19 czerwca 2022

Miłość dla opornych: Rozdział 3

Nieuchronna konfrontacja


Choć miał nieco inne plany na zaczęcie weekendu, to po pracy i siłowni zrobił się tak cholernie senny i markotny, że padł przed dwudziestą pierwszą i obudził się kilka minut po dziewiątej następnego dnia. Może nawet spałby dalej, gdyby nie Dopamina i jej niezbyt delikatne komunikaty o tym, że jest głodna. Wstał więc nieco poirytowany, jednak wszystko wskazywało na to, że ten dzień miał być ciepły i słoneczny, a deszczowa aura ze wczoraj została na dobre przepędzona.

Poranek przebiegał mu dosyć leniwie i monotonnie. Rutynowo wziął dosyć długi prysznic, następnie się ogolił i jedynie w ręczniku na biodrach poszedł przygotować śniadanie. 

Nawet już nie zganiał Dopaminy, która jak zwykle wskoczyła na blat i przyglądała się z zainteresowaniem, jak jej pan przygotowuje wszystkie produkty na omlet. Przywykł, że sekretnym składnikiem w większości jego posiłków jest kocia sierść. Poza śniadaniem przygotował także standardowo mocną kawę i jak każdego ranka, udał się z tym zestawem do salonu, gdzie odpalił Netflixa i puścił kolejny odcinek serialu, który ostatnio nadrabiał. Gdy skończył, nie chciało mu się od razu odnosić naczyń do kuchni, więc tylko rozłożył się wygodniej na dużej, narożnej kanapie i pozwolił, by Dopamina wspięła się na oparcie i rozłożyła częściowo na nim, a częściowo na lewym barku Michała. 

W tej pozycji Hernik spędził ponad dwie godziny, nie poczuwając się, by zrobić dzisiaj cokolwiek produktywnego. Uważał się za dosyć pracowitego osobnika, ale kiedy nie musiał… był dosyć leniwy. Raczej nie w jego stylu było aktywne spędzanie czasu, jakieś wycieczki rowerowe, pikniki czy tym podobne przedsięwzięcia. Wolał raczej marnotrawić czas na kanapie z ulubionym serialem czy filmem albo ewentualnie bawił się jakąś elektroniką lub czytał branżowe blogi i portale, słuchając przy tym muzyki, a prokrastynacja była jego najlepszym przyjacielem. Z tej hibernacji budził się dopiero pod wieczór, kiedy jego libido zaczynało szaleć i czuł, że jest gotowy na alkohol, zabawę i seksualne wojaże.

Choć w towarzystwie był… cóż, towarzyski i łatwo podporządkowywał sobie ludzi, mianując siebie liderem, tak poza tymi kilkoma godzinami imprez w tygodniu, był raczej typem samotnika i nie lubił, kiedy zaburzało mu się spokój. Czuł się wyśmienicie we własnym towarzystwie i aż wzdrygało go na myśl, że mógłby wpakować się w jakiś związek i żyć z jakimś facetem. Po co miałby codziennie narażać się na kłótnie, pretensje i jeszcze, o zgrozo, godzić się na jakieś kompromisy?

To nie tak, że chciał być samotny na zawsze. Nie był idiotą, wiedział, że na dłuższą metę to go zje, ale teraz nie był na takie rzeczy gotowy. W lutym stuknęło mu dwadzieścia dziewięć lat i uważał, że jest teraz w najlepszym możliwym wieku na eksplorację. Był wciąż relatywnie młody, miał ustabilizowaną sytuację finansową, był cholernie atrakcyjny i niezależny, a faceci dosłownie sami pchali mu się do łóżka. Po co miałby to wszystko zaprzepaszczać? Czuł, że na ten moment życia osiągnął swoją nirwanę i zamierzał trochę w tym stanie polewitować.

Oczywiście ludzka egzystencja nie mogła być czarnobiała, więc Michał był przygotowany, że od czasu do czasu będą mu się zdarzać potknięcia czy niezręczne sytuacje. Jak chociażby ta z wczoraj, gdzie całkiem nieoczekiwanie okazało się, że w pewnym sensie został partnerem biznesowym faceta, z którym kiedyś się przespał. Albo że pewnie jak na złość Rafał zjawi się dziś w Weekendzie i spieprzy mu humor. Albo że zadzwoni jego matka i będzie musiał odebrać, bo zignorował już trzy poprzednie telefony.

— Już do prezydenta się łatwiej dodzwonić niż do ciebie. — Usłyszał na wstępie z pretensją, na co tylko przewrócił oczami.

— A próbowałaś? — odpyskował automatycznie, po czym przywitał się, starając się zabrzmieć choć trochę entuzjastycznie: — Cześć, mamo,

— No cześć, cześć — odparła jeszcze nadąsana, ale potem zapytała już normalnie, ignorując jego przytyk: — W domu jesteś?

— Tak — odpowiedział tylko rzeczowo. — Co u was? — zapytał, chcąc odwrócić bieg konwersacji. Nie lubił się zwierzać, a już na pewno nie swojej matce, więc miał głęboką nadzieję, że ta rozmowa szybko się skończy. 

— Ech, jak to u nas… — westchnęła cierpiętniczo. — Ojciec w robocie, Adam siedzi u narzeczonej, a Sylwka znów wywalili z roboty — zdradziła w pigułce losy całego rodu Herników, a Michał parsknął pod nosem na ostatnią wzmiankę. Rozbawił go sposób, w jaki jego matka wmieszała wiadomość z Sylwkiem.

