10 lipca 2022

Miłość dla opornych: Rozdział 6

Luka bezpieczeństwa


Po dwudziestej pierwszej już zdążyło się trochę ochłodzić i choć warunki nadal nie były idealne, to Rafał wyszedł na wieczorną przebieżkę. Musiał. Bycie w ruchu sprawiało mu satysfakcję, ale też pozwalało zebrać myśli, dlatego kiedy zaczynało go nosić i miał koszmarny dzień, musiał to... wybiegać. Napięcie, które urosło w nim w ciągu tego dnia, zostało nieco zneutralizowane. Nadal się martwił, bo jego problem nie zniknął, ale chociaż mógł do niego podejść ze świeższą głową.

To niestety pomogło tylko na chwilę, bo gdy wrócił i wziął prysznic, a potem zjadł szybką kolację, zaczął się dla odmiany denerwować, bo Wika nie wracała i jak do tej pory nie odpisała na jego SMS-a. Dał jej jeszcze dwadzieścia minut na odpowiedź lub powrót, a potem zamierzał zadzwonić. Nie chciał jej w żaden sposób ograniczać ani pilnować, jednak ten dzień, mimo iż zaczął się miło, przybrał kiepski obrót, a plotka, że ojciec nowej koleżanki Wiki był gangsterem, wcale nie pomagała. Normalnie by to olał, bo nie do końca historia Krystka wypadała wiarygodnie, jednak nie dziś.

Z zamyślenia wyrwał go dźwięk telefonu, więc wziął go szybko w dłoń, ale zaraz ponownie odłożył na blat. Tej rozmowy akurat nie chciał prowadzić. Ignorując połączenie, sięgnął do lodówki po butelkę wody, by zająć czymś ręce i galopujące myśli.

Na jego szczęście zaraz przyszło rozproszenie, bo usłyszał w drzwiach szczęk zamka.

— No nareszcie! — zawołał rozdrażniony, wychodząc do korytarza. — Tak ciężko było odpisać?! — warknął, a Wika, która już coś zamierzała odpowiedzieć, aż przystała na chwilę w bezruchu zamurowana. Wyprowadzenie z równowagi Rafała graniczyło z cudem, a sprawienie, by warczał, kiedy nawet nie zdążyła się odezwać i wyjaśnić, to... to było coś kompletnie obcego. 

— Coś się stało? — zapytała ostrożnie, a Rafał westchnął głęboko, jakby sobie właśnie uświadamiając, że naskoczył na dziewczynę już w drzwiach. 

— Martwiłem się — odpowiedział wpierw, starając się mówić spokojniej. — Mogłaś mi tylko dać znać, że żyjesz — dodał zaraz, choć już nie z pretensją, a troską.

— Wiem, sorki, byłam z Adą, a potem wracałam jakimś turbo zatłoczonym autobusem i nawet nie chciało mi się wyciągać telefonu — zaczęła wyjaśniać, po czym szybko zmieniła temat, bo jej spóźnienie zdawało się być błahe w porównaniu do nastroju jej brata. — Czemu jesteś taki wkurzony?

Rafał zagryzł wargę, milcząc dłuższą chwilę. W końcu postawił na taktykę prosto z mostu. 

— Wyszedł. 

Teraz to Wiktoria zamilkła na chwilę, przyglądając się badawczym spojrzeniem Rafałowi.

— Przecież miał wyjść dopiero w lipcu — przypomniała.

— Ale wyszedł teraz. — Ranewski wzruszył ramionami. — Podobno jakieś przepełnienie i wypuszczali tych z końcówką odsiadki, by przyjąć nowych osadzonych. 

— Dzwonił do ciebie — olśniło ją. — Już czegoś chciał — wydedukowała w następnej kolejności. — Hajsu? Jakiejś szemranej przysługi?

— Nie ma gdzie się podziać — wyjaśnił jej, wiedząc, że nie ma sensu kręcić. 

