się łagodnie, jakby chcąc dodać swoim słowom autentyzmu, ale Denis znowu parsknął, a na jego twarzy wymalował się jeszcze większy smutek. — Co zrobiłeś? — zapytał zatem Oli, widząc, że jego odpowiedź tylko bardziej przytłoczyła Armińskiego.

— Ja… — zaczął Denis, ale głos momentalnie uwiązł mu w gardle. Nie potrafił tak po prostu się przyznać. Zwłaszcza teraz, kiedy okazywało się, że za bardzo się zafiksował i dopowiedział sobie kawałek historii, która okazała się nie mieć za wiele wspólnego z rzeczywistością, a w efekcie popełnił szereg głupstw, a te już realnie wpływały na obecną sytuację.

— Po prostu powiedz — poprosił spokojnie Oli, nadal zastanawiając się czy to Denisowe [coś złego, to nie jest jakaś Oliwierowa codzienność. Nie dało się ukryć, że z ich dwójki to chłopak był bardziej wrażliwy i empatią nadrabiał za obydwu. W końcu co mógł zrobić najgorszego?

Armiński milczał w napięciu jeszcze kilka długich sekund, aż wreszcie wyznał, praktycznie szepcząc:

— Zdradziłem cię.

Kiedy Oliwier się nie odezwał, Denis poczuł potrzebę, żeby to wszystko jakoś wytłumaczyć, choć w gruncie rzeczy przecież nic go nie usprawiedliwiało. Może po prostu nie mógł znieść tej ciszy.

— To było jakieś dwa tygodnie temu. Byłem pewny, że mnie zostawisz, poszedłem ze znajomymi na imprezę i tam poznałem… — urwał, czując się obrzydzony samym wspomnieniem. — Ja byłem pijany i rozgoryczony, a on był... — znowu urwał, szukając odpowiedniego słowa — przekonujący.

— Ja pierdolę — mruknął Francuz, głęboko wzdychając, po czym przetarł twarz dłońmi.

— Przepraszam — powiedział skruszony chłopak, czując, że teraz naprawdę się rozpłacze. — Oli powiedz coś, proszę, bo…

— Jestem wściekły — odezwał się zatem policjant, zaplatając dla odmiany dłonie na karku, a po wyrazie jego twarzy można było wyczytać, że jest, może nie od razu wściekły, ale z pewnością rozdrażniony.

— Mam już sobie iść? — zapytał nieśmiało Denis, nie mając pojęcia, co ma zrobić, ani co powiedzieć. Gdy to sobie wyobrażał, to wydawało mu się, że wszystko z siebie wyrzuci, a potem padnie na kolana i będzie błagał. Tymczasem kompletnie się poddał. Już na samym starcie. Jakby stracił wiarę w to, że może walczyć.

— Gdzie chcesz iść? Dopiero przyszedłeś — zauważył Francuz, choć nieco nerwowym tonem.

— Powiedziałeś, że jesteś wściekły — zauważył ostrożnie Armiński.

— No jestem. Ty też powinieneś — polecił, po czym pokręcił głową, zastanawiając się, jak ma ubrać w słowa lawinę myśli, jaka właśnie go zaatakowała. Był jednak zbyt wkurwiony, by się skupić. — Co dokładnie zaszło? I gdzie? Mam nadzieję, że nie przyprowadziłeś tutaj nikogo? Zabezpieczyłeś się? — zalał zaraz chłopaka gradem pytań.

Denis aż zamrugał delikatnie przytłoczony.

— Nie, nigdy bym tu nikogo nie przyprowadził — zaprzeczył na wstępie. — To było… w łazience — dodał po chwili zawstydzony i spuścił wzrok. To było takie upokarzające!

— W łazience? — powtórzył Oli, jednak wcale nie ze złością czy obrzydzeniem, tylko szczerym zaskoczeniem. — Publicznej? — dopytał, a kiedy Denis jeszcze bardziej zakłopotany przytaknął, Oli uniósł zaintrygowany brew. — No wiesz co? Nawet ja mam wyższe standardy — skarcił chłopaka.

— Co? — zapytał zdezorientowany Armiński. — Byłem z innym facetem, rozumiesz, co mówię, prawda? — Musiał się upewnić, bo chwilowo zwątpił.