— A gdzie on w ogóle teraz pracował? — dopytał zaraz, bo wydało mu się, że chyba stracił już rachubę. Sylwester był jego o cztery lata młodszym bratem i zdecydowanie najbardziej problematycznym dzieckiem w rodzinie. Już jako jedyny mieszkał z rodzicami i może nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że chłopak najwyraźniej nie miał na siebie żadnego pomysłu ani ambicji, by taki stan rzeczy zmienić. Pracował już w niezliczonej ilości miejsc i jak go nie zwalniali, to sam po paru miesiącach rzucał robotę. Najdłużej, bo aż rok i dwa miesiące, wytrzymał w warsztacie samochodowym, gdzie robił za pomagiera… ale z niezrozumiałych dla nikogo powodów pewnego dnia po prostu zadeklarował, że to nie dla niego. I znowu, miał prawo się wypalić i nie byłoby w tym nic złego, gdyby potem przez pół roku nie leżał na kanapie i nie oglądał głupich seriali, zajadając się fast foodami. Michał dziwił się, że rodzicie nie wypieprzyli Sylwka z domu, bo jak dla niego chłopak był książkowym przykładem nieroba. 

— Ojciec go wkręcił znowu do nas na produkcję, a tylko wstydu teraz pełno — zdradziła z żalem.

— I jak długo tam pracował?

— Niecałe dwa miesiące — odparła z parsknięciem.

— O, to chyba rekord? — zgadł Michał.

— Nie, na kasie w supermarkecie pracował dwa tygodnie — przypomniała, na co Michał się zaśmiał. Po prostu nie mógł się powstrzymać. — A ty jak tam? W pracy wszystko w porządku? Niczego ci nie brakuje? — zapytała nieco zatroskana, ale jakby z nadzieją, że chociaż Michał sobie dobrze radzi.

— Jest w porządku, wczoraj podpisaliśmy umowę na duży projekt, tak że będzie trochę zabawy — zdradził ogólnikowo. 

— A poza tym? Jesteś zdrowy? Dobrze jesz? — dopytała jeszcze, nie pozwalając na to, by syn zbył ją odpowiedzią dotyczącą jedynie pracy.

— Tak, mamo. Czuję się dobrze, nic mi nie jest, nie musisz się o mnie martwić — zapewnił, przewracając przy tym oczami. Wiedział, że taka była jej rola jako matki, żeby się martwić o dzieci, ale do cholery, miał prawie trzydzieści lat i przecież nie zamierzał do niej dzwonić, kiedy tylko bolał go brzuszek. 

— No już się nie irytuj — skarciła go, doskonale rozpoznając ton jego głosu. — Przyjechałbyś lepiej do nas w odwiedziny, bo nie pokazałeś się w domu od Bożego Narodzenia. Niedługo zapomnę, jak wyglądasz — dodała z jeszcze większą pretensją. 

— Masz moje zdjęcie, nie zapomnisz — odgryzł się.

— Już się tak nie mądrz — fuknęła.

— Przyjadę, jak Adam będzie się żenił — zażartował, wiedząc, że to jeszcze bardziej zdenerwuje matkę. 

— A weź nic nie mów lepiej — zamarudziła, tak jak Michał przeczuwał. — Ja to nie wiem, co on z tą Agatą wyprawia. Prowadzają się już siedem lat, a do ślubu ani ich weź. O wnukach nawet nie wspomnę! — zagrzmiała na koniec.

— To może Sylwek? Skoro nie w pracy, to może w robieniu dzieci jest dobry? — parsknął.

— A może ty? — odgryzła się dla odmiany kobieta. — I nie bądź taki wulgarny — skarciła go jeszcze.

Michał zaraz się skrzywił i poczuł nieprzyjemny dreszcz. 

— Ja mam ambicję zostać starym kawalerem z kotami — odparł jednak, nie tracąc rezonu. Kobieta coś mu na to odpowiedziała, a potem zaczęła ponownie narzekać na starszego brata Michała, jednak mężczyzna nie mógł skupić się na tym, co mówiła. Dopadły go… może niekoniecznie wyrzuty sumienia, ale jakiś złośliwy głosik w jego głowie zaczął go podpuszczać, że zgrywał pewnego siebie i niezależnego, a do tej pory nie przyznał się nikomu z rodziny do swojej orientacji. To nie tak, że nie chciał! Fakt, gdy był nastolatkiem, po prostu się bał, że zostanie wyśmiany albo napiętnowany, potem wyjechał do stolicy i jakoś nie było za wiele okazji, a teraz… czuł, że to było po prostu głupie. Bo właśnie obecnie był na to gotowy, czuł, że ma jaja, aby to zrobić i nie zważałby na konsekwencje, tylko minęło tak dużo czasu, a on nagle miał zrzucić na wszystkich taką bombę? Sama myśl o tym, jakby to mogło wyglądać, wprawiała go w zażenowanie. 

— Do ojca byś też zadzwonił w końcu! — pouczyła go w pewnej chwili głośniejszym tonem.

— On też ma mój numer — zauważył.

— Oj, no już nie bądź taki. Powinieneś być tym mądrzejszym. Nie zabiłoby cię, jakbyś raz na jakiś czas zadzwonił i zapytał, co u niego — wyjaśniła.

— Dobra, zadzwonię — mruknął na odczepnego. 

Jego matka kontynuowała swój monolog jeszcze przez kilka minut, aż wreszcie się rozłączyła, co Michał przyjął z ulgą.

Niestety, choć próbował ponownie skupić się na serialu i głaskaniu Dopaminy, to czuł się rozdrażniony i dziwnie poirytowany. Nienawidził, kiedy matka bezwiednie grzebała w jego umyśle i wyciągała na wierzch te cechy, których w sobie nienawidził. Nigdy nie uważał się za tchórza, ale jak w takim razie można było nazwać jego zachowanie względem rodziny? 

Wiedział, że kiedyś będzie musiał to rozwiązać.

Póki co poczuł, że chce, by wieczór nadszedł jak najszybciej, bo potrzebował zaszaleć. Chciał się sponiewierać i wylądować w łóżku jakiegoś napalonego byczka, który wiedział, co robić.

***

Czas do wieczora dłużył mu się jak na złość niemiłosiernie, więc kiedy była dwudziesta pierwsza, wstawił się dwoma dosyć mocnymi drinkami i koło dwudziestej drugiej zmówił Ubera, którym pojechał na Puławską do centrum, gdzie znajdował się klub Endless Weekend, który w skrócie nazywali po prostu Weekendem.