— To nie nasz problem.

— Wiem... — mruknął, kiedy Wika wreszcie weszła w głąb mieszkania, ale na jego słowa, a konkretniej na ich ton, przystała i spiorunowała go spojrzeniem.

— Rafał, co zrobiłeś?

— Nic nie zrobiłem! — odparł szybko obronnie, a widząc ponaglające spojrzenie siostry, dodał mniej pewnie: — Ja nic, tylko…

— Tylko co?

— Wymyślił, że nas odwiedzi — wyznał wreszcie ściszonym głosem.

— Co? — wydukała oszołomiona, a mężczyzna tylko wzruszył ramionami. — Błagam, powiedz, że się nie zgodziłeś!

— Powiedziałem mu, że to nie najlepszy pomysł — zastrzegł od razu. — Ale nie mam pojęcia, co on zrobi — dodał zaraz niepewnie. 

— Zajebiście — warknęła i w zdenerwowanym geście przeczesała palcami włosy. — Jest szansa, że się zgrywał i tylko tak palnął? — zapytała niemal błagalnym tonem, a Rafał skrzywił się nieznacznie. Nic nie wiedział na pewno i miała nadzieję, że nie będą mieli niezapowiedzianej wizyty, ale te dziesiątki nieodebranych połączeń nie wróżyły niczego dobrego. Co prawda jego ojciec mógł napisać SMS-a, że jedzie, co by rozwiało wątpliwości, ale póki co pisał tylko, żeby Rafał odebrał, a tego chłopak nie miał już ochoty robić.

— Odpisałem mu po paru nieodebranych połączeniach, że jesteś u mnie i nie ma za bardzo miejsca... — dodał przepraszająco.

— Rafał... — jęknęła dziewczyna. — Miałeś go zniechęcić, a nie zachęcić. Plus teraz wie, że jesteśmy razem — uświadomiła mu ze zrezygnowaniem.

— Sama twierdziłaś, że ma nas gdzieś i chce tylko kasy, więc niby jak go to ma zachęcić? — odbił obronnie, obracając słowa siostry przeciwko niej.

Wiktoria zagryzła wargę, czując, że brat złapał ją na rozbieżnych komunikatach.

— Oj wiesz, o co mi chodzi. Po co mu taka informacja? Nic dobrego nam to nie przyniesie — odpowiedziała z pretensją. 

— Wika, nie przesadzasz trochę? To w końcu nadal nasz ojciec, a nie jakiś gangster, który będzie chciał nam narobić bałaganu — spróbował zaapelować do jej rozsądku.

— Nie byłabym taka pewna — burknęła sarkastycznie. 

— Nawet jak się zjawi, to pokręci się chwilę i się zawinie — dodał spokojnie, ale Wiktoria jedynie na to parsknęła.

— Tak. Chwilę, w trakcie której zamieni nas we wraki psychiczne.

Rafał odetchnął ciężej, wiedząc, że dziewczyna ma trochę racji, ale mimo wszystko nie potrafił do tego podejść tak radykalnie.

— Zajmę się wszystkim. Obiecuję, że nie będziesz musiała się tym przejmować — postanowił ją zapewnić, mając nadzieję, że to ją jakoś uspokoi, ale wyraźnie się pomylił, bo Wika tylko rozłożyła ręce bezradnie i jęknęła.

— Kiedy mi właśnie chodzi o to, żebyś ty się tym nie zajmował — podkreśliła. — Ja po prostu nie chcę, żebyśmy mieli z tym nic człowiekiem do czynienia. Ani ja, ani ty. On jest nam tak potrzebny do szczęścia jak choinka zapachowa w szambiarce — sarknęła, a kiedy już widziała, że jej brat chce się wtrącić, dodała szybko: — Twoje zajmowanie się wszystkim — zrobiła znaczący cudzysłów palcami — sprawi, że będę się tym przejmować jeszcze bardziej, bo wiem, że znowu dostaniesz po dupie.