— No rozumiem, ale czego oczekujesz? Że zrobię ci scenę i cię wyrzucę? Stało się. Jestem wkurwiony, wolałbym, żeby do tego nie doszło, ale byłbym jebanym hipokrytą, gdybym miał do ciebie pretensje, bo sam traktowałem o wiele gorzej innych facetów i okej, nikt ci nie kazał iść w tango z jakimś typem, ale przez ostatnie dwa miesiące konsekwentnie popychałem cię na skraj wytrzymałości — wyrzucił z siebie, bezradnie rozkładając ręce. — Jedyne, co mnie interesuje, to czy się zabezpieczyłeś? — zapytał na koniec.

Denis zawstydzony pokręcił nieśmiało głową, a kiedy dostrzegł oburzone spojrzenie Oliwiera, zaraz zaczął tłumaczyć.

— On mi obciągnął tylko, a ja mu… ręką — dodał na koniec niezręcznie.

— Denis… — jęknął z dezaprobatą policjant.

— Wiem, przepraszam, jestem głupi! Zbadam się — obiecał zaraz.

— Choćbym chciał, to w tym przypadku nie mogę zaprzeczyć — stwierdził Oli. — Mógł mieć jakąś opryszczkę czy coś. Byłeś w nieco mniej ryzykownej pozycji, ale wiesz, że nadal mógł ci coś sprzedać? — upewnił się.

— Tak, wiem. Po prostu nie pomyślałem w tamtej chwili — przyznał bez bicia, zdając sobie sprawę, że nie wybrnie z tego. Musiał po prostu pogodzić się z tym, że zachował się nieodpowiedzialnie. — Tak bardzo mi przykro, Oli — dodał na koniec ze smutkiem.

— Wiem — powiedział pewnie policjant, co mogło zabrzmieć bezczelnie, jednak Denis wręcz krzyczał swoją postawę, że żałował. Poza tym wyglądał, jakby zaraz miały zjeść go wyrzuty sumienia.

— Nie chcę, żebyś mnie zostawił — zdradził cicho chłopak, patrząc na Oliwiera z nadzieją. — Nie mogę sobie wybaczyć, tego co zrobiłem, bo pod żadnym pozorem nie miałem prawa w taki sposób odreagować. To było obrzydliwe i wiem, że zasłużyłem na najgorsze, ale kocham cię i po prostu nie wyobrażam sobie, że miałoby cię już nie być w moim życiu. — Rozkręcił się nagle, nawet nie rejestrując do końca, co mówił. Musiał się natychmiast uzewnętrznić, póki miał odwagę. — Wiem, że nie lubisz planowania i to cię przeraża, i ja naprawdę nie chcę robić jakiegoś planu wydarzeń naszej wspólnej przyszłości, wystarczy mi sama świadomość, że chcesz mnie w swoim życiu choć w połowie tak, jak ja pragnę cię w swoim. Chcę, żebyśmy byli my, razem z Tonto i… żeby to jakoś się toczyło. Nie chcę byś miał wyrzuty sumienia, kiedy nagle stracisz ochotę na coś, na co umawialiśmy się miesiąc wcześniej. Nie musisz mi niczego obiecywać, tylko bądź tu ze mną teraz. — Nawet nie zorientował się, jak podszedł do Oliwiera i położył mu dłoń na policzku. — Proszę — dodał na koniec poruszony.

Francuz przypatrywał się chłopakowi, nie wierząc w to, co właśnie usłyszał. Jak normalnie gardził takimi podniosłymi chwilami i krzywił się na wszelkie przejawy ckliwości, tak teraz aż odebrało mu mowę. Po raz pierwszy w życiu poczuł, że komuś naprawdę na nim zależało. Po raz pierwszy w życiu ktoś powiedział mu… że go kocha. W taki czysty, niezmącony niczym sposób. Bez podtekstów i zobowiązań. Denis brzmiał tak cholernie szczerze, że gdyby na koniec swojego monologu zaoferował, że ma do sprzedania garnki za dwadzieścia tysięcy, to Oli kupiłby je bez mrugnięcia okiem.

Bez słowa przytulił do siebie mocno chłopaka i dopiero wtedy się odezwał.

— Ja ciebie też.

— Co? — wymruczał zdezorientowany Denis, nie rozumiejąc.