Była to specyficzna miejscówka w piwnicy jednej z kamienic i Michałowi kojarzyła się trochę z lochami, z czego też nie omieszkał żartować. Całość lokalu była podzielona na dwie główne części: w większej znajdował się parkiet i scena, a w mniejszej bar i loże, gdzie można było ewentualnie odpocząć. Akurat w tym lokalu nie było dark roomu, ale Michał wcale na to nie narzekał, bo choć jego eskapady erotyczne zakrawały momentami o seksoholizm, to miał jakieś granice i jedną z nich było to, że był tradycjonalistą i lubił pieprzyć się w wygodnym łóżku, bez świadków. Zresztą, brak darkroomu wcale nie oznaczał, że faceci w lokalu nie uprawiali seksu. Choć teoretycznie istniał zakaz, po północy strach było wchodzić do łazienki.

Poza tym dosyć oryginalnym klimatem, Weekend charakteryzował się jeszcze niezłą muzyką, fajną obsługą i przede wszystkim towarzystwem. W Warszawie nie było za dużo gejowskich klubów, a przez to klientela była raczej stała, ale różne grupy miały różne ulubione miejscówki. W jednych bawili się przeważnie miśki, w innych było zatrzęsienie twinkowatych nastolatków, gdzie indziej pełno drag queen, a tutaj… tutaj przychodzili z pozoru ci najmniej wyróżniający się. Z pozoru, bo Michał lubił twierdzić, że tu przychodziły największe ciacha i najłatwiej było coś wyrwać. Choć to było paradoksalne, bo na seks umawiał się głównie przez Grindera, a w Weekendzie wyrywał jakichś egzotycznych obcokrajowców lub kolesi, którzy byli w stolicy przejazdem i była mała szansa, że spotka ich ponownie. 

Jego pokręcona taktyka zdawała się działać. Sypiał co parę dni z innym facetem — choć skłamałby, gdyby stwierdził, że nie miał kilka sprawdzonych opcji — a i tak miał status tego niedostępnego, o którego trzeba się wybitnie starać. A to wszystko za sprawą, że jego zdaniem najlepsze kąski kryły się w cieniu, jak chociażby ten papuga, który okazał się być żonaty. Na Grinderze roiło się pełno takich byczków czy sfrustrowanych facetów, którzy potrzebowali odskoczni od żon. Po prostu kryli się na anonimowych profilach, bez zdjęć, bojąc się zdemaskowania. I tak jak większość kolesi nawet nie odpisywała profilom bez zdjęć, tak Michał widział w nich potencjał. Oczywiście zawsze ich sprawdzał. Nie chciał nawet zdjęć twarzy, bo rozumiał, dlaczego tacy kolesie chcieli zachować pełną anonimowość. Zazwyczaj prosił więc o wysłanie zdjęcia sylwetki z jakimś bardzo nietypowym przedmiotem, a to sprawiało, że po pierwsze był w stanie określić czy ma do czynienia z w miarę fajnym kolesiem, a po drugie potencjalny oszust nie miał możliwości znalezienia na szybko jakiegoś randomowego zdjęcia z internetu. Poza tym Michał był tak zwanym informatykiem i znał kilka technik, których nie byli w stanie zastosować przeciętni użytkownicy aplikacji. Raptem minutę zajmowało mu przejrzenie fotki od potencjalnego kochanka w odpowiednim formacie. Dzięki metadanym dowiadywał się, czy zdjęcie było oryginalne, kiedy zostało wykonane, czy było w jakikolwiek sposób manipulowane, a czasem nawet był w stanie określić jego lokalizację. Oczywiście większość aplikacji czy społecznościówek usuwała te informacje, ale nieświadomi użytkownicy przeważnie nie wiedzieli, dlaczego Michał życzył sobie otrzymanie fotki na założonego w tym celu maila. 

Kiedy już miał pewność, że nie jest robiony w balona, umawiał się na jakimś neutralnym gruncie i dopiero po wstępnym zapoznaniu zapraszał do łóżka lub się do niego wpraszał. 

I w takich chwilach docierało do niego, że chyba jest jeszcze bardziej paranoiczny na punkcie bezpieczeństwa online niż Kamil. Tyle tylko że panikował mniej, bo wiedział, jak się skutecznie chronić.

Niemniej, chodziło o to, że był dobry, w tym co robił i potrafił to wykorzystać zarówno zawodowo jak i prywatnie. Poza tym musiał być też skuteczny, bo przez te wszystkie lata nie zdarzyła mu się jakaś nieprzyjemna czy niebezpieczna sytuacja. Wręcz przeciwnie. On zawsze dostawał to, czego chciał i miał pewność, że obie strony tego jednonocnego układu zachowają detale dla siebie.

To wcale nie oznaczało, że nie potrafił być tak samo skuteczny w konfrontacji na żywo. Potrafił flirtować, był niesamowicie zmysłowy i arogancki, a to przyciągało do niego facetów, którzy nie bali się wyzwań, jednocześnie chroniło go od jakichś przeciętniaków. Jasne, czasami kolesie, którzy próbowali go wyrwać nie byli odważni, a po prostu głupi, ale tych szybko gasił i odprawiał z kwitkiem. 

Tak więc w dni powszednie wychwytywał najlepsze kąski online, a w weekendy polował na żywo.

Od jego ostatniej przygody minął równo tydzień, więc tego wieczoru zaczynał czuć konkretny głód. Mimo wszystko miał z tyłu głowy, że desperacja była fatalnym doradcą, stąd też udawał niewzruszonego i kiedy spotkał się z Kamilem, w pierwszej kolejności skupił się po prostu na nim. Zajęli lożę, Michał naciągnął jakiegoś typka na dwa piwa, obiecując mu potem taniec… i póki co po prostu dyskutowali. Muzyka w części z lożami była stłumiona, a to pozwalało na dosyć komfortową konwersację. 