Rafał zacisnął mocniej wargi, widząc, że nie dojdą do porozumienia, więc postanowił uciąć temat.

— Dobra, będziemy myśleć na bieżąco. Może wcale się tu nie pojawi.

— Może — mruknęła znowu dziewczyna, przedrzeźniając go.

— Hej! — zaczął wreszcie bardziej bojowo, bo poczuł, że Wika wchodzi mu na głowę. — Ja wiem, że jesteś dorosła, ale przyjechałaś do mnie na weekend i to chujowe zagranie, że znikasz z jakąś koleżanką, o której nic nie wiem i nie dajesz znaku życia — zarzucił jej. Oczywiście powtarzał sobie, że nie może kontrolować siostry… no ale właśnie, była jego młodszą siostrzyczką i nie mógł się o nią nie martwić. Zwłaszcza kiedy ściągnął ją do stolicy i miała się niebawem do niego na jakiś czas wprowadzić.

— No przecież poznałeś Adę — odpowiedziała defensywnie. — Byłyśmy u niej, wypiłyśmy po drinku, oglądałyśmy stary sezon Hotel Paradise i plotkowałyśmy. Czy takie sprawozdanie spełnia twoje oczekiwania? — zapytała złośliwie na koniec.

— Same? — dopytał sceptycznie, nie mogąc się powstrzymać.

— Tak, same — odparła zirytowana. — Ada mieszka sama, ma swoje mieszkanie.

— Swoje? — powtórzył lekko zbity z tropu, opierając się tyłkiem o fotel, który stał w centralnej części niewielkiego salonu, oraz założył ręce na klatce piersiowej.

— No w sensie jej rodziców. — wyjaśniła, przewracając oczami. — Są bogaci — dodała zaraz dla uściślenia. — Jej tata jest w sumie dość znany, mówiłam ci wcześniej, że jest trenerem kilku światowych mistrzów MMA i jiu jitsu i prowadzi jeszcze jakiś inne biznesy.

— No proszę, w jakie towarzystwo się wkręciłaś — rzucił niby z delikatnym sarkazmem. Przeklęty Krystek zasiał w nim ziarno niepewności i już teraz Rafał podświadomie cały czas wyobrażał sobie, że Wika zadarła z typami spod ciemnej gwiazdy. Nie pomogła wzmianka o innych biznesach, które w tej sytuacji zabrzmiały nieco złowieszczo. Aż się sam na siebie zdenerwował, bo przecież przed tą informacją, nawet do głowy by mu nie przyszło, aby traktować nowe towarzystwo dziewczyny jako zagrożenie. Wręcz przeciwnie, Wika zachowywała się normalnie i wyglądała na zadowoloną, a Rafał teraz podświadomie szukał dziury w całym.

— Oj daj spokój. Ada jest serio świetna. Jest bardzo ułożona i wie, czego chce. Jest przewodniczącą samorządu studenckiego, organizuje różne wydarzeniach uczelniane i mocno angażuje się w działalność charytatywną. Czuję, że miałam mega farta, że ją poznałam na tych dniach otwartych, bo jak się dostanę, to przy Adzie będę mogła od razu łapać doświadczenie — zaczęła opowiadać z entuzjazmem, a Rafał od razu zauważył, że Wika diametralnie zmieniła nastawienie. Jakby zapomniała, że przed chwilą kłócili się o ojca.

— Fajnie, że udało ci się ją poznać, ale jestem pewien, że i bez takich znajomości będziesz wymiatać. — Uśmiechnął się do niej przyjaźnie, a ona tylko parsknęła i machnęła ręką, nieco się zawstydzając. Zmieniła zatem temat.

— A propos znajomości… co z tym Michałem? — zapytała, uśmiechając się psotliwe.

— Nic, a co ma być? — odpowiedział lekko zaskoczony tym pytaniem i wzruszył nieznacznie ramionami.

