18 lipca 2022

Miłość dla opornych: Rozdział 7

Zaginiony w akcji


Nie był pewien, czy ktoś zauważył jego dziwaczne zachowanie, kiedy po kilkunastu sekundach wrócił do niego rozum i usiadł z powrotem normalnie. Nikt z obecnego przy stoliku towarzystwa się na niego pytająco nie gapił, tylko Kamil jakoś dziwnie uśmiechał się pod nosem.

— Właśnie, skąd się znacie? — zapytała z zainteresowaniem Justyna, a Michał jeszcze bardziej nadstawił uszu. Niby nonszalancko napił się drinka, chcąc stworzyć pozory, że się nudzi i jakoś nieszczególnie interesuje go poruszony temat, choć bezwiednie aż serce zabiło mu szybciej na myśl, że zaraz dowie się czegoś nowego o Ranewskim. Prawie nic o nim tak na dobrą sprawę nie wiedział. W jego mózgu powstało nagle kolejne spięcie, bo przecież nie chciał się niczego dowiadywać! Ale też… tak strasznie chciał się czegoś dowiedzieć.

— Przez Przemka. Wieki temu się umawiali, potem Przemas przybył do Wawy i poznaliśmy się na jakiejś imprezie, a Rafał jest tu od niedawna, a że nawet po rozstaniu mieli dobry kontakt, to tak się wszyscy razem zaczęliśmy trzymać — wyjaśnił luźno Krystian, a Michałowi po kolei zaczęły zapalać się małe lampeczki w głowie. Rafał i Przemek byli kiedyś razem. Rozstali się. Mieli dobrą relację… w sumie nic dziwnego, przecież Ranewski na bank nigdy się z nikim nie pokłócił.

— O, no to całkiem spoko, że tak po kumpelsku się rozstali — zauważyła Justyna. — A czemu w ogóle Rafał się tu przeniósł? — zapytał zaraz ciekawsko, ściszając konspiracyjnie ton.

Michał w pierwszej reakcji parsknął pod nosem na wścibstwo koleżanki, ale zaraz dotarło do niego, że przecież pozna kolejny kawałek układanki.

— Nie ogarniam za bardzo, jak to w tej straży jest, ale wysłali go na jakiś kurs, wiem, że ma po nim stopień młodszego kapitana i to chyba jest wyższa półka. W każdym razie z tego co tłumaczył, to w stolicy ma więcej kasy, niż miałby z tego tytułu w Katowicach. Plus tutaj ma mieszkanie po babci — streścił bez żadnego filtra, a Michał nieznacznie przewrócił oczami, bo choć dowiadywał się nowych informacji… to po cholerę Krystian zdradzał takie rzeczy? Skoro tak paplał teraz, to nic go nie powstrzymało, żeby paplać przy innych. On by nie wysypywał na przykład Kamila przed jakimiś przypadkowymi osobami. To było strasznie słabe.

— Ma tu też chyba siostrę nie? Ta co wpadła na chwilę nad Wisłę tydzień temu? — dopytał dla odmiany Dybowski, a Krystian pokiwał twierdząco głową.

— Wika pisała w tym roku maturę i chyba będzie studiować w Wawie. Wiem, że ma tu pracować w wakacje — odpowiedział.

Nawet nie wiedząc dokładnie kiedy, Hernik wyzerował swojego drinka. Co było dla niego nietypowe, zestresował się, bo nie miał już czym zająć dłoni i przede wszystkim ust, a przy barze był przecież Rafał. Nie mógł zatem tam podejść, bo… no nie mógł i już!

— Dobrze ci dzisiaj wchodzi — zaśmiała się z niego Justyna, bo nie uszło jej uwadze tempo picia Michała.