Z Kamilem zapoznali się na jednej z pierwszych studenckich imprez Michała i w zasadzie od razu coś między nimi zaskoczyło. Dybowski był takim zwyczajnym, pogodnym i pomocnym facetem. Hernik lubił go w myślach określać jako dobrego człowieka. W zasadzie to Kamil był jedyną osobą, o której Michał mógł powiedzieć, że jej ufa i może na niej polegać. Nigdy się na nim nie zawiódł i zawsze mógł mu się wygadać. To oczywiście była obopólna relacja i Michał starał się odwdzięczać drugiemu mężczyźnie w ten sam sposób. Pocieszał go po nieudanych związkach, motywował, pomagał wyrywać facetów i najzwyczajniej starał się być wobec niego szczery i pomocny.

Czasami słyszał na swój temat plotki, jakoby miał romansować z Kamilem, a wtedy robiło mu się niedobrze. Okej, zdarzyło im się raz czy dwa przelizać na jakiejś imprezie lata temu, ale obecnie Hernik widział w drugim mężczyźnie praktycznie swojego brata, a każda próba wyobrażenia sobie, że mogłoby dojść między nimi do czegoś więcej, kończyła się spięciem w jego umyśle. To byłoby jak kazirodztwo. Już pomijał fakt, że blondyn w ogóle nie był w jego typie. Coś w nim z pewnością było i Michał twierdził, że jego przyjaciel miał najszczerszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widział, ale… to tyle. Nie potrafił na niego spojrzeć i powiedzieć, że coś w nim go podnieca. To się po prostu gryzło w jego głowie.

Niemniej, szanował Kamila jak mało kogo i uwielbiał z nim nie tylko dyskutować ale też imprezować. Chłopak go nie oceniał, a jedynie wspierał i można było uznać, że tworzą zgrany duet skrzydłowych. Czasami Michał naganiał Kamilowi jakichś przystojniaków, do których ten nie miał odwagi zagadać, innym razem Dybowski przepędzał natręta, który uczepił się Michała. 

Podobny plan mieli tej nocy. Chcieli doprowadzić się do umiarkowanego upojenia alkoholowego, pójść potańczyć i pozwolić, by wszystko potoczyło się naturalnym torem. 

I wszystko toczyło się fenomenalnie. Michał czuł, że to jest ich noc. Rozpierała go energia, miał świetny nastrój, faceci rozbierali go wzrokiem, ale jednocześnie nie narzucał mu się za bardzo żaden desperat, był już na lekkim rauszu i miał nadzieję bawić się jak najdłużej. 

Póki co zrobili sobie z Kamilem przerwę od pląsów na parkiecie i wrócili do części barowej, żeby się czegoś napić. Zajęli mały stolik z dwoma wygodnymi fotelami — Kamil usiadł przy ścianie, przez co miał świetny widok na całą salę, natomiast Michał siedział odwrócony do wszystkich plecami i rutynowo przejrzał aktualności w swoim smartfonie. W pewnej chwili zauważył, jak jego kumpel machnął do kogoś, szczerząc się przy tym, więc automatycznie się odwrócił i powiódł wzrokiem w to samo miejsce. Mina momentalnie mu zrzedła.

— Po co do niego machasz? — zapytał, parsknąwszy. Nie chciał brzmieć pretensjonalnie, bo to by oznaczało, że coś go to obchodzi, a nie obchodziło. Skoro Dybowski chciał wchodzić w interakcje z tym całym Rafałem, to niech sobie wchodzi.

— Nie wiem. — Kamil wzruszył ramionami. — Po prostu się uśmiechnął i skinął do mnie głową, więc mu odmachałem — usprawiedliwił się.

— Desperat — mruknął pod nosem Hernik.

— Słucham? — oburzył się Dybowski.

— Nie ty, on — wyjaśnił Michał, przewracając przy tym oczami.

— Hejka! — Usłyszał niespodziewanie z lewej strony.

— Nie — burknął stanowczo i cholernie wymownie, co spowodowało, że chłopak, który przyszedł się z nim przywitać, natychmiast stracił całą pewność siebie, zmieszał się i odszedł bez słowa.

— Zabiłoby cię, jakbyś miał być choć przez pięć minut miły, co? — zakpił Kamil, wiedząc, że może sobie pozwolić na takie odzywki przy Michale.

— Nie zamierzam wchodzić w interakcję z kimś, kto rzuca do mnie jakąś hejką — skrzywił się, uważając, że to był wystarczający argument.

— Tu jedno złe słowo, tam jeden zły gest — westchnął Kamil, teatralnie kręcąc głową. Wiedział, że Michał był cholernie, ale to cholernie wybredny, jednak mimo wszystko i tak czasem potrafił rozłożyć go na łopatki swoim zachowaniem. 

Hernik już miał coś na to odpowiedzieć, kiedy niespodziewanie przy ich stoliku pojawił się… Rafał. Oparł się nonszalancko dłońmi o blat, pochylił do Kamila i coś mu wyszeptał do ucha. Michał obserwował tę sytuację trochę z oburzeniem, a trochę z konsternacją. Co ten kretyn wyprawiał? To jednak było mniej istotne, bo kiedy skończył szeptać i odsunął się od jego kumpla, patrząc na niego z szerokim uśmiechem, Kamil obdarował go zaskoczonym spojrzeniem i w końcu wydusił z siebie:

— Serio?

Rafał na to entuzjastycznie przytaknął, a potem zapytał:

— Co o tym myślisz? 

Nim Kamil zdążył odpowiedzieć, strażak niespodziewanie skoncentrował całą uwagę na Michale, którego do tej pory bezczelnie ignorował.

— Auć — wyrzucił z siebie teatralnie. — Czuję, jak wypalasz mi dziurę swoim spojrzeniem. Cierpię — dodał z udawanym bólem.

— Widać niewystarczająco, skoro jeszcze tu stoisz — odgryzł się tylko Hernik, ani myśląc, by oderwać lustrujące spojrzenie od drugiego mężczyzny.

— Wiesz… — zaczął Kamil, ale Rafał powstrzymał go ruchem ręki.