— Długo się znacie? Widziałam, jak na niego patrzysz — zdradziła swoje spostrzeżenie.

— Już trochę, ale nie jakoś szczególnie. Głównie spotkaliśmy się przez to, że Krystek spotyka się z Kamilem, a ten z kolei właśnie trzyma się z Michałem — wyjaśnił zwyczajnym tonem. — I niby jak na niego patrzę? — spytał rozbawiony taką uwagą. 

— Podoba ci się. — Wika wymownie poruszała brwiami.

— A tobie nie?! — zapytał, udając przesadne zaskoczenie, po czym dodał poważniej: — No jest w cholerę przystojny, ale… — urwał i znowu wzruszył ramionami, nie do końca wiedząc, jak ma ubrać w słowa swoje myśli.

— Wydaje się być arogancki — dokończyła za brata.

— Jest — przyznał bez zawahania.

— Wszedłby ci na głowę — ponowiła swoje spostrzeżenie z wcześniej. — Ale to nie zmienia faktu, że jest cudny i w sumie nie musisz się z nim zaraz ładować w kredyt hipoteczny. Możesz z nim po prostu…

— Okej! — przerwał jej, klasnąwszy w dłonie, domyślając się, do czego zmierzała. — A my nie musimy o tym rozmawiać.

— Czyli o czym? — podpuściła go, a Rafał się zapowietrzył. — Przecież wiem, jak geje uprawiają seks — dowaliła, na co mężczyzna jęknął.

— Doprawdy? — mruknął tonem sugerującym, że nie oczekuje żadnej odpowiedzi.

— Wolisz być na górze czy na dole? — podpuszczała go dalej, a Rafał oderwał się od fotela i skierował kroki do jednego z pokojów.

— Wolę udawać, że tej rozmowy nie było — odpowiedział, oglądając się przez ramię. — A teraz wybacz, ale mam jeszcze robotę do wykonania — wskazał wymownie palcem na drzwi, a Wika się skrzywiła. — Może chcesz mi pomóc? — teraz on zapytał złośliwie, wiedząc już, jaka będzie odpowiedź.

— Tym razem sobie odpuszczę — odpowiedziała z fałszywą uprzejmością.

— Na pewno? — dopytał rozbawiony.

— Moja stopa nie postanie w tym pokoju — obwieściła kategorycznie, na co tym razem Rafał zaśmiał się w głos, a potem odpuścił dalsze złośliwości, wchodząc do pomieszczenia. Wika natomiast poszła do swojego pokoju.

***

Było już po dwudziestej pierwszej, a słońce dopiero zmierzało ku zachodowi. Dzięki temu w pokoju panował przyjemny klimat — było już dosyć ciemno, ale jednak nadal bez problemu dało się dostrzec wszystkie przedmioty, jeśli skupiło się na nich wzrok. Dodatkowo zasłona powiewała delikatnie przy otwartych drzwiach balkonowych, tworząc ledwie słyszalny łopot, co działało uspokajająco i wyciszająco.

Michał leżał na plecach, przyjemnie zrelaksowany i oddychał głęboko. Przymknął oczy, jedną rękę zarzucił na poduszkę, a dłoń drugiej położył na brzuchu. Choć był praktycznie trzeźwy — wypił tylko jedno piwo — i nie tykał się innych używek, to czuł się przyjemnie odurzony, jak w jakimś transie. Zapewne fakt, że jakiś typek robił mu właśnie loda mógł mieć z tym wiele wspólnego, ale Michał nawet się na nim nie skupiał. Może odrobinę na sensacji w okolicach jego podbrzusza, ale bardziej podniecał go fakt, że wszedł właśnie w jakiś dziwny transcendentalny stan, zupełnie jakby potrafił rozładować napięcie w każdej komórce swojego ciała i posiadał stuprocentową kontrolę nad reakcjami, jakie w nich zachodziły. W pewnej chwili zmarszczył brwi, kiedy chłopak zaczął pomrukiwać na jego przyrodzeniu, zapewne starając się być bardziej aktywny, bo mógł czuć się zaniepokojony, że robi coś nie tak, skoro jego kochanek nawet nie był blisko dojścia.