— I właśnie chce wyjść, idę do łazienki — odpowiedział dosyć mechanicznym głosem, mimo iż chciał zabrzmieć sarkastycznie. Nie dało się ukryć, że nie był dziś w formie. Zresztą wczoraj też nie był. Ani przez cały ostatni tydzień. Jego największym sukcesem okazał się być pomysł z pójściem do łazienki, gdzie mógł na chwilę złapać głębszy oddech. Co było dosyć ironiczne i trochę żałosne, bo to był pieprzony kibel.

— O wow, ręczniki papierowe o tej porze, co za luksus — skomentował jakiś chłopak przy zlewie obok, kiedy Michał już od dłuższego czasu bardzo dokładnie mył dłonie. Nie że miał jakąś fobię, po prostu starał się przeciągać moment swojego powrotu.

— I jeszcze nikt nie zarzygał zlewu — odpowiedział w miarę konwersacyjnym tonem, unosząc spojrzenie, choć jego główną motywacją było znalezienie sobie jakiegoś zajęcia, aby nie musieć za szybko wracać do znajomych. 

— I ładny chłopak do towarzystwa — pociągnął drugi mężczyzna, już typowo kokieteryjnym tonem, kiedy wychwycił wzrok Michała. — Czyżby to był mój szczęśliwy dzień? — zapytał, po czym zagryzł wargę, próbując uwodzić.

Hernik przyjrzał mu się pokrótce i doszedł do wniosku, że jego rozmówca był całkiem przystojny. Męski, z krótko przystrzyżonymi włosami, podobnego wzrostu co Michał i wieku prawdopodobnie też. Miał dobrze zarysowaną szczękę, krótki zarost i szare, łagodne oczy. Pachniał przyjemnie, to były jakieś mainstreamowe perfumy, chyba któryś z flagowych zapachów Calvina Kleina, ale dobrze się zgrywały z naturalnym zapachem ciała. Michał zdecydowanie mógł się zainteresować tym kolesiem i spędzić miło czas, ale…

— Mój na pewno nie — odpowiedział jednak zrezygnowany i ze skrzywioną miną opuścił toaletę.

No nie mógł. Zaczęło się sympatycznie, spojrzał głębiej w oczy tego faceta i choć zdawało mu się, że wytworzyło się między nimi jakieś połączenie… to jakby ktoś za dotknięciem czarodziejskiej różdżki — albo raczej maczety — je unicestwił i Michałowi odechciało się wszystkiego.

Z naburmuszoną minął przeszedł wąskim korytarzem, który prowadził na główną salę i gdy już stanął w jego rozwidleniu, zatrzymał się jak wryty. Przy ich stoliku siedział Rafał z tym swoim fagasem. Hernik aż przełknął ciężko ślinę, po czym chciał czym prędzej zrobić taktyczny odwrót, ale na jego nieszczęście wcześniej zauważył go Kamil i skinął do niego głową. Michał nie miał pojęcia, po co chłopak to zrobił, ale skutek tego gestu był taki, że Rafał się obejrzał i och… uśmiechnął się.

Michał westchnął ciężko, przymykając jeszcze na sekundę oczy, po czym nie widząc innego wyjścia, wrócił do stolika i dopiero w tej chwili dostrzegł, że Ranewski siedział na jego miejscu. Jednak nawet nie zdążył się odezwać, bo strażak podniósł na niego spojrzenie i zapytał przepraszającym tonem:

— Podsiadłem cię?

I tym razem Hernik nie zdążył wydać z siebie dźwięku, gdyż Rafał wstał, podstawiając mu krzesło, a sam podszedł do innego stolika, by pożyczyć coś do siedzenia dla siebie. To poruszenie poskutkowało, że jego zapach dotarł do nozdrzy Michała — wiatr z górskiej łąki i rwący potok.

— Cześć — przywitał się dopiero, gdy ponownie usiadł i uśmiechnął się tak, że Michał aż przełknął widocznie ślinę.