— Nic — odparł jeszcze szybciej Francuz i zaraz dodał: — Chyba nie ma takiej rzeczy, której bym ci nie wybaczył.

— Naprawdę? — zapytał zatem z nadzieją Armiński, spoglądając w oczy blondyna i czując, jak kolana od razu mu miękną. Gdzieś tam głęboko mimo wszystko tliła się w nim iskierka nadziei, że może jednak Oli jakoś zrozumie… ale reakcja Francuza przeszła jego najśmielsze oczekiwania.

— No dobra, może coś jest, ale daj mi się chwilę zastanowić — odpowiedział już nieco złośliwie, rozluźniając tym samym kompletnie atmosferę, a na koniec wreszcie pocałował chłopaka. Tak długo na to czekał, że teraz każda sekunda zwłoki wydawała się być nieporozumieniem.

Denis z rozkoszą zaangażował się w ten pocałunek, zarzucając obie ręce na kark starszego mężczyzny i jednocześnie oddając mu całą kontrolę. To było tak cudowne, że aż zaczął mieć podejrzenia, czy aby mu się to nie śniło.

I faktycznie, Tonto zaczął się znowu wiercić, co wyrwało ich z tego swoistego snu, ale jednak sceneria się nie zmieniła, a Denis nadal stał w ramionach Oliwiera, zatem uśmiechnął się tylko szeroko i przytknął swoje czoło do czoła kochanka.

— Mam nadzieję, że nie masz już dzisiaj w planach nauki? — odezwał się w końcu Francuz niskim, chrapliwym tonem.

— Nie. Dziś miałem w planach jedynie płakać gdzieś w kącie z rozpaczy — przyznał dobitnie chłopak, na co policjant zareagował śmiechem. — Tak czy inaczej, spisałem ten dzień na straty, bo wiedziałem, że będę w stanie się skupić tylko na tobie — dodał bardziej niewinnie.

— Nie wiem, czy to był komplement, czy mam się oburzyć. — Oliwier zmarszczył brwi, a Denis tylko uśmiechnął się z rozmarzeniem i po chwili ponownie wcisnął nos w szyję kochanka. Czuł tak niewyobrażalną ulgę, że chciał, aby ten moment trwał wiecznie.

— Nawet nie masz pojęcia, jak tęskniłem — wymruczał, czując, jak Oli automatycznie ponownie go obejmuje i zaczyna gładzić jego plecy wzdłuż kręgosłupa.

— Ja troszkę też — rzucił niby od niechcenia, czego chłopak już nie skomentował, tylko wyszczerzył się zadowolony.

Stali scaleni jeszcze jakiś czas, nie odzywając się. Słowa nie były zresztą potrzebne — Denis powiedział nawet więcej niż planował, a Oliwier nie potrzebował więcej usłyszeć. Teraz liczyło się jedynie, by utrzymać ten stan i tkwić w tej sielance.

Kolejne chwile wydawały się być dosyć mgliste. Niby zwyczajne, bo trzeba było ponownie wskoczyć w rutynę i zająć się codziennymi obowiązkami, takimi jak zrobienie kolacji, wzięcie prysznica czy wyprowadzenie Tonto na ostatnie tego dnia siku, ale w powietrzu unosiła się jakaś magiczna aura i było czuć jakiś powiew świeżości. Nadal byli razem i robili te same rzeczy, ale jakby w innym wydaniu.

Ta atmosfera przeniosła się ostatecznie także do sypialni, gdzie choć najbardziej intymną czynnością okazało się przytulanie, to jednak miało w sobie specyficzną energię. Leżeli twarzą w twarz, a Oliwier rozkręcił się w swojej opowieści o tym, jak minął mu zeszły miesiąc. Zdradził nieco detali w związku ze szkoleniem, ale głównie skupił się na relacjonowaniu wolnego czasu na półwyspie Iberyjskim, ostatecznie stwierdzając, że muszą się tam wybrać razem z Denisem, na co chłopak z rozmarzeniem w oczach szybko przytaknął.

Niedługo potem zasnęli.

Namiętność poniosła ich dopiero rankiem. Oli tuż po przebudzeniu wyprowadził Tonto, a gdy wrócił i dostrzegł dopiero co przebudzającego się Denisa, który z jeszcze półprzymkniętymi powiekami i zaplątany w pościeli spoglądał na niego z nieśmiałym uśmiechem, puściły mu hamulce. Nie mógł już się dłużej powstrzymywać.