— Ciii… — uciszył go zaraz Hernik, kładąc instynktownie dłoń na jego głowie. On nie potrzebował orgazmu, wręcz przeciwnie, ten stan przed, w którym właśnie się znajdował, był o wiele bardziej euforyczny i nie chciał, aby ktokolwiek mu w tym przeszkadzał. Nawet chłopak, który w gruncie rzeczy się do tej przyjemności przyczyniał.

Ale Michał go nie widział. On dla niego nie istniał. Michał znajdował się teraz w innym wymiarze. Czuł zapach słońca, miał wrażenie, że promienie muskają jego skórę, ale nie palą go. Czuł ciepło, które jednak było złagodzone świeżą morską bryzą… chociaż nie, nie morską, bardziej wiatrem z górskiej łąki. Gdzieś tam w dole płynęła rwąca rzeka, hipnotyzująca swoim nurtem i zachęcająca, by dać się jej porwać, ale Hernik był w bezpiecznej odległości i wiedział, że się jej nie podda, nie zostanie skrzywdzony. Poczuł silne dłonie na ramionach, które sunęły wolno wzdłuż jego bicepsów i przedramion, zostawiając za sobą smugę przyjemnych dreszczy. Taaak, te dłonie były uosobieniem słońca, a łagodne niebieskie oczy, które się w niego wpatrywały przełamywały jego żar, przynosząc ukojenie.

Michał raptownie otworzył oczy i dla odmiany przeszedł go nieprzyjemny dreszcz. Oderwał głowę chłopaka od swojego przyrodzenia i usiadł gwałtownie.

— Zrobiłem coś nie tak? — zapytał przestraszony, niemal pewny, że to przez niego.

— Co? — zapytał głupio Hernik, jakby dopiero rejestrując jego obecność. — Nie — zaprzeczył zaraz automatycznie. — Po prostu już nie mam ochoty — rzucił zirytowany. — Gdzie masz łazienkę? — zapytał wstając, a kiedy chłopak mu wytłumaczył, Michał ruszył w kierunku pomieszczenia.

Gdy wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi, oparł się o nie plecami i westchnął ciężko. Po kilku sekundach podszedł do zlewu, odkręcił zimną wodę i ochlapał kilkukrotnie nią twarz. Gdy zakręcił kurek i spojrzał w lustro nad umywalką, aż pokręcił głową poirytowany. 

Było przyjemnie… Ba! Było nieziemsko, ktoś mu całkiem nieźle obciągał, aż tu raptem, nie wiadomo skąd, w jego seksualnej wizji pojawił się Rafał. 

— Kurwa — warknął, gdy dostrzegł, że po jego wzwodzie nie było już ani śladu. Musiał teraz wyjść i jak najszybciej się stąd ewakuować, choć strasznie nie chciało mu się tłumaczyć, dlaczego nici z dalszej zabawy. Ale z drugiej strony nawet nie czuł, że musiał, więc z nietęgą miną wrócił do sypialni, gdzie bez słowa odnalazł swoje bokserki i zaczął się ubierać.

— Wychodzisz? — zapytał zdziwiony chłopak.

— Taaa — mruknął Hernik, nawet na niego nie patrząc.

— Hej, jak było coś nie tak, to…

— To nie twoja wina. Po prostu coś mi się przypomniało i muszę spadać — odparł beznamiętnie, choć nawet nie mając takiej intencji, odpowiedział w gruncie rzeczy zgodnie z prawdą.

— Spotkamy się jeszcze? — zapytał z nadzieją chłopak, choć nawet ton jego głosu zdradzał, jakiej podświadomie odpowiedzi się spodziewał. Aż otworzył ze zdziwieniem usta, kiedy Michał po chwili namysłu rzucił:

— Czemu nie.