— Cześć — mruknął i nieco drżącą dłonią sięgnął po drinka, gdyż na całe szczęście w międzyczasie Kamil zamówił im następną kolejkę. Po wypiciu sporego łyka udał, że skupia się na czymś, co akurat opowiadała Justyna, żywo przy tym gestykulując. Prawda była taka, że nie rozumiał ani słowa. Nawet jej nie słyszał. 

Po jakiejś minucie odważył się poruszyć i zerknął w bok, dopiero zauważając fagasa, którego przyprowadził Rafał. Ten musiał chyba wyczuć, że ktoś na niego patrzy, bo odwrócił głowę i jego spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem Michała. 

Cholera, znał go. Choć to było za dużo powiedziane, bo po prostu go kojarzył. Przez kilka sekund usilnie starał sobie przypomnieć skąd, aż wreszcie zaskoczyło. Ten typek próbował go kiedyś bardzo nieudolnie poderwać. Potem widywali się na różnych imprezach, ale nigdy więcej nie weszli w żadną interakcję. Jakim cudem udało mu się poderwać Rafała? Przecież był taki… nijaki. Uroda pokroju Przemka — twarz do zapomnienia. Przemka, z którym przecież też Ranewski się umawiał. Jakim cudem, do cholery? Czemu miał tak fatalny gust i umawiał się z co najwyżej trójkami, kiedy stać go było na co najmniej ósemki?

A obchodzi cię to, bo…? — usłyszał złośliwy głos w swojej głowie.

Znowu sięgnął po szklankę.

Jak przez pierwszych kilka minut jego zachowanie nie wydawało się podejrzane, bo towarzystwo zeszło na temat urlopów i każdy zaczął opowiadać o swoich planach, co odciągnęło uwagę od Michała, to jednak po jakimś czasie poczuł na sobie kontrolne spojrzenie Kamila. Zignorował je, udając, że nie rozumie tego niemego pytania, ale Kamil przez to przyglądał mu się jeszcze czujniej i do Hernika dotarło, że będzie się musiał z tego tłumaczyć.

Nie potrafił jednak zacząć zachowywać się normalnie, bo nawet nie wiedział, co to do końca oznaczało. Przecież pozornie tak właśnie reagował w większym gronie — przyglądał się z wyższością pozostałym osobom w towarzystwie, dając do zrozumienia, że on się nie musi starać o uwagę i... no właśnie. Chyba właśnie zapaliła mu się zielona lampka. On nie musiał nic robić, a praktycznie i tak zawsze był w centrum uwagi. Lubił te lustrujące, ciekawskie, a czasami rozmarzone spojrzenia. Teraz jednak nie był w centrum uwagi. Nie siedział nachylony nad stolikiem, co stwarzało wizualne wrażenie, że jest odizolowany od pozostałych, a co najgorsze, nie chciał tego stanu rzeczy zmieniać. Nie chciał tej uwagi. Nie chciał ale... to oznaczało, że uwagę dostawał ktoś inny. Ten nowy fagas Rafała. To na nim skupił się Ranewski, a Michała w zasadzie zignorował. Choć nie, to by było nawet akceptowalne, bo by oznaczało, że to mogła być jakaś przykrywka, tak jak Michał właśnie udawał, że jest śmiertelnie znudzony. Rafał patrzył na niego... normalnie. Tak jakby przywykł do jego widoku, jakby patrzył na własną siostrę. Michał zdawał się nie robić na nim wrażenia.

Myślałeś, że będzie za tobą biegał? Przecież on ma cię w dupie. 

Upił kolejny duży łyk drinka, czując nieprzyjemny dreszcz. 

Cholera, Rafał zaczął go traktować jak kolejnego, zwyczajnego kumpla. Już go nawet nie zaczepiał, nie droczył się z nim…

Kątem oka wychwycił tego samego kolesia, który próbował go poderwać w toalecie i wiedziony niczym innym niż instynktem, bo z pewnością nie rozsądkiem, podniósł się bez ostrzeżenia i bez oglądania się za siebie ruszył w kierunku baru. Chłopak rozmawiał teraz z kimś innym i nawet nie wyglądało to na flirt, choć nawet gdyby, Michał w tej chwili nie miał żadnych skrupułów. 