— Po prostu pozwól sobie postawić drinka, okej? — zapytał już zupełnie pogodnie, a Michał zmarszczył brwi. Czy ten przerośnięty troglodyta właśnie próbował wyrwać Kamila? To były jakieś żarty? Już szykował ripostę, którą chciał skutecznie ochronić przyjaciela przed Rafałem, ale kolejny tekst tego idioty niemal ściął go z nóg. Dobrze, że siedział. — Ja w tym czasie dotrzymam towarzystwa Mateuszowi. Ach, przepraszam! — Przyłożył dłoń do serca. — Panu Mateuszowi — podkreślił. — Przecież nie jesteśmy na „ty” — przypomniał, po raz kolejny myląc imię Michała.

— Może potem, przeproś swojego kumpla, co? — zaoferował niepewnie Dybowski, widząc, że zaraz tu może dojść do morderstwa.

— Co potem? — wtrącił szybko Michał, czując się pominięty w tej rozmowie.

— Mój kumpel uważa, że twój kumpel jest uroczy i po prostu chce mu postawić drinka. No nie, że Kamil nie ma nic do stracenia? — wyjaśnił entuzjastycznie Rafał, zupełnie nic sobie nie robiąc z tego morderczego spojrzenia Michała.

— Za kilka minut wrócę, okej? — zasugerował nieśmiało Kamil, nie mając pewności, czy dobrze robi. Z jednej strony kolega Rafała faktycznie wyglądał intrygująco, a z drugiej bał się, co zastanie, kiedy tu wróci.

— Jak uważasz — odpowiedział jedynie Hernik, chcąc zabrzmieć, jakby było mu wszystko jedno.

Blondyn popatrzył na niego jeszcze przez chwilę niepewnie, ale ostatecznie uznał, że Hernik jest dużym chłopcem i sobie poradzi. Zresztą, serio nie rozumiał, czemu on był aż tak strasznie cięty na Rafała. Przecież ten wydawał się być serio fajnym kolesiem. Ostatecznie wstał i dosyć niepewnym krokiem ruszył w kierunku kolegi strażaka, który coraz bardziej zaczynał mu się podobać. Cholera, był strasznie podatny na sugestie.

Michał w tym czasie z miną pokerzysty lustrował wzrokiem Rafała. Ten na moment odszedł gdzieś na bok i Hernik już się łudził, że jednak tylko go podpuszczał z tym dotrzymaniem towarzystwa, ale… nie. Okazało się, że poszedł jedynie zabrać swoją butelkę piwa i zaraz bez cienia zażenowania zajął miejsce Kamila, wygodnie rozsiadając się w fotelu.

— Zdrówko — rzucił tym swoim obrzydliwie entuzjastycznym tonem i bezczelnie stuknął butelką w szyjkę butelki Michała. — O, jednak coś nas łączy — zauważył, mając na myśli, że obaj pili piwo.

— Niesamowite — odpowiedział z przesadnym cynizmem Hernik.

— Lubimy ten sam alkohol, nasi kumple są już praktycznie parą… wszystko wskazuje na to, że i my się zaprzyjaźnimy — wymyślił Rafał, nie przestając pewnie patrzeć na Michała. 

Ten odpowiedział przeciągle na to spojrzenie, chcąc pokazać, że nie da się sprowokować, a potem chwycił w dłoń swojego smartfona i zaczął zwyczajnie ignorować drugiego mężczyznę. Oczywiście tylko pozornie, bo w środku cały się gotował. Jedyne co miał tak naprawdę ochotę zrobić, to przywalić w tę głupią, przesadnie ucieszoną twarz strażaka. O co mu, do chuja, chodziło? Nie czaił aluzji? Nie mógł po prostu trzymać się z daleka? 

— Rafał Ranewski, jeżeli chcesz dodać mnie do znajomych na fejsie. — Usłyszał nagle i aż zamrugał z niedowierzaniem. Co za bezczelny typ!

— Właśnie o tym marzyłem — odpowiedział z ironią. 

— Nie ma za co — rzucał pogodnie z rozbrajającym uśmiechem, a Michał powstrzymał się resztkami sił woli, żeby nie oblać go piwem. — W ogóle możemy mówić sobie w końcu na „ty”? W końcu już nawet razem pijemy. Nie wiem, co może nas bardziej do siebie zbliżyć — zaoferował z przesadnym zaangażowaniem Rafał.

Hernik wiedział, że za chwilę nie wytrzyma i powie lub zrobi coś, co wyjawi, jak bardzo był wkurwiony, więc musiał się szybko ewakuować. Jednak oczywiście nie mógł po prostu wstać jak cywilizowany człowiek i odejść. To nie było w jego stylu.

— Ty! — rzucił niespodziewanie do jakiegoś chłopaka, który przechodził mu za plecami. Wyglądał kompletnie przeciętnie, a teraz dodatkowo zrobił jeszcze głupią minę, zupełnie nie rozumiejąc, co się dzieje. Michał w międzyczasie wstał. — Piwo i wyborne towarzystwo na mój koszt — zaoferował dobrodusznie. — Proszę, siadaj — powiedział i odsunął chłopakowi krzesło, wprowadzając go w jeszcze większe zakłopotanie. Patrzył na Michała, jakby nie wierzył, że ten do niego mówił. Jak zahipnotyzowany wykonał jego polecenie.

Wtedy Hernik z pełną satysfakcją spojrzał, żeby zobaczyć minę Rafała… a ten uśmiechał się szeroko i radośnie, jakby był zadowolony z takiego obrotu spraw i zamiana miejsc nie robiła mu kompletnie żadnej różnicy. Michał na szczęście zdołał zachować swój kpiący uśmieszek do końca, a potem z wysoko uniesioną głową odwrócił się i odszedł.

— Do zobaczenia! — zawołał jeszcze za nim Rafał, ale nawet nie miał zamiaru się odwracać.

Nie pamiętał, kiedy ani kto podniósł mu aż tak ciśnienie. Aż czuł nieznośne pulsowanie w skroniach, a wszystkie mięśnie w jego ciele wręcz boleśnie się spięły. Ogarnęła go biała gorączka i uznał, że musi jak najszybciej wyjść na powietrze albo po prostu straci nad sobą kontrolę i rzuci się bez powodu na pierwszą lepszą osobę. Wystarczyło, aby tylko ktoś go delikatnie dotknął palcem, by zamienił się w supernową.