I tym razem też mówił serio. Seks był dobry, chłopak wiedział, co robi, a jednocześnie nie próbował niczego na siłę. Wszystko było w porządku i Michałowi było dobrze… do czasu. No ale to już nie była wina jego kochanka, tylko umysłu Hernika, który z jakiegoś nieznanego powodu podsunął mu kompletnie zabijającą nastrój wizję.

Kiedy wrócił do domu, wskoczył od razu pod prysznic, łudząc się, że może woda zmyje jego nieczyste i przede wszystkim niechciane myśli. Oczywiście to nie działało w ten sposób i przez resztę wieczoru im bardziej starał się o tym nie myśleć, tym wizje stawały się coraz bardziej nachalne.

Wgapiał się w telewizor, choć jakby ktoś go teraz wyrwał kontrolnie i zapytał, co właśnie oglądał, to nie byłby w stanie odpowiedzieć.

— No i co się tak gapisz? — mruknął do Dopaminy, która wskoczyła na stolik do kawy i usiadła majestatycznie, przyglądając się w bezruchu swojemu panu. Oceniała go. A przynajmniej tak sobie zaczął wkręcać Hernik. — Chodź tu — rozkazał jej i poklepał dłonią własne udo, ale Dopamina tylko mrugnęła i niespiesznie poruszyła ogonem. — No chodź — powtórzył, ale jej reakcja i tym razem była taka sama. 

Zacisnął mocniej szczękę, oderwał plecy od oparcia i po prostu wziął ją na ręce, po czym ponownie opadł na sofę i położył sobie kotkę na brzuchu. Przez fakt, że była ogromna, to w efekcie na brzuchu mężczyzny zmieściły się tylko jej przednie łapy i głowa, a resztę ciała wyciągnęła na siedzisku. Choć na początku obróciła do Michała niechętnie łeb, jakby obrażona, że postąpił wbrew jej woli, to jednak nie uciekła, a co więcej, kiedy tylko poczuła drapanie na karku, zaczęła mruczeć, a chwilę później zaczęła też ugniatać goły brzuch Michała. Gdy przestawał ją głaskać, wbijała mu przypominająco pazury, dając znać, że to obopólna wymiana przyjemności i nie będzie mu poprawiać nastroju za darmo.

Dopamina skutecznie zadziałała na jego coraz mocniej skołatane nerwy, ale kiedy wyszedł następnego dnia na siłownię i zobaczył w szatni faceta z wytatuowanym ramieniem, instynktownie w jego umyślę zaczęło obijać się imię Rafała. Wsadził pospiesznie słuchawki w uszy i puścił swoją ulubioną playlistę, usilnie starając skupić się na słowach śpiewanych przez kolejnych wykonawców. 

Szło mu raz lepiej, raz gorzej, ale i tak niezmiernie się wkurzał, bo zabierało mu to zdecydowanie za dużo energii i uwagi. Wystarczyło drobne rozproszenie i już katastrofa była gotowa. Tak jak teraz, kiedy robił serię przysiadów ze sztangą i zacisnął w zdenerwowaniu zęby, gdy zauważył kilka metrów dalej jakąś dziewczynę, rozmawiającą najpewniej ze swoim trenerem, która uśmiechała się szeroko i promiennie. Dało się wyczuć jej aurę i że to nie była tylko grzecznościowa reakcja. Najpewniej takie już miała radosne uosobienie. Zupełnie jak…

Musiał coś wymyślić, aby zająć czymś swoje myśli, co brzmiało absurdalnie, ale czuł, że jak czegoś nie zrobi, to się zamęczy albo zwariuje. Nie pomagała świadomość, że wychodzili dziś z Kamilem, Justą i Krystianem, bo ten pierwszy wymyślił sobie integrację swojego chłopaka ze swoimi przyjaciółmi. Raz, że Krystian przyjaźnił się z Rafałem, a dwa, że sam Ranewski też mógł się przypałętać do Men Cave i Michał już nie wiedział, czy tak się denerwował, bo widzieli się ostatnio raptem czy tydzień temu.