Władował się po chamsku między mężczyzn, zasłaniając ciałem swoją potencjalną zdobycz, po czym rzucił do niego pewnym, aczkolwiek ściszonym tonem:

— Zmieniłem zdanie. Też chcę mieć szczęśliwy dzień. — A następnie bez zbędnej kurtuazji zapytał: — U ciebie, czy u mnie?

Chłopak przyglądał mu się przez moment zdezorientowany, nie będąc pewnym, czy to jakaś zagrywka, czy Hernik mówił na poważnie, ale mimo wszystko odpowiedział:

— Mieszkam na Bemowie.

— Do mnie będzie bliżej — postanowił, po czym zerknął na drinka, którego w dłoniach trzymał jego przyszły kochanek i bez pytania się nim poczęstował, dopijając go do dna. — Idziemy?

— T… tak — zająknął się mężczyzna, ale szybko się ocknął i tylko posłał przepraszający uśmiech swojemu wcześniejszemu rozmówcy, a następnie niczym zahipnotyzowany poszedł za Michałem.

— Jestem Radek — przedstawił się, kiedy byli już na zewnątrz.

— Michał — odpowiedział Hernik, skupiony na zamawianiu ubera. 

— Ta, wiem. Zdążyłem się dowiedzieć — parsknął nieco rozbawiony chłopak.

— Ja do jutra zapomnę twoje imię — odpowiedział szczerze Michał i to nie tak, że celowo chciał zabrzmieć jak kutas. Przeważnie nawet starał się wykazywać jakieś zainteresowanie, bo w końcu w seksie chodziło o dzielnie przyjemności, a ciężko się to robiło, kiedy jedna osoba patrzyła na drugą z góry. Tylko że Michałowi dzisiaj już na niczym nie zależało. To znaczy zależało mu, żeby wybić sobie z głowy niechciane myśli wszelkim kosztem, a to wymagało od niego tak cholernie dużo energii, że nie miał już siły silić się na pozory romantyzmu czy chociaż bycie miłym. Jedyne co ryzykował, to że ten Radek ucieknie… ale został.

Gdy dotarli do mieszkania Hernika, Dopamina, ułożona wygodnie na najwyższym stopniu drapaka, tylko posłała oceniające spojrzenie swojemu panu — oczywiście tak sobie wkręcił Michał — po czym wróciła do spania, a on pociągnął Radka w stronę sypialni.

— Chcę, żebyś wyszedł po wszystkim i już więcej się nie spotkamy, czy to jasne? — zakomunikował, rozpinając pospiesznie guziki swojej koszuli. W międzyczasie Radek ściągał swoje ubrania i na słowa Michała na chwilę zastygł, jednak po kilku sekundach się ocknął i tylko przytaknął zgodnie.

Reszta potoczyła się szybko, sprawnie… i kompletnie mechanicznie. Michał zdołał osiągnąć orgazm, ale jeśli istniał jakiś ranking, to o tym konkretnym wolał szybko zapomnieć. Nie towarzyszyła mu przy tym żadna psychiczna przyjemność. Miał wrażenie, że  jego ciało reaguje na stymulację i orgazm był tylko naturalną koleją rzeczy z czysto fizjologicznego punktu, ale… dobrze było mu tylko przez ułamki sekund. Kiedy zaczęły do niego wracać zmysły, poczuł obrzydzenie. Do tego chłopaka, do tej całej sytuacji i do siebie.

Na szczęście Radek zgodnie z obietnicą, zwłaszcza widząc zdegustowaną minę gospodarza, po wszystkim szybko się ewakuował, a Michał nieznacznie odetchnął z ulgą. Zdecydowanie łatwiej pogrążało się w beznadziei, kiedy leżało się samemu we własnym łóżku.

Musiał coś ze sobą zrobić, bo przestawał się poznawać.