Ze względu na rozłąkę i dłuższą abstynencję — a przynajmniej ze strony Francuza — moment uniesienia nie trwał zbyt długo, ale chyba obaj traktowali go bardziej jako wstęp do jakiegoś większego maratonu. Obu towarzyszyło uczucie, że nie muszą już się z niczym spieszyć i teraz mają cały czas świata dla siebie, a w przerwach będą zajmować się przyziemnymi rzeczami, takimi jak jakaś tam praca czy inne studia.

Po wszystkim leżeli jeszcze jakiś czas, na początku w ogóle się nie odzywając, a jedynie rozkoszując się swoją obecnością. Denis zaczepiał policjanta, wodząc niespiesznie opuszkami palców wzdłuż jego ramienia, zahaczając o żebra i biodro, kreśląc przy tym jakieś magiczne wzory. Oli natomiast leżał nieruchomo, wpatrując się tylko intensywnie w twarz młodszego chłopaka i analizował, co się tak właściwie wydarzyło. Aż momentami ściskało go serce, kiedy uświadamiał sobie, w jak potężne wyrzuty sumienia wpędził Denisa. Chłopak oczywiście sam dokonał takich, a nie innych wyborów, jednak mimo wszystko było widać jak na dłoni, że nie jest stworzony do zdrady, bo wyrzuty sumienia zjadały go żywcem.

Jak się po chwili okazało, Denis również musiał o tym myśleć, bo wreszcie się odezwał.

— Hej, Oli — zaczął niepewnie.

— Mhm? — mruknął tylko Francuz i jeszcze bardziej skupił spojrzenie na twarzy Armińskiego, który jednak nie miał odwagi patrzeć w oczy blondyna.

— To głupie… — zrezygnował po chwili, kuląc się bardziej.

— No mów — zachęcił go Oliwier.

Denis jeszcze moment milczał, widocznie za sobą walcząc, ale wreszcie uśmiechnął się delikatnie, choć z jego twarzy dało się też wyczytać zdenerwowanie.

— Coś mi mówi, że powinienem po prostu się cieszyć i nie drążyć tematu, skoro ty to zaakceptowałeś… ale to nie daje mi spokoju — zaczął od tłumaczenia.

— Tym bardziej powiedz — poprosił policjant.

— Naprawdę… — zaczął, jednak zrobił jeszcze jedną pauzę, jakby dając sobie ostatnią szansę na odwrót. — Naprawdę jesteś w stanie tak po prostu to przełknąć i o tym nie myśleć? — zapytał mimo wszystko. Nie sprecyzował dokładnie pytania, ale nie miał najmniejszych wątpliwości, że Oli zrozumiał. — Ja bym nie potrafił wybaczyć — dodał cicho.

— Nie ma dla mnie znaczenia co i z kim zrobiłeś. Chodzi tylko o to, dlaczego to zrobiłeś — odparł nieco enigmatycznie policjant, a Denis zmarszczył brwi.

— Zdradziłem cię. To chyba nie powinno mieć usprawiedliwienia — podsumował krytycznie, w pełni zdając sobie sprawę, że takim gadaniem grał na swoją niekorzyść.

— Widzisz, tylko że ja nie czuję się zdradzony — oświadczył Oli, na co Denis aż podniósł się na przedramieniu, spoglądając z jeszcze większym zaintrygowaniem na kochanka.

— Nie żebym zamierzał cię testować, ale co zatem musiałbym zrobić, żebyś poczuł się zdradzony? Obciąganie to jeszcze nie zdrada, ale anal to już tak? — zapytał, a Oli tylko się zaśmiał.

— Tu nie chodzi o akt, tylko o okoliczności — wyjaśnił wstępnie. — To tylko seks. Nie mam prawa własności do twojego ciała. Jest natomiast różnica pomiędzy spiskowaniem za plecami i celowym działaniem, żebym zataić jakieś fakty przed drugą osobą, a… wypadkiem przy pracy.

Denis zagryzł wargę.