Wdech, wydech, wdech, wydech.

Ta mantra początkowo w ogóle zdawała się nie działać, jednak kiedy wyszedł na zewnątrz, całe ciśnienia zaczęło powoli ustępować. To zresztą było częścią jego osobowości, że potrafił się wściec w ułamku sekundy, ale na szczęście tak samo szybko mu przychodziło. I nie, bynajmniej wściekłość na Rafała mu nie minęła, jednak miał już na tyle jasny umysł, że był świadomy otoczenia w jakim się znajdował i odzyskał panowanie nad sobą. 

Była końcówka maja, więc na zewnątrz pomimo później pory było ciepło i jednocześnie rześko. Nie kręciło się tu też zbyt wielu ludzi, a przez to występowało mniej potencjalnych czynników, które mogłyby na nowo wzburzyć Hernika. Tak, wyjście było świetnym pomysłem. Zamierzał posiedzieć na murku przed budynkiem jeszcze kilka minut, a żeby za bardzo nie marnować czasu, wszedł na Grindra, by sprawdzić, jakie ma dziś opcje. W końcu nie zamierzał wracać sam, a póki co w klubie nikt nie wpadł mu w oko. Co prawda noc była jeszcze młoda i wiele rzeczy mogło ulec zmianie, ale warto było mieć opcję zapasową.

Po jakimś czasie znalazł go Kamil.

— Długo już tu jesteś? — rzucił, nim jeszcze zdążył dotrzeć do Hernika. — Jesteś zły, że zostawiłem cię z Rafałem? — zapytał już ciszej, kiedy usiadł przy brunecie.

Michał popatrzył na niego z zaskoczeniem.

— No co ty, pojebało cię? — Zmarszczył brwi dla podkreślenia efektu. Okej, może i Rafał był w stanie wystrzelić jego cierpliwość w kosmos, to mimo wszystko, choć nienawidził tego przed sobą przyznać, był jego problem. Sam dał się sprowokować. Natomiast Kamil zauważył jakiegoś interesującego go kolesia i po prostu poszedł z nim na drinka. To była zupełnie inna kwestia i Michał musiałby być totalnym chujem, gdyby miał się z tego powodu obrażać na przyjaciela. — Ale chociaż było warto? — dopytał po chwili.

Dybowski uśmiechnął się nieśmiało pod nosem, co robił zawsze, kiedy wstydził się przyznać na głos, że podobała mu się sytuacja, w jakiej się znalazł. 

— Chyba… Pogadaliśmy i wymieniliśmy się numerami telefonów. Fajnie się z nim gada — powtórzył z delikatnym zakłopotaniem. 

— To najważniejsze. Choć to dziwne, że jacyś normalni ludzie chcą się zadawać z… — zaczął z kpiną w głosie, ale zaraz w głowie zapaliła mu się czerwona lampka. Po co w ogóle o nim gadał, do cholery jasnej?! — Zaczynam trzeźwieć, a to niedobrze — oświadczył, zmieniając temat. — Chodźmy naciągnąć jakichś naiwniaków na drinki — zaoferował i wstał, uprzednio klepnąwszy kumpla w ramię.

— Jesteś niemożliwy — podsumował tylko ze śmiechem Kamil.

Cóż, ciężko było się z tym kłócić, więc Hernik nie zaprzeczył, a jedynie zaśmiał się pod nosem i pociągnął blondyna do środka. 

Na szczęście Rafał zniknął z pola widzenia, chętnych do postawienia kolejki nie brakowało i wszystko wskazywało na to, że zabawa zaczyna się na nowo. Kiedy podwyższyli stężenie alkoholu we krwi, ponownie ruszyli na parkiet, gdzie z kolei nie brakowało chętnych do poocierania się o nich samców. Hernik pozwalał co niektórym na więcej, innych trzepał karcąco po palcach, a jeszcze innych stopował nim w ogóle zdążyli go dotknąć. Ot, taki był przywilej samca alfa, na którego patrzyło wygłodniałym wzrokiem stado innych samców.

Po jakimś czasie pląsy zaczęły im się nudzić, zwłaszcza, że co niektórzy faceci zaczynali być przesadnie namolni, więc nadeszła pora zmiany scenerii. Tym bardziej, że Michał wyhaczył w tłumie przystojnego Mulata, który nie mógł oderwać od niego wzroku, ale najwyraźniej nie miał też za bardzo odwagi, by podejść. A może po prostu odstraszała go horda facetów, która zaczęła się kręcić przy Michale?

Postanowił, że nieco ochłonie, napije się jeszcze jednego drinka, a potem sam zacznie polowanie. Jasne, lubił, kiedy to jego uwodzono, ale kiedy ktoś wpadł mu w oku, nie czekał jak ta księżniczka na pierwszy krok drugiej strony, tylko brał sprawę w swoje ręce.

— Dobra, ja idę po tamtą czekoladkę, a ty zajmij się swoim nowym przyjacielem — zdecydował w którejś chwili, zauważając, że kumpel Rafała pojawił się w tym samym pomieszczeniu i od kilku minut dyskretnie zerkał na Kamila. Na szczęście w pobliżu nie było samego Rafała… i do Michała dotarło, że nie wiedział go odkąd, ekhm, razem pili. 

Nie pozwolił nawet, by Dybowski mu cokolwiek odpowiedział, tylko wstał, puścił mu figlarnie oczko i ruszył w kierunku przejścia do sali z parkietem. Po drodze jeszcze skinął wymownie do chłopaka, który był zainteresowany jego przyjacielem, co miało mu dać do zrozumienia, żeby ruszał do działania.

Już się nie odwracał, żeby sprawdzić, czy coś z tego wynikło, ale był przekonany, że prędzej czy później jego kumpel spotka się ponownie z facetem, który mu dzisiaj zawrócił w głowie. Sam przeszedł pewnie przez wąski korytarzyk pomiędzy salami i rozejrzał się uważnie, próbując wyłapać wzrokiem uroczego Mulata. Zagryzł zadziornie wargę, kiedy mu się udało i ruszył dziarskim krokiem w jego stronę. 