Wykończy się, jeśli jakoś ich nie zatrzyma. Tych głupich, natrętnych myśli.

***

Samochód w Warszawie przydawał mu się bardzo rzadko, dlatego w głównej mierze jego stare volvo kurzyło się na miejscu parkingowym. Do pracy wolał docierać tramwajem, bo poranne korki na moście wykończyłyby go psychicznie, ale czasami dobrze było mieć w co zapakować większe zakupy spożywcze, bo nie miał za bardzo czasu chodzić po sklepach i wolał to załatwiać raz a porządnie, za jednym zamachem. Taki obrót sytuacji sprawił, że nie bardzo widział sens inwestowania w lepsze auto, choć czasami miał wrażenie, że volvo jechało na słowo honoru i miewał przez to stresujące momenty.

Jak na przykład w tę pierwszą niedzielę lipca. Wrócił z nocki, trochę się przespał, coś zjadł, a potem zadzwonił do niego Krystian z bardzo dziwną prośbą. 

— Pomógł byś mi przewieźć moje rzeczy? 

— Przeprowadzasz się? — zapytał, jeszcze nie do końca kontaktując Rafał.

— Tak, do Kamila.

— Co? — wybąkał i upił łyk kawy, mając nadzieję, że to w jakiś sposób przyspieszy jego procesy myślowe.

— No wiem, spontan trochę, ale raz się żyje, nie? Wiesz, że nienawidzę swojej kawalerki, a od Kamila miałbym bliżej do roboty… — zaczął wyjaśniać, a Rafał słuchał go jak przez ścianę. To znaczy rozumiał wszystkie słowa, ale mimo wszystko jakoś tak nie do końca potrafił tę wizję przyjąć. Chłopaki byli ze sobą raptem miesiąc i… zresztą, to nie była jego sprawa.

— No dobra, o której?

— W sumie kiedy będziesz mógł, ja już jestem spakowany.

I takim oto sposobem Rafał odkrył, że w samochodzie wycieka płyn chłodniczy i o mało nie zagotował silnika, ale w porę zjechał na stację benzynową, gdzie zajrzał pod maskę i ocenił, że to raczej tylko kwestia wadliwego przewodu, a nie coś poważniejszego, więc dokupił i dolał płynu, uznając, że awaryjnie takie rozwiązanie wystarczy, a w tygodniu wymieni sam przewód.

Około południa podjechał pod jedną ze starych kamienic na Pradze Południe, pomógł zapakować rzeczy Krystka do auta, choć na szczęście nie było ich wiele, a potem skierowali się na Bielany.

— Ty to masz farta, Rafał — westchnął Krystek. — Własne, ogromne mieszkanie w zajebistej dzielnicy, a ja się tułam po śmierdzących melinach…

— Co mam ci powiedzieć, stary? — zaczął nieco niezręcznie Ranewski. — Nie mam na to najmniejszego wpływu. 

— Wiem, wiem, ale powinieneś się cieszyć, bo nie masz pojęcia, jak to ułatwia życie.

— No cieszę — przytaknął tylko Rafał, nie za bardzo dalej chcąc uczestniczyć w tej rozmowie. Czuł się niezręcznie i choć Krystian na pewno nie próbował wywołać w nim jakichś wyrzutów sumienia, to Rafał nagle poczuł, że z racji tego przywileju nie mógł już na nic innego narzekać. I okej, w tej chwili faktycznie wszystko się raczej układało — miał to mieszkanie, lubił swoją pracę, nie musiał sobie raczej niczego odmawiać, poznał fajnego chłopaka, a jego siostra zdała śpiewająco maturę — tak… wisiało nad nim widmo ojca, który mógł wparować bez zapowiedzi do jego życia i trochę je przemeblować, niekoniecznie z przyzwoleniem Rafała. Przez ostatnie dwa tygodnie Rafał nie mógł wyzbyć się wrażenia, że siedzi na tykającej bombie. Jego ojciec sobie odpuścił, ale Ranewski za dobrze go znał, by łudzić się, że ten da mu spokój. On zawsze wracał i choć nie zabawiał przesadnie długo, to zawsze odchodził w sposób spektakularny, zostawiając za sobą świat w płomieniach.