— Ale umawialiśmy się na coś, a mimo wszystko złamałem warunki — brnął Armiński, iście masochistycznie. Nie potrafił jednak tego zrozumieć. On by umarł z rozpaczy, gdyby dowiedział się, że Oliwier dotykał kogoś innego w ten sposób, w jaki dotykał jego.

— Umowę zawsze można renegocjować — odpowiedział w podobnym tonie Francuz.

W głowie Denisa zapaliła się żółta lampka. Tak jak na początku poczuł ulgę, tak teraz brak pretensji ze strony Francuza zaczynał brzmieć podejrzanie.

— A chcesz ją renegocjować? — zapytał ostrożnie.

— A ty? — odbił policjant.

Denis znowu na moment zamilkł.

— Oli… czy coś się zdarzyło w tej Hiszpanii? — zapytał wreszcie, czując, jak serce podchodzi mu do gardła.

Oliwier popatrzył na niego natomiast z politowaniem.

— Czy naprawdę uważasz, że byłbym tak perfidnym skurwielem i machnął ręką na twój wyskok dlatego, że sam mam coś na sumieniu i nie powiedziałbym ci o tym, tylko uznał, że jesteśmy kwita? — wypowiedział myśli Denisa na głos. — Fakt, bywam skurwielem, ale nie w ten sposób — doprecyzował zaraz.

— Kiedy to powiedziałeś, to faktycznie brzmi strasznie głupio — mruknął pod nosem Denis, spuszczając ze wstydu głowę. — Wiem, że powinienem być po prostu wdzięczny, ale jestem zdezorientowany, bo wiem, że w adekwatnej sytuacji nie potrafiłbym ci wybaczyć. A przynajmniej nie od razu. Co to zatem właściwie oznacza? Chcesz jakiegoś otwartego związku? Nie zależy ci na mnie aż tak bardzo i dlatego to cię nie rusza? Czy może…

— Hej — przerwał mu Oli i położył dłoń na jego ramieniu, delikatnie ściągając go w dół, dając tym samym znać, aby z powrotem się położył, co Denis zresztą posłusznie uczynił. — Obiecuję, że nie ma w tym żadnego drugiego dna. Nie chcę nic zmieniać, jeśli ty też tego nie potrzebujesz. Jest mi przykro, że tak się stało, ale… — urwał nagle, zastanawiając się, jak ma ubrać w słowa swoje myśli. — Pozwolę sobie użyć fachowej nomenklatury dla porównania — wtrącił z delikatnym uśmiechem. — Powiedzmy, że twój występek był czynem o niskiej szkodliwości. Jakiekolwiek karanie cię za to byłoby totalnie niewspółmierne do całej sytuacji — podsumował. — Nie mówię, że mamy o tym zapomnieć, ale po prostu oddzielmy to, co się stało i chodźmy dalej. Czy to jest dla ciebie wystarczająco jasne? — zapytał na koniec.

— Teraz to mi głupio, że ja zachowuję się jak szczyl, a ty jesteś tym racjonalnym dorosłym — odpowiedział z zawstydzeniem Armiński, na co Oliwier się wyszczerzył.

— Cieszę się, że udało mi się zgasić pożar, choć szkoda, że sam byłem podpalaczem — sparafrazował w swoim stylu, widząc po chłopaku, że mimo zawstydzenia się rozluźnił i chyba dał się przekonać, że nie czeka go żadna kara, a Oli zdecydował się nie wyciągać konsekwencji, bo nie chciał.    

Popatrzył na Denisa jeszcze moment, chcąc się upewnić, że dobrze odczytał jego mowę ciała i odpowiedział na jego wszystkie wątpliwości, po czym podniósł się z przeciągłym westchnięciem i udał się do kuchni, jak zwykle po seksie czując pragnienie — tym razem może nie bezpośrednio po, ale mimo wszystko przypomniał sobie, że czegoś mu brakuje. Po chwili wrócił do sypialni ze szklanką wody również dla Denisa i kiedy już mu ją podał, przysiadł ponownie na skraju łóżka. Nieznacznie się uśmiechając, zaczął gładzić plecy chłopaka, obserwując, jak ten niespiesznie pije. Następnie przeniósł wzrok na jego łopatki, kręgosłup, pośladki, chłonąc wzrokiem ten cudowny widok — bo na dobrą sprawę jeszcze nie miał okazji po powrocie, by przyjrzeć się uważniej nagiemu Denisowi. Czuł, że znowu z każdą chwilą wzrasta jego podniecenie, aż w końcu ogarnął spojrzeniem łydki młodego i zmarszczył brwi.