Postanowił ominąć tłum, zamiast przeciskać się pomiędzy podrygującymi w rytm muzyki mężczyznami i szło mu całkiem sprawnie, dopóki mniej więcej w połowie drogi stało się coś kompletnie nieoczekiwanego.

— Kurwa! — warknął poirytowany pod nosem, kiedy w pierwszej chwili nieoczekiwanie się z kimś zderzył, a potem dodał jeszcze: — Ja pierdolę! — kiedy poczuł coś mokrego na koszulce.

Podniósł rozwścieczone spojrzenie na swojego oprawcę, jeszcze nie do końca świadomy, co się w ogóle stało, a wtedy wściekłość uderzyła w niego z dziesięciokrotną siłą. 

— Czy ty jesteś, kurwa, jakiś nienormalny? — wysyczał, ciskając z oczu błyskawicami.

Oczywiście, że ze wszystkich obecnych osób, jeżeli już ktoś musiał oblać go śmierdzącym piwskiem, to był to pieprzony Rafał! 

— Przepraszam — wyrzucił zaraz z siebie mężczyzna i jak jego twarz niemal bez przerwy zdobił szeroki uśmiech, teraz wyglądał na zdezorientowanego i może nawet nieco… przestraszonego? Chyba po prostu nie spodziewał się, że ktoś może wpaść w taki szał przez głupie piwo.

Michał nic na to nie odpowiedział, tylko odepchnął z niemałą siłą drugiego mężczyznę i poszedł prosto do łazienki. 

Ależ go nosiło!

Gdy już dotarł do pomieszczenia, dopadł czym prędzej do kranu, odkręcił go z całą mocą, nie zwracając uwagi, że rozchlapuje wodę na podłogę. Był tak obrzydliwie wściekły, że nawet nie słyszał dziwnych dźwięków, dochodzących z jednej z kabin. 

Zaczął pospiesznie przecierać koszulkę wilgotną dłonią, choć wszystko robił raczej instynktownie. Jego umysł po raz drugi tej nocy zaszedł mgłą i nie był w stanie logicznie myśleć. 

— Wszystko w porządku? — dotarło do jego uszu i zamarł. No nie, ten kretyn jeszcze miał czelność za nim przyjść!

— W najlepszym, kurwa — syknął, nawet nie racząc spojrzeć na drugiego mężczyznę.

— Daj spokój — rzucił łagodnie Rafał. — Przecież nie zrobiłem tego celowo. I to tylko głupie piwo. Masz czarną koszulkę. Zaraz wyschnie i nic nie będzie widać — starał się przedstawić jak najbardziej sensowne argumenty, ale w odpowiedzi Michał agresywnie zakręcił kran i obejrzał się powoli na strażaka z furią w oczach, znowu wywołując w nim skojarzenia z „Egzorcystą”.

— Czy ktoś cię prosił o radę? — syknął.

Rafał odetchnął głęboko i przeczesał dłonią krótkie włosy. Do tej pory ta cała sytuacja go bawiła i drażnienie drugiego mężczyzny w małym stopniu nawet go satysfakcjonowało. Nie był pewien, czy Michał też go podpuszczał i to był jakaś dziwna gra, czy był aż taki wrażliwy, ale teraz… jego reakcja z pewnością nie była adekwatna do zaistniałej sytuacji i Rafał poczuł coś na kształt zniesmaczenia.

— Co ty masz za problem, stary? — zapytał spokojnym, choć nieco zrezygnowanym tonem. Wątpił, że Hernik udzieli mu racjonalnej odpowiedzi, bo takowa chyba nie istniała, ale miał nadzieję, że jak spróbuje to pociągnąć, to może sam zdoła wyciągnąć jakieś wnioski. 

— Co ja mam za problem? — fuknął zaraz obronnie Michał i wskazał na siebie wymownie kciukiem.

— Tak, właśnie takie pytanie zadałem — potwierdził nieco ironicznie Rafał, nie mogąc się powstrzymać. Oczywiście był w pełni świadomy, że swoją reakcją jeszcze bardziej rozjuszy mężczyznę.

Michał zastygł na moment, mierząc Ranewskiego morderczym spojrzeniem, ale ostatecznie parsknął z pogardą pod nosem i ruszył do wyjścia z łazienki, jednak ku jego zaskoczeniu strażak stanął mu na drodze, tak, że z ledwością zdążył wyhamować, by na niego nie wpaść. 

Jako że Rafał był wyższy, Hernik zadarł głowę i posłał mu kolejne rozwścieczone spojrzenie. 

— Zejdź mi z drogi — syknął.

Rafał już miał coś odpowiedzieć, ale drzwi do jednej z kabin się otworzyły i wyszła z nich parka dwóch młodych chłopaków, którzy mieli obecnie cholernie speszone miny i wyglądali, jakby nie byli pewni, co mają zrobić w następnej kolejności. 

Michał pospieszył im z pomocą.

— Co się tak, kurwa, gapisz? — rzucił do jednego z nich. — Wypierdalać stąd — rozkazał groźnie, przez co na moment zapanowała niezręczna cisza, a następnie parka, która jeszcze parę minut wcześniej oddawała się seksualnym rozkoszom w kabinie, pospiesznie ewakuowała się z łazienki.

Kiedy mężczyźni zostali sami w pomieszczeniu, Michał spojrzał wymownie na strażaka, ale ten niewzruszony jedynie skrzyżował muskularne przedramiona na piersi.

— Ach, ja też mam wypierdalać? — zapytał po chwili milczenia, na co Michał również skrzyżował przedramiona i wymownie przekręcił głowę. — Słuchaj, stary… — zaczął Ranewski, ale Michał błyskawicznie wszedł mu w słowo.