Gdy wrócił do domu po siłowni i lunchu, odpalił jeszcze na chwilę sprzęt, bo mimo iż był weekend, to musiał dokończyć jedną rzecz do pracy, co również pomogło mu na chwilę odciągnąć natarczywe myśli, a kiedy już skończył i położył dłoń na klapie laptopa, aby go zamknąć, nagle coś go tknęło i zastygł w bezruchu, zagryzając wargę. Jego specjalizacją było przeprowadzanie kontrolowanych ataków sieciowych, żeby znajdować błędy w oprogramowaniu. Teraz jednak to jego system został zaatakowany. Rafał znalazł jakąś lukę i w najlepsze siał spustoszenie. Michał musiał zlokalizować i zrozumieć ten błąd. Wtedy go naprawi i będzie po sprawie.

Przez następne godziny trzymał się tej myśli, bo dawała mu, co prawda złudne, poczucie, że to tylko stan przejściowy i już za chwilę znajdzie sposób na pozbycie się tego złośliwego buga ze swojej głowy.

Około dwudziestej zaczął się powoli szykować. Najwięcej uwagi poświęcił ułożeniu włosów, choć raczej nie sterczał przesadnie długo przed lustrem. Gdy skończył, jego uwagę przyciągnęła Dopamina, która siedziała przed wejściem do łazienki i przyglądała mu się uważnie, jak zwykle poruszając niespiesznie ogonem. Choć prezentowała się przy tym przepięknie, to Michał momentami jej za to nienawidził, bo mógłby przysiąc, że właśnie z niego drwiła. Była taka dostojna i hipnotyzująca. Już samą swoją postawą krzyczała, że chodzi swoimi drogami i ma w poważaniu wszelkie rozkazy, prośby czy błagania. A ten jej przeklęty, poruszający się powoli ogon, którego koniuszkiem delikatnie dotykała podłogi, by po chwili znowu z gracją go unieść, tylko podkreślał jej wyniosłość. Jakby chciała mu powiedzieć, że jest żałosny z tymi swoimi myślami i nawet nie jest jej go szkoda. 

— No przecież nie odwołam. Wtedy byłoby jeszcze gorzej — rzucił do niej takim tonem, jakby tłumaczył się mamie z zabrudzonej koszulki i zazielenionych spodni na kolanach.

Dopamina niespiesznie mrugnęła w odpowiedzi i to była jej kolejna niezmiernie irytująca cecha, bo normalnie nie mrugała, a przynajmniej nie w ten sposób. Natomiast za każdym razem, kiedy przyglądała mu się oceniająco i coś do niej gadał, to mrugała spokojnie, zupełnie jakby wszystko rozumiała.

— Przestań się tak na mnie gapić! — warknął na nią, po czym zamknął drzwi do łazienki, odizolowując się od niej, po czym westchnął głębiej. Zerknął jeszcze raz w lustro i otworzył szafkę, do której drzwi było przymocowane, a następnie zaczął przeglądać jej zawartość. Każda półka była wypełniona po brzegi… perfumami. Było tu pewnie z dobre pięćdziesiąt zapachów, choć i tak to nie było wszystko, bo jakieś zapasy czy inne, mniej używane opakowania Michał trzymał w sypialni. Po krótkiej analizie wyciągnął dwa flakony. Na jednym z nich widniał nietoperz, a drugi stanowiły szklany, przezroczysty sześcian z krystaliczną cieczą. Sam wygląd opakowania sugerował, że to coś lekkiego i zwiewnego, natomiast perfumy z nietoperzem były iście… zwierzęce. Ale nie tylko, miały w sobie owocową nutę, która tworzyła idealny most między drugą, cięższą i wilgotną, a lżejszymi, kwiatowymi perfumami z drugiego flakonu.