— Wow, nie wiedziałem, że aż tak dużo cięli. Ile masz szwów? W ogóle nie powinno już się goić? To wygląda nadal na świeżą sprawę. Masz ustaloną jakąś wizytę kontrolną? — zastanowił się zaraz, widząc, że to co przekazywał mu telefonicznie Denis, delikatnie minęło się z rzeczywistością. Przecież mówił, że już się zagoiło i praktycznie nawet nie widać blizny. Tymczasem Oli patrzył na nieźle pokrojoną łydkę. Że też tego wcześniej nie zauważył. — Denis? — zawołał, nie słysząc reakcji, a gdy spojrzał na twarz chłopaka, przeszedł go nieprzyjemny dreszcz. Jeszcze nie wiedział, co to było, ale miał deja vu z wczoraj i był przekonany, że w odpowiedzi nie usłyszy nic dobrego.

Kiedy tylko Armiński usłyszał pytanie o łydkę, poczuł, jakby ktoś przywalił mu kijem baseballowym w tył głowy. Przytłoczyła go ogromna fala dreszczy i poczuł dezorientację. Aż musiał zamrugać kilkukrotnie, bo wydawało mu się, że ta czynność pozwoli mu przywrócić umysł do ustawień fabrycznych.

Zapomniał. Nie miał pojęcia, jak to się stało, ale zapomniał, że miał pierdolony nowotwór!

Liczył się tylko Oli i fakt, że z powrotem był blisko. Był jak miód dla duszy. Jak najlepszej klasy morfina, która cudownie otulała ciepłem i pozwalała odpłynąć — tylko że w bezpieczny i kontrolowany sposób. Z chwilą, w której Oli tak po prostu mu wybaczył, wszystkie inne problemy Denisa przestały mieć znaczenie. Zupełnie jak na pstryknięcie palców.

Ale nie do końca. To było jedynie złudzenie, z którego właśnie okrutnie został wyrwany.  

— Oli… — zaczął niepewnie i podniósł się, siadając w ten sposób, że podciągnął kolana pod brodę, jednocześnie naciągając na siebie pościel. Nagle zrobiło mu się nieprzyjemnie zimno. — Muszę ci coś powiedzieć. — Nie miał zielonego pojęcia, czy robił dobrze, czy może lepiej by było, gdyby teraz oddał się sielance. Może mógł udawać, że wszystko gra? Może jednak wszystko miało być dobrze i nie warto było zaprzątać tym Oliwierowi głowy? Może po prostu powie mu ewentualnie, jak się okaże, że umiera?

— To był trójkąt? — zażartował automatycznie Francuz, choć i tym razem reakcja Armińskiego nie napawała optymizmem. — Co jest? — zapytał już z przejęciem.

— To... okazało się, że muszę mieć drugi zabieg i wycięli mi nieco więcej tkanki… — zaczął ostrożnie Denis, nie wiedząc, w którym momencie i jak ma powiedzieć, co mu dolega. Żaden moment nie wydawał się właściwy, a takie zrzucenie bezpośredniej bomby wydawało się okrutne. Choć pewnie Oli by sobie z tym poradził. Po prostu Denis nie był na to gotowy.

— Okej, dlaczego? — dopytał zaraz policjant, póki co bardzo spokojnie, choć już wyglądał na zmartwionego.

— Wiesz, jak wycinają ci kawałek skóry, to on idzie do badań, żeby sprawdzić, co to było i… niestety to okazało się trochę poważniejsze. — Denis starał się przekazać tę wiadomość jak najdelikatniej, ale nie wiedział, czy to w ogóle możliwe.

— To znaczy? — ponaglił go Francuz, póki co kompletnie nie mając pomysłu, o czym mówił jego kochanek.

— Ta zmiana to był czerniak… i dlatego docinali mi tę bliznę w piątek — wyjaśnił wreszcie i obserwował, jak Oli zaczyna nad czymś intensywnie się zastanawiać.