— Jeszcze raz nazwiesz mnie stary

— Słuchaj, mam wyjebane na to, że postanowiłeś udawać, że mnie nie znasz, ale to już przestaje mnie bawić. Martwisz się, że cię wydam? Że opowiem wszystkim, co stało się w…

— Musisz się naprawdę zamknąć — ostrzegł Michał, choć w jego ton głosu widocznie wkradła się panika.

— Możemy udawać, że przeleciałem jakieś twojego byłego albo zgarnąłem ci sprzed nosa kolesia, na którego miałeś ochotę, jeżeli szukasz sensownej wymówki, dlaczego rzekomo tak mnie nie cierpisz — zaczął wymyślać, ani myśląc posłuchać ostrzeżenia Hernika. 

— Myślisz, że przejmowałbym, gdybyś zgarnął po mnie jakieś resztki? — zapytał pretensjonalnie Michał, dalej dzielnie trzymając się swojej wersji i udając, że wcale nie słyszał tego, co na początku powiedział strażak.

— Przed chwilą chciałeś mnie zamordować, bo oblałem cię głupim piwem. Ty mi powiedz — rzucił prowokacyjnie na koniec Rafał i rozłożył ręce.

— Bo jakimś dziwnym trafem zawsze stajesz mi na drodze — wysyczał Hernik, czując się osaczony i… zagubiony. To była jedna z nielicznych sytuacji, kiedy nie za bardzo wiedział, jak zareagować, a przez to wkurzał się jeszcze bardziej. Choć nienawidził tego przyznawać, to zdawało się, że Rafał wytknął mu coś istotnego. Fakt, to było tylko głupie piwo i tylko głupi strażak, przez którego nie powinno mu tak odwalać! Powinien obrzucić go jakimś pogardliwym spojrzeniem i niewybrednym tekstem, a potem odejść z podniesioną głową i zapomnieć o jego istnieniu i skupić się na tej czekoladce… a tymczasem stało się zupełnie odwrotnie. Stał tu ogarnięty kompletnym szałem, a w jego głowie nie było już miejsca na myślenie o przystojnym Mulacie, bo to Ranewski wypełniał każdą komórkę jego mózgu. Szlag by to!

— Czyżby? — parsknął strażak.

— Odkąd tylko się pojawiłeś, włazisz mi w paradę — zarzucił Hernik.

— Przykro mi zburzać twój światopogląd, ale to miejsce nie należy do ciebie na wyłączność i nie zamierzam się przed tobą chować, bo masz jakąś paranoję. Jak coś ci nie pasuje, to tu nie przychodź — warknął już poirytowany Rafał. Jego zdaniem Michał za bardzo się panoszył i zgrywał jakąś pierdoloną księżniczkę, której wszyscy muszą ustępować. Widocznie do tej pory nikt go nie wyprowadził z błędu, więc Ranewski uznał, że przyszła najwyższa pora, żeby to zrobić. Fakt, Michał był cholernie przystojny, a w jego spojrzeniu, nawet gdy patrzył z nienawiścią, kryło się coś magnetycznego, ale Rafał uważał, że w życiu nie spotkał bardziej aroganckiego buca.

— Za kogo ty się, kurwa, masz? — zaatakował Michał, ani myśląc się wycofywać.

Rafał jednak nie odpowiedział na to pytanie. Odetchnął jedynie ciężej, przetarł twarz dłonią, a potem odwrócił się na pięcie i ruszył do wyjścia. Zatrzymał się dopiero, kiedy złapał za klamkę i rzucił z nutką kpiny:

— Dorośnij. Świat nie kręci się wokół ciebie. — Potem wyszedł, nie dając szansy Hernikowi na jakąkolwiek odpowiedź. Zresztą domyślał się, że usłyszałby zapewne jedynie jakieś wyzwiska, a takie pospieszne zmycie się i jednocześnie odcięcie mu możliwości kontrataku zdawało się być najbardziej dotkliwą karą. W zasadzie to Michał nie za specjalnie go obchodził, zwłaszcza skoro zamierzał udawać, że rok wcześniej nie spotkali się w Katowicach i nie spędzili razem nocy…

_______________


Cześć!

Jak tam? Żyjecie? Czy roztopiliście się dziś jak masełko? :D Ja mam na przykład za sobą przejazd wypełnionym po brzegi, rozklekotanym pociągiem bez klimatyzacji, tak więc nic mnie już nie zabije :D

A przechodząc do konkretów - no proszę, proszę. Michał wreszcie dostał pstryczka w nos i przy okazji okazało się, że jego niechęć do Rafała nie jest taka do końca wyciągnięta z tyłka. Chyba. W sumie to się dopiero okaże, ale tak czy inaczej, chyba ma jakiś pokręcony powód i nie chodzi jedynie o to, że nie lubi Rafała bo tak. No i dziś dla odmiany mogliście zajrzeć za kulisy rodziny Herników, tak więc czekam na Wasze wrażenia :)

Miejmy nadzieję, że dzisiejsza długość rozdziału Was satysfakcjonuje, ale docelowo jednak będę celowała w bardziej skoncentrowaną długość :)

Co więcej... o! może wspomnę, że moja mama ma już za sobą lekturę drugiego tomu Francuskiego Pieska i muszę przyznać, że to uczucie nie do opisania, kiedy dostaje się takie wsparcie. Chyba pozostaje mi życzyć tego każdemu x)

No nic, teraz muszę szybko pisać Miłość dla opornych, żeby nie kazać mamie za długo czekać :D

Do następnego!

1 komentarz:

  1. Hej. Rozdział jak zawsze świetny. Chociaż muszę się przyznać ,że jeszcze nie mam swojego ulubieńca ;). Co do Michała to mam mieszane uczucia , na imprezie zachowuje się jak pan i władca ,w relacji z mamą to nawet mi kogoś przypomina :) ,ale dla Kamila jest wsparciem i go bardzo szanuję. Trochę za nim nie zadarzam . Zaś zastanawiam się co kieruje Rafałem , widzi ,że Michał ma go gdzies ,to i tak go prowokuje. Pozdrawiam i dużo weny i czasu życzę w
    Ps. Taka mama to prawdziwy skarb :)

    OdpowiedzUsuń