Po niespełna trzydziestu minutach dotarli na Włochy, gdzie mieszkał Kamil. Wzięli pierwsze bagaże i ruszyli na drugie piętro, a na klatce już czekał na nich gospodarz.

— Cześć, chłopaki! — zawołał, po czym otworzył szerzej drzwi i przepuścił ich do środka. — Dużo jeszcze tego będzie, pomóc wam? — dopytał, po tym jak Krystian postawił jeden z kartonów na podłodze w przedpokoju i cmoknęli się na przywitanie. Rafał tylko podał Kamilowi rękę z uśmiechem.

— Jak z nami zejdziesz, to myślę, że zabierzemy się z resztą na raz — wykalkulował Krystek, a Ranewski mu przytaknął.

— No dobra, to chodźmy. — Kamil zatarł dłonie i zgodnie z planem zeszli na parking po resztę rzeczy.

Gdy wrócili na górę i ustawili bagaże tak, żeby im nie przeszkadzały, Rafał upadł na wygodny fotel z głuchym jęknięciem, a Kamil zaoferował, że zrobi im coś do picia.

— Fajne mieszkanko — skomplementował Ranewski, rozglądając się po pomieszczeniu. Znajdowali się w dosyć przestronnym salonie z aneksem kuchennym. Było tu teraz dużo światła, a przez drzwi balkonowe wpadało świeże powietrze.

— Dzięki — odpowiedział przyjaźnie Dybowski, a Krystian wtrącił zaraz:

— Nawet nie masz pojęcia, jakie śmieszne pieniądze płaci za wynajem. 

— Och, wynajmuję tu już kilka lat, a właścicielką jest taka starsza pani. Wie, że płacę na czas i nigdy nie było problemów, więc mamy dobrą relację i oboje na tym korzystamy — wyjaśnił Kamil.

— Mówiłeś jej, że się tu wprowadzam? — zapytał Krystian, marszcząc brwi.

— No tak, powiedziała, że nie ma pro…

— Ale po co? — zaczął z pretensją. — A co jak teraz podniesie czynsz?

— Nie podniesie. Rozmawiałem z nią i…

— Na pewno będzie coś kombinować — mruknął Krystian, znowu przerywając Dybowskiemu.

— Przecież Kamil mówi, że mieszka tu już kupę lat i nigdy nie było problemów. O co ci chodzi? — wtrącił się Ranewski, patrząc z niezrozumieniem na przyjaciela.

— O nic — mruknął tylko Krystian.

— Nawet jeśli podniesie, to nadal pewnie będziesz płacił co najwyżej połowę tego, co dotychczas — spróbował mu przedstawić plusy tej sytuacji, ale Krystian już się nie odezwał i chyba się obraził, bo na jakiś czas zamilkł, wsadzając nos w telefon, więc Rafał skupił się na Kamilu, którego w ostatnim czasie zdążył bardzo polubić. Chłopak sprawiał wrażenie pogodnego i przyjacielskiego, a do tego odpowiedzialnego. Łatwo nawiązywało się z nim kontakt.

— Długo już pracujesz w tym wydawnictwie? — zainteresował się Ranewski i z chęcią wypił kilka łyków soku, jaki postawił przed nim w szklance gospodarz.

— Będzie z siedem lat — wyliczył mniej więcej Dybowski. — Miałem szczęście, bo udało mi się dostać staż na studiach, a że bardzo mi się podobało i się starałem zrobić jak najlepsze wrażenie, to na koniec zaoferowali mi pracę. Wpierw na pół etatu, ale na ostatnim roku, kiedy miałem już znacznie mniej zajęć, poprosiłem o cały etat i pracuję tam do tej pory.