— Czerniak… — powtórzył, jakby mając nadzieję, że wypowiedzenie tego na głos pomoże mu w pozbieraniu myśli. Coś mu dzwoniło, ale nie do końca był pewien gdzie. Wiedział tylko, że to nowotwór i raczej z tych niedobrych, o ile jakikolwiek nowotwór mógł być dobry. — Ale wycięli ci to, miałeś to tylko przez chwilę, więc wszystko powinno być w porządku? — wydedukował z nadzieją, czując nieprzyjemne mrowienie wzdłuż kręgosłupa. Chyba nigdy tak desperacko nie potrzebował potwierdzenia, jak w ciągu tych kilku mikrosekund… a potem oblała go fala zimnego potu, gdy Denis tylko nieznacznie wzruszył ramionami. — Ale… jak…? Skąd to się do cholery wzięło? Masz raptem dwadzieścia lat, a Marcel ciągał was po specjalistach z najmniejszym zadrapaniem, to przecież… — urwał, czując ogarniającą go dezorientację.

— To nie do końca tak działa. — zaczął ostrożnie Denis. — Mogło paść dosłownie na każdego i niestety padło na mnie. Są pewne czynniki warunkujące i profilaktyka może pomóc, ale czasami po prostu nic nie da się zrobić — dodał ze smutkiem. — Lekarz mówił, że czerniak może rozwijać się kilka lat, albo przynajmniej kilka miesięcy. To co tak jakby wyszło na powierzchnię, to mógł być punkt kulminacyjny, a tak naprawdę mogłem mieć to od dawna, tylko nie byłem tego świadomy.

Oliwier milczał chwilę w skonsternowaniu, zagryzając wargę. Jego umysł po prostu odmawiał przyjęcia tej informacji. Denis i nowotwór. Te dwa słowa po prostu nie miały prawa zaistnieć w jednym zdaniu. Nie w rzeczywistości Oliwiera.

— No dobrze. Na czym więc tak właściwie stoimy? Co teraz? — zapytał wprost, a Denis znowu tylko wzruszył ramionami.

— Zmiana trochę naciekła, a to zwiększa ryzyko przerzutów. Lekarz zrobił mi USG i biopsję najbliższego węzła, czyli w moim przypadku pachwinowego. Nie był powiększony, ale teraz muszę czekać na wyniki i… wtedy okaże się, czy wycięliśmy to w porę, czy są już przerzuty i… — urwał, nawet nie wiedząc, co ma w zasadzie dodać.

— Kiedy się dowiedziałeś?

— W czwartek zadzwonił do mnie ten dermatolog z wynikami, a w piątek przyjechał do mnie tata i poszliśmy do chirurga onkologa. Kolejne wyniki może będą pod koniec przyszłego tygodnia i wtedy wszystko się okaże — wyjaśnił Armiński.

— Dobrze. Bardzo dobrze, że szybko poszedłeś. Więc teraz po prostu czekamy? Mogę coś dla ciebie zrobić? — zapytał z przejęciem na końcu, chwytając na oślep dłoń Denisa, a ten uśmiechnął się słabo. Pomimo przykrej sytuacji, serce ponownie zaczęło mu topnieć. Oliwier był… taki kochany!

— Już zrobiłeś. Dosłownie przestałem o tym przy tobie myśleć, choć jeszcze wczoraj wydawało mi się to niemożliwe.

Oliwier skinął głową, skupiając na moment wzrok gdzieś na prześcieradle, po czym spojrzał ponownie z determinacją na Denisa.

— Będzie dobrze — zapewnił. — Nawet jeśli po drodze będą zakręty, to wszystko skończy się dobrze. Jestem przy tobie i to będzie nasza wspólna walka, choć jestem przekonany, że ten skurwiel podda się walkowerem — oznajmił w swoim stylu, a ton jego głosu był spokojny i zdecydowany zarazem.

Denis uśmiechnął się jeszcze szerzej, przekręcając śmiesznie głowę, a po chwili wychylił się i przytulił do policjanta, kładąc mu głowę na ramieniu. Po tych słowach jego strach przed chorobą zmniejszył się drastycznie do ledwie odczuwalnego poziomu. Szczerze uwierzył, że wszystko będzie dobrze. W końcu Oli tak mówił, a on się w takich sprawach nie mylił.