Gdy opuścił łazienkę, Dopamina nadal siedziała w tym samym miejscu, choć nawet na nią nie spojrzał, tylko poszedł do kuchni wlać jej świeżą wodę. Następnie zgarnął portfel i telefon, zatrzymując się jeszcze na moment przy drzwiach frontowych, aby zabrać z wieszaka klucze, a wtedy poczuł, jak Dopamina przechodzi mu między nogami i zaczyna się do niego łasić.

— Przeprosiny przyjęte — powiedział z wyższością, schylił się, by podrapać ją jeszcze po karku i po jakiejś minucie wreszcie opuścił mieszkanie.

Początek wieczoru zaczął się dla niego całkiem przyjemnie, bo nie musiał się jakoś przesadnie wysilać. Justyna wzięła Krystiana w ogień pytań, widocznie go testując, a po pewnym czasie Michał odkrył, że blondynka jest raczej do niego sceptycznie nastawiona. To dobrze zwiastowało, bo oznaczało, że w razie czego mogli wejść w komitywę i wspólnymi siłami pozbyć się… wroga. Niemniej, pomimo ich niechęci, Krystian nie alarmował ich niczym konkretnym poza sporadycznym pieprzeniem głupot.

— O, patrz, Rafał — odezwał się w pewnej chwili Kamil, tknąwszy w bok swojego chłopaka i skinął głową w kierunku baru.

W Herniku coś zadrżało.

— Może go zaprosimy do nas? — wypaliła Justyna, za co Michał miał ochotę ją zabić, na szczęście, o dziwo, uratował go Krystian. A przynajmniej tak się Michałowi wydawało, dopóki nie zrozumiał wypowiedzianych przez chłopaka słów.

— Nieee, on ma randkę, tak że nie ma co mu przeszkadzać.

Ma randkę.

Hernik obejrzał się gwałtownie, nie zważając, że dziwniej zachować się nie mógł, ale jego umysł złapał glitcha i nie pojawiała się w nim żadna logiczna myśl.

Jak to randkę?

Ranewski faktycznie stał przy barze z jakimś typem, do którego uśmiechał się w typowy dla siebie sposób, a tamten położył mu dłoń na wysokości bicepsa i zaczął rysować palcem jakieś niewidzialne wzory na jego skórze.

Michał zmarszczył brwi, czując jakieś nieznośne szczypanie na szyi, które zaczęło wspinać się się wyżej, na żuchwę, policzki, uszy…

Jeszcze sobie tego nie uświadomił, bo był za bardzo rozstrojony, ale to uczucie miało swoją fachową nazwę — zazdrość.

________________

Dobry wieczór!

Sorka, że tak późno, no ale trwa siatkarska Liga Narodów i właśnie żeśmy opykali Słowenię 3:1 i wygraliśmy fazę zasadniczą (sportowo, bo technicznie Włochy są na pierwszym miejscu, jako gospodarze fazy pucharowej - idiotyczna reguła). W każdym razie rozdział sprawdzałam między setami, tak że z góry przepraszam, jeśli wyszła fuszerka.

Ale to tylko w kwestii warstwy językowo-interpunkcyjnej, bo jestem zadowolona z tego rozdziału. Rafałowi i Wice los próbuje wcisnąć pewien problem, a Michał... ach ten Michał :D Cóż to może się z nim dziać, jakieś pomysły? :D

Dobra, tyle ode mnie, bo nie chcę niepotrzebnie przeciągać i dalej opóźniać publikację. Czekam na Wasz feedback i do następnego! :)

1 komentarz:

  1. Baaardzo mi się podoba to opowiadanie :) już wciągnęło mnie po uszy :d
    Pozdrawiam i czytam dalej
    AA

    OdpowiedzUsuń