— To super, że od razu trafiłeś do miejsca, które okazało się być strzałem w dziesiątkę. Możesz robić to, co lubisz i jeszcze ci za to płacą — wywnioskował Rafał.

— Dokładnie. Może i nie zbiję na tym fortuny, ale wypłata jest przyzwoita, a poza tym, jak wspomniałeś, naprawdę to lubię… a właśnie, mógłbym mieć prośbę? — zmienił nieco zawstydzony temat.

— Pewnie — odpowiedział szybko przyjaźnie Rafał.

— Bo robię pierwsze czytanie takiej jednej książki, w której jeden z bohaterów jest strażakiem i coś mi tam nie do końca się zgadza. Mógłbym jakoś w tygodniu podesłać ci kilka pytań w kontekście twojej pracy, żeby zweryfikować, czy to co autor opisuje, ma sens? — zapytał z nadzieją.

— Nie ma problemu, chętnie. Ciekawa książka? 

— Szczerze? Nie jestem do końca przekonany, to kryminał i przebrnąłem na razie przez połowę, ale jest dosyć chaotyczny i właśnie momentami zapala mi się czerwona lampka. Główna fabuła to pewien spisek w dużej korporacji, która robi jakieś niecne interesy i wpierw przeprowadzono atak hakerski na ich serwery. Tu już mi Michał zweryfikował, że to stek bzdur — wtrącił. — A teraz doszedłem do momentu, gdzie spłonęła serwerownia i właśnie była scena pożaru, a potem oględziny, dlatego super, jakbyś mógł mi podpowiedzieć kilka rzeczy — dodał na koniec z uśmiechem.

— Jasne, podeślij mi pytania, ja chętnie na nie odpowiem — powtórzył Rafał, po czym zmarszczył brwi. — Z Michałem wszystko w porządku? Ostatnio jakoś tak szybko się zmył — zapytał ze szczerym zainteresowaniem.

Kamil westchnął.

— Michał ma ostatnio jakiś gorszy okres. Tak naprawdę to nie daje znaku życia od tygodnia i chyba powinienem mu złożyć niezapowiedzianą wizytę, ale pewnie po prostu potrzebuje teraz pobyć trochę sam — wyjaśnił Kamil.

— Jak dla mnie to kompletny burak i nie wiem, czemu ty się z nim zadajesz — odezwał się w końcu Krystian.

— Nieprawda. To znaczy… tak, dla obcych może wyglądać na dupka, ale to mój najlepszy przyjaciel i zawsze mogę na niego liczyć.

— To najważniejsze — podsumował Rafał, a Krystian tylko parsknął.

Nim ktokolwiek zdążył coś dodać, rozdzwonił się telefon Kamila, więc chłopak wychylił się do stolika, po czym uśmiechnął się do siebie, widząc kontakt.

— No proszę, o wilku mowa. Chyba wyczuł, że go obgadujemy — zażartował i dopiero odebrał. — Powinienem się obrazić, że mnie ignorowałeś przez cały tydzień — zaczął bez przywitania, ale mina momentalnie mu zrzedła, bo  to nie Michała usłyszał w odpowiedzi.

— Kamil, tak?

— Gdzie jest Michał? — zapytał od razu Dybowski, nie zamierzając potwierdzać. Momentalnie przeszedł go dreszcz, a serce zaczęło dudnić.

— Słuchaj, udało mi się odblokować jego telefon i zobaczyłem, że często do siebie dzwonicie, więc uznałem, że może cię zainteresuje i jakoś mu pomożesz, bo ten… Michał nie czuje się najlepiej.

— Kim jesteś? Co z Michałem? — wyrzucił z siebie dwa kolejne pytania i bardziej zesztywniał, ignorując, że Rafał z Krystianem zaczęli mu się w skupieniu przyglądać.