___________________


No cześć! It's been a while :D

Od czego by tu zacząć... To chyba najdłuższa przerwa od niewstawiania rozdziału odkąd tylko piszę. Z czego ona wynika? W sumie jest milion czynników, o których nawet nie chce mi się pisać, ale generalnie żyję, mam się dobrze, nie zamierzam rzucać pisania, tylko no po prostu jakoś tak wyszło x)

Zaczęło się lato i jakoś tak człowiek w końcu ma ochotę trochę wyjść z domu i poznać wreszcie tę słynną Warszawę, tak więc ostatnio byłam dosyć zabiegana (w sumie wciąż jestem) i chcę nadrobić stracony przez pandemię czas, bo nie wiadomo, co będzie na jesień.

Co do rozdziału. Nie wiem, co mi się ostatnio dzieje, bo potrafię trzasnąć rozdział w dzień czy dwa, a potem zostaje mi do dopisania jakiś fragment na dwieście słów, przez który nie jestem w stanie przebrnąć. Tak też było i tym razem. Dlatego koniec końców z samego tekstu jestem zadowolona, natomiast nie jestem zadowolona z tempa, jakie osiągnęłam. No ale cóż, nic z tym nie mogę zrobić. 

Jeżeli jeszcze tu jesteście i czytacie, to dziękuję bardzo, a jeżeli sobie odpuściliście no to cóż, zasłużyłam sobie.

Przejdźmy zatem do konkretów. Pamiętam, że całkiem sporo z Was mniej więcej trafiło ze swoimi przewidywaniami. Oli w sumie "olał" temat, obarczając siebie winą, choć na szczęście nie skapitulował. Ta rozmowa z Klaudią jednak coś mu dała. ;)

Ten kryzys chyba zdaje się być zażegnany, no ale żeby nie było tak słodko, nadszedł czas na final bossa tego opowiadania. Przed Denisem została najcięższa walka, ale może będzie tak jak twierdzi Oli i nowotwór odpadnie w przedbiegach?

Dobra, tyle o rozdziale, a teraz powiedzcie mi co u Was, bo przez ten miesiąc musiało się nazbierać mnóstwo gorących plotek. :D Dawajcie znać, jakie plany na wakacje, wiele z Was właśnie wybiera się na studia, więc jestem ciekawa Waszych wyborów, no i jak tam znieśliście upały (podobno ma być zaraz powtórka z rozrywki)?

To chyba tyle ode mnie dzisiaj.

Do następnego - obiecuję jedynie, że postaram się napisać wcześniej, ale jak polegnę, to mi wybaczcie. :)

8 komentarzy:

  1. Witaj. Rozdział super. Oliwier dojrzałe podszedł do tematów. Dziękuję za rozdział. Krótsza przerwa mile widziana. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej. Rozdział jak zawsze świetny. Oli nie zawiódł, nawet sposób w jaki podszedł do sprawy odnośnie zdrady Denisa był genialny. Co do czerniaka też nie zawiódł ,widać ,że dojrzał do tego związku i naprawdę rozmowa z panią psycholog pomogła. Jeżeli chodzi o Denisa to chłopak widać ,że żałuję tego co zrobił i będzie gdzieś to go cały czas męczyć. Jeżeli zaś chodzi o oczekiwanie na rozdział to muszę przyznać ,że bardzo często tu zaglądałam żeby sprawdzić czy już coś dodalas. Czekanie jest straszne ,ale warto. Także przesyłam bardzo dużo weny i liczę ,że gdzieś ten czas oczekiwania będzie krótszy. Pozdrawiam w.

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu Oliwier stanął na wysokości zadania, chociaż raz. Ciężko go nie lubić, ale naprawdę czasami aż zęby bolą od jego głupoty...

    OdpowiedzUsuń
  4. Super, Oli chyba wiele zrozumiał i bardzo wyrozumiale podszedł do zdrady Denisa. Chociaż mógłby być troszkę bardziej zazdrosny . Po za tym już nie mogę się doczekać następnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj. Czy wena wróciła już Z urlopu ? Pozdrawiam i czekam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostawiłaś Denisa na skraju śmierci na tak długo! Moje nerwy są w strzępach 😁

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam wszystkich, którzy tak długo trwali w trybie stand-by. Rozdział wreszcie skończony, wrzucę wieczorem :)

    OdpowiedzUsuń