— Spotkaliśmy się wczoraj, trochę się zabawiliśmy, dzisiaj też, a Michał trochę za bardzo nawet — zaczął mówić szybko i to bynajmniej nie ze zdenerwowania. Brzmiał na nienaturalnie pobudzonego. — I ten, oddycha, ale nie mogę go dobudzić. Ja się stąd zawijam, stary, nie chcę przypału żadnego, tak że no, może dasz radę go jakoś ogarnąć? 

— Hej! Nie zostawiaj go samego, słyszysz?! — zawołał Kamil, aż wstając z fotela.

— Jakby co, to pożyczę trochę kasy na takse i fajki. To narka — zawołał, po czym się rozłączył, nim Kamil zdążył coś jeszcze powiedzieć.

— Kurwa mać! — zaklął szpetnie, po czym popatrzył z niedowierzaniem na wyświetlacz, jakby nie potrafił zrozumieć, że połączenie zostało zakończone. — Rafał, dasz radę mnie podrzucić do Michała? Chyba stało się coś złego, ale nie… — urwał, nawet nie wiedząc, co chce powiedzieć. Albo po prostu bał się snuć jakieś teorie na głos.

— Jasne, chodź, gdzie on mieszka? — Ranewski natychmiast się poderwał.

— Na Białobrzeskej, to tu niedaleko na Ochocie — wyjaśnił Dybowski w pośpiechu szukając portfela. — Krystek zostaniesz tu? 

— Tak, tak, ogarnę swoje graty, a wy jedźcie — zgodził się Krystian. — Dawajcie znać, jak coś.

Kamil nic już więcej nie dodał, tylko złapał swój komplet kluczy i pędem pobiegł na parking, jakby zapominając, że przecież bez Rafała nigdzie się nie ruszy, ale na szczęście Ranewski dotrzymał mu kroku i w niecałe pięć minut od tego nieszczęsnego telefonu jechali na Białobrzeską.

___________________

Siemanko :)

Aż sama siebie zaskakuję póki co swoją systematyczności, ale chyba te krótsze rozdziały wyszły mi (i mam nadzieję, że Wam też) na dobre. Nie obiecuję, że takie tempo utrzymam, ale na razie działa. :)

Dzisiaj Krystian zdradził trochę tajemnic Rafała, po czym wprowadził się do Kamila raptem po miesiącu znajomości, a Michał... oh boy, chłopak definitywnie sobie przestał ze sobą radzić. Miejmy nadzieję, że nic mu się nie stanie, ale pewnie nie będzie najszczęśliwszy, jeśli dowie się, że to Rafał znowu ratuje mu dupsko w kryzysowej i niebezpiecznej sytuacji.

Dawajcie znać koniecznie, co sądzicie o takim rozwoju wydarzeń, a ja tymczasem pozwolę sobie jeszcze zareklamować świeżo założone konto na insta. Tak więc followujcie mnie (ja też z chęcią się Wam poprzyglądam i już po jednym dniu mega się cieszę, że mogłam pooglądać Wasze urocze buźki i zobaczyć, czym się interesujecie), a w zamian postaram się Wam w miarę regularnie podrzucać memiki, pozakulisowe dialogi (ze wszystkich opowiadań) i inne takie. Nazwa profilu: inertia.stories

To tyle, do następnego! :)

4 komentarze:

  1. No i masz ci los... Jak można zostawić czytelnika z takim znakiem zapytania?
    Przecież jajko zniosę czekając kolejny tydzień...
    Umiesz utrzymać zainteresowanie i podtrzymać napięcie :D

    AA

    OdpowiedzUsuń
  2. z pragi południe na włochy nie jedzie się przez bielany a tak poza tym to chwilę trwało nim pokapowałam że to rafał przejął narracje, ciekawa jestem co michał nawywyjał :) pozdro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, damn it, w trakcie pisania zmieniłam zdanie co do dzielnicy w której mieszka Kamil, a nie zmieniłam w tekście x) Bielan miało tam w ogóle nie być :D

      Usuń